Główne menu

3 kontrowersyjne teorie dotyczące trwałości małżeństwa

Osoba, która podałaby do publicznej wiadomości niezawodną receptę na udane małżeństwo. byłaby milionerką. Każdy z nas chciałby przecież wiedzieć, co zrobić, by mieć szczęście w miłości. Istnieją co prawda pewne teorie, jednak w praktyce z ich realizacją bywa różnie. Poza tym wiele wśród nich budzi kontrowersje i społeczny sprzeciw. Nawet sami naukowcy nie potrafią wypracować wspólnego stanowiska. Oto trzy ciekawe teorie dotyczące trwałości małżeństwa.

Gdy masz wszystko na starcie, wcale nie jest dobrze

Zarówno brak pieniędzy, jak i ich nadmiar są szkodliwe dla stabilności i trwałości małżeństwa.

O ile pierwsze jest zrozumiałe, bo gdy nie mamy co włożyć do garnka, a każdy miesiąc to walka o przetrwanie, trudno uniknąć kłótni i wzajemnego oskarżania się, o tyle sytuacja odwrotna, źle wpływająca na trwałość małżeństwa niejako dziwi.

Aż chce się zapytać, jakim cudem wysoka wypłata czy wielki dom podarowany małżonkom w dniu ślubu mogą być powodem zmartwień?

Okazuje się, że to teoria niepozbawiona sensu.

Naukowcy udowodnili, że bardzo ważnym spoiwem łączącym parę jest rozwój, możliwość tak zwanego dorabiania się. Innymi słowy lepiej jest, jeśli małżonkowie krok po kroku urządzają mieszkanie, systematycznie poprawiając swoją jakość życia niż wtedy, kiedy przychodzą „na gotowe”. Paradoksalnie drobne (!) problemy finansowe, możliwość zmierzenia się z przeszkodami na wspólnej drodze integrują parę i sprawiają, że staje się ona szczęśliwsza. Zyskuje poczucie, że razem jest silna i ze wszystkim da sobie radę.

Każde wyzwanie, które przejdzie się razem, jest jak kolejna cegiełka budująca prawdziwe szczęście. Jeśli tych wyzwań nie ma lub są zbyt duże i zbyt obciążające (także pod kątem finansowym), robi się trudno, a stabilność związku jest zagrożona.

Magia pierwszego razu i seksu w ogóle

W 2010 roku Dean Busby z Uniwersytetu Brighama Younga przeprowadził badanie, które wykazało, że pary, które zwlekają z seksem do dnia ślubu budują bardziej szczęśliwe i trwałe związki niż te, które szybko decydują się na intymną bliskość. Najmniej stabilne okazywały się związki, które uprawiały seks na pierwszej randce lub w pierwszym miesiącu związku. Naukowiec opublikował swoje wnioski 28 grudnia w Journal of Family Psychology.

Osoby, które czekały z seksem do ślubu w porównaniu do tych, które uprawiały seks w ciągu pierwszego miesiąca związku oceniały lepiej stabilność związku średnio o 22 %, satysfakcję z związku o 20 %, a jakość życia seksualnego o 15%.

Główną korzyścią, jaką zauważano, w czekaniu na seks, była lepsza ocena wartości i wiarygodności partnera. Osoby uprawiające seks później oceniały swoje poczucie bezpieczeństwa i komfortu znacznie wyżej niż te, które uprawiały seks na wczesnym etapie znajomości.

Trzeba od razu dodać, że Uniwersytet, z którego pochodzi naukowiec przeprowadzający powyższe badanie… należy do kościoła, a badanie było pośrednio właśnie przez instytucję kościoła finansowane. Niestety sam sposób dochodzenia do wniosków też ma pewną wadę. Wyniki uzyskano na podstawie ankiet i wywiadów, a te niestety mają niską wartość ze względu na brak weryfikacji i możliwość udzielania odpowiedzi, jakich spodziewa się badacz, a nie zgodnych z prawdą.

Do ciekawych wniosków doszła również w 2011 roku profesor psychologii Jim Pfaus na Uniwersytecie Concordia. Odkryła ona, że pożądanie ma więcej wspólnego z miłością niż nam się wydaje. Udowodniła, że nawet jednorazowy numerek rodzi przywiązanie. Wcale nie jest taki łatwy do zapomnienia, jak nam się wydaje.

Jakim cudem? Ano podobno obszary receptywne w mózgu odpowiadające za pożądanie i za uczucie przywiązania są ze sobą ściśle związane. I jest tak zarówno w mózgu kobiety, jak i mężczyzny! Innymi słowy po każdym akcie seksualnym siłą rzeczy powstaje uczucie przywiązania i przynależności. Czy nam się to podoba, czy nie, nie jesteśmy w stanie w 100% pozbyć się tego uczucia.

U kobiet uczucie to jest większe. To dlatego, że podczas seksu wydziela się u nas więcej oksytocyny, hormonu przywiązania i przytulania niż u mężczyzn. Z drugiej strony u mężczyzn powstaje mniej dopaminy, czego skutkiem są negatywne objawy odstawienia, a nawet pragnienie ucieczki po seksie. Co nie wyklucza wytworzenia pewnej nici „porozumienia intymnego” na linii on i ona. Nawet po jednym razie.

Gdy poświęcasz za dużo czasu dzieciom…

Kolejną kontrowersyjną teorią dotyczącą trwałości małżeństwa jest teza, że związek cierpi, jeśli dziecko zyskuje w rodzinie zbyt ważne miejsce, zabierając czas i uwagę, które powinny być przeznaczone dla małżonka. Innymi słowy wszelka fiksacja kobiety na punkcie roli matki lub mężczyzny – jako ojca, jeśli nie jest krótkotrwała, źle wróży stabilności związku.

W każdym małżeństwie najważniejszy powinien być współmałżonek, a nie dziecko...Tymczasem wiele kobiet jest zdania, że to córka czy syn są najważniejsi, bo mąż jest, a jutro może go już nie być.

Badania przeprowadzone przez prof. Lawrence Kurdek’a z Wright State University  udowadniają istnienie wielkiego ryzyka dla trwałości małżeństwa wynikającego z tego typu myślenia. Naukowcy podkreślają, że „Czas przeznaczony na dzieci, może być czasem zabranym małżeństwu”. Tak niestety często się dzieje. (źródło: Aaron Dalton, The Ties That Unbind, Psychology Today, Jan, 2000.)

    9 komentarzy

  • consek

    Hymm.. kiedyś wyrocznią byli radzieccy naukowcy, a dziś 🙂 Cóż, czasy się zmieniają, a małżeństwa doskonałe zdarzają się … co prawda wyjątkowo rzadko, ale jednak. Wobec tego trzeba być dobrej myśli i próbować zawalczyć o tą wyjątkowość.

  • oko

    hmm… z opisu sylwetki wynika, że podążasz trzecią ścieżką. I (jak podejrzewam), że nie jest Ci obca pierwsza. A może i druga również. Życzę Ci, żebyś na pytanie odpowiedziała z autopsji – niechby za pięćdziesiąt lat.

  • Zwykła Matka

    Gdybym ja biorąc ślub wiedziałą, że fakt, iż mamy gdzie mieszkać będzie mi ciążył to w życiu bym się na to nie zgodziła! Przed ślubem się ucieszyłam, wiesz , teście mają dom z ogrodem, więc mieszkanie idealne…….Lata małżeństwa, a raczej wspólnego mieszkania przekonały mnie, że nie jest tak kolorowo! Na szczęście małżeństwo mam udane 🙂

  • Aleksandra | Thief of the world

    Pierwsza i trzecia ma dużo racji w sobie. Ale z drugą teorią się nie zgadzam, bo „nie kupuje się kota w worku” i uważam też, że najgorsze co może być dla małżeństwa to nie mieszkanie razem przed ślubem. A kontrargumentem na to jest również to, że osoby czekające do ślubu z sexem są bardzo mocno wierzące, więc nie ma u nich mowy o rozwodzie, co jednak zmienia trochę perspektywę.

  • Elf naczi

    Moim zdaniem każda z tych teorii ma w sobie nieco prawdy 🙂 Chociaż co do drugiej – ja cieszę się, że mogę mieszkać z chłopakiem przed ewentaulnym ślubem, bo chociaż wiemy, że pasujemy do siebie i jesteśmy w stanie ze sobą wytrzymać 🙂 Z czekaniem ze stosunkiem do ślubu – ja nie zamierzam, ale i tak długo czekam 😛

  • Elisabeth

    Zgadzam się że tym, że niedobrze jest mieć wszystko na starcie, podsunięte pod nos.
    Wspólne pokonywanie trudności (oby nie za dużych) na pewno łączy.
    A co do wspólnego mieszkania przed ślubem też słyszałam że takie pary o wiele częściej się rozpadają i to nie tylko w badaniach chrześcijańskich naukowców. Dlaczego? nie wiem.
    Może dlatego że jak się nie układa a nie mieszka się razem to o wiele łatwiej wyplątać się z takiego układu?
    Naukowo to się nazywa efekt kohabitacji a to drugie to inercja kohabitacji przedmałżeńskiej – czyli podjęcie decyzji o zawarciu małżeństwa, pomimo niskiej satysfakcji ze swojego związku.
    „Okazuje się, że wspólne zamieszkiwanie zmienia relacje między partnerami oraz kontekst podejmowania decyzji o małżeństwie (silny wpływ społeczny). Partnerom trudniej jest się rozstać, pomimo że nie są w pełni zadowoleni ze swojego związku. Przede wszystkim wiele zainwestowali w tę relację (lata życia, wspólne inwestycje i inne) i trudno z tego rezygnować. Dodatkowo mogą pojawić się naciski (np. partnera, otoczenia), aby związek zalegalizować. Okazuje się, że niektóre pary nie zdecydowałyby się na małżeństwo, gdyby nie doświadczenie wcześniejszego mieszkania razem.”

  • Tomasz

    Areligijne życie powoduje nietrwałość małżeństwa. Nie powołujcie tylko standartowego stwierdzenia -” najpierw w niedzielę idą do kościoła a po przyjściu tłuką żonę ;takie prawdziwe katolickie małżeństwo; „. Ci o których mówicie nie mają nic wspólnego z religią -jeżeli ktoś jest pijakiem i przemocowcem na pewno nie myśli i nie modli się do Boga

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>