Czy błędy młodości mogą być dobre?
Gdybym mogła cofnąć się w czasie, przeżyć życie raz jeszcze, tym razem mądrzej, pełniej, bez tracenia czasu na niewłaściwe osoby i spełnianie oczekiwań narzuconych przez innych… To powszechna refleksja, która przychodzi do głowy, kiedy rzeczywistość rozczarowuje. Zaczyna się myśleć o popełnionych głupstwach oraz o szansach, które przez błędy młodości zostały zaprzepaszczone.
O tym, jak człowiek się zbłaźnił, ośmieszył, wybrał kiepski kierunek, za wcześnie sobie odpuścił albo przeciwnie, walczył o rzeczy, które w ogóle nie miały znaczenia. Dzisiaj, z aktualną wiedzą, nie dopuściłby do takich błędów. A może tylko tak mu się wydaje?
Czy młodzi ludzie mają nie po kolei w głowie?
Tak można czasami sądzić, jako że młodość to bardzo specyficzny okres. Dojrzewający ludzie przeżywają wszystko niezwykle gwałtownie i bardzo osobiście, dopiero poznają świat. Przechodzą z etapu dziecka do etapu dorosłego człowieka, nie tylko psychicznie, ale również fizycznie, co jest zarazem fascynujące i trochę niepokojące.
Zwykło się mówić, że hormony buzują, i jest w tym sporo prawdy. Zmiany, jakie zachodzą w młodym organizmie, są bardzo intensywne, stąd właśnie te fochy u nastolatków, ich dziwaczne zachowania, których dorośli nie potrafią zrozumieć. I których sam nastolatek nie rozumie, bo nie wie, dlaczego mu źle, albo dlaczego mu dobrze, nie umie kontrolować swoich emocji, chce pasować do współczesnego świata i zarazem buntuje się przeciwko wszystkiemu, co ten świat reprezentuje. Po prostu chodząca sprzeczność i rozgrzane do granic możliwości emocje.
Więc tak się utarło, że jak młody, to głupi. Taka kolej rzeczy. Nastolatków roznosi energia i bardzo chcą poczuć się ważni, no to robią głupie rzeczy kojarzące się im z dorosłością. Im nie wolno? Oni właśnie pokażą, że mogą. Że mimo wieku są w stanie pokonać barierę czegoś zakazanego. Pójdą po bandzie, zaszpanują przed rówieśnikami, zrobią wrażenie. We wczesnej młodości potrzeba akceptacji grupy jest szczególnie silna, dlatego większość jest gotowa popełnić najbardziej idiotyczną rzecz byle przypodobać się innym. Praktycznie każdy w jakimś momencie chce się wybić na plus jako ktoś fajny, co zachęca do robienia głupstw. Dasz radę, jesteś twardziel. Nie pękaj. Pokaż na co cię stać.
Młodym często odbija właśnie dlatego, że chcą dobrze wypaść w oczach kolegów. Kiedy są sami, potrafią być zaskakująco spokojni i rozsądni. Ale wystarczy niewielka publiczność i kabelki w głowie zaczynają iskrzyć – u dorosłych już nie występuje to w aż tak wielkiej skali.
Wreszcie mi wolno
Gdy przekraczasz umowną granicę dorosłości – 18 lat – jako osoba pełnoletnia wchodzisz w niedostępny do tej pory świat. Zapala się zielone światło i wreszcie nikt niczego nie zakazuje. Jestem odpowiedzialna za siebie, chcę popróbować czego tylko się da. I jojczenia staruchów można wreszcie puszczać mimo uszu. W bardzo młodym wieku jeszcze nie bardzo wiadomo, czym tak naprawdę jest dorosłość – często dostrzega się tylko, że można na legalu kupić w sklepie wódkę, ale już nie to, jakim stresem są niezapłacone na czas rachunki.
Młody człowiek dopiero się uczy, czym jest odpowiedzialność i skąd naprawdę bierze się jedzenie w lodówce. Powoli to do niego dociera, ale zanim w pełni dotrze, jeszcze go rozpiera typowe dla młodości poczucie wszechmocy. Młodziak zwykle myśli, że może bardzo wiele, cały świat stoi przed nim otworem, a jako oficjalnie dorosły nabiera też przekonania o swojej rozległej wiedzy. Słowem, jest niezniszczalny. Co złego może mu się zdarzyć?
Młodość kocha ryzyko. Niby rozumie konsekwencje rozmaitych działań, ale mgliście, raczej obce jest jej myślenie w dłuższej perspektywie czasowej. Najważniejsza jest nagroda teraz, a taką nagrodę można uzyskać właśnie dzięki młodzieńczej brawurze. Koszty? E tam. Potrzeba ekscytujących wrażeń skutecznie tłumi samokontrolę, na to jeszcze przyjdzie czas.
Nie każdy kto ryzykuje, pije potem szampana
Fajnie myśleć, że do odważnych świat należy, dopóki życie nie wystawi rachunku. Za niektóre błędy płaci się od razu, inne mają odroczenie spłaty. I zamiast szampana jest gorzka pigułka do przełknięcia. Z czasów młodości praktycznie każdy czegoś tam żałuje. Czasem mniej, czasem bardziej, wszak błędy miewają różny kaliber. Można żałować, że zaczęło się w liceum palić papierosy. Że poważne kłótnie z ukochaną osobą kończyły się pokazywaniem drzwi, a nie poważną rozmową. Że poszło się na tę imprezę, która zakończyła się ogromną kompromitacją. Uderza, jak szczeniackie były to zachowania i jak prosto dałoby się tych wpadek uniknąć.
Błędy młodości można z grubsza podzielić na te, które rzeczywiście mają destrukcyjny wpływ na teraźniejszość, oraz lżejsze wpadki, które rozpalają policzki ze wstydu, ale nie są raczej czymś strasznie utrudniającym obecne życie. Jednak nawet te niewielkie wybryki potrafią zatruć myśli, zwłaszcza gdy świadkowie żenady do dnia dzisiejszego z lubością je wypominają przy byle okazji. Taka błahostka, a niszczy od środka. Gdyby tylko dało się wymazać ją z przeszłości, wrócić tam i tak poprowadzić losy, by nikt do niczego nie mógł się przyczepić.
To niemożliwe, ale nawet gdyby, to czy rzeczywiście roztrząsaną wpadkę dałoby się wyprostować tak, by nie wywołać przy okazji innych niepożądanych konsekwencji? Dość często mamy skłonność do idealizowania drugiej szansy, zakładając, że przy kolejnym podejściu na pewno uruchomią się w głowie tylko te rozsądne i właściwe procesy – tymczasem praktyka pokazuje, jak powszechne jest marnotrawienie kolejnych darów losu i z jakim trudem przychodzi nam uczenie się na własnych błędach.
Najlepiej na własnej skórze?
Rzecz w tym, że błędy zawsze jakoś nas kształtują. To również dzięki nim jesteś dzisiaj tym, kim jesteś. Nie błąd sam w sobie był zły, tylko to, co się z nim później robi. Zazwyczaj największy żal budzą te błędy, których się nie przepracowało, nie zrozumiało co do nich doprowadziło i dlaczego skończyło się tak, a nie inaczej. Kiedy ten błąd wywołał jakiś kompleks i nie udało się z niego wyleczyć. Myśli się głównie o doznanym upokorzeniu i stracie, a nie o tym, co przyszło w zamian i że może w sumie to nawet dobrze się stało.
Choć lubimy się usprawiedliwiać i wybielać, to zarazem nie zawsze umiemy sobie wybaczyć. Głupi błąd urasta do rangi gigantycznej katastrofy, o której pewnie wszyscy wiedzą i śmieją się za plecami. Co jednak, gdyby takiego doświadczenia nie miało się na swoim koncie? Wydaje się to idealnym rozwiązaniem – życiorys pełen sukcesów, zero krępujących epizodów, które wrogowie mogliby wyciągnąć w nieodpowiednim momencie.
Oczywiście, są błędy i błędy, ale ogólnie, gwałtowne przeżywanie młodości oraz błędy z tego wynikające są czymś normalnym. Gdyby się weszło drugi raz w ten okres z bagażem dorosłych doświadczeń, młodość przebiegłaby inaczej, co wcale nie znaczy, że lepiej. Wykasowane zostałyby pomyłki, wszędzie zdrowy rozsądek, powaga, opanowanie… Jakoś ciężko sobie wyobrazić, by to zapewniło piękne wspomnienia. A tak, dzięki młodzieńczej naiwności, można żyć pełną piersią.
Czasami, gdy się przywoła przygody z młodości, to aż ciarki biegną po plecach, jak to mogło się fatalnie skończyć. Ale gdyby nie te szaleństwa, młodzieńcze lata nie upłynęłyby tak wesoło, bo poprawność i emocje na wodzy raczej nie idą w parze z ekscytacją, zabawą i niepewnością, która nadaje smak przeżyciom. Zrobiłoby się po prostu pusto, zbyt zachowawczo. I na swój sposób niebezpiecznie.
Skąd bierze się doświadczenie?
Zapomina się w tych rozważaniach o najważniejszym – chcesz się cofnąć w czasie by udzielić młodszej sobie mądrej rady, ale ta mądrość wzięła się właśnie stąd, że wcześniej los sprzedał kopa w tyłek. Młodzieńcza niewiedza pchała w ryzykowne przedsięwzięcia i ramiona nieodpowiednich osób, skąd jednak dorosły człowiek by wiedział czego wystrzegać się w życiu, gdyby lata temu nie dostał po łapach?
Skąd byś wiedziała, że na pewien typ facetów lepiej uważać? Że niefrasobliwe wydawanie pieniędzy kończy się długami i krępującą rozmową o pożyczkę? Że w pracy lepiej się nie spoufalać z każdą napotkaną osobą? Wiesz, bo się sparzyłaś. I dobrze zapamiętałaś lekcję. Bez wpadek nie byłoby tej cennej wiedzy, którą jako dorośli chcemy obdarzyć siebie sprzed kilkunastu lat. Za drugim razem nie byłabym taka głupia, tak łatwowierna, nie dałabym się nabrać, nie dałabym się wykorzystać. Cóż, przed drugim razem wpierw musi być ten pierwszy. Do ważnych wniosków trzeba jakoś dojść.
Nie popełniając błędów, wcale nie radzimy sobie lepiej. Wręcz przeciwnie. Kiedy ktoś nie popełni głupoty w młodości, jest duża szansa, że w dorosłym życiu umoczy jeszcze bardziej. Właśnie dlatego, że nie zdążył się zahartować, gdy był na to odpowiedni czas. Błąd to oczywiście wstyd, rozczarowanie, ból. Ale i bardzo konkretne konsekwencje oraz nauka, że nasze czyny naprawdę nie przechodzą bez echa, rodzice nie wstawią się za pociechą w każdej sytuacji, ktoś bliski mocno się obrazi, będzie kara za wyrządzone krzywdy.
Poznaje się również tę ciemniejszą stronę relacji z ludźmi – jak potrafią być złośliwi, wyrachowani, nieszczerzy. Nieprzyjemne doświadczenia odzierają ze złudzeń i naiwności, także na własny temat, bo właśnie w momentach trudnych można się przekonać, czy faktycznie jestem taka mądra, sprytna, uczciwa, zaradna, opanowana.
Młodość musi się wyszumieć?
Brak wyzwań rozleniwia. Jasne, mieć ciągle pod górkę to nic dobrego, ale od czasu do czasu przyda się jakiś prztyczek od losu. Błędy pobudzają do pracy nad sobą, a przynajmniej powinny to robić. Młodość to idealny czas na wykuwanie charakteru i widać, że jeśli te naturalne popędy się w ludziach tłumi, czyni to większe spustoszenia niż pójście na żywioł. Wstrzymywanie się od popełniania głupstw jest bowiem ograniczeniem wolności. Tej wolności, którą młody człowiek dopiero zdobywa i tak bardzo się nią upaja – odebranie jej na rzecz wymuszonego rozsądku negatywnie wpływa na samopoczucie i utrudnia realizację młodzieńczych pragnień, co z czasem wybuchnie, i niewykluczone, że z jeszcze gorszymi konsekwencjami.
To dobry czas by poeksperymentować, przetestować siebie w różnych sytuacjach. Błąd z młodości zwykle łatwiej jest odkręcić i nie ma się jeszcze tak wiele do stracenia – czym innym jest przelotny romans, kiedy jesteś jeszcze singielką, a czym innym, kiedy dasz się porwać namiętności z nieznajomym, mając już rodzinę. Bo chociaż młodzi się wydają czasem strasznie głupi, to jednak swój rozum mają i po pewnym czasie sami z siebie zaczynają kontrolować własne zachowania. Po prostu uczą się, że beztroska ma swoją cenę.
Młodość ma swoje prawa, młodym wybaczamy więcej, można przymknąć oko i okazać wyrozumiałość. Ale to też nie znaczy, że w ramach wyszumienia wszystko powinno być dozwolone i czasami naprawdę interwencja dorosłych jest wskazana – byle nie do tuszowania tego, co poważnie wykroczyło poza ramy wstydliwego epizodu i zrobiło komuś niewinnemu wielką krzywdę.
Zostaw komentarz