Dlaczego przeciętna kobieta często jest atrakcyjniejsza od „ideału”?
Kiedy dobieramy się w pary, myślimy nie tylko o tym, kto podoba się nam, ale też jak to nas odbiera płeć przeciwna. I o ile z opisem własnego typu nie ma większych problemów, tak w ocenie cudzych preferencji często się mylimy. Czasem dlatego, że błędnie odczytujemy sygnały, a czasem jest to po prostu nasze wyobrażenie podyktowane „chciejstwem”, a nie faktami.
Idealna partnerka według samych kobiet niekoniecznie zyska aprobatę mężczyzn. I na odwrót. Stąd później takie zaskoczenie, że osoba, wydawałoby się zupełnie przeciętna bądź wręcz nieciekawa, cieszy się tak dużym powodzeniem, a ktoś obdarzony licznymi walorami pozostaje samotny. Jak to możliwe?
Co oni w niej widzą?
Gdy w planach mamy zapoznanie kogoś, zazwyczaj towarzyszy temu jedna myśl – chcę być kobietą, która podoba się mężczyznom. A w związku z tym powinnam być… i tu cała lista pożądanych cech, które w naszym mniemaniu są szalenie atrakcyjne. Owo mniemanie oparte jest o dotychczasowe doświadczenie, ale też o obserwację innych kobiet, które wydają się ciekawe i warte grzechu – są wzorem do naśladowania lub przynajmniej inspiracją.
Tylko czy druga strona myśli o nich to samo? No właśnie, z tym różnie bywa. Czasami zachwyt nad jakąś kobietą bądź mężczyzną jest w pełni zrozumiały – to osoba, która podoba się i własnej, i przeciwnej płci. Zdarza się jednak i tak, że wielkim powodzeniem cieszy się dziewczyna, która według reszty kobiet nie ma w sobie nic pociągającego. Albo facet, dla kolegów totalny przeciętniak, a mimo to nigdy nie narzeka na samotność, a jego partnerek można tylko pozazdrościć. Więc dlaczego oni tak się za nią uganiają? Co one w tym gościu widzą? Czary jakieś czy co?
I jednocześnie widzi się kobiety, którym na dobrą sprawę niczego nie brakuje, a ich życie uczuciowe to jakiś dramat. Fajnych facetów dostających za każdym razem kosza. Dlaczego się ich nie docenia? Gusta drugiej strony wydają się niekiedy bardzo dziwne.
Tak, czasami stoi za tym zazdrość oraz kompleksy. Boli na przykład to, że kobietom spodobał się wysoki dżentelmen potrafiący słuchać, bo niby co, niski facet jest od razu niemęski? I co to za bzdury z tym słuchaniem, przecież my wiemy, że dziewczyny tylko tak mówią, a naprawdę to chcą, żeby ktoś im rozkazywał. Dlatego tak wiele jest na tym obszarze sprzeczności – powinnyście, drogie panie, docenić ciepłych miśków, bo to oni wam zapewnią dobre życie, a nie słodkie łobuziaki, ale jednocześnie w głębi ducha chciałoby się owym łobuziakiem być.
Prawdziwa kobieta i samiec alfa
Ale kompleksy to w sumie margines, większe znaczenie ma to, jak wyobrażamy sobie kontakty damsko-męskie. Wystarczy zerknąć chociażby na filmowe preferencje. Filmy akcji gromadzą w większości męską widownię, a na ekranie obserwujemy niezłomnego herosa, tak silnego, że mocuje się z niedźwiedziami i w pojedynkę kładzie trupem całą wrogą armię, jest groźny i twardy, mówi niewiele, ale jak coś powie, to każdy z respektem schodzi mu z drogi, kobiety są wobec niego uległe i zawsze skłonne do poświęceń bez słowa skargi – dla wielu facetów taki gość to kwintesencja męskości, ale wśród dziewczyn ten zachwyt już nie jest tak oczywisty, a część będzie wolała bohatera, który zupełnie inaczej demonstruje swoją siłę.
Oczywiście, nie jest to schemat obejmujący absolutnie wszystkich, raczej opis pewnej zauważalnej tendencji – zarówno kobiety, jak i mężczyźni często wyobrażają sobie, że to, co pasuje im, pasuje także płci przeciwnej, nawet jeśli druga strona twierdzi inaczej.
U kobiet te rozbieżności są jeszcze większe, bo i większa jest walka z tradycyjnym wzorcem idealnej niewiasty. Idolka dziewczyn to przeważnie ktoś inny niż ulubienica chłopaków, zarówno gdy chodzi o urodę, jak charakter, osiągnięcia, życiowe postawy, światopogląd. Kobiety u innych przedstawicielek swojej płci zwykle bardziej niż urodę doceniają karierę zawodową, znajomość kilku języków obcych, odwagę, zamiłowanie do niestandardowych, ekstremalnych rozrywek, niezależność, podczas gdy dla mężczyzn to niekoniecznie są te największe atuty. I stąd zdziwienie, że tak wielu kolegów woli mało lotną Zosię i jej słabość do tandetnych, obcisłych sukienek, a nie wszechstronnie wykształconą Kasię, która trzęsie całym działem w dużym banku.
Z drugiej strony, ten tradycyjny ideał czasem też się mylnie interpretuje, i doradza się koleżankom bycie głupią gąską, która rządzi domem jako szara eminencja – zawsze przytakuj, nie pokazuj, że jesteś mądrzejsza, chwal ile wlezie, niech myśli że jest taki boski, a po cichu rób swoje, do negocjacji zakładaj koronkowe majtki, nie wychylaj się, graj bezradną kokietkę, i tak dalej.
Jak nawzajem się zrozumieć?
Te wyobrażenia mają swoje konsekwencje. Przede wszystkim takie, że prowadzą do krzywdzących albo zupełnie mylnych uogólnień. Te z kolei skutkują fałszywymi radami na temat podrywania oraz życia w związku. Rady bowiem udzielane są przeważnie właśnie w obrębie swojej płci – kobiety mają swój zestaw sztuczek przekazywany z pokolenia na pokolenie, mężczyźni swój. I wcale nie tak często w tych poradach uwzględnia się głos drugiej strony, przeważa raczej własne przeświadczenie o tym, że udało się kogoś rozgryźć.
Więc zdarza się, że owe rady wywołują szczere zdumienie. Serio tak nas widzicie? Przecież to jakieś bzdury! Bo rzeczywiście, płci przeciwnej wielokrotnie przypisuje się większe wyrachowanie i prymitywność niż to ma naprawdę miejsce, na zasadzie: dziewczyny, faceci są prości, zakręcicie pupą i to wystarczy, koledzy, baby są puste, starczy że machniesz plikiem pieniędzy i już jej majtki leżą na podłodze. Nie warto się wysilać, no zobaczcie, że ci najlepsi spośród nas najmocniej obrywają. Tych wartościowych druga strona nigdy nie docenia.
A nie docenia, bo często inaczej rozumie te wartości. Porządny facet według kolegów w oczach kobiet może być nudziarzem i despotą. Chwalona przez koleżanki świetna dziewczyna zostanie opisana przez mężczyzn jako roszczeniowa zołza. Odwaga dla jednych będzie głupią brawurą dla drugich. Zamiast inteligencji dojrzy się zadzieranie nosa, a pewność siebie odebrana zostanie jako arogancja. Właśnie dlatego, że własną płeć oceniamy według innych kryteriów, a te pożądane zalety widzimy w kontekście towarzyskim, a nie romantycznym, co zamazuje obraz.
Bo co z tego, że on jest taki miły, zabawny i zaprasza na ciekawe randki, jeśli zarazem jest nieodpowiedzialnym lekkoduchem, na którym nie można polegać? A ona może i pięknie wygląda, jest dowcipna i piecze doskonałe ciasta, lecz o byle bzdurę suszy głowę i jest chorobliwie zazdrosna. A jest jakieś takie przekonanie, że wystarczy mieć jedną, dwie cechy wysoko oceniane przez płeć przeciwną, i reszta nie ma już znaczenia – bo jeśli ma, to najwyraźniej tamto było kłamstwem.
Kto będzie górą?
Krótko mówiąc, często chodzi po prostu o to, że oczekiwany przez kobiety pakiet cech mężczyzny to nie to samo, co kandydaci na partnerów sami z siebie chcieliby zaoferować – w drugą stronę podobnie. Za tym zaś może kryć się nic innego jak chęć zdobycia pełnej kontroli, a związek to nie porozumienie dusz, a strefa wojny, walka o wpływy, starcia o władzę. Słowem, ciągły konflikt.
Ideał nie tworzy udanego związku, on wygrywa, zdobywa, stawia na swoim, narzuca własne reguły gry, umie sobie kogoś podporządkować. Jego ofiary są pełne podziwu, ale i strachu. Są uległe, dają z siebie wszystko, dla siebie żądając bardzo niewiele albo zupełnie nic. No nie brzmi to jak przepis na szczęśliwe pożycie.
Partner jest w takim układzie jedynie dodatkiem, i to dość kłopotliwym, dlatego traktuje się go instrumentalnie, dla określonych korzyści. Superfacet obywa się bez kobiet, wręcz jest mu lepiej w pojedynkę, spotyka się z nimi wyłącznie wtedy, gdy sam ma na to ochotę, nie słucha marudzenia, wyśmiewa stawiane mu warunki, jest wolny duchem i ciałem, a one i tak za nim szaleją. Superkobieta może mieć każdego, ale nie chce, adoratorów spławia bez cienia żalu, żadnego księcia nie potrzebuje, jest samowystarczalna, a po seks wychodzi jak po bułki.
Niepokojąco często podziwiamy kogoś, kto w gruncie rzeczy strasznie gardzi płcią przeciwną, uważając ją za zbędną i szkodliwą, i jeśli cokolwiek chce się mieć z nią wspólnego, to jedynie na zasadzie pan-sługa – wielu facetów będzie podziwiać kolegę, który co noc ma inną dziewczynę i jest mistrzem manipulacji, dla wielu kobiet ideałem jest koleżanka, przy której mężczyźni to potulne baranki na każde skinięcie. Druga osoba musi się dopasować, a jak ją to mierzi, to do widzenia, żadna strata.
Uniwersalne zasady nie działają
Już pomijając fakt, że te zwycięstwa bazują na podłości i braku szacunku, wielokrotnie nie widzimy całego obrazu, czyli tego, czy faktycznie zwycięzca jest tu górą. Bo owszem, ma tych dziewczyn na pęczki, ma tych facetów pod butem, ale czy w dłuższej perspektywie ten bilans wciąż wychodzi na plus? A może ma się poczucie straconego czasu i zmarnowanych szans? Gorzkie wyrzuty sumienia? Rozczarowanie, że tłumy adoratorów i wielbicielek to zwykle mało wartościowe osoby, a związki na własnych zasadach są jeszcze gorsze od partnerskiego układu?
Oczywiście, nie zawsze przemawia do nas ktoś traktujący ludzi z buta, ale i te pozytywne ideały mają charakterystyczną wadę – stanowią w naszym wyobrażeniu wzorzec uniwersalny, sprawdzający się zawsze i wszędzie. Na podstawie osobistych porażek i smutnych doświadczeń znajomych buduje się stereotyp, że „oni zawsze”, a „one wszystkie”, i nie ma wyjątków. Im boleśniejsze doświadczenia, tym bardziej radykalny jest zwykle pogląd na płeć przeciwną i przeświadczenie, że starać się warto tylko dla siebie, bo ci z przeciwnej strony barykady tanie świecidełka biorą za brylanty.
Sprawy jeszcze bardziej się komplikują, gdy celujemy w grupę zupełnie niespełniającą naszych oczekiwań. Facet chce miłej, spokojnej dziewczyny o poważnym podejściu do życia, po czym uderza do imprezujących co wieczór mało ambitnych i wyrachowanych panienek, i jest wielce zdziwiony, że droga do ich serca to nie dobry charakter, a pieniądze. Dziewczyna szuka porządnego gościa zawsze dotrzymującego słowa, ale umawia się na randki z facetami, którzy wciąż wystawiają ją do wiatru.
Co gorsza, gdy postrzega się drugą płeć jako monolit, czasem jedyną szansą wydaje się zmiana swojej osobowości, tak by się komuś przypodobać, zamiast szukać ludzi o podobnych zainteresowaniach. I potem latami trzeba grać taką rolę, bo przecież faceci lubią ciche gejsze, a kobiety drwali znikających na całe miesiące, by można było za nimi tęsknić.
Każda znajdzie swojego amatora?
No właśnie, czy jest w ogóle sens w wyobrażaniu sobie, co drugiemu człowiekowi mogłoby przypaść do gustu i kto najlepiej sobie radzi w tematach damsko-męskich? Cóż, to działa, gdy chodzi nam o kogoś konkretnego, a nie w ogólnych rozważaniach, co lubią kobiety albo co pociąga mężczyzn. Bo tak, faceci lubią ładne dziewczyny, ale dla kogoś to będzie drobna brunetka, a dla innego rudowłosa z krągłościami. Kobiety lubią mężczyzn z sukcesami, lecz to nie musi być od razu imperium na miarę Amazona.
Tymczasem zamiast szukać pasującej połówki, masa ludzi próbuje na siłę zmienić czyjeś nastawienie i dopatruje się najbrzydszych intencji. Dlaczego nie podoba się wam to? Dlaczego ciągle wybieracie tamto? Co złego jest w tym i w tym, no czemu nie chcecie się przekonać do mojego punktu widzenia? Co za płytkość i marność!
Ma to jednak ten plus, że czasem zmusza do zastanowienia się nad własnymi preferencjami. Bo dlaczego oczekuje się danej cechy od potencjalnego partnera? To naprawdę kręci, czy może zostało w jakiś sposób narzucone? Może faktycznie warto czasami posłuchać drugiej osoby i spojrzeć na nią innym okiem, dostrzegając plusy w tym, za co ona sama chciałaby być doceniona?
5 komentarzy
świat niepostrzeżenie się przebiegunowuje. mam wrażenie, że jeszcze trochę, a to faceci zaczną zakładać koronkowe majtki idąc na negocjacje.
Jak to mówią, ideały podziwiamy, a z kim innym zawieramy związki…życie z ideałem może być nudne lub niebezpieczne.
Najważniejsze chyba, żeby trafił swój na swego. Bo ideały są nudne. A w przypadku relacji damsko-męskich musi też zadziałać chemia, której nie da się skalkulować. Na całe szczęście – i dlatego jest ciekawie 🙂
Zgadza się – w kim się zakochamy i z kim zaiskrzy, jest niezależne od nas.
Mi zaiskrza z grubaskami, bo maja zaj3biste charaktery. Dlatego jestem sam. Hahahaha