Główne menu

Czy będąc w dłuższym związku warto planować seks?

Dobra organizacja ułatwia życie, staramy się więc z wyprzedzeniem zaplanować remont, sprzątanie, zakupy, podział obowiązków w domu. O poczynionych planach przypominają karteczki na lodówce i aplikacje w smartfonie, i właśnie za sprawą nowoczesnych technologii można dzisiaj wygodnie urządzać oraz monitorować przeróżne aspekty życia. Łącznie z seksem, bo w natłoku codziennych zajęć zdarza się często o nim zapomnieć. Czy też raczej nie mieć nastroju, być zmęczoną, szukać wymówek. A zapisana w terminarzu pozycja „seks” może nie tyle zmusza, ile zachęca do dbania o intymność między partnerami.

No ale to jednak seks, a nie malowanie pokoju. Gdzie w tym spontaniczność? Gdzie emocje? Czy seks „na rozkaz” może w ogóle komukolwiek sprawiać przyjemność?

Czy będąc w dłuższym związku warto planować seks?

Skoro „trzeba”, to znaczy, że brakuje chęci

Seks jest przyjemnością i bardzo wiele mówi się o tym, aby go nie rozpatrywać w kategorii „małżeńskiego obowiązku”, skąd zatem nagle pomysł ustalania grafiku? Zdaniem wielu osób, jeśli jest chęć, to znajdzie się czas, i każda okazja będzie dobra, a kiedy życie seksualne wygasa, to nie terminarz powinien być tu rozwiązaniem.

I to, że para ma już długi staż bycia ze sobą, nie ma żadnego znaczenia, bo jasne, z czasem spada częstotliwość zbliżeń, niemniej partnerzy wciąż mają na siebie ochotę. Zaś jeśli jej nie mają, to nie da się wzbudzić namiętności, ustalając termin na piątek o 21:00. Jaki w ogóle jest sens takiego seksu z musu? Jak ma to pomóc w budowaniu bliskości? Czy czasem nie jest tak, że kiedy seksu jest mało, to właśnie dlatego, że celowo się go unika? Wystarczy spojrzeć, jak napaleni na siebie kochankowie potrafią kombinować, by chociaż przez pięć minut pobyć razem.

Tylko właśnie, to nie jest sytuacja, w której ludzie dopiero co się poznali i nie mogą oderwać rąk od siebie. W stałych, długoletnich związkach jest już całkiem inna dynamika, i brak seksu nie musi wcale wynikać z obojętności czy niechęci. Tak czasem rzeczywiście jest, że chodzi o jakieś niezagojone urazy, nieprzepracowane tematy, ale często po prostu za łatwo dajemy się porwać rutynie i jesteśmy zmęczeni, a że seks to nie jest coś, co absolutnie koniecznie trzeba zrobić, jakoś tak dzieje się, że małżonkowie trochę tę sferę odpuszczają. Zarazem czując, że coś tu nie gra, i wypadałoby zareagować w porę nim zgaśnie wszystko, albo co gorsza, partner się jakoś zrelaksuje na boku.

Planowany nie musi być gorszy

W stałym, poważnym związku seks niekoniecznie jest podstawowym priorytetem i całe życie kręci się wokół niego. Martwienie się o rosnącą ratę kredytu, chore dziecko, czyszczenie toalety czy psująca się lodówka to nie są rzeczy budujące przyjemne, erotyczne napięcie, więc może być trudno o spontaniczność i beztroskie baraszkowanie jak w czasach pierwszych randek. I jeśli para nie jest w głębokim kryzysie, próba zaplanowania seksu może być skutecznym impulsem do poprawy sytuacji.

Oczywiście, to na początku może się wydawać dziwne i niezręczne, ale przecież pierwszy seks też pewnie był troszkę taki, podszyty niepewnością i lekką obawą. Planowanie seksu jak najbardziej może być dowodem dojrzałości, bo pokazuje, że jednak się o tej kwestii myśli, próbuje naprawić i dąży do bliskości z drugą osobą. To całkiem coś innego niż udawanie, że problem nie istnieje.

A wizja seksu w związku jest często wypaczona tym, co pokazują media. Na filmie to jest zawsze proste, bo nagłej eksplozji namiętności towarzyszą bardzo wygodne zbiegi okoliczności, można się bez problemu urwać wcześniej z pracy, dzieci akurat są grzeczne jak aniołki i nawet przeszkody zdają się układać tak, by dodatkowo podsycić apetyt i ułatwić konsumpcję. W praktyce wiele par nie ma takiego szczęścia i musi się obejść ze smakiem. No chyba że wygospodaruje sobie czas na łóżkowe zabawy i tak ustawi grafik, by stało się to realne.

Co daje planowanie seksu z partnerem?

Kiedy dwójka ludzi zasiada wspólnie do planowania, to już jakiś sygnał, że chcą ze sobą współpracować, co jest dobrym prognostykiem dla przyszłości związku. Zresztą, już samo planowanie grafiku potrafi być ekscytujące, bo można sobie coś pikantnego obiecać, jest okazja żeby zdradzić się z ukrytą fantazją, powymieniać się pomysłami, wymyślić własny erotyczny język, którego inni nie zrozumieją, a wy się zarumienicie.

Przy takim podejściu planowanie seksu nie zabija nastroju, tylko właśnie go buduje, bo jest to oczekiwanie, wyobraźnia pracuje, wraca motywacja, by się bardziej postarać dla partnera i siebie – mając w głowie, że ten seks faktycznie będzie, łatwiej się spiąć niż kiedy wydaje się on mało prawdopodobny. Może warto kupić seksowną bieliznę? Może warto przynieść kwiaty? Czyli coś, o czym normalnie raczej by się nie pomyślało, a co dołoży do zaplanowanego seksu więcej pikanterii.

A regularne uprawianie seksu prowadzi zwykle do tego, że zaczyna być go więcej – jeśli para robiła to wcześniej średnio raz na miesiąc, to teraz może być seks raz w tygodniu albo nawet częściej. Jest trochę jak ze sportem – trzeba przełamać barierę „nie chce mi się”, i jak się już zacznie, to potem idzie z górki.

Jak się do tego zabrać?

Jeśli planowanie seksu ma zdać egzamin, to musi to być faktycznie konkretny plan, a nie tylko mgliste obietnice. Więc tak, ustaloną godzinę i datę warto wpisać w kalendarz, by było jasne potwierdzenie oraz widoczny cel na horyzoncie, a z powiadomień można jeszcze uczynić grę wstępną, ożywiając w ten sposób dotychczasową monotonię.

Ważne jest też, aby ów cel był realny, dostosowany do codziennych obowiązków, temperamentu partnerów, ich potrzeb, dlatego lepiej nie sugerować się tym, jak to wygląda u innych, tylko jak chciałoby się zorganizować życie seksualne we własnym domu. Nie ma też co od razu rzucać się na głęboką wodę w kwestii łóżkowych nowości – takie zmiany zwykle lepiej wychodzą wprowadzane stopniowo, a nie że nagle przeobrażamy się w kogoś z zupełnie innej bajki. Niemal zawsze natomiast sprawdzi się randkowanie ze swoim partnerem, bo dzięki temu znów będzie można poczuć się jak na początku znajomości.

Fanatyzm niewskazany

O ile dobrze jest skonkretyzować swoje plany odnośnie seksu i otwarcie przedstawiać własne pragnienia, tak nie powinno się do tego podchodzić jak do kolejnego domowego obowiązku – bo właśnie z tym para często chce walczyć. Czyli umawiamy się na coś, ale wciąż główną myślą ma być obopólna przyjemność, a nie odhaczenie kolejnej pozycji – grafik ma uczyć komunikacji, być punktem wyjściowym, nie ma tu miejsca na przymus i formalności.

Pary uskarżające się na ten pomysł zazwyczaj zapominają o pracy, która ich czeka, wychodząc z założenia, że do poprawy wystarczy coś ustalić i to wszystko, reszta magicznie się sama załatwi. A samo nic się nie dzieje, szczególnie w tak wrażliwej sferze jaką jest sypialnia. Szybko więc zaczyna się do seksu pochodzić jak wcześniej, że to obowiązek, a teraz tylko trzeba go jeszcze częściej odbębniać.

Oczywistym powinno być, że jeśli ktoś mimo wszystko nie ma ochoty, to błędem będzie go namawianie do wypełnienia obietnicy, nawet gdy to już któryś raz z rzędu – to raczej znak, że
problem wcale nie został rozwiązany i potrzebna jest kolejna rozmowa. Zresztą również kiedy
jest obopólna zgoda obie strony muszą uważać, by nie popaść znowu w rutynę, bo po co się starać, skoro we wtorek już zaklepane i w razie odmowy będzie można szantażować zerwaniem umowy – bo umowa wcale nie dotyczyła czegoś takiego.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>