20 życiowych prawd, które uświadamiasz sobie po 30-tce
Istnieją życiowe prawdy, do których dochodzimy wraz z upływem czasu. Dojrzewając, zaczynamy widzieć więcej i lepiej. Prawdziwy przełom następuje po ukończeniu 30 lat, czasami trochę wcześniej, innym razem nieco później.
Poradziłaś sobie do tej pory. Dasz radę w przyszłości
Jesteśmy ludźmi i odczuwamy strach. Boimy się, tego, na co nie mamy wpływu. Martwimy się o to, jak potoczy się przyszłość. Lęk wzbudza w nas wizja choroby, utrata pracy, nieszczęśliwe wypadki. Zaskakujące jest jednak nie to, jak pełne lęku jesteśmy, ale to, że gdy w naszym życiu zaczyna się źle dziać, znajdujemy w sobie siłę, by zmierzyć się z przeciwnościami losu. I nagle uświadamiamy sobie, że coś, co wydawało się niewyobrażalne, jest do przejścia. Zaczynamy rozumieć, że nawet największe życiowe zawirowania, nie są w stanie nas zniszczyć. Oraz to, że wcale nie jesteśmy tak bezbronne, jak nam się wydawało.
Nawet jeśli czujemy się zagubione i nieszczęśliwe, to radzimy sobie. Zagryzamy wargi i działamy. Po czasie zauważamy, że trudność, z jaką się zmierzyłyśmy, dała nam siłę. Paradoksalnie sprawiła, że stałyśmy się jeszcze lepsze.
Po 30-tce zaczynamy inaczej patrzeć na przeszkody, życiowe potknięcia – nie jak na porażkę w czystej formie, ale lekcję od życia, która przygotowuje nas na kolejne wyzwania. Wiara, że damy sobie z nimi radę pozwala żyć spokojniej.
Nie musisz mieć wszystkiego, by być szczęśliwą
Nie można mieć w życiu wszystkiego. Niby to wiemy, a w codziennym biegu o tym zapominamy. Marzymy o wielkim bogactwie, ogromnym domu i drogim aucie. Gdy nawet udaje się nam to zdobyć, nagle zauważamy, że to mało, że chcemy więcej… Przydałby się jeszcze jacht, kamper albo domek letniskowy.
Trudno osiągnąć taki etap, kiedy można powiedzieć „dość, mam wszystko”. Podobnie jak w wielu innych przypadkach również i tutaj – apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Poza tym, jak bardzo byśmy protestowali, prawda jest taka, że pieniądze to tylko środek, który sam w sobie nie daje szczęścia.
Nawet największe celebrytki, które stać na najdroższe torebki i najszybsze samochody, często narzekają na swój los. Nie czują się spełnione, nie są szczęśliwe, przeżywają prawdziwe osobiste dramaty, cierpią na depresję. Duża ilość zgromadzonych pieniędzy zamiast dawać poczucie bezpieczeństwa, paradoksalnie stresuje, sprawia, że przybywają inne troski, np. co zrobić, żeby uchronić się przed kradzieżą, jak zadbać o bezpieczeństwo dzieci i w końcu – co zrobić, by utrzymać obecny poziom życia. To wszystko jest źródłem dodatkowych trosk.
Dlatego zamiast skupiać się na tym, czego jeszcze nie masz, doceń to, jak wiele udało Ci się dotąd osiągnąć.
Alkohol nie rozwiązuje problemów
Zalewanie smutków może wydawać się dobrym pomysłem na życiowe rozczarowania. Gdy kończysz 30 lat, zazwyczaj wiesz już, że drinki są kuszące, ale absolutnie nie zmieniają trudnej sytuacji. Przesuwają moment rozwiązania problemu w czasie, ale samego kłopotu nie wymazują.
Większość rzeczy, których się obawiasz, nigdy Ci się nie przytrafi
Zamartwianie się to domena kobiet. Snucie czarnych wizji, przewidywanie problemów potrafi zajmować nieskończenie wiele czasu. Przychodzi taki moment w życiu, kiedy uświadamiasz sobie, że to nie ma sensu, bo większość rzeczy, o które się martwisz nigdy się nie zdarza.
Nie ma takiej wartości, która byłaby warta tego, żebyś zrezygnowała z siebie
My kobiety uwielbiamy się poświęcać. Jesteśmy znane z tego, że z dużą łatwością porzucamy jakąś życiową rolę na rzecz innej. Gdy spotykamy nowego mężczyznę, na którym nam mocno zależy, jesteśmy w stanie zrobić naprawdę wiele: zmienić miejsce zamieszkania, pracę, ograniczyć lub zerwać kontakt z przyjaciółmi, zrezygnować z cotygodniowych obiadków u mamy, czy przerwać karierę.
Kobiety po 30-tce zazwyczaj dochodzą do takiego momentu, kiedy uświadamiają sobie, że nie ma takiej wartości, która jest warta tego, by zrezygnować z siebie. Nie warto oddawać wszystkiego. By zachować zdrowie, trzeba zostawić coś dla siebie.
Proszenie o pomoc to nie wstyd
Zosia samosia. Wszystko zrobi sama. Jest świetnie zorganizowana. Pełna energii i zapału. Proszenie o pomoc to w jej mniemaniu oznaka słabości. No jak to tak?
Sama sobie nie poradzę? Jasne, że dam radę, zacisnę wargi, zepnę tyłek i będę zasuwać jeszcze szybciej. Inni dają radę, nie jestem przecież gorsza, prawda? Takie są czasy i po prostu nie da się inaczej.
Na pewno?
A co z kosztami, z jakimi się wiąże taka postawa?
Kobieta po 30-tce zazwyczaj już wie, że warto prosić o pomoc, dobrze ją przyjmować i pomagać innym. Tak jest po prostu łatwiej i przyjemniej.
Nie jesteś w stanie uchronić się od cierpienia. Możesz jedynie zapanować nad własną reakcją
Gdy mamy dwadzieścia lat, często czujemy się paniami świata. Wierzymy, że wszystko jest możliwe, bez problemu stawimy czoła trudnej sytuacji. Ba, zrobimy nawet jeszcze więcej, jesteśmy przekonane, że dzięki potędze podświadomości zapanujemy nad wszechświatem i uchronimy siebie od większych problemów.
Życie jednak weryfikuje takie życzeniowe myślenie. Po 30-tce już bardzo dobrze zdajemy sobie sprawę, że nie uchronimy siebie przed losowymi wydarzeniami. Nie mamy w 100% kontroli nad tym, co nas spotyka. Jedyne, co możemy zrobić to zapanować nad własną reakcją, zmienić na bardziej korzystniejszą ocenę wydarzeń. Mamy szansę tak sobie wytłumaczyć dane zdarzenie, żeby było one bardziej znośne i w perspektywie długofalowej pozwoliło nauczyć się czegoś nowego…
Nie masz mocy, by zmienić kogokolwiek. Oprócz siebie
Klasyczny błąd?
Wiara kobiet w to, że są w stanie zmienić własnego mężczyznę. Życie w przekonaniu, że „on kocha i dlatego będzie inny, przy mnie przejrzy na oczy”. Niestety to tylko życzenia, które rzadko się spełniają, zwłaszcza jeśli próbujesz wpłynąć na mężczyznę życia poprzez wymuszanie na nim pewnych zachowań. Nie sprawdza się narzekanie, marudzenie, ani publiczne krytykowanie.
To, co możesz zrobić, to zmienić swoją postawę i swój sposób zachowania. Jedynie głupiec bowiem postępuje ciągle tak samo i oczekuje innych rezultatów. Trzeba zastanowić się na zależnością akcja-reakcja, by zamierzone cele.
Bycie sobą jest lepsze niż kopiowanie innych
Strach przed tym, co pomyślą sobie inni i czy się spodobam, sprawia, że wiele osób boi się być sobą.
W obawie przed ośmieszeniem i odrzuceniem wybiera się „bezpieczne” kopie, zamiast oryginału. Upodabniamy się do osób cenionych i lubianych, kryjąc swoje prawdziwe oblicze przed światem.
Z czasem jednak dostrzegamy, że to z jednej strony mało ryzykowny sposób życia, ale z drugiej strony również taki, który sporo nam odbiera. Uniemożliwia budowanie prawdziwych związków z drugą osobą, bo żeby stworzyć wartościowy związek, trzeba się otworzyć, pokazać prawdziwe oblicze. Nie da się ciągle grać i budować zaangażowania. Bardzo szybko taki układ się rozsypuje, bo brakuje mu trwałych fundamentów.
Po 30-tce już wiemy, że lepiej być sobą i mieć obok siebie kilku prawdziwych przyjaciół, niż grać i otaczać się osobami, które równie szybko, jak nas zaakceptowali, odejdą, gdy nadejdzie ich taka ochota.
Nie ma sensu czekać, aż druga osoba się domyśli. Lepiej mówić wprost
Koncepcja romantyczna miłości zakłada rozumienie się bez słów, odgadywanie własnych potrzeb i taką wspólnotę dusz, która sprawia, że znasz drugą osobę lepiej niż siebie.
W praktyce myślenie pod tytułem – „niech się domyśli” przenosimy na relacje z innymi osobami. I to prowadzi nas do wielu frustracji, bo zazwyczaj druga strona nie przykłada takiej wagi do naszych potrzeb, jak my sami. I choćby bardzo chciała, nie umie czytać w naszych myślach.
Zamiast tego lepiej mówić wprost, wyrażając swoje potrzeby. To oszczędza nam czasu i zbędnych frustracji.
Po co wyręczać wszystkich naokoło? Lepiej dać się im wykazać
Lubimy być pomocne, dlatego najchętniej dla bliskich osób zdobyłybyśmy gwiazdkę z nieba. Pracujemy jak woły, jesteśmy niezastąpione w domu i w pracy. Wykazujemy się na niemal każdym możliwym polu. Całkiem niepotrzebnie.
Im bardziej mężczyzna zaangażuje się w związek, im bardziej w niego zainwestuje, tym bardziej go będzie cenił. Dlatego warto dać szansę drugiej stronie…
Gdy ktoś chce utrzymywać z Tobą kontakt, znajdzie sposób. Nie wierz w „brak czasu”
Może zgubił numer? Albo leży chory i potrzebuje pomocy? Na pewno miał wypadek, dlatego nie dzwoni…Albo zapomniał, gdzie mieszkam.
Jesteśmy perfekcyjne w usprawiedliwianiu drugiej osoby. Wynajdujemy mnóstwo powodów, często absurdalnych, dla których ona się nie odzywa. Przyjmujemy ze zrozumieniem wieczne zapracowanie znajomych, „brak czasu” przyjaciół, do momentu, aż uświadomimy sobie jedną rzecz: jeśli ktoś chce, znajdzie sposób. Jeśli nie chce, znajdzie wymówkę. Nic na siłę, po prostu…
Nie musisz być perfekcyjna we wszystkim, co robisz
Perfekcjonizm, choć często doceniany, rzadko jest zaletą. W życiu codziennym zbyt często nie pozwala wyluzować. Sprawia, że mamy problem z postawieniem kreski i powiedzeniem – tak jest dobrze.
Po 30-tce zazwyczaj dajemy sobie prawo do bycia nieperfekcyjną. I czujemy się z tym doskonale: jako prawdziwe, ale nieidealne kobiety, które lubią się takie, jakie są, akceptują swoje ciało i podchodzą ze zrozumieniem do popełnianych na co dzień błędów.
Możesz mówić „nie” i nie czuć się z tego powodu winna
Jak komuś odmówić, żeby się nie obraził? Co zrobić, żeby powiedzieć „nie”, bez zbędnego tłumaczenia się? Jak znaleźć w sobie siłę, by nie zmuszać się do czegoś, na co naprawdę nie ma się ochoty?
Potrzeba czasu, by dojrzeć do tego, że każdy ma prawo odmówić i nie czuć z tego powodu zakłopotania. Można mówić „nie”, nawet jeśli otoczenie wymaga głośnego „tak”.
Ciągły brak czasu nie jest dowodem na odniesienie sukcesu
Mimo upływu lat, nadal panuje przekonanie, że permanentny brak czasu jest sygnałem życiowego sukcesu. Bycie ciągle zajętą to znak, że dobrze mi się powodzi, jestem doceniana i rozchwytywana.
Tymczasem tak naprawdę nie ma się z czego cieszyć, bo brak czasu na odpoczynek to nie powód do chluby. Po 30-tce pomału zaczynamy to zauważać. I widzimy, że istotna jest nie tylko praca, premie, nadgodziny i wyjazdy służbowe, bardzo ważna (nie tylko w teorii) jest także rodzina i bliskość drugiego człowieka.
„Z czasem potrzebujemy dłoni. Nie pieniędzy, telewizorów, domu, auta czy też lepszej pracy. Przychodzi moment, że cała egzystencja sprowadzać się będzie do dłoni drugiego człowieka, do jego obecności. Pozornie proste i banalne.” Damian Sawa
Sukces to proces
Sukcesem nie jest zdobycie określonej pozycji społecznej i spoczęcie na laurach.
Sukces nie jest dany raz na zawsze. To proces. To ciągła gotowość i siła do rozwijania się i czerpania z życia satysfakcji. Liczy się bowiem sama droga a nie meta. Gdy dobiegniemy do jednej, przychodzi czas, by wyznaczyć sobie kolejną. I potem następną. Bo człowiek sukcesu rozwija się cały czas, swoją postawą inspirując kolejne osoby i gdy nadejdzie taka okazja – pomagając im.
Odpoczynek jest nam potrzebny. Nie wolno bagatelizować jego wpływu na codzienność
Odpoczynek to nie forma spędzania czasu, która należy się osobom, które nie mają nic innego do roboty. Relaks należy się każdemu. I co równie istotne oddawanie się mu jest bardzo ważne, bo zwiększa produktywność w trakcie pracy.
Kobieta po 30-tce zazwyczaj już wie, że lepiej odpocząć i mieć motywację do działania niż siedzieć bezproduktywnie, imitując pracę. Czasami zwyczajnie trzeba odpuścić, wyjść z domu, pobyć samej ze sobą, złapać dystans i na nowo odpowiedzieć sobie na pytanie – co jest dla mnie ważne.
Możesz czuć się zmęczona. Gdy odpuścisz, świat się nie zawali
Kontrolowanie wszystkiego jest męczące. Podobnie jak pozostawanie w ciągłym stanie gotowości. Zamiast trzymanie ręki na pulsie za wszelką cenę, czasami warto odpuścić. Nagle okazuje się, że świat się nie wali, że wszystko się układa, bo można pracować mniej, pozwalając innym bardziej się zaangażować.
Masz prawo poczuć się zmęczona. Nie musisz robić wszystkiego od razu i naraz. Nie musisz nikomu niczego udowadniać.
Chcesz, żeby inni Cię docenili? Musisz docenić sama siebie
Kto najczęściej dostaje podwyżkę? Wcale nie ta osoba, która najbardziej na nią zasłużyła, ale ta, która potrafiła o nią zadbać – umiała się o nią upominać, tak porozmawiać z szefem, by ten sam stwierdził, że awans jest niezbędny.
Siedzenie cicho w kąciku i oczekiwanie na to, że ktoś Cię doceni, zazwyczaj nie przynosi oczekiwanego efektu. Życie udowadnia, że trzeba walczyć o swoje. Pierwszym krokiem jest uzmysłowienie sobie, jak wiele jesteś warta. Poznanie swoich atutów pozwala zbudować zdrową pewność siebie i podnosi poczucie własnej wartości.
Żyje się tylko raz. Lepiej spróbować i żałować niż nie spróbować wcale
Życie jest za krótkie, by ciągle zastanawiać się nad tym, co wypada, a czego nie warto robić. Nie ma sensu analizować własnych kroków pod kątem tego, co „inni powiedzą”, bo przecież nikt nie przeżyje życia za Ciebie.
Masz tylko jedno życie. Warto je wykorzystać w najlepszy możliwy sposób.
25 komentarzy
Myślę, że sporo z tych rzeczy jest ważne także przed 30 🙂 U mnie na przykład bardzo słabo jest z mówieniem „nie” i nie wiem, czy kiedykolwiek się nauczę tej trudnej sztuki. Bardzo ważne jest, aby sobie te rzeczy w porę uświadomić i zacząć żyć lepiej, zdrowiej i szczęśliwiej 😉
Michał Pasterski ma internetowe kursy asertywności 😀 Ja kupiłam taki o pewności siebie prowadzony przez Sandrę i bardzo mi pomógł 🙂
super artykuł 🙂
Wszystko to prawda, mogę tak mówić, bo dawno skończyłam 50. Niestety, tego wszystkiego musimy uczyć się na własnym przykładzie, chociaż obserwuję kobiety, które nigdy z nauk nie korzystają, winiąc za wszystko zły los, innych ludzi , sytuacje w kraju itd.
Od jakiegoś czasu STARAM SIĘ BYĆ asertywna i to naprawdę działa, bo kto o nas zadba, jeśli nie my same?
Ja asertywności nauczyłam się stosunkowo niedawno. I widzę, jak ona wiele zmienia.
Uwielbiam czytać wasze wpisy
Mega wpis
Łatwo się mówi
To prawda. Na początku wydaje nam się ,że nie damy rady. Że nie mamy tyle siły. Ale z czasem ból słabnie. Nie zapominamy. Bo nie da się zapomnieć. Ale stwierdzamy że da się żyć dalej. Zmieniamy się i stajemy się mocniejsze.
Stajemy się nie tylko lepsze ale przede wszystkim silniejsze…bo podobno… ” co nas nie zabije to nas wzmocni”
Co nas nie zabije, to nas wzmocni.
Wszystko się zgadza!
Zaje*iste!!
Zgadzam się
Dokładnie
Prawda!
Ciężko coś napisać. Sama prawda z tymi punktami.
Rewelacyjny wpis. Zgadzam się z tymi wszystkimi punktami. Prawdą jest, że gdy miałam lat 20, to czułam, że mam cały świat u stóp-inteligencję, sylwetkę, urodę, powodzenie. Tymczasem przed 30-tką straciłam Rodziców, odeszła miłość, nie skończyłam studiów, straciłam totalnie poczucie bezpieczeństwa i grunt pod nogami. Bolało bardzo mocno, musiałam na nowo zdefiniować siebie, tak jakby narodzić się po raz drugi, co było cholernie ciężkim procesem. Morze łez, dziesiątki nieprzespanych nocy, pomoc psychologa, bo byłam blisko szponów depresji, już myślałam, że już umrę, że z tego nie wyjdę. Niedługo kończę 32 lata, dalej jestem sama, mieszkam sama, ale już inaczej podchodzę do wielu rzeczy-bardziej z dystansem, mam grono oddanych przyjaciół, uspokoiłam się wewnętrznie, zaczęłam o siebie dbać i wszystkie te złe przeżycia sprawiły, że jestem silniejsza. Po tym co przeszłam, to wiem, że już nic mnie nie złamie, że choćby się waliło i paliło, to dam radę.
Joanno, dziękuję, że to napisałaś…:*
Łał! Brawo!
Dziękuję 🙂
Fajne zebranie tych wszystkich oczywistych spraw. Szkoda, że całkiem sporo kobiet nie widzi tego także po trzydziestce i dalej prowadzą napinkę…
Genialny tekst !!!!!w samo sedno:)
Ależ to prawdziwe …
Bardzo ciekawy artykol, az milo poczytac.