Brak poważnego związku na koncie to red flag?
Pierwszą miłość przeżywa się zwykle w wieku nastoletnim. Początek dorosłości to czas
pierwszych poważniejszych związków, ale jeszcze bez dużej presji na stabilizację – można
poeksperymentować, szaleć bez zobowiązań, bo jak nie teraz, to kiedy? Młodość jest do tego
najlepsza.
Przychodzi jednak taki wiek, gdy brak związkowego doświadczenia zapala w głowach potencjalnych partnerów lampki ostrzegawcze, bo jak to możliwe, że on nigdy nie był z nikim tak na serio? I czasem budzi to obawy tak ogromne, że wycofujemy się w ogóle z nowej
znajomości, jak gdyby była to wada nie do przejścia. A może właśnie jest?
Dlaczego jesteś sam?
Kiedy dokładnie brak wcześniejszych związków wyda się dziwny i niepokojący?
Zwyczajowo taką umowną granicą jest 30-tka, ponieważ do tego czasu wypadałoby już jakoś ogarnąć swoje życie w kwestii sensownej pracy, lokum, pewnej stabilizacji, i spraw sercowych właśnie. Po 40-tce to w ogóle mocno zastanawiające, że nie udało się do tej pory nawiązać choćby jednej głębszej więzi.
Nie daje spokoju zarówno to, że całe życie uczuciowe sprowadzało się do przelotnych romansów i pojedynczych spotkań, jak i unikanie przypadkowego seksu oraz niechodzenie na randki w ogóle, ponieważ w obu przypadkach „coś jest nie tak”. Dlaczego? Najprościej mówiąc – mamy określone społeczne oczekiwania, więc odbieganie od ustalonej normy zwraca uwagę i może zostać odebrane negatywnie.
Z tego powodu często doszukujemy się drugiego dna, bo jakoś tak ciężko po prostu uwierzyć, że za nietypowym przypadkiem nie stoi żadna przerażająca historia, a całkiem banalne, niegroźne wytłumaczenie. Jest raczej: no skoro taki fajny, to czemu nikt wcześniej się na niego nie skusił? Może za tą przyjemną fasadą czai się prawdziwy potwór? Może się zmienił, lecz jak fatalnie być musiało, że trzeba było totalnej rewolucji? A może jest niedojrzały, traktował partnerki przedmiotowo, a teraz nagle szuka frajerki do ustatkowania się? Tyle pytań, a odpowiedzi wcale nie uspokajają.
Był czas na dorastanie
Czemu w ogóle dziwi, że ktoś zaczyna szukać prawdziwej miłości i poważnego związku dopiero po 30-tce lub nawet później? Znowu, to gryzie, ponieważ kłóci się z powszechnym postrzeganiem układania sobie życia osobistego, które zresztą bywa pełne sprzeczności – z jednej strony nie ma się co spieszyć do zakładania rodziny, z drugiej bycie singlem w pewnym wieku nazywane jest czerwoną flagą.
Inaczej też niż kiedyś podchodzi się do szukania partnera. Skoro w kwestii związków granica
wieku się przesunęła, to niejako oczywistym się wydaje, że partnerem na całe życie raczej nie będzie osoba, z którą się przeżywało pierwsze miłosne uniesienia. Nim trafisz na właściwą połówkę, odcierpisz swoje. Prawdopodobnie ktoś cię porzuci, ty rzucisz kogoś, zwiążesz się z toksycznym dupkiem, nie wyjdzie przez brak chemii, etc. Słowem, najpewniej choć raz czy dwa uznasz, że to na pewno TO, a jednak nie wyjdzie, więc zapoznając nowego kandydata
masz już wpisy w CV.
Jasne, są też pary, u których ten pierwszy raz był strzałem w dziesiątkę, ale to właśnie związki zawierane na ogół bardzo wcześnie, a nie w średnim wieku. Bo w średnim wieku powinno się być „po przejściach”. Ale w sumie czemu powinno? Ano właśnie. Nie wiadomo tak do końca, dlaczego bez miłosnych doświadczeń człowiek z automatu może zostać zakwalifikowany jako „podejrzany”.
Najpierw zabawa, potem obowiązki
Nie są to jednak zastrzeżenia tak zupełnie pozbawione podstaw. Odwlekanie decyzji o wejściu w poważny związek całkiem często wynika po prostu z emocjonalnej niedojrzałości.
Z płcią przeciwną wchodzi się w relacje wyłącznie na seks, nie ma budowania intymności, nie
ma bliskości, jakiekolwiek zobowiązanie wywołuje wręcz paniczny strach, bo wolność nade
wszystko.
Aż następuje moment, w którym rzekoma wolność przeradza się w dołującą pustkę. I chce się zobowiązań, tylko czy będzie je z kim dzielić? Im później ktoś szuka stabilizacji, tym
trudniej może mu przyjść adaptacja do całkiem nowych warunków, ponieważ w poważnym
związku już nie da się wyjść rano bez słowa i dzwonić tylko wtedy, gdy ma się nastrój na
zabawę. Stały związek ma całkiem inną dynamikę i trudno go nazwać „tanią, nieskomplikowaną rozrywką”.
Dla osoby, która wcześniej potrafiła się głęboko zaangażować, partner gustujących w powierzchownych relacjach najpewniej nie wyda się kandydatem z marzeń. Wciąż będą
wątpliwości – czego się bał? Czego unikał? Czy dzisiaj jest na sto procent gotowy? A może jednak pociągnie wilka do lasu? Jakie wsparcie zaoferuje człowiek, który wcześniej nie miał
szansy wykazać się na tym polu i nawet tego nie chciał?
Powolne dochodzenie do celu
Błędem jest jednak założenie, jakoby każdy „nieustabilizowany” prowadził hulaszczy tryb
życia i w stałym związku upatrywał jedynie praktycznych korzyści. Czasem chodzi po prostu
o to, że nie miało się szczęścia natrafić na miłość swojego życia, a romanse bez zobowiązań nie leżały w kręgu zainteresowań. Zamiast brnąć w związki na siłę byle tylko nie być singlem, część świadomie wybiera czekanie na odpowiednią osobę. Albo czuje, że to jeszcze nie jest moment na poważne decyzje.
Poza tym, nawet gdy wcześniej sądził, że poważny związek to zbędne obciążenie i nie ma się
co w takie układy ładować, dlaczego ma to go definitywnie skreślać? Ludzie za młodu mają całą masę głupich poglądów, często zachowują się idiotycznie, i nie to jest w nich największym problemem – jest nim brak refleksji i nauki na błędach. Niechęć do stałego związku wcale nie musi być najgorszą przewiną z przeszłości, i tak po prawdzie, dojrzałe postanowienie o zmianie podejścia może rokować lepiej niż pakowanie się w problematyczne znajomości za młodu.
Tyle że wiele osób widzi to z całkiem innej strony. Byłeś sam – nikt cię nie chciał. Dorosły facet, który nie miał dziewczyny, to albo przegryw, albo przechodzony donżuan. U kobiet to już w ogóle, jakim cudem absolutnie żaden typ nie skusił się na twoją młodość? No chyba że byłaś puszczalska i teraz się nagle ocknęłaś. Samotności od razu dopisuje się szereg
negatywnych cech, że nieudacznik, zbok, nawiedzona feministka, karierowiczka, mizogin, kłamczuch, desperat. Może z zaburzeniami albo po strasznej traumie z dzieciństwa? Jest po prostu dosyć powszechne przekonanie, że jeżeli ktoś wcześniej nie był w żadnym stałym związku, to musi być w jakiś sposób skrzywiony i wybrakowany, a w najlepszym razie niedojrzały emocjonalnie.
Partner czy nauczyciel?
Co nie znaczy, że również przy braku podobnych zastrzeżeń, kandydat z czystą związkową kartą nie jawi się jako problem. Przeszkodą jest bowiem brak synchronizacji – jesteśmy na całkiem innych etapach, co może utrudnić współpracę. Bardziej doświadczony człowiek wie już mniej więcej, o co chodzi w byciu razem, czego warto unikać, a co się we wspólnym życiu przydaje. Jest też spora szansa, że mając praktyczne doświadczenie, urealnił swoje oczekiwania wobec drugiej osoby, podczas gdy świeżak może mieć jeszcze idealistyczne podejście i przesadnie wyśrubowane standardy, plus zazdrość o przeszłość. Lub całą swoją wiedzę opiera na internetowych wpisach i opowieściach zgorzkniałych znajomych, przez co zbudował sobie w głowie wykrzywiony obraz damsko-męskich relacji, które teraz trzeba z mozołem prostować.
Niedoświadczeni mogą również być tak mocno przyzwyczajeni do samotnego życia, że partner będzie im przeszkadzał, mimo szczerej chęci stworzenia udanego związku. Ciężko im zrezygnować z tej swobody, jaką daje mieszkanie w pojedynkę. Z tego, że dotąd sprawy prywatne toczyły się według ich preferencji, a teraz trzeba się dogadywać, chodzić na kompromisy, pytać o zdanie, znosić cierpliwie inaczej ustawione kubki albo paskudne obrazki powieszone na ścianie.
Bo to prawda, że każdy związek jest inny, ale są też pewne schematy, których znajomość przydaje się przy zaczynaniu nowej znajomości. Kiedy oboje jesteście bardzo młodzi, to jeszcze nie problem, uczycie się tego wspólnie, a w starszym wieku nie wszystkim chce się uświadamiać drugą połówkę w związkowych oczywistościach. To jednak przy założeniu, że ludzie faktycznie odrabiają lekcje z życiowych doświadczeń, co bynajmniej nie jest regułą.
Bo jak często natrafiamy na ludzi, którzy mimo wcześniejszego bycia w związkach nadal popełniają błędy, są toksyczni, manipulują, stosują przemoc? No jakoś niewiele im to zdobyte doświadczenie pomogło.
Zostaw komentarz