Główne menu

Czy aplikacje randkowe mają jeszcze sens?

Randkowanie online od samego początku miało kiepską prasę. W swoich początkach, kiedy poznawanie ludzi przez internet było jeszcze dość niszowym zajęciem, ochoczo nazywano wirtualnych randkowiczów desperatami, co to nie potrafią normalnie nawiązywać kontaktów.

Facet na portalu randkowym to najpewniej zbok, w najlepszym razie poszukiwacz przelotnych przygód. Baba w takim miejscu? No dziwne to, i podejrzane, bo serio jest aż tak szpetna, że jej żaden koleś nie poderwał w realu?

Z czasem aplikacje randkowe stały się czymś powszechnym, ale niesmak pozostał. Nawet bardzo młodzi ludzie, dla których internetowe interakcje są czymś oczywistym, podchodzą do randkowania online z pewną dozą podejrzliwości, a po kolejnym przykrym doświadczeniu często w ogóle dają sobie z tym spokój. Jednocześnie lawinowo rośnie liczba par, które poznały się właśnie dzięki apkom. Jak to więc jest z tym randkowaniem w sieci? Warto? Nie warto? Jest sens próbować?

aplikacje randkowe

Kto szuka miłości w sieci?

Otóż całkiem wiele osób. Mimo słyszanych wielokrotnie historii o patusach i głupich lambadziarach, którzy logują się na apkach randkowych w wiadomym celu, masa ludzi chce wierzyć, że im akurat uda się znaleźć prawdziwą miłość. I nie są to bynajmniej naiwne mrzonki, bo według statystyk, online poznało się blisko 40 procent par, a według niektórych danych to może być już nawet połowa wszystkich związków.

Do szukania drugiej połówki online przekonują się nawet seniorzy, choć oczywiście wskaźniki są najwyższe wśród młodych. Apki pobiły już swoją skutecznością praktycznie wszystkie tradycyjne metody zapoznawania – wciąż bardzo wiele par zaczynało od pogawędki w barze, przez pośrednictwo znajomych lub wspólną pracę/studia, ale w
deklarowanych odpowiedziach wygrywają właśnie aplikacje randkowe. I co ciekawe, to właśnie ci nieco starsi coraz częściej znajdują miłość online, bo w okresie studenckim prowadzi się jeszcze intensywne życie towarzyskie, podczas gdy koło 30-tki imprez zwykle jest mniej i coraz trudniej o spontaniczne zagadanie do obcego człowieka.

Większość przyznaje, że apki ułatwiły randkowanie lub nie mają na tę sferę większego wpływu. Ci, według których aplikacje randkowe „popsuły rynek”, są wyraźnie w mniejszości.

Skąd zatem to narzekanie? Cóż, powody jak najbardziej są. Wejście na Tindera czy OkCupid to czasami jak zejście na dno piekła. Ogromna rzesza użytkowników jest mocno rozczarowana tym, co zastaje na miejscu. Płeć przeciwna zawodzi i odziera ze złudzeń. Boli, że mało kto się odzywa. A jak się odzywa, to po otrzymanej wiadomości chce się tylko wziąć prysznic, by zmyć obrzydzenie. Jest masa stresu. Masa dziwności. I jak w tym błotku znaleźć perełkę dla siebie?

Nierówne szanse

Randkowe apki dość mocno wypaczają rzeczywistość, bo chociaż stały się częścią naszego życia, to nie przekładają się jeden do jednego. Mężczyźni na podstawie tych apek tworzą całe ideologie, kobiety zaczynają myśleć, że każdy facet to bydlak myślący przyrodzeniem. Co oczywiście nie jest prawdą, ale pokazuje, dlaczego tyle osób ma z randkowaniem online bardzo negatywne skojarzenia.

Panowie skarżą się głównie na roszczeniowość i księżniczkowanie potencjalnych kandydatek, bo cudu trzeba, by jakaś odezwała się pierwsza, a po zmatchowaniu zechciała umówić się na kawę. Dziewczyny ich zdaniem są na wygranej pozycji i mogą rozdawać karty, co bezlitośnie wykorzystują, jednak z perspektywy samych zainteresowanych to już wcale tak różowo nie wygląda. Fakt, użytkowniczki zwykle nie muszą długo czekać na propozycje, a tych wiadomości są nawet dziesiątki dziennie, tyle że przytłaczająca ich większość jest obleśna,
zbyt obcesowa lub zwyczajnie obraźliwa.

Użytkowników płci męskiej jest zawsze znacznie więcej, czasami nawet kilkukrotnie, co może skłaniać do agresywnych, nie dość dobrze przemyślanych zachowań. Ale chęć pokonania konkurencji samczą dominacją niekoniecznie się sprawdza lub działa na dziewczyny spoza kręgu zainteresowania, i tak rośnie frustracja, że baby są chyba po prostu głupie i szkoda na nie czasu. Dziewczyny też często same nie wiedzą czego chcą, głupio się reklamują i wysyłają sprzeczne sygnały, a potem są szczerze zdziwione, że odzywają się do nich głównie napalone szajbusy.

To o tyle smutne, że naprawdę ogrom użytkowników zakłada konto z nadzieją na coś poważnego i trwałego, a nie przygodny seks z nieznajomym, i dotyczy to obu płci – proporcje zależą oczywiście od charakteru apki, ale na tych największych platformach zazwyczaj jest mniej więcej pół na pół jeśli chodzi o podział na „niezobowiązujące spotkania” i „szukam na serio”, przy czym troszkę więcej kobiet rozgląda się za stałym partnerem i trochę więcej mężczyzn liczy głównie na seks.

Dziwny sposób prezentacji

Ci, dla których pobyt na platformach randkowych miał więcej minusów niż plusów, najczęściej skarżyli się na emocjonalne wyczerpanie. Wiadomo, że poznawanie kogoś na imprezie również bywa stresujące i może pójść w niewłaściwą stronę, ale w internecie to potrafi przybrać takie formy, że aż strach. Na czacie łatwiej o niewybredny język i chamskie odzywki, kiedy pójdzie coś nie tak. Prosto w twarz mało kto powie „ale masz paskudną mordę” albo „jesteś upasiona locha”, ale online… czemu nie.

Rozmówcy nierzadko okazują takie lekceważenie i agresję, aż można mieć wrażenie, że dali matcha tylko po to, by komuś dowalić. I po serii takich rozmów wiele osób zaczyna kwestionować własną pozycję na randkowym rynku, bo skoro dostają taki odzew, to chyba są niewiele warci i pewnie nikt ich nigdy nie pokocha. Nierzadko to utrwala w szkodliwych poglądach na drugą płeć i związki tak ogólnie, co oczywiście utrudnia dalsze randkowanie, lecz nawet kiedy nie doświadcza się tych najbardziej paskudnych rzeczy, bywa naprawdę trudno.

Bo randkowanie online zbyt często przypomina staranie się o pracę – masz dosłownie chwilę, żeby zaprezentować się od jak najlepszej strony, a jeden malutki błąd w aplikacji skreśla na starcie. Tak, w realu również zwykle się zaczyna od wyglądu, bo ktoś wpadł w oko, więc drugi ktoś zagadał, i tak to popłynęło. Ale jest jeszcze spojrzenie, mowa ciała, ciała otoczka, której najlepsze zdjęcie i najbardziej chwytliwy opis w profilu nie odda. Selekcja jest niezwykle ostra, a kandydatów odrzuca się z byle powodu. Pierwsze rozmowy często wyglądają jak przesłuchanie, i jeszcze masz świadomość, że oprócz ciebie jest dziesiątka innych kandydatów, których musisz pokonać. A to zniechęca i zabija ducha flirtu.

Nie ma też takiej anonimowości, jest trochę jak na targu, gdzie każdy może zobaczyć twój profil, ocenić, a zdarza się, że i wyciągnąć do mediów społecznościowych, tak żeby razem ze znajomymi bezlitośnie wyszydzić pryszcze, 5 kg nadwagi albo koper pod nosem. Dla ludzi mało przebojowych, nieśmiałych i wrażliwych to może być prawdziwa droga przez mękę, bo zwykle nie ma czasu żeby do siebie przekonać, a czas jest wielkim sprzymierzeńcem w takich przypadkach – wiele miłości rozwija się powoli, ze statusu znajomych, którzy właśnie w ramach zwykłej codzienności mogą się poznać, zrozumieć, zaprezentować w różnych sytuacjach, aż przyjdzie moment „tak, to jest to”. A apki nierzadko odbierają tę szansę – sporo par, które poznały się w realu, na aplikacjach przesunęłyby się w lewo.

To tylko seks

Z apkami jest tak jak w życiu, trzeba najpierw odkryć, czego w ogóle się szuka. Problemy zazwyczaj mają ci, którzy na aplikacjach tworzą całkiem inną wersję własnej osoby, przez co przyciągają niewłaściwych kandydatów. Lub po prostu idą na ilość zamiast postawić na jakość. Aplikacji jest dziś całe mnóstwo, więc kiedy brak sukcesów, to może warto zmienić platformę? Nie wszystkie portale mają miliony użytkowników, ale skromniejsze grono często jest właśnie lepsze, ponieważ skupia określoną grupę ludzi, o tych samych oczekiwaniach, poglądach, wartościach, co oznacza, że odzew wprawdzie będzie mniejszy, za to kandydaci wydadzą się lepiej dopasowani.

Są apki dedykowane wierzącym, osobom 40+, prawnikom, rolnikom, konserwatystom, i tak dalej. Na jednych platformach ludzie umawiają się przede wszystkim na seks, ale na innych gromadzą się niemal wyłącznie osoby myślące o ślubie i dzieciach – wystarczy sprawdzić, gdzie się rejestrujemy. Dużym błędem jest także niesprecyzowanie własnych oczekiwań w profilu – to nie wyłączy wszystkich niechcianych wiadomości, ale w dużym stopniu ograniczy kontakty z niewłaściwymi kandydatami. Spora część użytkowników boi się szczerego postawienia sprawy by nie odstraszać, a to właśnie prowadzi do nieporozumień –
kiedy sugerujesz, że lubisz żyć chwilą i nie myślisz o stabilizacji, to nic dziwnego, że piszą faceci spragnieni mocnych wrażeń, a nie ci szukający potencjalnej narzeczonej.

Aplikacje randkowe po prostu rządzą się swoimi prawami i dobrze to mieć na uwadze, jeśli zapadnie decyzja o założeniu tam konta. Niestety albo stety, na apkach zdecydowana większość ocenia po okładce i na podstawie zdjęcia oraz opisu wyrabia sobie pewien obraz drugiej osoby, i do tego wyobrażenia dostosuje własne zachowanie. Jeśli więc ktoś zbiera głównie negatywne doświadczenia, to niewykluczone, że coś jest nie tak z profilem i przydałoby się kilka modyfikacji – czasami to na pozór nic nie znaczące drobiazgi, jak nick, ulubiony wykonawca czy zacytowana sentencja.

Do rozczarowań prowadzą też nadmierne oczekiwania albo przeciwnie, nastawienie podszyte desperacją. Brak cierpliwości. Zbytnie przejmowanie się niemiłymi komentarzami.

Nastawienie na atencję i budowanie samooceny w oparciu o liczbę polubień. Uparte trzymanie się idealistycznych wyobrażeń tego perfekcyjnego partnera. Nic dziwnego, że przy takim nastawieniu miłość jak nie chciała przyjść, tak dalej nie przychodzi, i nie ma już wiary w szczęśliwe zakończenie. A przecież ta druga połowa użytkowników, która dzięki randkowym apkom znalazła kochające ramiona, udowadnia, że to jest serio osiągalne.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>