Czy ciężka praca to naprawdę tak wielka wartość?
Nie wszyscy mają to szczęście, by pracować w wymarzonym zawodzie, niemniej praca to coś, co powinno się traktować poważnie. Bo nie tylko ma się dzięki niej środki do życia, ale też w pewien sposób określa ona nas samych – czy jesteśmy sumienni, obowiązkowi, godni zaufania, dorośli. Dlatego też pracowitość uważana jest za jedną z największych ludzkich cnót. Kto porządny i prawy, ten się ciężkiej roboty nie boi.
Czy jednak zawsze ciężka praca jest godna pochwały? Wiadomo, że wielki sukces okupiony jest wielkimi wyrzeczeniami, lecz nie każdy harujący w pocie czoła doczeka się stosownej nagrody. Ba, nierzadko z góry wie, że nic takiego nie nastąpi i można mówić o szczęściu, gdy dotrwa się do w miarę przyzwoitej emerytury. Po co więc te wszystkie opowieści o etosie pracy?
Szlachetny człowiek pracy
Od samego początku człowiek musiał pracować, żeby przetrwać. W bardzo zamierzchłych czasach było to łowiectwo i zbieractwo, potem zaczęto przechodzić na rolnictwo, pojawili się rzemieślnicy, aż doszliśmy do pracy we współczesnym rozumieniu. Im bardziej świat się ‘mechanizował’, tym ważniejsza stawała się pomysłowość, bo od niej zależał wzrost wydajności, ale że większość w dalszym ciągu musiała ciężko pracować fizycznie, pojawiła się pokusa, by ten trud jakoś sobie upiększyć.
Osoby, które pracować nie musiały, należały do grupy uprzywilejowanej. Elita mogła się zajmować sztuką, kulturą, polityką, no i oczywiście świetnie się bawiła. To budziło zrozumiałą zazdrość. Konieczność podjęcia pracy zarobkowej była dla człowieka troszkę hańbiąca, bo dowodziło to przynależności do niższych warstw społecznych, więc z czasem szacunek do panów zaczął mieszać się z pogardą, że ta banda próżniaków, która w życiu nie skalała się uczciwą pracą, potrafi tylko żreć, chlać, oddawać się rozpuście i gdyby nie służba, utopiliby się we własnych brudach, niezdolni do ich samodzielnego posprzątania. My, lud ciężko pracujący, jemy tylko czarny chleb, za to moralnie stoimy o niebo wyżej.
W naszym kraju to myślenie jest wyjątkowo mocno zakorzenione, ponieważ mnóstwo osób pamięta czasy minione, gdy ponad przeciętność wybijali się głównie kombinatorzy, ludzie związani z jedyną słuszną partią, a wcześniej dziedzice wyzyskujący chłopów. Krótko mówiąc, podejrzane typy. Większość, normalnie pracując, poza odciskami niczego się nie dorobiła, i tak się utarło, że jak jesteś robotny i uczciwy, to całe życie będziesz klepać biedę, pracując na wyzyskiwaczy. Na luksusy pieniądze mają tylko ci, którzy wchodzą w układy i żerują na słabszych.
Ciężka, bo półdarmo
Jest tu zresztą pewna sprzeczność. Ciężka praca jest taka wartościowa i cechuje ludzi szlachetnych, a jednak większość rodziców nie chce dla swoich dzieci takiego losu. Praca fizyczna jest dla niektórych wręcz hańbiąca, nie tak zdobywa się powszechny szacunek. Często zniechęca się młodych ludzi do typowo fizycznych zawodów, nawet jeśli oni sami bardzo to lubią, czują się lepiej w warsztacie niż przy biurku, nad arkuszami Excela. Nie chcą być „kimś”. A tu słyszą – nie powinieneś jeździć wózkiem po magazynie i układać paczki, ty ten magazyn masz posiadać na własność albo przynajmniej nim zarządzać, być szefem.
Ciężka praca jest bowiem niekiedy synonimem życiowej porażki. Nie ma się co oszukiwać, mało kto uzna za sukces zasuwanie przez całe życie przy fabrycznej taśmie. I tylko tak można się wtedy jakoś pocieszyć – nie mówią do mnie ‘dyrektorze’, ale przynajmniej pracuję ciężko i sumiennie, mam ręce brudne od łopaty, a nie lewych interesów, sumienie jest bez skazy. W sumie to słusznie, wszystkie te niewdzięczne zajęcia są bardzo potrzebne i ludziom je wykonującym należy się szacunek. Ale tak już jest, że im mniej osób potrafi wykonać daną rzecz, tym cenniejsze są takie umiejętności. I dlatego ktoś, kto pozornie nie naharuje się w robocie, zarobi o wiele więcej od zasuwającego od rana do nocy robotnika – bo tego drugiego bez większego problemu da się zastąpić kimś innym.
Tu leży sedno problemu – pieniądze. Zrywanie truskawek przez dziesięć godzin non stop, w kucki, gdy żar leje się z nieba, to ciężka praca. Ale może ją wykonywać prawie każdy, dlatego to zajęcie mało dochodowe i nie wygląda zbyt poważnie w CV. Wystarczyłoby jednak, aby za zbieranie owoców zarobki były naprawdę godziwe, a zmieniłoby się podejście do tego zajęcia, nagle by się okazało, że to już nie takie ciężkie – męczysz się, lecz sporo dostajesz w zamian, nie masz na co narzekać. Naprawdę ciężko jest wtedy, gdy to się mało opłaca, włożony wysiłek nie ma aż takiego wielkiego znaczenia. Jak z górnikami. Owszem, praca bardzo wyczerpująca, ale kto by nie chciał ich pensji, przywilejów, barbórek, odpraw i wcześniejszej emerytury, nie tyrają za darmo – takich głosów jest wiele.
Nie wypada być leniem
O tym, czy jakaś praca jest ciężka czy nie, można dyskutować tygodniami. Ważniejsze wydaje się jednak, co z tej pracy wynika. Co z tego, że się człowiek natrudzi, spoci, nadenerwuje, jeśli koniec końców niewiele z tego ma? Jedynie po to, żeby się pochwalić zmęczeniem? O młodych ludziach często mówi się, że są roszczeniowi, chcą mieć wszystko, bez wysiłku, nie czują etosu pracy, nie pragną się poświęcać. W pewnym sensie tak jest, ktoś świeżo po zdobyciu licencjatu chce wysokie stanowisko i kilkanaście tysięcy złotych pensji, bo mu się to należy. Z drugiej strony jednak, czy gloryfikowanie ciężkiej pracy nie jest dzisiaj trochę wypaczone? Oczywiście, że nie ma nic za darmo, ale jak wiele trzeba z siebie dać, by w pełni zasłużenie cieszyć się wygodnym życiem? Dopiero jak wyprujesz sobie żyły?
Praca ponad normę dla wielu ludzi jest wartością samą w sobie. Niechęć do pracy to grzech i choć niejeden wolałby całymi dniami byczyć się na kanapie, to jednak w dobrym tonie jest pochwalić się, jak dużo czasu spędza się w firmie, jak wymagający ma się zawód i że na koniec dnia pada się na twarz, a na urlop absolutnie nie ma się czasu. Tak jak dawniej wysoki status wyznaczał brak konieczności pracy, tak teraz na topie są ci, którzy muszą siedzieć w robocie po kilkanaście godzin – są po prostu niezastąpieni.
Jeśli ktoś napisze sobie na Facebooku, że spał do południa, popracował cztery godzinki, a teraz ma relaks, w dodatku ten relaks obejmuje fajną wycieczkę, wyjście do modnej knajpki czy zakup drogich butów, zaraz pojawi się masa krytycznych wpisów. Komentujący zazdroszczą, ale też czują, że temu komuś się to zwyczajnie nie należało. Właśnie dlatego, że się nie napracował, choć tak do końca przecież się nie wie, ile kogoś kosztowała ta beztroska, co musiał wcześniej zrobić, by dojść do tego statusu. I w ten sposób sami się nakręcamy do wysiłku ponad miarę, zamiast skupiać się na efektywności.
Niepotrzebny pracoholizm
Są ludzie, którzy muszą pracować bardzo ciężko, niekiedy na dwóch, trzech etatach. Ale czy każdy jest w tak dramatycznej sytuacji? Pracoholikami stajemy się nierzadko na własne życzenie, tworząc kulturę wiecznego zapracowania, prześcigając się w ilości rzeczy do zrobienia i godzinach spędzonych w biurze, podczas gdy prawdziwej pracy wcale nie jest tak dużo jak się wydaje – liczne badania wykazują, że realnie większość ludzi pracuje krócej niż wynosi ich oficjalny czas pracy. Niewiele się z tym robi, ponieważ mocno jest zakorzenione przekonanie, że dobry wynik wymaga wielogodzinnej harówki. No to nikt się nie przyznaje, że zrobił to samo co koledzy w pięć godzin, a nie osiem, bo jeszcze mu dołożą dodatkowych obowiązków albo obetną pensję. Zamiast tego siedzi się dłużej niż powinno, byle tylko wyjść na sumiennego pracownika.
A przemęczony pracownik jest mniej wydajny i mniej uważny, mimo to odmawia sobie wypoczynku, bo robota czeka. Jest podatny na rozpraszacze, podczas gdy osoba prowadząca bardziej zrównoważony tryb życia (czyli pracująca mniej) prędzej się zdyscyplinuje, bo nie ma takiego poczucia, że przez pracę umykają jej inne rzeczy.
Kult ciężkiej pracy sprawia, że dla wielu ludzi praca lżejsza, krótsza i przyjemniejsza wydaje się jakimś takim niegodnym sposobem zarabiania na życie. Cwaniactwem niemal. Smakować życie? Tak robią lenie i sfiksowani hippisi, a normalni, dorośli ludzie są świadomi swoich powinności. I to wszystko w czasach, gdy wypalenie zawodowe staje się coraz powszechniejsze. Przybywa osób, których praca nie tyle męczy, co frustruje, skłania do nałogów, jest przyczyną depresji. Nic dziwnego, skoro w wielu przypadkach człowiek daje się z siebie wszystko, a wdzięczności jak nie było, tak nie ma.
To właśnie w kulcie ciężkiej pracy jest chyba najbardziej irytujące. Dopóki wysiłek przynosi spodziewane owoce, można odczuwać zadowolenie. Ale masa szefów nie docenia nadprogramowego zaangażowania, raczej uważa je za coś oczywistego i jeszcze bardziej zwiększa swoje wymagania. A gdy pracownik przestanie być potrzebny, zwalnia go bez większych sentymentów. I tyle z gorliwej pracowitości.
Wystarczy sobie teraz pomyśleć, jak można by było ten czas, który nie przyniósł ani ekonomicznych korzyści, ani choćby satysfakcji, przeznaczyć na sprawy znacznie przyjemniejsze – popołudnia z rodziną, spotkania z przyjaciółmi, przejażdżkę na rowerze, przeczytanie książki. I co by było większą wartością: zadbanie o sobie i bliskich, czy ciężka praca?
Kiedy warto się starać?
W pracy liczy się wydajność, tyle że większość kroków podejmowanych, by ją zwiększyć sprowadza się do intensywniejszej eksploatacji pracowników, a nie by to im ułatwić życie. I to pewnie jeden z powodów, dla których ciężko uwierzyć, by na fajnie mieszkanie i auto z wyższej półki dało się zarobić inaczej niż orką ponad miarę – w przeciwnym razie zostają wpływowe znajomości i przekręty. Nic pośrodku. Niewiele się mówi o zwiększaniu własnej efektywności, lepszej organizacji planu dnia, ale nie żeby było w nim więcej czasu na pracę, tylko właśnie mniej. I wciąż zbyt mały nacisk kładzie się na kreatywność, pomysłowość – wyjście poza szablon to niepotrzebne ryzyko.
O ciężkiej pracy mówi się przede wszystkim, że jest niezbędna, lecz nie zawsze wyjaśnia dlaczego – po prostu nie wolno się obijać i już, to niegodne porządnego człowieka. Takie podejście szybko zabija entuzjazm, praca zżera wszystkie zasoby energii i jakoś średnio się czuje, by to uszlachetniało.
Ale rzeczywiście, łatwo przesadzić w drugą stronę, skupić się na własnym komforcie i odstawiać fuszerkę. Efekt jest wtedy podobny – zero sukcesów i fatalne samopoczucie. W mądrej pracy nie chodzi bowiem o to, by robić wszystko po łebkach, tylko by znaleźć pożądany balans i właściwie ustawić priorytety. I mieć przy tym świadomość, że na ten najwyższy szczyt nie da się wejść lekkim krokiem – wybitne jednostki są oddane swojej pasji na maxa. Co nie zmienia faktu, że – jak widać – czasami nawet internetowe memy mówią prawdę: pracować trzeba nie 12 godzin na dobę, a głową.
11 komentarzy
Zgadzam się w 100%, że wypoczęty pracownik to dobry pracownik. Lepiej pracować mniej, a wydajniej, niż dłużej nie skupiając się porządnie na tym co się robi 😉 Dobry tekst, tylko, żeby ludzie przeczytali ze zrozumieniem i w końcu pomyśleli co jest najważniejsze w życiu… 😉
Świetny temat, mądre przemyślenia 🙂 Cała mądrość życiowa polega chyba na tym, aby praca nie była na tyle ciężka by wyczerpać psychicznie czy fizycznie i aby można było za zapłatę godnie żyć. Pasja nie każdemu jest dana…w pracy.
Masz rację Jotko, niektórzy nawet twierdzą, że praca może być dla pasji zabójcza
Pracuję bardzo ciężko, bo w azylu dla zwierząt. Mam dwa dyplomy, kilka kursów w zupełnie innym kierunku, jest to praca poniżej moich kwalifikacji, ale nie narzekam. Cieszę się że mogę coś zrobić dla tych zwierząt, kiedy inni dużo zdrowsi i silniejsi wymiękają zaledwie po kilku godzinach 🙂
Po prostu trzeba pracować najlepiej jak się potrafi. Każda praca jest ciężka, bo wymaga wysiłku – fizycznego lub umysłowego. Równie ciężko pracuje nauczyciel, informatyk, górnik czy policjant.
To prawda, choć często lubimy się licytować, kto ma ciężej, kto ma wazniejszą pracę…
Myślę, że najważniejsze jest, by praca dawała nam satysfakcję. Wtedy nam się chce. Równie ważny jest szacunek za pracę. I dla mnie bodaj najważniejszy – mądry szef (o ile sami nie jesteśmy sobie szefem). Niestety z mojego długiego doświadczenia wynika, że mądry szef to obecnie gatunek wymierający. Takie zachowania jak rozmowa z pracownikiem, pochwała a jak trzeba – zwrócenie uwagi, kultura osobista, podziękowanie za pracę… Ech, pamiętam jeszcze takie osoby z dawnych lat.
Mój maż pracuje bardzo ciężko bo lubi i chce, nie musi oczywiście, ale zawsze mi powtarza że chce… bo jak nie będzie pracował tak jak pracuje to się szybko zwinie, a tego nie chce. Kocha swoja pracę więc pracuje 🙂
Niedawno rzuciłam pracę dla korporacji i wzięłam się za pracę na własny rachunek. By nie płacić ZUS zatrudniłam się dodatkowo na pełen etat w jednym z marketów. Okazuje się, że ta praca też nie jest zła. Teraz pracuję na dwa etaty, ale uwolniłam się z wiru korporacyjnego.Teraz praca daje mi satysfakcję. Musiałam oczywiście trochę zainwestować w reklamę moich usług. Jednak ograniczyłam się do oklejenia mojego samochody reklamą. Pod marketem kręci się się sporo ludzi więc jest to świetna lokalizacja reklamy. Projekt i wykonanie zrobiła REKLAMA
Ciężka praca to na ogół wymysł szefów dla podwładnych – aby ci zarabiali na jego zachcianki, lub cel ludzi, którzy nie mają zainteresowań intelektualnych czy np. związanych z kontaktem z przyrodą, ale są prości i lubią pieniądze lub np. samochody.
Jestem za ekominimalizmem – mniej pracy, mniej rzeczy, mniej śmieci – więcej spokoju, więcej szczęścia, więcej myslenia
Ciężka praca jest dziś synonimem nieudacznictwa i to jest niepodważalne. Ludzie ciężko pracujący często nie mają żadnego wyższego wykształcenia i pasji. Za to ja (tak opowiem to na sobie bo jest o czym gadać) od zawsze byłem uczony że bez dobrych ocen nie osiągnę swego. Co dziś mam? Na koncie 0 czerwonych pasków, skończone studia informatyczne i WŁASNE STUDIO. Dobrych ocen nie miałem, ale to dlatego że skupiałem się na swoich celach. Uczyłem się programować zamiast wkuwać do sprawdzianów z polaka czy chemii. Także widzicie… Nie trzeba mieć ukończonego uniwersytetu na Marsie żeby osiągnąć sukces. Wystarczy wiara w siebie i pasja a o ciężkiej pracy możecie zapomnieć.