Czy drzemią w nas pierwotne instynkty? Czyli jaka jest prawdziwa natura kobiety…
Mężczyźni chętnie usprawiedliwiają swoje mniejsze i większe grzeszki naturą. Zdrady, oglądanie się za innymi dziewczynami, wpatrywanie się w dekolt zamiast w oczy, skłonność do agresji… „Mamy to w genach” – tłumaczą krótko. Argument przekonujący, bo jak tu się kłócić z własnym DNA? I panowie się nie kłócą, przynajmniej nie wtedy, gdy jest im z tym wygodnie.
Atawizmy nie są jednak właściwe tylko płci męskiej. Kobiety też odziedziczyły po swoich jaskiniowych przodkiniach pewne schematy zachowań, ale w przeciwieństwie do mężczyzn traktują ten spadek raczej jako źródło swoich nieszczęść, bo wierność naturze wtłacza je w role, które niekoniecznie są dzisiaj spełnieniem ich marzeń. A może to, co wmawia się nam jako zgodne z naturą, wcale takie nie jest i stąd owe problemy?
Kobieta nie łagodzi obyczajów
Dziewczynka powinna być skromna i posłuszna. Żadnych krzyków i tupania nogami, bo wiadomo, złość piękności szkodzi. Kobiecie nie wypada być nieuprzejmą, dominującą i zagniewaną. To sprzeczne z jej łagodną naturą. Czyżby?
Złość jest instynktowną reakcją, niezależną od płci. Złoszczą się już niemowlaki, i te w niebieskich, i te w różowych śpioszkach. Krzyczą tak samo, ale im dzieci są starsze tym częściej słyszą, że okazywanie gniewu jest niegrzeczne. Szukają więc innych form rozładowywania agresji i tu powoli zaczynają się nierówności.
Dziewczynkom ciągle jeszcze nie wypada ganiać po drzewach, kopać piłki, biegać za Indianami, a kiedy wyładowują one swoje frustracje na lalkach, to okazuje się, że są niestabilne emocjonalnie. W dorosłym życiu jest zresztą podobnie.
Bezpieczne formy dla ujścia agresji, np. sztuki walki, są niejako zarezerwowane dla mężczyzn. Babki ścigające się na torze? Miłośniczki sportów ekstremalnych? Chcą się upodobnić do facetów, bo przecież same z siebie takich potrzeb nie mają. A prawda jest taka, że kobiety są z natury agresywne niemal w tym samym stopniu co mężczyźni. Niektórzy, jak amerykańska prof. psychologii Phyllis Chesler twierdzą nawet, że pokłady agresji u kobiet są znacznie większe niż u płci przeciwnej. Tyle że przez długie lata kobiety musiały te emocje tłumić, bo tego wymagało od nich społeczeństwo. Dzisiaj mamy większe przyzwolenie na okazywanie gniewu, stąd coraz częstsze damsko-damskie porachunki w iście męskim stylu.
No dobrze, ale przecież wrodzona skłonność do agresji bierze się z testosteronu, a to hormon produkowany przez silnych, wojowniczych samców, a nie delikatne kobietki. Otóż nie. Choć związki pomiędzy agresją a testosteronem istnieją, to nie ów hormon determinuje przemoc i brutalność. Testosteron odpowiada głównie za agresywne zachowania seksualne, dlatego wykastrowany samiec faktycznie nie będzie myślał o rozmnażaniu, ale o walkach z przeciwnikiem i owszem. Historia pokazuje, że gdy kobiety mogły ujawnić swoją prawdziwą naturę bynajmniej nie zachowywały się jak gołąbki pokoju. Co więcej, terrorystki i przestępczynie zwykle okazywały się okrutniejsze od swoich męskich towarzyszy. Po prostu tak mamy, że kiedy nam wolno, reagujemy na zaczepki i doznaną krzywdę atakiem.
4 komentarze
Człowiek to zwierzę 🙂
Tyle w temacie
Hmmm…
Na pewno mamy instynkty, które nami rządzą.
Świetny tekst, jestem pod wrażeniem. A i jeszcze słowo do pana Mieczysława – już mi się pan bardzo nie podoba!
Monogamia jest przede wszystkim w interesie kobiet, bo na rynku seksualnym po trzydziestce większość z Was spotyka tak zwana ściana a SMV leci na dół z szybkością Pendolino 🙂 Wtedy to łapie się ostatniego rokującego, także drogie Panie, cieszcie się, że większość facetów to troglodyci, gdyby znali te mechanizmy współczynnik samobójstw wśród kobiet wzrósł by znacznie. 😉