6 niedobrych nawyków działania, czyli mity i kity w procesie odchudzania
To teraz przyznaj się, ile diet już próbowałaś? Hm? Dwie? Cztery? Co roku na wiosnę nowa?
Tak, pewnie że rozumiem.
Dukan-Srukan.
MŻ (czyli mniej żreć).
Dieta Bez słodyczy.
Gacowa-Nicowa.
Co jeszcze?
Znam to. Przeszłam przez to. I wiesz co przyznam? Że walka z kilogramami jest jak sparing z potworem, który przerasta moje możliwości. Bo ciągle coś. Bo kiedy już niby coś postanowię, i jestem pełna świeżego, początkowego entuzjazmu, i nawet pojadę do sklepu po zakupy na cały tydzień dietetycznego jedzenia, i karnet na siłownię zdobędę, założę dzienniczek diety, na lodówce powieszę motywujące cytaty i obwieszczę światu żeby nie kusił, bo przecież jestem na diecie, to zawsze, zawsze w końcu przyjdzie mi zmierzyć się z największym potworem. Wewnętrznym. A on jest większy niż ja. Potężniejszy. Strateg taki. Taktyk znający wszelkie miejsca słabości, spolegliwości i spadku motywacji.
A teraz coś pokrzepiającego.
Większość z nas tak ma!
Serio.
Większość kobiet reaguje podobnymi nawykami działania. Niemal każda, gdy chce się odchudzić, zmniejszyć wagę lub samozwańczo zabiera się za postanowienia noworoczne, wiosenne, urodzinowe, okolicznościowe, myśli i reaguje w zbliżony sposób.
Sprawdź ten uniwersalny zestaw mitów, kitów i bzdur. Zobacz, czy znasz te mechanizmy działania. Zobacz, czy znasz te nawyki. Podejdź do nich taktycznie. Świadomie. I zobacz, jak można się z nimi uporać. Bo można. Serio. To nie magia. To Twoja praca.
6 niedobrych nawyków działania w odchudzaniu
1. Sięgam po czekoladkę, gdy coś bardzo przeżywam
Czyli zajadanie.
Zajadam wtedy, kiedy głodne są moje emocje, a ciało wcale nie odczuwa potrzeby jedzenia.
Boję się i stresuję? Natychmiast odwijam z opakowania czekoladkę.
Tęsknię rozpaczliwie za bliskością? Dobra, zamówmy pizzę.
Moje życie jest pełne napięć i stresów? To może wieczorem piwo z paluszkami i sens filmowy.
Zazdrość pali moje trzewia? Ok. Zadzwonię do przyjaciół, zrobimy włoską ucztę i zjem dwie dokładki makaronu.
Głód emocjonalny jest tak rozdzierający, że zrobisz wszystko, by go uciszyć.
Zapychasz. Wciskasz w to rozdzieranie wszystko, co się napatoczy.
Aż dotrzesz do poczucia winy, że zjadłaś za dużo.
Wtedy przestaniesz.
Aż do następnej emocji.
Jak uporać się z tym nawykiem?
Sprawdzaj emocje. Za każdym razem, gdy sięgasz po telefon do znajomej pizzerii, sprawdź co i jak przeżywasz. Co się wydarzyło wcześniej. Na co masz nadzieję.
Analizuj. Myśl. Łącz przyczyny ze skutkami.
Nie pozwól, by ten potwór zajadania robił z Ciebie bezrefleksyjną i uległą kobietę.
Możesz przecież wybierać. Wybieraj.
I zastanów się uczciwie, co nakarmi Twoje emocje.
Czego one potrzebują? Jakiej potrawy? Z czego złożonej?
To możliwe. Żadna magia.
Nie potrzebujesz kozetki, by ujarzmić tego potwora.
Serio. Spróbuj. Praca z emocjami jest emocjonująca. I działa!
2. Kupię tę sukienkę, gdy schudnę
Czyli niby się motywujesz i odraczasz gratyfikację. Sukienka ma być przecież nagrodą za wysiłek diety. A w rzeczywistości taki zabieg działa na Ciebie jak kara. Dlaczego? Bo smutno zaglądasz na sklepową witrynę za każdym razem, gdy przechodzisz obok. I wmawiasz sobie, że nie zasługujesz na nią.
To generuje smutek, tęsknotę, czasem złość, może zazdrość.
A więc uwaga. Grozi zajadaniem!
To tak nie działa
Tak to nigdy nie zadziała.
To nie jest kara. Ani wieczne czekanie na nagrody.
Aha. Sprawdź, czy Twoja szafa jest bogata w rzeczy, które czekają na mniejszą wersję Ciebie. Sprawdź czy masz tendencję do kupowania rzeczy o rozmiar mniejszych, które przecież założysz w nowym sezonie. Nie. To też nie zadziała. To ciągle niedobry nawyk, inna jego odmiana. Niby ma motywować. A nieświadomie może działać jak kara.
Jak uporać się z tym nawykiem?
Kup tę sukienkę. W dużym, obecnym rozmiarze.
Spraw sobie przyjemność. Nakarm emocje, wpłyń na dobry nastrój.
Podobaj się sobie. Dbaj o kobiecy, uwodzicielski, ładny wygląd.
I w takim nastroju podejdź do diety.
W takim nastroju zaczynaj zmianę.
3. Znajdę faceta, gdy schudnę
Czyli odroczona gratyfikacja połączona z myśleniem życzeniowym. To alternatywna forma poprzedniego nawyku. Przerzucenie odpowiedzialności za wszelką życiową pomyślność na ten czas, kiedy już osiągniesz wymarzoną figurę.
Znajdziesz faceta. Albo on Ciebie znajdzie.
Zmienisz pracę. Albo poprosisz o podwyżkę.
Wyjedziesz na wymarzone wakacje. Albo z pewnością wygrasz w totka.
Nie zgubisz pantofelka o północy.
I w ogóle spłynie na Ciebie sukces, splendor i zabawa.
Aha. Dobra. A teraz co? A teraz jak?
Nie dajesz sobie prawa? Nie inicjujesz? Nie masz dobrej i karmiącej relacji?
Myślenie życzeniowe może i daje przyjemność. Może i motywuje. Może i nawet wspiera.
Jednak uczciwie powiem. Jeśli masz trudność z utrzymaniem lub rozpoczynaniem relacji teraz, to zmiana wagi nie będzie czarodziejską różdżką. To, z czym teraz masz kłopot, pozostanie kłopotem później. Skonfrontujesz się ze starymi lękami, strachami, emocjami i tęsknotami.
Serio. To nie rozmiar ciała. To rozmiar emocji.
Jak uporać się z tym nawykiem?
Im szybciej zaczniesz, tym lepiej.
Znów. Sprawdź emocje. Obnaż potwory. Nazwij to, co siedzi wewnątrz.
Uczciwie. Szczerze. Może nawet bezradnie rozkładając ramiona.
Zobacz odważnie, o co chodzi. O co tak naprawdę chodzi..
Im szybciej zaczniesz, tym szybciej zobaczysz efekty.
W każdej sferze Twojego życia.
Relacyjnej. Zawodowej. Emocjonalnej.
Warto chyba, co?
4. Dobra, to jutro pójdę pobiegać
Czyli tak zwany syndrom Scarlet, która z problemami miała uporać się jutro.
A skoro jutro, to dziś mam dyspensę. Rozleniwiam się. Oszukuję. Uciekam od siebie. Często znieczulam.
I jem. Albo ulegam mechanizmom wewnętrznego żarłoka.
Bo przecież jutro to już naprawdę będzie ten dzień, kiedy zacznę wielką swoją zmianę. I w ogóle jutro nadrobię zaległości z dzisiaj.
I dlatego dziś mogę ulec.
Dziś ulegam.
Bzdura. Nic bardziej mylnego. Jutro może przyjść kolejny potwór. I nowe okoliczności. Nowe usprawiedliwienia. I nowe wymówki. I jutro będzie tak samo trudno, skoro już dzisiaj jest.
Tak. Wiem. To bolesne. Na szczęście możliwe do okiełznania.
Jak uporać się z tym nawykiem?
Zmianę warto zaczynać dzisiaj. Teraz. W każdym momencie, w którym decydujesz się zacząć.
Nie ma żadnego jutro. Żadnego cudownego i wyjątkowego momentu, w którym Twoja samodyscyplina zacznie sprawnie działać w zdumiewający, łatwy, przyjemny sposób.
Nastaw się, że będzie bolało. Że będziesz chciała wrócić do starych, zaprzyjaźnionych potworów. Że zatęsknisz do rozlazłego dresu i paczki czipsów. Pewnie że zatęsknisz! Nie raz zatęsknisz!
Dlatego każdą zmianę warto zawsze zaczynać dzisiaj.
Od nowa.
Dziś znów od nowa postanawiam.
Dziś znów od nowa się decyduję.
To w ten sposób kształtujesz nowe nawyki. Krok po kroku. Dzień po dniu.
Aż naprawdę zaczyna być przyjemnie. Łatwo. I prosto.
5. Nie jem kolacji
Czyli skrajna forma odmawiania. Postawa radykalizmu. Czarno-białe myślenie. To mechanizm, który w głowie działa jak żołnierz stojący z pistoletem. Jego naboje nazywają się poczucie winy, złość i frustracja. Nie ma szansy, by działało. Potwór kontroler. Potwór ortodoksy.
Nie możesz odcinać się od wszystkiego teraz. Może i zobaczysz efekty na wadze. Może i nauczysz się chodzić głodna spać. Ale. Ale. Tutaj są dwa poważne ALE.
Jedno nazywa się zdrowie. Każdy organizm jest szczęśliwy, gdy utrzymuje stan równowagi, czyli homeostazy. Radykalne zabieranie mu części z tego procesu, unieszczęśliwia go. Twoje ciało cierpi, gdy jest głodne. Każdy posiłek jest ważny. Nawet czekolada jest ważna. Nawet łakocie są ważne. Pod warunkiem, że w rozsądnych ilościach i o rozsądnych porach!
Po drugie w psychologii jest takie zjawisko, które nazywa się regułą niedostępności. Zjawisko to opiera się na fakcie, że człowiek pożąda najbardziej tego, co niedostępne. Wynika to z ogólnie przyjętego systemu wartości, że im czegoś jest mniej, tym jest to cenniejsze. Sama rozumiesz. Efekt zakazanego owocu. Działa, co nie? Ponadto wiąże się z teorią reaktancji: kiedy ograniczy się nam wolność wyboru stawiając jakieś zakazy lub nakazy, pojawiają się negatywne emocje, a następnie uruchomiona zostaje reaktancja, czyli zachowanie dążące od odzyskania tej swobody.
Na przykład będziesz najadać się na zapas przed twoją godziną zero.
Bzdura. Nie działa. I cierpisz.
Jak uporać się z tym nawykiem?
Równomiernie rozłożone i zbilansowane posiłki. Z wszystkim, co lubisz, w odpowiednich proporcjach. Skonsultuj się z dietetykiem (dobrym! Jak nie znasz, zapytaj mnie, rekomenduję kilka gabinetów, działają też on-line). Zrób to z głową. Nie pozbawiaj się przyjemności. I nie pozwól, by kusił się zakazany owoc. Bo w końcu i tak ulegniesz.
6. Mam okres, więc mi wolno
Czyli odwrócona reguła niedostępności – wszystko mi wolno! Oj, oj. To niebezpieczne myślenie. W konsekwencji może uruchomić wszystkie pozostałe. Znasz to, prawda? Czekolada zagryzana śledziem. Kabanos po czterech bananach. Ciasteczka. Kisiel. Budyń. Kanapka ze smalcem.
Uważaj. To rodzaj trąby powietrznej – która zmiata wszystko, co znajdzie na drodze. Aż do poczucia winy.
Jak uporać się z tym nawykiem?
Bądź dla siebie czuła i jednocześnie pamiętaj, co już osiągnęłaś.
Sprawdzaj zachcianki.
Sprawdzaj emocje.
Nazywaj to.
Wywlecz na światło. Ujawnij. Być może okaże się, że wystarczy zaprosić emocje, a zmniejszą się głody.
Sprawdź też, na ile sobie pozwalasz.
Zrób Pudełko Kryzysowe. Umieść tam wszystkie ulubione łakocie w rozsądnych ilościach, które akceptujesz w te szczególne dni. I znów. Nie pozbawiaj się wszystkiego, nie bądź radykalna, tylko racjonalna. Aha. Ważna sugestia. Pudełko warto stworzyć w dni, kiedy nie masz miesiączki… To brzmi rozsądnie, prawda?
Obnażaj potwory, będziesz bliżej… siebie!
Lista przytoczonych nawyków inspirowana jest opowieściami kobiet, które miały odwagę zmierzyć się z własnymi potworami w gabinecie psychologa. To była wytrwała i bardzo rzetelna praca nad zmianą. Każdy obnażony mechanizm przybliżał moje klientki do upragnionego miejsca. Płakałyśmy razem, wkurzałyśmy się, ulegałyśmy pokusom i zachciankom. Nagroda jest spora – wolność w dokonywanych wyborach. I lekkość w rozmiarze emocji.
Uf. Jaka to ulga.
To co, chcesz spróbować?
To kiedy, zaczniesz? Hm?
13 komentarzy
Z tą sukienką to raczej tak nie jest, a z resztą się zgodzę. Cheat meal na diecie bywa niekiedy wybawieniem. 😀
Rebel, to całkiem dobrze, że nie wszystkie punkty odnajdujesz u siebie. Gratuluję 🙂 A o jakim wybawieniu mówisz? Ciekawią mnie sytuacje z cheat mealem. Opowiesz?
Ja mam okres napierdziela jak nie wiem i jeszcze poszłam na siłownię, wszystko siedzi w głowie! Tabsa zaaplikowałam i już, trzeba być twardym nie miękkim 😛
to prawda. wszystkie potwory hodujemy sobie w głowie.
Wszystko tkwi w głowie. Jeśli ma się silna wole, potrafi nad sobą pracować i umie się skorzystać z pomocy specjalisty to można przerwać to błędne koło.
A ja mam sukienkę na lepsze czasy i się nie zgadzam mobilizuje mnie do dalszych staran niedlugo sie w nia wbije i wysle Wam fotke 😛
Teraz jak się denerwuję to staram się nie sięgać po słodycze, ale raczej idę się „wyżyć” na treningu i od razu lepiej. Ewentualnie sięgam po słodkości domowej roboty 🙂
I to jest doskonały pomysł 🙂
Te mity to błędne przekonania, które niczym demony karmią się bzdurnymi poradami z babskich gazet o tym, co jeść wolno, a czego nie oraz przekazem, że świat należy do chudych osób i kiedy schudniesz, to wszystko się zmieni. Najgorsze jest myślenie 0-1, wszystko albo nic – albo się katuję, nie jem kolacji, (już nigdy) słodyczy albo jem bez ograniczeń. W obu przypadkach robimy sobie krzywdę.
Głód emocjonalny, pustka, tęsknota, ból, które zajadamy są trudne do odkrycia i łatwiej je wyciszyć kubełkiem lodów. Jednak konfrontacja z wewnętrznymi demonami jest oczyszczająca. Pozwala uporać się z nimi raz na zawsze.
Doroto, masz rację. Chociaż z drugiej strony ostatnio po lekturze „Lepiej” mam wrażenie, że każdy ma inne możliwości i szanse na dbanie o siebie. Zależne to jest od naszych cech charakteru, temperamentu. U niektórych właśnie takie drastyczne kroki typu „zero słodyczy” sprawdzają się, bo zwyczajnie łatwiej im zrezygnować z czegoś w ogóle niż jeść tylko „trochę” (mają problem z ustaleniem, ile to „norma”). Polecam:http://kobietapo30.pl/mozesz-robic-to-lepiej/
Na każdej siecie wytrwałam max 6 dni – ale spokojnie – dojrzewam 🙂 I jeszcze Cię zaskoczę
Bardzo dobry artykuł gratuluję
no tak niestety jest 🙂 ale to my tworzymy nasze mysli i rzeczywistosc 🙂