Czy dla kobiety jest ważne, ile zarabia mężczyzna?
Coraz rzadziej spotyka się rodziny żyjące z jednej tylko pensji – tej przynoszonej przez męża. Do domowego budżetu zazwyczaj dokłada się i on, i ona, choć niekoniecznie w takim samym zakresie. A skoro nie jest po równo, to czy ma jakieś znaczenie, kogo wkład jest tym większym? Otóż jak się okazuje, czasami ma, i to spore.
Wprawdzie większość osób deklaruje, że wysokość zarobków partnera nie jest szczególnie istotna, i tym bardziej nie jest to powód, dla którego wchodzi się w związek, ale… Gdy się robi poważniej i zaczyna się planowanie wspólnej przyszłości, kwestii pieniędzy nie da się zupełnie zignorować. A bardziej zainteresowane tym tematem wydają się kobiety.
Przede wszystkim bogaty
W tradycyjnym ujęciu, od zarabiania na dom jest mężczyzna. Co w sumie nie jest prawdą – kobiety również pracowały, i to ciężko, po prostu nie zawsze otrzymywały za swój wysiłek pensję. Często też jej wkład nazywano tylko „pomaganiem”, nie pracą, a zarobione pieniądze przejmował mąż. W takim układzie oczywistym jest, że mężczyzna zarabia lepiej, przyjęło się więc, że możliwości finansowe rodziny to przede wszystkim potencjał męża.
Dlatego dobra sytuacja materialna była i ciągle jest jednym z najważniejszych atutów męskości. Nic też dziwnego, że skoro kobieta była zależna od mężczyzny, to zwracała uwagę na jego status oraz majątek. Ogólnie rzecz biorąc, kobiety wolały wychodzić za bogatszych, co jednak ciekawe, ów trend całkiem wyraźnie widać również dzisiaj, także w społeczeństwach o równościowym podejściu.
I nie ma znaczenia, czy kobieta decyduje się zostać w domu, czy robi karierę zawodową. Preferencja jest taka, że panowie z wysokimi zarobkami lub dobrze rokujący mają łatwiej w znalezieniu partnerki. Oczywiście to nie jest tak, że każda kobieta tym właśnie kieruje się przy wyborze partnera. Niemniej nie będzie chyba żadnej kontrowersji w stwierdzeniu, że gość z dobrą pracą, mieszkaniem i samochodem zyska na starcie, w przeciwieństwie do swojego kolegi z miernymi zarobkami, mieszkającego u mamy.
Mentalne kastrowanie
Pieniądze tak silnie kojarzą się z męskością, że nawet mając feministyczne nastawienie, sporo kobiet dziwnie się czuje, kiedy ich partner zarabia mniej. Przeszkadza to także wielu mężczyznom, którzy z tego powodu tracą pewność siebie, bo z ręki wypadł im właśnie bardzo silny atut. Stąd teorie, że sukcesy zawodowe kobiet na dłuższą metę poczyniły więcej złego niż dobrego, bo pokaźna sumka na koncie nie daje w ich przypadku tego samego efektu co u mężczyzn. Wręcz na tym tracą, bo w oczach potencjalnych kandydatów wydają się za mało kobiece, wszak pieniądze nie są tym, czym kobieta powinna imponować – można powiedzieć, że odstrasza nadmierną niezależnością.
W rzeczywistości temat jest dużo bardziej skomplikowany. To jasne, że facet bardzo bogaty będzie przyciągał uwagę kobiet, pytanie tylko, czego on od nich będzie oczekiwał i co one wniosą do związku w zamian. Wysokie zarobki poprawiają sytuację na rynku randkowym, ale gdy to jedyne, co ów mężczyzna ma do zaoferowania, i na dodatek jeszcze traktuje on swoje kochanki bardzo przedmiotowo, jego podboje ograniczać się będą do specyficznej grupy kobiet – co przy okazji utwierdzi go w przekonaniu, że wszystkie baby to materialistki.
Z drugiej strony, istnieje liczna grupa kobiet, które mają mężów gorzej zarabiających, i niekoniecznie na ten ślub zdecydowały się z desperacji – po prostu doceniły inne rzeczy niż pieniądze. Z kolei na portalach randkowych, które często przywoływane są jako dowód na materialną roszczeniowość kobiet, widać raczej, że obie płcie wolą się dobierać według podobnego statusu, zwłaszcza gdy mają w planach poważniejszy związek, a nie tylko niezobowiązujący seks.
Ile powinien zarabiać mąż?
Już samo to pytanie może irytować, bo z jakiegoś powodu w publicznej przestrzeni zwykle nie porusza się tej kwestii w kontekście kobiet – im przypisywana jest inna rola w rodzinnej hierarchii. I jak pokazuje praktyka, na randkach o temat zarobków zahaczają częściej kobiety, nierzadko to jedno z pierwszych pytań zadawanych kandydatom. Robią to także kobiety, które mają udaną karierę zawodową i ostatnie, czego by potrzebowały, to finansowe wsparcie od kogokolwiek.
Z niedawno przeprowadzonych badań wynika jednak, że dla blisko dwóch trzecich dorosłych Polaków nie jest istotne, kto zarabia więcej, i częściej tego zdania byli mężczyźni. Tylko co dziesiąta badana osoba przyznała, że lepiej dla związku jest, kiedy to mężczyzna przynosi większą pensję, i zaledwie dla jednego procenta korzystniejszy był układ z kobietą o wyższych od męża dochodach. Deklaracje odbiegają zatem dość znacząco od powszechnych wyobrażeń o finansowym układzie sił w związku.
Ale nie da się ukryć, że w praktyce zaburzenie tradycyjnego porządku bywa dla pary problematyczne. Jak i dla otoczenia, które nierzadko bardziej niż sami zainteresowani przeżywa, że jak to tak, baba dom utrzymuje, chłop siedzi na jej garnuszku, co za upadek męskości. Niektóre kobiety faktycznie źle odbierają mężczyzn o gorszym statusie materialnym, nie szanują ich, są przesadnie dominujące, ciekawe jednak, że kiedy podobnie
zachowuje się zamożny mąż w stosunku do niepracującej małżonki, nie spotyka go za to prawie żadna krytyka lub jest ona zbywana jako „feministyczny bełkot”.
Rodzina kosztuje
Kobiety interesują się męskimi zarobkami niekoniecznie z wrodzonej chciwości – po prostu myślą praktycznie i nie chcą, aby po przyjściu na świat potomstwa zaczęło się życie od pierwszego do pierwszego. Bo to najpewniej kobieta będzie zmuszona chociaż na jakiś czas zrezygnować z pracy albo ograniczyć ambicje zawodowe by mieć więcej czasu dla dziecka, co zwykle oznacza spadek dochodów. Ważne zatem jest, aby mężczyzna był to w stanie
zrekompensować.
Bardzo często też dla kobiety istotna jest nie tyle wysokość pensji, ile ogólnie rozumiana zaradność, czyli jak facet radzi sobie po utracie pracy, czy jest ambitny i dobrze rokuje, jak reaguje w kryzysie, na co wydaje zarobione pieniądze. Większość kobiet zdecydowanie bardziej ceni mężczyzn, którzy do swojej fortuny doszli własną pracą zamiast odziedziczać majątek – mogą mieć niewiele, ale gdy są perspektywiczni, to założenie z nimi rodziny nie
wydaje się tak ryzykowne.
Problematyczne za to bywają duże rozbieżności w zarobkach, nieważne w którą stronę. Oczywiście, to zawsze zależy od konkretnych osób, ich podejścia, charakteru i tego, jak się ze sobą dogadają, lecz wbrew pozorom, związanie się z dużo bogatszym facetem wcale nie musi być spełnieniem marzeń. Jeśli zaś to kobieta dokłada się do domowego budżetu w znacznie większym zakresie, to często złości ją nie tyle mało imponująca pensja małżonka, ile fakt, że w obowiązkach domowych nie ma podziału pół na pół, tylko to głównie na jej barkach jest zajmowanie się dziećmi, sprzątanie, gotowanie.
Dobrze zarabiające kobiety chcą utrzymać określony standard życia, dlatego wolą, aby ich partner miał podobną pensję, dzięki czemu nie będzie zgrzytów przy urządzaniu mieszkania, kupowaniu żywności, wyjazdów wakacyjnych, rozrywkach, ubraniach. Kobiety nie są tak skłonne jak mężczyźni do fundowania wszelkich wydatków swojej drugiej połówki, ale też bardziej są rozliczane z rekompensowania włożonego wkładu – wydaje się bardziej naturalne, że to mąż kupuje sobie uległość i posłuszeństwo żony, niż na odwrót. Bo na odwrót to już jest uwłaczające.
Czy dla mężczyzn zarobki żony nie mają żadnego znaczenia?
Jak się okazuje, wcale nie. W przeszłości zresztą żony również szukało się według określonych kryteriów materialnych – panna bez posagu musiała mocno obniżyć swoje oczekiwania, pogodzić się ze społeczną degradacją i gorszym traktowaniem przez nową rodzinę. Dzisiaj jest podobnie. Jeśli zarabiasz dużo mniej od swojego partnera, to nierzadko robi się z tego układ podszyty przemocą ekonomiczną i jasnym zarysowaniem hierarchii – jako biedniejsza masz więcej obowiązków i mniej praw, bo decyduje strona z portfelem.
Mężczyźni, którzy szukają partnerki, a nie służącej, wolą dziewczyny o zbliżonym statusie, bo wtedy kwestie finansowe są prostsze do ogarnięcia, nie ma poczucia niesprawiedliwości czy zaburzonej równowagi. Celowe rozglądanie się za partnerką o niższym statusie materialnym nierzadko związane jest właśnie z chęcią podporządkowania sobie drugiej osoby – pieniądze po prostu dają władzą.
Jest jednak pewien strach przed kobietami, które są dobrze ustawione. Mężczyźni zazwyczaj boją się, że taka partnerka będzie ich lekceważąco traktować i okaże się zbyt pewna siebie, a oni nie będą mieli czym się wykazać – tylko czy przez takie podejście panowie sami nie stawiają się w tej niechcianej roli „bankomatu”?
3 komentarze
Jakże chętnie zaglądamy do cudzego portfela, a czy jednak nie powinniśmy najbardziej interesować się własnym?
Zarobki w związku u faceta to podstawa… każda kobieta krzyczy że nie, do czasu jak ten facet ma te pieniądze xd xd… Oczywiście masz dobrze zarabiać i pracować po 8h bo musisz mieć dużo czasu dla związku lub jeszcze na pomoc przy dziecku.
Ja z perspektywy faceta opiszę swoje doświadczenia. Skończyłem kiepskie studia po których słabo zarabiałem. Wszystkie kobiety to odpychało, zostałem sam, raz się zakochałem jednak jak dziewczyna zobaczyła jak żyje zostawiła mnie jak psa. Jeszcze policja postraszyła. W międzyczasie doksztalcilem się, jednak cenionym specjalistą zostałem dopiero w wieku 40 lat.
Wszystko by było fajnie jeśli od początku trafniej zaplanowabym swoją edukację rozsądniej. Facet bez z kasy i perspektyw to śmieć na rynku matrymonialnym. Teraz już idę w dobrym kierunku, na wiele mogę sobie pozwolić. To jest tak jak kobieta jest w gorszej sytuacji jest wszystko w porządku, oczekuje na rycerza który przyjdzie i jej pomoże, w drugą stronę facet staje się odpadem, którym gardzi partnerka i cała jej rodzina. Biorąc moje dotychczasowe doświadczenia, nie mam zamiaru już być takim rycerzem. Spotkałem raz kobietę w wieku 40 lat, bez mieszkania. To co ja mam teraz wszystko organizować aby założyć rodzinę? Dom samochód. Trochę seksem się pobawiłem i zostawiłem. Po swoich przejściach jestem wyzbyty wszelkich naiwności oczekiwań, że ktoś mnie pokocha bezwarunkowo za to kim jestem. Albo imponujesz kobiecie albo nie. Doskonale sobie zdaje sprawę że moja sytuacja zawodowa i materialna jest kluczowa czy jestem w stanie zdobyć dana kobietę czy nie. Nawet się już pogodziłem z tym, że będę już sam, co innego jakbym miał sukces od początku a co innego jak mam zryty lep od doświadczeń. Ale wy kobiety sukcesu też wcale wam nie zazdroszczę, po 40dziestce nie nadajecie się nawet aby zostać matkami, cóż wtedy możecie dać mężczyźnie? Swoje marne towarzystwo z podstarzała kobieta? Teraz to ja mam modelkę w Tajlandii i allinclusive za 100zl/dzień młoda, jędrna, nie kręcąca nosem. Może bez miłości, ale spełniają moje oczekiwania. Do Tajlandii latam 2 razy w roku.
Zmiany dospodarcze w ostatnich latach doprowadziły do tego, że jedni zarabiaja marnie inni poszli bardzo do przodu. Kobiety które dobrze trafiły w wykształcenie gardzą tymi gorzej sytuowanymi, w efekcie często zostają same , bez potomstwa, z sukcesem i piją do szklanki. I taki los czeka dużo kobiet. Mnie też, tyle że ja mając wreszcie sukces , zawsze mogę znaleźć młodsza która poleci na kasę, albo utrzymywać tania tailandke i mieć allinclusive bez kręcenia nosem. Same Panie do tego doprowadzilyscie i jeszcze same samotne skończycie często swój marny żywot w domu opieki i bez potomstwa. Karma wraca!