Główne menu

Co to znaczy, że kobieta ‘nadaje się na żonę’?

Nie każda kobieta marzy dziś o tym, by stanąć na ślubnym kobiercu, wciąż jednak jest pokaźna grupa dziewczyn pragnących takiego właśnie finału dla swojego związku. Tymczasem miesiące mijają i niewiele wskazuje na to, by facet chciał się oświadczyć, co jest o tyle dziwne, że para wygląda na dopasowaną i szczęśliwą, czemuż zatem tylko jedna strona chce przenieść znajomość na jeszcze wyższy poziom?

nadaje się na żonę’

Widocznie jej nie kocha – to najprostsza odpowiedź. Dlaczego jednak nie przeszkadza mu to w nieformalnym związku? Bo żona to o wiele poważniejsze zobowiązanie, to nie może być przypadkowa osoba, ale ktoś naprawdę wyjątkowy. I oto mamy jeden z najbardziej irytujących podziałów: na kobiety do zabawy i kobiety do żeniaczki.

Kiedy warto ryzykować?

W dawnych czasach byle wpadka mogła przekreślić szanse na zamążpójście, więc te myślące o ożenku (czyli większość) musiały się pilnować. Dziś trzeba więcej nawywijać, by zostać tą, której nikt porządny za żonę nie weźmie, ale ten podział ciągle jest – z jednymi dziewczynami mężczyźni chętnie będą się umawiać, a o innych będą myśleć, że to świetne kandydatki na żonę.

Ileż to razy się zdarzało, że facet, z którym wiązało się nadzieje na przyszłość, chętnie godził się na randki, ale nigdy nawet nie zająknął się o wspólnej przyszłości, a tym bardziej o zaręczynowym pierścionku. Tematu nie było, a gdy już wypływał, to słychać jedynie: nie jestem gotowy, potrzebuję czasu, nie wierzę w papierki, małżeństwo zabija miłość, i tym podobne frazesy. I nie mówią tego jedynie zatwardzali kawalerzy skaczący z kwiatka na kwiatek. Podobne zastrzeżenia mają również ci, którzy przez cztery lata nie mogli się zdecydować na poważniejszy krok, ale po rozstaniu nie minął rok, jak wymienił się obrączkami z inną, i to w pełni dobrowolnie. Teraz szuka wózka i maluje ściany w dziecięcym pokoju. Skąd ta nagła zmiana?

Najczęściej stąd, że nowa dziewczyna idealnie wpisuje się w wizję przyszłości danego mężczyzny. Co to dokładnie oznacza, to już zależy od indywidualnych preferencji, i nie zawsze jest to wybór rozsądny. Niemniej wciąż jest to kobieta, dla której mężczyzna jest gotów zaryzykować – bo dla niego małżeństwo to właśnie ryzyko, z niepewną nagrodą, za to sporymi stratami. Nie warto poświęcać wolności dla osoby, która wyznaje zupełnie inne wartości – u dziewczyny to jeszcze przejdzie, w przypadku żony to zapowiedź ostrych konfliktów.

 

Dlaczego mam przepłacać?

Wątpliwości podsyca często postawa samej kobiety, która albo zachowuje się tak, jak gdyby w ogóle jej na ślubie nie zależało (choć zależy), albo desperacko naciska na zmianę statusu bądź też pragnie utrzymać związek za wszelką cenę, godząc się na każdy układ. A uległość prowadzi do tego, że małżeńskie benefity facet otrzymuje znacznie niższym kosztem.

Jeśli facet nie zakocha się na zabój, bycie fajną dziewczyną nie wystarczy do tego, by usłyszeć sakramentalne „tak” – fajnych dziewczyn jest naprawdę wiele i w miarę atrakcyjny gość nie musi się ograniczać do jednej na całe życie. Co innego, gdy dziewczyna da odczuć, że jest niezastąpiona, spełnia wszystkie ważne dla mężczyzny kryteria atrakcyjności jako partnerka. I wysyła sygnał – chcesz być ze mną, to musisz poczekać, pomęczyć się, powalczyć, na serio postarać, a jeśli się nie zadeklarujesz, to odejdę. Kiedy jednak ‘pakiet żony’ oferuje się praktycznie za darmo, to mężczyzna raczej nie będzie widział powodu by dać więcej, niż się od niego wymaga. Oczywiście, tak wybrana kandydatka wcale nie musi się okazać dobrą żoną – niekiedy jest po prostu cwana i wie, jak usidlić upatrzonego faceta.

Obniżanie standardów i oczekiwań nie zachęca do poważniejszego traktowania związków. Dopóki kobiecie to na rękę, problemu nie ma, ale nie wszystkie chcą być w związku o niejasnym statusie. Trudno jednak ów status zmienić, gdy mężczyźnie pozwala się na wszystko, w obawie, że odejdzie do mniej wymagającej konkurencji. Tymczasem często jest na odwrót – poważną partnerką zostaje kobieta, która nie zadowala się byle czym, nie toleruje beznadziejnego zachowania, ostro reaguje na wpadki, ma swoje wymagania i nie odpuszcza. I przy okazji zmusza faceta do tego, by pracował nad sobą i stał się najlepszą wersją siebie.

Rodzina na pierwszym miejscu

Ale szacunek do przyszłej żony nie zawsze idzie w parze z nowoczesnym podejściem do związków. Dla wielu mężczyzn, idealny materiał na małżonkę to w dalszym ciągu kobieta pasująca do starego, tradycyjnego wzorca. A więc taka, która chętnie zajmie się domem, polubi kuchnię, przejmie główny ciężar opieki nad dziećmi, które oczywiście będzie chciała mieć bez żadnych dąsów. Nie musi być przesadnie uległa, dobrze jednak, by rozumiała swoje kobiece powinności. Niech będzie ambitna, samodzielna, z ciekawymi zainteresowaniami, lecz domowe obowiązki najpierw – rodzina musi być dla kobiety priorytetem.

Co w sumie nie jest aż tak szokujące jak na pierwszy rzut oka wygląda, bo skoro decydujesz się tworzyć z kimś dom, to nie powinien on być dla ciebie dopustem bożym. Od mężczyzny zakładającego rodzinę też wymaga się określonych rzeczy, które ograniczają jego niezależność. Mimo to kobiety czują się bardziej uwiązane domem i ta cecha idealnej żony mocno je drażni – kiedy mąż jest zaabsorbowany swoją karierą, liczy się to jako troska o dom, w końcu dzięki pracy na niego zarabia, u kobiety kariera to niemal zawsze przejaw egoizmu.

To samo hobby – mężczyzna musi od czasu do czasu się zrelaksować, przecież tak ciężko pracuje, i bardzo źle się mówi o żonach trzymających mężów na smyczy. Co jej szkodzi, że sobie pojedzie czasem na te głupie ryby? Nie będziesz go nigdzie wypuszczać, to cię wreszcie zostawi. Czy ktoś tak mówi w kontekście żon? Daj jej więcej wolnego tylko dla siebie, inaczej odejdzie? Nie, bo wciąż się sądzi, że dobrej żonie i matce do szczęścia wystarczy dom. Jest tu zresztą spora sprzeczność – żona ma być inteligentna, zaradna, aktywna i jednocześnie tradycyjna. Czyli w skrócie: niech się dalej zajmuje całą rodziną, ale do budżetu dorzucamy się oboje. Bardzo wygodne.

Dobra wiadomość jest taka, że nie każdy marzy o żonie ze Stepford i da się zauważyć, że przybywa chłopaków myślących o bardziej partnerskim układzie. Zwłaszcza gdy chodzi o rodzicielstwo – oni woleliby raczej żonę, która nie zabrania im robienia czegokolwiek przy dziecku, w obawie, że niezdarny chłop uszkodzi cennego bobasa. Chcą też żony, która podzieli ich pasje i zamiast czekać w domu ze schabowym, wsiądzie z nim na rower albo pojedzie ponurkować. Towarzyszki, której nie trzeba się wstydzić, i z którą da się ciekawie porozmawiać. Innymi słowy, nie AGD z piersiami, ale inspiracji, wyzwania i dreszczyku emocji.

Osobowość może wygrać

Czy to tradycjonalista, czy osobnik o bardziej progresywnych poglądach, przeważnie bardzo liczy na to, że wybranka serca będzie mocno zaangażowana w związek i dbanie o partnera. Uroda jest oczywiście ważna, ale wszystkiego nie załatwi, zresztą jeśli chodzi tylko o wygląd, to nie trzeba się od razu żenić, zawsze w razie czego znajdzie się dziewczyna ładniejsza, szczuplejsza, z lepszymi nogami albo większym biustem. Na dłuższą metę kluczowy staje się charakter – walory erotyczne wystarczą tym, którym potrzebna jest żona-kochanka, obiekt zazdrości męskiego otoczenia.

Wystarczy sprawdzić, jakie są najczęstsze powody rozwodów czy zdrady, by się przekonać, że z tym charakterem to nie są tylko czcze deklaracje – gwoździem do trumny okazuje się w wielu przypadkach brak wsparcia i zrozumienia, niechęć do wspólnego przezwyciężania kryzysów, emocjonalne oddalenie. Wielokrotnie pojawia się motyw przyjaźni – mnóstwo mężczyzn szuka w żonie bratniej duszy i jeśli tego nie znajduje, nie czuje się w pełni szczęśliwy.

A dzisiaj z tym wsparciem jest niemały kłopot, ponieważ kobiety coraz rzadziej są skoncentrowane wyłącznie na małżonku i domowych sprawach. Kiedyś mąż był życiem żony, więc miała motywację, by go ciągle dopingować, uważnie słuchać, pocieszać i okazywać oddanie. We współczesnym partnerstwie łatwiej zapomnieć o drugiej połówce i tak zaczyna się smutna historia o samotności we dwoje. Po co komu taka żona, która koncentruje się przede wszystkim na sobie, niespecjalnie interesuje się życiem partnera, co najwyżej rozlicza go z porażek? To równie niefajne jak dziewczyna kontrolująca każdy krok, zaborcza i totalnie bezradna.

Nie nadążamy za postępem?

No tak, żona ma być atrakcyjna wizualnie i w łóżku, dobra mama, oddana i lojalna żona, ciekawa osobowość, fajna kumpelka… nie za dużo tego wszystkiego? I jeszcze żeby panowie byli szczerzy na początku, nie mamili mglistymi obietnicami, bo najpierw uganiają się za dziewczynami określonego typu, na te porządne nie zwracając większej uwagi, po czym niespodziewanie odchodzą do kobiet o zupełnie innych przymiotach.

Przyznać jednak trzeba, że w tym oburzeniu jest trochę hipokryzji. To prawda, kategoryzowanie kobiet nie wygląda sympatycznie, ale kobiety robią przecież dokładnie do samo. Oceniają już od pierwszej randki, czy z tym facetem dałoby się stworzyć ciepły, bezpieczny dom, czy to raczej ktoś na przelotny, gorący romans albo wyjście awaryjne, gdyby z innymi nie wyszło. Czym to się różni od męskich kalkulacji?

Różnica jest może taka, że cechy, które mężczyźni chętnie widzieliby u przyszłych żon, są jednocześnie cechami najmocniej wyszydzanymi. Jak to nieszczęsne gotowanie – robi się z tego coś upokarzającego, niegodnego mężczyzny, czynność wyłącznie dla istot niższych bez żadnych kompetencji, więc nic dziwnego, że dziewczyny tak się od gotowania odżegnują, nie są w końcu tak głupie, by stać tylko przy garach. Bo gdyby mężczyźni, zamiast krzyczeć ‘wypad do kuchni’, bardziej docenili kulinarny kunszt swoich partnerek, dziewczyny dużo częściej i z własnej woli do tej kuchni, by się udawały. Niechęć do macierzyństwa też wynika w dużym stopniu właśnie z gadania o ‘siedzeniu w domu’, które w oczach mężczyzn nie jest ani wymagające, ani czasochłonne, ani odpowiedzialne jak ich praca zawodowa.

Natomiast w przypadku facetów wymarzone cechy partnera w większości pokrywają się z tym, co pozytywnie definiuje męskość – odpowiedzialność, zaradność, zapewnienie bezpieczeństwa, silny charakter, doświadczenie. Kobieca delikatność i czułość są w cenie, ale jednocześnie dowodzą kobiecej ułomności i nakazują żonie być podległą mężczyźnie, na co większość współczesnych kobiet już godzić się nie chce.

Mąż nie brzmi już dumnie

Ale i to się zmienia. W popkulturze, z wyjątkiem typowego kina akcji, zaczyna przeważać obraz mężczyzn bardziej spolegliwych, wrażliwszych, potrzebujących pomocy, nierzadko to właśnie żona jest mądrzejsza, zaradniejsza, silniejsza, mąż to taka trochę urocza pierdoła. Taki przekaz nie zachęca do zmiany stanu cywilnego, bo wychodzi, że facet sporo na tym traci – przestaje być tajemniczym osobnikiem, na widok którego uginają się kolana, budzi wprawdzie sympatię, lecz nie ma bezwzględnego szacunku i posłuchu, to już po prostu nie pan mąż.

A wielu mężczyzn nie chce się pogodzić z utratą uprzywilejowanej pozycji i stąd tęsknota za żoną starej daty, która zrozumiałaby ‘naturalny porządek świata’. Panowie chcą być przewodnikami, opiekunami, prawdziwą głową domu, a jak tu spełnić się w tej roli, skoro kobieta świetnie daje sobie radę sama, a czasami jest wręcz lepsza od swojego partnera? Małżeństwo traci sens. I są też kobiety preferujące ten klasyczny układ, bo nowoczesny mężczyzna wcale nie wydaje się im męski i godny zaufania.

Co jednak najistotniejsze, to rozbieżności pomiędzy wymaganiami a wkładem własnym. Mężczyźni często powtarzają, że chcą, by żona lubiła i kochała swojego męża za to, jaki on jest, nie próbowała go zmieniać, nie oczekiwała Bóg wie czego z tej swojej długaśnej listy, nie oceniała go przez pryzmat pieniędzy, stanowiska, samochodu i pozycji społecznej – a w sumie na tym właśnie polega tradycyjne małżeństwo, na ocenie tego typu zasobów, gwarantujących życie na określonym poziomie. Jeśli żona ma być na dobre i na złe, dzielić z mężem zmartwienia i troski, wspierać, doradzać i wykonywać swoje obowiązki, powinna też mieć prawo do stawiania własnych warunków. Ale to, jak wiadomo, jest postawą roszczeniową.

    10 komentarzy

  • Kamila

    Muszę przyznać, że bardzo ciekawy post, który daje do myślenia 🙂

  • Sport to Pestka

    Fajnie, jak facet lubi gotować 😉 🙂 🙂

  • Jaga

    Prawie cała moja rodzina krakała że ja się nie nadaję na żonę a tu patrzcie państwo po prawie 30 latach ten sam mąż szczęśliwe małżeństwo normalny dom….. Może i byłam postrzeloną młodą dziewczyną ale później szybko dorosłam

    • Boyfriend

      Nowoczesne kandydatki na żony przyjeły frywolny styl który definitywnie dyskredytuje je jako odzwierciedlenie pieknego kwiatu co pociagło w konsekwencji flustracje w poszukiwaniach kandydatek na żony . Zmiany kulturowe w duzym stopniu wpłynęły na trwałość małżeństw .
      Boy friend

  • Zwykła Matka

    Kobieta to istota wielozadaniowa, ale nie można mieć wszystkiego i facet musi się z tym pogodzić i nauczyć żyć w związku partnerskim 🙂

  • Darek

    Nie ma w zasadzie czegoś takiego jak „partnerstwo z kobietą”.
    Kobieta musi być po prostu posłuszna a jak nie chce to niech hoduje sobie koty – nikt jej tego nie broni.
    A jeżeli nie chce być uległa a jednak musi wychowywać te przebrzydłe, śmierdzące bachory bo innego sposobu na życie nie widzi, to nas, mężczyzn wcale nie musi do tego mieszać i unieszczęśliwiać stałą swoją obecnością. Zawsze może iść sobie do banku spermy a skutek będzie podobny.
    Nowoczesna kobieta nic użytecznego facetowi nie może zaoferować a serwisy natury fizjologicznej można sobie wykupić co jakiś czas u „profesjonalnej kobiety” za te 200-300 PLN a jak damy 500 PLN to dostaniemy całość w całkiem niezłej oprawie artystycznej.
    Podsumowując – na żonę tylko kobieta posłuszna, uległa. Musi zachwycać urodą (przynajmniej do tej 40-tki), dobrze dawać, dużo i dobrze gotować, prać i sprzątać i pełnić funkcję *ukochanej zabawki domowej*.
    Pracować natomiast nie musi i nie powinno się jej do tego nakłaniać – to po to żeby była bardziej bezradna – co nas bawi.
    W takiej sytuacji możemy jej od biedy pomóc wychować te przebrzydłe, śmierdzące bachory. Niech tam.

  • Abc

    A jak narzeczona jeszcze przed slubem mnie juz nie pociaga? Zakonczyc temat?
    Serio po oswiadczynach zaczynam miec jej dosc.

    • Lukasz

      Jak dla mnie artykuł mocno tendencyjny. Przedstawiający męski punkt widzenia jako zły z założenia. Jak dla mnie są trzy opcje. Albo mężczyzna robi karierę a kobieta prsvuje w domu. Albo kobieta robi karierę a mężczyzna siedzi w domu. Albo oboje robią karierę i oboje pracują w domu. W tym ostdtni przypadku warto tylko nadmienić ze 90 procent kobiet prsvuje w supermarketach, salonach fryzjerskich, salonach makijażu, generalnie w usługach gdzie ich pensyjka pozostawia wiele do r życzenia. Mężczyźni stawiają prace jako najważniejsza i dlatego większość obejmuje kluczowe kierownicze stanowiska. Jeżeli w tym ostetnim przypadku kobieta chce żebym mając dobra prace przyszedł i zrobił 50procent w domu bo ona też pracuje w supermarkecie… To dla mnie to jest układ który za dużo ode mnie wymaga. Mam na głowie odpowiedzialność w pracy i odpowiedzialność w domu, kiedy kobieta może być nieodpowiedzialna w pracy i tylko odpowiedzialna w domu zrzucajac na 50procent obowiązków na męża. Większość tych gównoprac nie wymaga myślenia o nich w czasie ich wykoniwania, a nawet pozwala myśleć o tym co jest do zrobienia w domu… Miałem taki związek i jeszcze w tracie pracy byłem zamęczany tym 'co ona by jeszcze usprawniła w domu’… A kiedy przychodziłem to dostawałem listę zadań. Proponuję w takim razie kiedy oboje pracujemy niech współmałżonek robi w domu taki procent obowiązków ile ty procentowo dokładasz do budżetu i vicewersa. Po prostu kobiety tak samo średnio niewydajnie i złe prscuaj w pracy jak mężczyźni w domu. Nie wiem kto tylko każe kobietom robić wielkie kariery skoro biologia sama ich posuwa w stronę budowania rodziny.

  • Mono

    Co za farmazony. Baba ma być uległa koniec kropka. Jakoś baby nie tolerują niższych, mniej zarabiających itp. Mądry facet jeszcze intercyzę podpisze, bo jak babie coś do łba strzeli to połowe jego majątku przejmie po rozwodzie. Bardzo mądry facet w konkubinacie żyje, a baba jest zależna finansowo, żeby głupoty jej do głowy nie przychodziły. Cała reszta „partnerskich” układów to ściema na niekorzyść faceta, mająca doprowadzić do zawładnięcia facetem. Panowie, 90% bab po ślubie przestaje mieć ochotę. Małżeństwo się nie opłaca, tylko baba ma z tego korzyść.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>