Czy kobieta może „grać” swoim wyglądem?
Seks sprzedaje wszystko: wiertarki, monitory, nawet trumny. Każdy szanujący się warsztat samochodowy ma kalendarz z gołą babą. Są „nagie kobiety z karpiami”. No nie ma po prostu rzeczy, której by się nie dało zestawić z seksowną, roznegliżowaną niewiastą, jakkolwiek dziwny w pierwszym odruchu wydawałby się ten pomysł.
Atrakcyjny wygląd u kobiety jest bardzo pożądany, ale jednocześnie jakby z automatu obniża jej kompetencje. Owszem, specjalistka powinna dobrze wyglądać, jednak bez przesady, w przeciwnym razie uroda odciągnie uwagę od meritum, a przecież nie o to jej chodzi, prawda?
Bo albo prezentuje swoje wdzięki, albo chce pokazać co ma w głowie – te dwie rzeczy najwyraźniej nie mogą iść w parze.
Czy ładna musi być głupia?
Zasadniczo możesz być jednocześnie piękna i mądra, ale kiedy rzeczywiście taka jesteś, wielu ludzi to irytuje. A najbardziej wtedy, kiedy kobieta świadoma jest swojej atrakcyjności i nie zamierza tego faktu ukrywać – nie że się jakoś przesadnie stroi i wdzięczy na każdym kroku, ale też nie zakłada workowatych ciuchów skrzętnie zakrywających wszelkie krągłości ciała, nie robi babcinego koku, nie nosi szpecących okularów-kujonek. Przy czym nie chodzi o
wyzywające, ocierające się o wulgarność stylizacje – po prostu lubi dobrze wyglądać i podkreślać atuty.
I przez to często wygląda tak, że ciężko oderwać wzrok. A skoro ciężko, to nie powinna mieć pretensji o zaczepki, bo jeśli z własnej woli zakłada ołówkową spódnicę, to musi chcieć słuchać komentarzy o apetycznych pośladkach, a nie świetnie poprowadzonej prezentacji u klienta czy badaniach nad nowym lekiem. Jak gdyby efektowna prezencja wykluczała profesjonalizm i kobieta dbająca o atrakcyjny wygląd sama w ten sposób deprecjonowała własne osiągnięcia.
Ponętne kobiety chętnie się podziwia, ale już niekoniecznie traktuje serio, zwłaszcza w pracy. Tak, oczekuje się dbania o aparycję, ale to musi być utrzymane w ryzach, stonowane, żeby nie kusić, i co ciekawe, zarzuty o nadmierne granie wyglądem pojawia się nawet w branżach, gdzie ów wygląd odgrywa bardzo ważną rolę, jak na przykład aktorstwo. Wprawdzie nie brak urodziwych artystek, które znane są również z wartościowego dorobku, ale tak się utarło, że jak film czy muzyka mają być ambitne, to wykonawczyni nie powinna jakoś mocno grać
swoim seksapilem – przecież jeśli jest tak dobra, to nie musi jeszcze świecić tyłkiem.
Skoro jesteś tak zdolna…
Sporo kobiet, które nie chcą być sprowadzane do roli wyłącznie ozdobników mających cieszyć męskie oko, celowo stylizuje się tak, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Co ma sens, ale i zarazem nie ma, ponieważ na dobre wrażenie u odbiorców składa się także wygląd. Jest więc kłopot w znalezieniu złotego środka, i właśnie kobiety dużo częściej się z tym borykają, bo naprawdę niewiele trzeba żeby ktoś zarzucił „szczucie cycem”.
Mężczyźnie na polu zawodowym czy też w polityce atrakcyjna prezencja prędzej pomoże niż zaszkodzi, i musiałby on pójść mocno po bandzie by usłyszeć, jak to próbuje się wybić tylko na wyglądzie. Z kolei pociągające kobiety budzą mniejsze zaufanie, ciężko uwierzyć w ich kompetencje, odmawia się im cech przywódczych. Ich uroda oraz rozum w pakiecie to już troszkę za dużo, tak dla mężczyzn, jak i innych kobiet. Im wyżej w hierarchii zawodowej, tym
trudniej, pod górkę jest też w branżach typowo męskich – jeśli kobiet jest dobra w tym co robi, to ok, ale jak dokłada do tego jeszcze ładny wygląd, staje się niebezpieczną manipulantką.
Łatwo podważyć jej osiągnięcia, bo czy udałoby się dojść równie daleko, gdyby nie była taka seksowna? Czy poradziłaby sobie, będąc szarą myszką? I czy nie chodzi o to, by uwieść szefa i dorobić się awansu przez łóżko? A może przyszła tu tylko złowić męża albo naiwnego sponsora? Od dezaprobaty do zarzutu puszczalstwa jest często krótka droga, zaś benefity, jakie dawała atrakcyjność na przykład w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej lub podczas negocjacji z ważnym klientem, szybko stać mogą się prawdziwym przekleństwem, bo reszta będzie podważać talenty i umiejętności, sprowadzając wszystko do „to dlatego, że po prostu jesteś ładna”.
Uważaj, co na siebie zakładasz
Nie chodzi jednak o to, że podkreślanie urody jest czymś z definicji nagannym. To przede wszystkim kwestia rozróżnienia między wyglądem atrakcyjnym a seksownym. Bo nagonka jest głównie na to drugie, choć sprawę komplikuje fakt, że strasznie ciężko określić, kiedy jakiś ubiór staje się prowokacyjny i nazbyt śmiały. W przestrzeni zawodowej kobiety nie powinny być nazbyt uwodzicielskie, bo wtedy jawią się jako mało bystre, nieodpowiedzialne,
cwane, nieprzygotowane do pracy, i nie budzą szacunku. Tylko co to dokładnie znaczy być „zbyt seksowną”?
Tam, gdzie restrykcyjnie określono zasady dress-code’u, lub pracowniczki noszą jednolite mundurki, aż takich problemów nie ma. Ale mając swobodę w zakresie ubioru, fryzury czy makijażu nie zawsze wiadomo, co uchodzi, a co zostanie odebrane negatywnie. I niestety, każda rzecz może wydać się „wodzeniem na pokuszenie”, bo widać zarys biustu, bo zalotny krój sukienki, bo rozpuszczone włosy albo zbyt czerwony błyszczyk na ustach. Nie jest jasne, co dokładnie budzi niezdrowe instynkty, wiadomo natomiast, że to szkodzi kobiecie, która
twierdzi, że chce być traktowana poważnie. A że w erotycznych fantazjach pojawiają się nie tylko panie w kusych majteczkach, ale też surowe sekretarki w konserwatywnych garsonkach i skromne bibliotekarki w babcinych sweterkach, najwyraźniej nie sposób uciec od dwuznacznych skojarzeń.
Co nie znaczy, że kobietom nie zdarza się przesadzić ze stylizacją. I są to nierzadko rzeczy naprawdę oczywiste, jak prześwitująca sukienka, top bez ramiączek, klubowe szpilki czy obcisły sweterek odsłaniający pół brzucha.
Zwyczajnie brakuje wyczucia, co pasuje do działalności publicznej i zawodowej, a co lepiej zostawić na wieczorne wyjścia na miasto.
Można się obruszać, że to nie ma wpływu na jakość wykonywanych obowiązków, ale tak jak gość weselny w powyciąganych dresach wzbudziłby pewnie spore niezadowolenie, tak też nie ma się co dziwić krytyce pracowniczki w stroju niczym na plażę albo dyskotekę. A rzeczywistość jest niestety taka, że modowe faux pas jak najbardziej może pozbawić szansy na podwyżkę, awans, akceptację projektu.
Brzydka wcale nie ma łatwiej
Uwodzicielskie, seksowne kobiety mają pod górkę, jeśli myślą o poważnej karierze. Trafią na języki, choć nie zawsze w ten sposób, w jaki by chciały – o zmysłowej polityczce będzie się dużo mówić, ale bardziej w kontekście „cimcirimci” niż jej propozycji ustaw i społecznej działalności. Nim się jeszcze odezwie będzie atencjuszką, smakowitą, jednak mało wiarygodną, i jak przyjdzie co do czego, to otrzyma co najwyżej funkcję tak zwanej paprotki.
Czy to więc znaczy, że kobieta chcąca coś osiągnąć musi wyglądać nudno i bezbarwnie? Na szczęście nie. Główna zasada jest taka, by stawiać bardziej na szyk i klasę niż na buzujący seksapil, czyli raczej w stronę Claire Underwood niż Erin Brockovich, bo choć obie są pięknymi kobietami, to ich odbiór jest zupełnie inny. Właśnie bycie „zbyt sexy” to największa przeszkoda w dążeniu do celu – mężczyźni będą się obawiać manipulacji, koleżanki mogą być zazdrosne o nieuczciwą konkurencję.
Ważne jest też gdzie się trafi, bo są firmy, w których śmiałe stroje nikogo nie szokują – wystarczy w pierwszych dniach swojej pracy rozejrzeć się po otoczeniu i sprawdzić, co noszą szefowe i pracowniczki z dłuższym stażem. Tam, gdzie jest znacząca przewaga mężczyzn, wiele zależy od ich indywidualnego nastawienia – niektórzy będą się ślinić nawet do dziewczyn w luźnych kombinezonach roboczych, podczas gdy inni będą w stanie po partnersku traktować współpracowniczki w spódnicach do kolan.
Kompletne odpuszczenie sobie dbałości o wygląd potrafi być równie szkodliwe jak przesada w drugą stronę, wszak jak cię widzą, tak cię piszą, a ogólnie rzecz biorąc, atrakcyjnym ludziom zwyczajnie jest łatwiej w życiu. Statystycznie ładne kobiety zarabiają więcej, otrzymują też więcej wsparcia i sympatii, w wielu zawodach mają naturalną przewagę, robią lepsze pierwsze wrażenie, które później procentuje. Jeśli nie przesadzą z seksownością, sporo mogą wygrać, ale kłopot właśnie w tym, żeby trafnie odgadnąć, gdzie przebiega granica.
Zostaw komentarz