Baba z owłosionymi nogami, czyli dlaczego nie lubimy feministek
Feministka. Brzydka kobieta, która mści się na facetach za brak powodzenia. Rozkrzyczana, bo to jedyny znany jej sposób przedstawiania argumentów, których zresztą nie ma. Jest niezależna i chce robić karierę, ale wiadomo, że to pozory, bo gdy tylko nadarzy się okazja, ochoczo przemieni się w kurę domową otoczoną gromadką dzieci.
Wokół mało której grupy narosło tyle stereotypów. Bycie feministką to w wielu kręgach po prostu obciach i przedstawicielkom tego ruchu wcale nie tak łatwo zdobywać kolejnych sprzymierzeńców. Tym bardziej, że do męskich przeciwników feminizmu coraz tłumniej dołączają kobiety. Ich deklaracja jest bardzo czytelna: jestem za równouprawnieniem, ale nie nazywajcie mnie feministką! Dlaczego? Jak to się stało, że owo słowo na „f” to dzisiaj niemal obelga?
Albercik, wychodzimy!
Dla przeciętnego faceta feminizm jest niczym obrazki z „Seksmisji”. Baby rządzą światem, ale co to za świat? Żadnej radości, zero spontanu i pigułki zamiast seksu. Najbardziej zaciekłymi bojowniczkami o równość są rzecz jasna największe paskudy, te ładniejsze póki co tkwią w błędzie, ale łatwo je przeciągnąć na słuszną stronę, pokazując, do czego stworzyła nas natura.
Na szczęście nie wszyscy panowie wierzą w ten prostacki schemat, ale to jeszcze nie znaczy, że feminizm im nie przeszkadza. Bo przeszkadza, i to bardzo.
Po pierwsze, feministki wdzierają się na obszary zarezerwowane dotąd dla mężczyzn, a nikt nie lubi tracić swoich wpływów.
Po drugie, feminizm narzucił pewnego rodzaju terror – nie wolno z kobiet żartować, nie wolno z nimi bezkarnie flirtować, nie wolno otwierać im drzwi, nie wolno nawet zaoferować swojej pomocy, bo to uderza w damską godność.
Po trzecie, feminizm to w męskich oczach anty-kobiecość, w końcu ładny wygląd to nic innego jak zaspokajanie samczych popędów, a te zasługują przecież na naganę.
I wreszcie po czwarte – tym wściekłym bojowniczkom nie chodzi o żadną równość, ale o przywileje. Zdaniem wielu mężczyzn, feministki oczekują, że dostaną od świata więcej tylko z racji swojej płci. Te wszystkie podnoszone przez nie problemy są wyssane z palca, bo dawno się już z nimi uporano i w sumie to chodzi tylko o to, by tym wstrętnym chłopom dokopać. A to wywołuje bunt.
Niechętni feministkom panowie nierzadko podkreślają, że nie chodzi im wcale o wysłanie swoich życiowych partnerek do garów, nie chcą też oni ustawiać się w roli pana i władcy. Wielu mężczyzn naprawdę dostrzega w kobietach człowieka i ceni sobie partnerskie związki z mądrymi, zaradnymi i ambitnymi dziewczynami. Ale zarazem chcą się oni przy swoich towarzyszkach czuć „po męsku”. Chcą otulać je swoim płaszczem, gdy jest zimno i po rycersku stawać w ich obronie, i bynajmniej nie dlatego, że mają je za głupsze i słabsze, ale dlatego, że tak zwyczajnie, po prostu je kochają i w ten sposób okazują te uczucia.
Kobieta, która zaciekle walczy o swoje i na każdym kroku daje do zrozumienia, że facet nie jest jej do niczego potrzebny i w zasadzie to pełni rolę gadżetu podobnego do smartfona, odstrasza. Jest jednak i tak, że przez walkę o równe prawa dla obu płci życie mężczyzn stało się mniej wygodne, stąd ich protesty i uznanie feminizmu za coś nienormalnego, sprzecznego z naturą i tradycją.
Kobiety kontra kobiety
O ile nieprzychylność mężczyzn do feministek jest zrozumiała i bardzo łatwa do wytłumaczenia, tak krytyka feminizmu z ust innych kobiet wydaje się co najmniej dziwna. No bo jak to tak, drogie panie, nie cieszycie się ze swoich praw i walki z wszechobecnym patriarchatem? Rzecz w tym, że owe prawa pojmowane są przez różne grupy kobiet w zupełnie odmienny sposób.
20 komentarzy
Edyta, skoro nie rozumiesz przesłania Pani prof. Środy, prawa do zawierania małżeństw przez lesbijki, prawa do decydowania o byciu w, oraz donoszenia ciąży. Prostego gender, i dlaczego feministki nie zajmują się miejscami w żłobku, to po co tyle słów. Wystarczyło napisać jestem fanką pana T., uznaję tylko prawdę głoszoną przez pracowników kościoła katolickiego a feminizm w formie pierwotnej jak i ten współczesny jest zgubą dla ludzkości.
Zbigniew Jerzy, nie mogłeś się bardziej pomylić w ocenie moich poglądów 🙂 akurat z prof. Środą w wielu kwestiach się zgadzam, niemniej jednak bardzo nie podoba mi się ton wielu jej wypowiedzi. Zwyczajnie nie godzę się na to, by kogoś myślącego inaczej traktować z pogardą, nazywać „ciemnogrodem” i z automatu uważać za jakiś gorszy rodzaj ludzki. Jak napisałam w artykule, kobiety są bardzo różne, więc i różnie myślą, a wolność polega chyba na tym, by również te panie, dla których np. słowo kościoła jest ważne, też mogły wyrażać swoje zdanie? Nigdzie też nie stwierdziłam, że feminizm jako taki jest zły. Wręcz przeciwnie, w ostatnim akapicie podkreślam jego zasługi i daję do zrozumienia, że jest potrzebny. Problem w tym, że te najbardziej słyszalne feministki zachowują się trochę jak działacze z czasów słusznie minionych – jest jedna partia, jedna linia tej partii, a kto nie z nami ten wróg i do lochu z nim. I o tym właśnie jest mój tekst 🙂
Stek bzdur tak jak ostatnio w Wysokich Obcasach Extra. W kwestii ” samozwańcze przedstawicielki nie poświęcają dostatecznie dużo uwagi kwestiom związanym z polityką społeczną. Nie było feministek podczas protestów rodziców opiekujących się dziećmi niepełnosprawnymi. Zabrakło ich również wtedy, gdy samotne matki walczyły o przywrócenie zlikwidowanego Funduszu Alimentacyjnego. Prawie w ogóle ruchy kobiece nie mówią o szarej strefie niań i pomocy domowych, nie pochylają się także nad losem babć, które za darmo dzień w dzień opiekują się wnukami. I tylko z rzadka można usłyszeć o tym, że większość Polek, w trosce o zdrowie swojego maleństwa, musi płacić za opiekę w trakcie ciąży czy za znieczulenie podczas porodu” polecam najpierw przeprowadzić rzetelne dziennikarskie dochodzenie i nie pisanie kłamstw. Czy autorka zna chociaż jedną organizację kobiecą i potrafi powiedzieć czym się ona zajmuje? Polecam lekturę http://feminoteka.pl/aktualnosci/domagamy-sie-sprostowania-od-wysokich-obcasow-extra/
Lucyna, bardzo proszę, przeczytaj cały akapit 🙂 Przytoczone przez Ciebie zdanie nie brzmi „samozwańcze przedstawicielki nie poświęcają dostatecznie dużo uwagi kwestiom związanym z polityką społeczną…”, ale: „Krytyczki feminizmu uważają, że ich samozwańcze przedstawicielki nie poświęcają dostatecznie dużo uwagi kwestiom związanym z polityką społeczną…” Brzmi trochę inaczej, prawda? Zacytowany fragment nie jest więc moją tezą czy stwierdzeniem faktu, ale przedstawieniem argumentów drugiej strony. Może warto ją wysłuchać? Ponadto, tekst nie jest o tym, co robią a czego nie robią feministki, ale o tym, dlaczego świat ich nie lubi. A niestety, feministki nie mają ostatnio dobrej prasy i starałam się tylko pokazać, co może być tego przyczyną. A ową przyczyną jest między innymi zły dobór tematów w debacie publicznej. Oczywiście, że jest cała masa organizacji realnie pomagającym kobietom. Tyle że o nich jest bardzo cicho, a w telewizji na pierwszy plan wybijają się dyskusje w rodzaju „nie rządzi nami pani premier tylko premierka”. Więc może zamiast się obrażać, wpływowe feministki powinny bardziej wsłuchiwać się w głosy nie tylko swoich wyznawczyń, ale również tych innych kobiet i głośniej krzyczeć o ich problemach zamiast chodzić na „ustawki” z Terlikowskim czy księdzem Oko? Tylko tyle i aż tyle 🙂
Już słownictwo jakiego używasz świadczy o przyjętej, z pewnością nie obiektywnej, postawie. „Wyznawczynie”? „Ustawki”? W telewizji na pierwszy plan wysuwają się tematy, o których piszesz, jak myślisz- dlaczego? Bo feministki tego chcą? A bezstronne i obiektywne media (jak i Ty) mówią o faktach? Media nie pokażą akcji, w której feministki działają na rzecz, jak je nazywasz, „zwykłych kobiet” bo to mało chwytliwe. Przychodzi Środa do Lisa i prosi, żeby dał jako drugiego gościa kogoś nawet o skrajnie różnych poglądach, ale z którym można na poziomie debatować a ten jej na to, że to nie ma być debata tylko SHOW. i po raz kolejny zasiada w studio Terlikowski lub Oko- specjaliści od wszystkiego, zwłaszcza od spraw kobiecych, in vitro, antykoncepcji (sic!). Zachęcam do refleksji nad mediami, skoro sama popełniasz artykuły, i może nie powielania szkodliwych schematów. Wiele potrzebujących grup odrzuca pomoc organizacji feministycznych, bo nie chcą być z nimi kojarzone- niemały w tym udział mają artykuły taki jak Twój. To a propos „feministki nie mają dobrej prasy”, fali, na której popłynęłaś po najmniejszej linii oporu.
Wybacz Lucyna, ale swoją postawą poniekąd potwierdzasz trochę to, co napisałam. Przecież mogłabyś normalnie wyjaśnić mi w czym nie mam racji, tymczasem odpowiadasz mi w tonie dość agresywnym, zarzucasz brak obiektywizmu tylko dlatego że się z Tobą nie zgadzam, bycie Faktem i tak dalej… Odnoszę wrażenie, że nie chcesz przyjąć jakiegokolwiek słowa sprzeciwu i widzisz swoją rację jako tą jedyną słuszną – reszta to same szkodniki. Mamy udawać, że nie ma głosów krytycznych i od razu uznać tych krytyków za kłamców, bo to się kłóci z czyimś światopoglądem? W kwestii mediów: tak, uważam, że poniekąd pewne środowiska feministyczne chcą poruszania takich tematów. Albo inaczej: chyba nie chce się im postarać, żeby było normalniej. Przecież nie ma obowiązku prowadzenia publicznej dyskusji z ks. Oko czy T. Terlikowskim. Pani Środa czy pani Szczuka mogą odmówić występu w takim programie, naprawdę, naprawdę mogą. I tak, jeśli pani Szczuka idzie po raz kolejny na rozmowę z T. Terlikowskim, to jest to właśnie „ustawka”, bo z góry wiadomo, co druga strona powie i że to będzie nieprzyjemna jatka. Po co to robi? Naprawdę nie ma innego sposobu przekazania własnych poglądów? Dlaczego bierze z własnej woli udział w takim żenującym show? A jeśli p. Środa wie, z kim przyjdzie jej rozmawiać i mimo to godzi się na występ, to tak, jest winna temu, że potem feministki kojarzą są jak najgorzej. Przykro mi to powiedzieć, ale ja w tym głównym nurcie „medialnego feminizmu”, że tak to nazwę, widzę właśnie wyznawczynie – dlatego używam takich słów, bo właśnie wyznawcy, czegokolwiek, nie chcą przyjąć do wiadomości, że ich idea nie wszystkim się podoba. Nie jestem uprzedzona do feministek, wręcz przeciwnie. Ale czy naprawdę ta niechęć do nich nie jest po części również z ich winy? Czy nie zapracowały sobie na złą opinię właśnie takimi kompletnie niepotrzebnymi wystąpieniami?
Edyto, zjadaj pączki, jedz owoce, spotykaj swoich przyjaciół. Proszę jednak nie czepiaj się czasów o których nie masz wiedzy jak i tego jak mężczyźni postrzegają ruchy feministyczne. Rzetelność autorska wymaga gruntownego poznania zagadnienia, brak pozwala na daleko idące uproszczenie w szeroko rozumianym postrzeganiu autora.
Taka prośba na koniec, zacznij pisać piórem i na papierze to uczy szacunku do słowa.
Zbigniew Jerzy, nie wiem o jakich czasach mówisz, ale jeśli o współczesnych, to mam o nich dokładnie taką samą wiedzę jak Ty, różnić nas może tylko opinia o nich. Jeśli chodzi o „czasy przeszłe”, też sporo o nich wiem, ale znowu – mogę je oceniać inaczej niż Ty. I bardzo proszę czytać teksty ze zrozumieniem, w całości. Ten jest konkretnie o braku sympatii do feministek i krytyce tego ruchu, więc skupiam się na owej krytyce i przypuszczalnych jej powodach. Gdyby temat był „jak postrzegamy feminizm”, wtedy przedstawiłabym stanowisko zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Ale rozumiem, że rzetelność byłaby wtedy, gdybym po prostu zgodziła się z Twoim postrzeganiem świata.
Wielka szkoda, że nie odniosłeś się do tego, co napisałam w komentarzu ani nie wskazałeś konkretnie, w czym mogę nie mieć racji, tylko jesteś arogancki i tonem wyższości zarzucasz mi niewiedzę i pouczasz, co mam robić, a czego nie. Dla mnie takie osobiste wycieczki i docinki to wyraz bezradności, brak argumentów i chęć poniżenia rozmówcy. Wybacz, ale ja do takiego poziomu dyskusji nie zejdę, życzę więc miłego dnia.
A ja patrzę na to trochę inaczej – temat został poruszony, istotny, jak widać po reakcjach i kontrowersyjny – jak wiele innych. Na takie tematy trudno się rozmawia, bo każde słowo może zostać źle zrozumiane.
Mimo to, nie rozumiem do końca ataków na Autorkę. To tak jak zabijać posła za złe wieści. Jeżeli istnieje stereotyp feministki to warto się z nim rozprawiać. Edyta próbuje szukać przyczyn, skąd się on bierze i jak ewentualnie z nim walczyć. Ja bym bardziej wyciągała z tego tekstu te obserwacje „zwykłej kobiety” niż krytykowała za to, że zwróciła uwagę na pewien problem. Chyba, że ja czegoś nie rozumiem 😉
Bardzo mnie rozbawiłaś, tylko czekałam, kiedy porównasz mnie do agresywnej feministki 😀 dosyć przewidywalne i szybko nastąpiło. Ja „normalnie wyjaśniłam” o co mi chodzi w podanym na początku tej dyskusji linku. Cały akapit „Kobiety kontra kobiety”, jaki napisałaś, jest niezgodny z prawdą, nie z moją prywatną opinią. Ruchy feministyczne nie zajmują się tylko jedną grupą kobiet, co jest dokładnie wypunktowane w tekście Feminoteki. Nie krytykuję Twojej opinii, bo nigdzie nie piszesz „moim zdaniem” lub „według mnie”. Poza tym, jak już pisałam wcześniej, artykuł jest nierzetelny, to z tym brakiem przygotowania dyskutuję. Czy poza Środą i Szczuką (swoją drogą działającymi mocno na rzecz ustawy antyprzemocowej, która jak najbardziej jest po stronie „zwykłych kobiet”) znasz inne nazwiska obecne w mediach? Agnieszka Graff i jej spojrzenie na feminizm i macierzyństwo? Monika Płatek? Dlatego zarzucam Ci efekciarstwo, powielanie stereotypów i język rodem z Faktu, bo faktów tu mało. Chyba, że to nie dziennikarstwo a blogowanie, to pewnie inne standardy obowiązują. Dziękuję za wymianę opinii i pozdrawiam.
Lucyno,
Ty jesteś agresywna. Ja arogancki, bezradny chcący poniżyć rozmówcę, pozbawionym argumentów i na dodatek o niskim poziomie dyskusji, facetem. Na szczęście strasznie się tym nie przejmuję co i Tobie jako kobiecie z macicą (taki odpowiednik faceta z jajami – mam nadzieję analogia nie będzie dla Ciebie obrazą) zalecam życząc miłego dnia. Na całe szczęście są kobiety które tak jak Ty wiedzą o chodzi w byciu kobietą i w mojej boskości macie wsparcie.
Zbigniew Jerzy, przeczytaj proszę swój ostatni komentarz do mnie – na cztery zdania trzy to osobiste wycieczki, bez żadnych merytorycznych argumentów czy odniesienia się do moich słów, więc tak, jesteś arogancki, i to tylko dlatego, że w swoim tekście ośmieliłam się napisać coś sprzecznego z Twoim światopoglądem 🙂 Zabawne jest też to, że ja nie mam prawa wypowiadać się o mężczyznach, za to Ty wiesz doskonale, czym jest kobiecość i co kobiety tak naprawdę myślą 🙂
Lucyna, dla mnie ton Twojej wypowiedzi był co najmniej nieprzyjemny i wyglądał jak atak, a nie chęć rozmowy. Natomiast wspomniany akapit napisany został na podstawie licznych opinii i wypowiedzi tej „drugiej strony”, więc nie zgodzę się, że jest nieprawdziwy – jest po prostu sprzeczny z Twoim poglądem, a to nie to samo. Zarzut nierzetelności jest moim zdaniem chybiony, bo jeszcze raz przypominam, że to nie jest tekst o feminizmie jako takim ani o jego postrzeganiu, ale konkretnie o tym, dlaczego feministki mają złą opinię. A skoro tytuł brzmi „dlaczego nie lubimy feministek”, to na logikę w tekście będzie mowa przede wszystkim o tym, dlaczego nie lubimy feministek, a nie o tym, czym się owe feministki zajmują i jak fajnymi są babkami – nie wiem jak mogę to prościej wytłumaczyć, bo najwyraźniej nie chcesz tego zrozumieć 🙂 I dlatego skupiam się tylko na opiniach krytycznych i dlatego też piszę o tych nazwiskach, które są są „głośne” i wielu osobom źle się kojarzą.
Dorota, problem w tym, że tu z żadnym stereotypem nikt się nie rozprawia poza powielaniem go. To trochę tak jakby autorka napisałą artykuł „Brudni i kradną, dlaczego nie lubimy Cyganów” i okrasiła go stosem stereotypów i krzywdzących twierdzeń tłumacząc, że to opinia zwykłych ludzi. Opublikowałabyś to? Myślę, że nie. I kim jest ta mityczna „zwykła kobieta”? Kogo wrzucacie do tego wora? Ja nie odmawiam nikomu własnego zdania, nie napisałam nigdzie „nie wolno wam nie lubić feministek”. Wolno. Od początku dyskutuję jedynie z tym, że autorka nie pisze prawdy, mówiąc, że ruch feministyczny jest homogeniczny i hermetyczny i nie działa na rzecz rozwiązania zróżnicowanych problemów z jakimi borykają się współczesne kobiety.
Lucyna, tytuł ma przyciągać uwagę, sama o tym wiesz. Treść się tutaj nie broni, według Ciebie, ja mam mieszane odczucia. Rozumiem Twoją opinię i Twoje stanowisko. To trochę tak jak z artykułem o „wadach” karmienia piersią na naszym siostrzanym portalu sosrodzice.pl. Niektórzy mocno mnie skrytykowali za ten artykuł, atakując, że w tekście nie ma przytoczonej całej listy zalet i korzyści z karmienia naturalnego. Problem w tym, że tekst był o czym innym, dlatego po krótkim wstępie podkreślającym wielkie atuty mleka mamy skupiłam się na tym, co kobietom przeszkadza. Te wady dla niektórych były niezrozumiałe. Podkreślano też, że nie wolno o nich pisać, by kogoś nie zniechęcać do karmienia.
Ja uważam inaczej.
Nic nie istnieje w próżni, a jeden artykuł może być odniesieniem do drugiego, do szerszego problemu, jaki opisała tu Autorka – do stereotypowego postrzegania feministek. Nie sądzę, że na podstawie tego artykułu nagle osoba, która miała dobre zdanie o feminizmie zmieni zdanie.
Niestety dzisiaj wiele osób wstydzi się przyznać, że jest feministką. Ja to rozumiem, trafiają do mnie ich argumenty oraz to, o czym pisze Edyta.
Zauważ, że Autorka stawia znaki zapytania nad tezami o „wrednych babach”. Być może można byłoby napisać to lepiej. Zawsze tak jest, zawsze można zrobić coś lepiej, ale w końcu trzeba postawić kropkę i skończyć to, co się zaczęło 🙂 i rzadko ma się w 100% poczucie satysfakcji (pułapka perfekcjonizmu nomen omen).
Kończąc: myślę, że argumenty Autorki mają również sens. I feministki, inteligentne, wykształcone kobiety mogłyby zrobić więcej, by poprawić swój PR.
Lucyna, serio jeśli tak wygląda poziom dyskusji feministek czy też popierających feminizm w dzisiejszym wydaniu to ja dziękuję 🙂
Przekonałaś mnie, że jednak jest gorzej niż myślałam 🙂
P.S. Musiałam to napisać, bo aż żal się to czyta…
Kinia, czepiasz się Lucyny? Czy tak mi się wydaje.?
Ja popieram i uważam że, ma Ona rację.
Racji jest tyle, ile ludzi 😉
Zdecydowanie popieram Edytę, dobry, wlasciwie przedstawiajacy sprawę artykuł, zwlaszcza godne zauważenia jest ujecie problemu od strony „zwyklej” Polki. Postawa osób krytykujacych wypowiedź pani Edyty mowi w zasadzie sama za siebie. Poza tym ktos kto uważa że ustawa antyprzemocowa wnosi cos nowego, lepszego do prawa polskiego w kontekście przeciwdzialania przemocy wobec kobiet czy w rodzinie ( to przecież juz dawno jest zabronione) zupełne nie ma pojecia czego dotyczy i na czym polega ta ustawa- która przeciwdziałanie przemocy ma tylko we wprowadzajacej celowo w błąd nazwie. Ustawa ta niczego pozytywnego nie wnosi ale jej obowiazywanie z czasem przyniesie wiele szkody dla spoleczenstwa, zwlaszcza dla rodziny. W krajach gdzie obowiazuje przemoc wobec kobiet jest znacznie wieksza niz w Polsce. Zachecam do zaczerpniecia informacji na jej temat z różnych, nie tylko jednostronnych źródeł. To tak abstrachujac trochę od tematu. Wracajac do artykułu- Pani Edyto artykul rzeczowy, godny uwagi i polecenia, wlasciwie stawiajacy sprawe i w taki sposob który nie powinien nikogo urazić, proszę sie nie zniechęcać nieprzychylnymi komentarzami, większość spoleczenstwa jest za Panią.
Czy większość to nie wiem 😉 Ale dobrze, że się różnimy, byle tylko różnić się pięknie. Co nie zmienia faktu, że dziękuję za słowa poparcia 🙂