Czy kobiety są samotne z własnej winy?
Epidemia samotności zdaje się być coraz poważniejszym problemem dla współczesnych ludzi. Rośnie liczba singli, pary coraz częściej się rozchodzą, powstaje mniej nowych rodzin. Niektórym to pasuje, ale dla wielu to raczej tragedia niż szczęście, bo wcale nie chcą być sami. Są, bo albo nie uśmiecha się im związek z byle kim, albo w ogóle nie widzą dla siebie szans na romantyczną znajomość. Czy kobiety są samotne z własnej winy?
Czy kobiety są samotne z własnej winy?
Co jednak ciekawe, mówiąc o epidemii samotności zazwyczaj dorabia się jej męską twarz. To właśnie mężczyzn społeczne zmiany mają dotykać mocniej, ponieważ większość z nich nie ma pary wbrew sobie, a nie z wyboru. W przeciwieństwie do kobiet, które jeśli są same, to najpewniej z własnej winy, bo gdyby chciały wejść w związek to by weszły – nie mają więc moralnego prawa narzekać na własną samotność.
Single z przymusu
Z przeróżnych badań wynika, że faktycznie, to mężczyźni cierpią bardziej z powodu samotności. Co ważne, ich osamotnienie nie dotyczy jedynie braku partnerki. Statystycznie panowie mają mniej bliskich przyjaciół, a wiele ich znajomości jest powierzchownych, przez co w razie kłopotów i tak muszą się ze swoimi emocjami mierzyć w pojedynkę. Kobiety inaczej, częściej się sobie zwierzają, częściej szukają wspólnie
rozwiązań. Aktywniej działają na rzecz swoich spraw, również w sieci organizują „babskie przestrzenie” do wymiany doświadczeń oraz rad. Dlatego nawet nie mając stałego partnera, wciąż mogą się czuć kochane i zaopiekowane, czego tak bardzo brakuje ich samotnym kolegom.
Mężczyźni notorycznie się skarżą, że nich ich tak naprawdę nie zna i nie rozumie, a co gorsza nawet nie chce – mnóstwo „męskich kręgów” koncentruje się wokół picia i nieskomplikowanych rozrywek albo są to środowiska rzeczywiście rozwijające, skupione np. wokół jakiejś pasji albo pracy, jednak bez emocjonalnego wsparcia. Łączy po prostu wspólny interes i tyle, żadnych pytań „co u ciebie?”, „jak sobie radzisz?”, „czemu jesteś taki
zgaszony?”. I właśnie mężczyźni bez żony/partnerki mają się najgorzej, bo nie dość, że nie interesują nikogo w swoim otoczeniu, to również po powrocie do domu nikt nie pyta „jak ci minął dzień?” i nie próbuje poprawić nastroju.
czemu mieszkają sami?
Skoro tak ich to smuci, czemu mieszkają sami? Otóż dlatego, że zazwyczaj nie mają wyboru. Raz, że nowoczesne społeczeństwa bardzo stawiają na indywidualizm, co nie sprzyja budowaniu więzi zarówno z płcią własną, jak i przeciwną. A dwa, że kobiety wolą się „realizować” zamiast zakładać rodziny. Przez co pula potencjalnych kandydatek drastycznie się zawęża. Inaczej mówiąc, kawalerowie są nimi z bardzo często z przymusu. Wielu się pociesza, że z wiekiem ich status może się znacząco poprawić, ale liczby raczej nie potwierdzają ich entuzjazmu. Starzejąc się wcale nie osiągają większych randkowych sukcesów lub muszą bardzo zrewidować swoje wcześniejsze oczekiwania co do życiowej partnerki.
Część męskich skarg na wymuszoną samotność to zwykła mizoginia, są jednak też zarzuty w pełni słuszne, jak ten, że oczekuje się od mężczyzn większej wylewności, lecz kiedy to robią, wyśmiewa się ich, ignoruje, od razu kontruje, że przecież i tak są uprzywilejowani, a swoim płakaniem odciągają uwagę od problemów kobiet. Więc kiedy wychodzi, że nowa strategia nie za bardzo przynosi pożądane skutki, następuje zwrot i spora część tych odrzuconych
mężczyzn daje się porwać mizoginistycznej retoryce. Która też niespecjalnie pomaga w zdobyciu partnerki, ale przynajmniej jest na kogo zwalić winę, jest wspólnota, jest zrozumienie, i jest idea dająca nadzieję na odmianę losu.
Tylko roszczenia, żadnej wzajemności
Tak czy owak, mężczyźni twierdzą, że chcą się żenić oraz mieć dzieci. Trudno to jednak zrobić w pojedynkę, a przecież umówiliśmy się, że kobiety mogą teraz same o sobie decydować, prawda? I właśnie owa samodzielność ma być główną, jeśli nie jedyną przyczyną samotności wśród ludzi – baby po prostu nie chcą się wiązać bądź mają tak wygórowane wymagania, że nawet najlepsi z najlepszych im nie sprostają. Czyli jeśli nie mają partnera, to pretensje powinny mieć wyłącznie do siebie, bo mają mnóstwo opcji, tylko kręcą na nie nosem.
Tymczasem same kobiety całkiem inaczej widzą swoją sytuację. Wiele z nich czuje się przeraźliwie samotna, niezależnie od wieku – wbrew pozorom, na samotność częściej niż seniorki uskarżają się dziewczyny młode, w wieku 16-29 lat. Do tego doświadczają silniejszej presji społecznej, bo jako kobiety mają swój „termin przydatności”, co się im ciągle wytyka, toteż kiedy 30-latek jest sam, to zwykle aż tak się go nie ciśnie za starokawalerstwo, podczas gdy na jego rówieśniczki już potrafi się wylać szambo.
Na rynku randkowym to one rozdają karty
Kobietom generalnie mniej się współczuje samotności, bo przecież na rynku randkowym to one rozdają karty. Co znaczy, że kiedy są same, to nie przez brak ofert, tylko przez roszczeniowość, bezmyślność i marnotrawienie najlepszych lat na zabawę. Dlatego starszy, zamożny mężczyzna żyjący w pojedynkę często będzie obiektem zazdrości, że ma super życie i nie musi się użerać z żadną jedzą, a starsza pani o tym samym statusie zawodowym i materialnym będzie żałosną, przegraną dziwaczką z kotami.
Inaczej mówiąc, samotne kobiety dostały za swoje. Odrzuciły szansę na szczęście z własnej woli, wybierając przelotne znajomości – to tak w najdelikatniejszej wersji. Odrzucają fajnych chłopaków, nie doceniają otrzymywanej atencji, nie odwdzięczają się za to, że mężczyźni starają się być dla nich mili, i dopiero gdy ich uroda zaczyna przebrzmiewać budzą się, ale wtedy już z późno. Więc znowu – epidemia samotności to bolączka mężczyzn, bezsilnych wobec babskich fanaberii.
Wielu mężczyznom po prostu nie mieści się w głowie, że będąc kobietą, można wcale nie mieć powodzenia, nie być zapraszaną na randki, nie dostawać żadnych poważnych propozycji. Ich zdaniem kobieta ma zawsze adoratorów na pstryknięcie palcami, w dodatku nic nie musi robić żeby przyciągnąć ich do siebie – mężczyzna musi się godzić z kolejnym odrzuceniem, kobiecie wystarczy wyjść z domu albo odpalić aplikację randkową.
Rozbieżne oczekiwania
To pokazuje, że od kobiet oczekuje się przede wszystkim bierności i całą ich winą jest niechęć do godzenia się na każde zaoferowane warunki. Jak jest sama, to na bank odrzuciła dobrego kandydata, bo czeka naiwnie na księcia z bajki. Po drugie, jak ktoś już się nią zainteresuje, powinna dać chociaż szansę, a nie odmawiać na starcie. Brzmi to, jak gdyby związek był czymś, co mężczyznom po prostu się należy, w końcu to oni wykonują całą pracę.
Bo w powszechnym mniemaniu związek to pewnego rodzaju nagroda dla kobiet – mężczyźni tego nie potrzebują, nie są monogamistami z natury, więc skoro się poświęcają, to powinni coś dostać w zamian. A kiedy nie dostają, można mówić o dramacie, bo podjęty wysiłek okazał się być jałowy – mężczyźni nie tylko nie są winni swojej samotności, co wręcz karze się ich za chęć uszczęśliwienia wybranej niewiasty, czyli warto być po prostu gnojem szukającym przelotnego seksu. Zaś u kobiet samotność jest przedstawiana prawie zawsze jako efekt przebimbanej młodości, wątpliwego prowadzenia się, zaniedbania (czyli nadwagi i przeciętnej urody). Rzadko kiedy ktoś sądzi, że kobiecie szczęśliwy związek się należy ot tak, za samo istnienie, a właśnie taką często narrację słychać po męskiej stronie, jak gdyby kobiety były zasobem, a nie ludźmi.
O czym marzy mężczyzna?
Oczywiście to nie tak, że każdy mężczyzna marzy o uległej służącej, którą po prostu sobie bierze bez pytania o zdanie, niemniej te rozbieżności w oczekiwaniach obu stron widać – kobietom niespecjalnie się marzy ślub w wieku 18 lat i pełne podporządkowanie głowie domu, natomiast wielu panów dość alergicznie reagują na hasło „partnerstwo”, i ostatecznie część tych niezadowolonych zaczyna się radykalizować w swoich poglądach, co dodatkowo pogłębia damsko-męski konflikt.
Receptą na kryzys samotności dla wielu mężczyzn jest bowiem właśnie przymus, zrobienie z kobiet takiej samej własności jak mieszkanie czy dom. I nawet jeśli są to tylko słowa rzucane w złości, to jednak pokazują, w jakim kierunku dryfują fantazje sporej części mężczyzn – do miejsca, w którym stoją wyżej, co oczywiście wielu kobietom absolutnie się nie podoba.
Pozorny wybór
Mężczyźni zdają się też nie widzieć, że otrzymywane przez kobiety zainteresowanie w sporej części jest kompletnie bezwartościowe – adoratorom bynajmniej nie chodzi o poważne zaangażowanie, chcą jedynie zaciągnąć do łóżka. Epidemię samotności zresztą też często sprowadza się do tego zagadnienia – związki związkami, ale ogromna rzesza facetów nie uprawia seksu, i podobnie strasznie ich złości to, jak łatwo kobietom przychodzi zorganizowanie sobie nocy pełnej uciech.
Tyle że kobietom wcale na tym aż tak nie zależy i tego typu zainteresowanie szybko staje się bardziej balastem niż atutem, bo ciężko jest w tym zalewie seksualnych propozycji wyłuskać kogoś wartościowego. Wiadomości o podtekście łóżkowym przeważnie są pisane niewybrednym językiem, a po odmowie nierzadko przychodzą zjadliwe odpowiedzi, pojawia się również agresja, która w końcu zniechęca na tyle, że nie chce się już nawet podejmować
kolejnych prób – bo co z tego, że skrzynka pełna, kiedy autorzy nie widzą w kobietach, do których piszą, żywych osób, a raczej przedmiot do sprawiania przyjemności.
I często w ogóle się z tym nie kryją, że przyszła żona to dla nich żaden partner – ona służy wyłącznie do seksu, rodzenia dzieci, zajmowania się domem, bo poza tym nic więcej nie jest w stanie zaoferować, nie może się równać pod żadnym względem z mężczyznami. Czy może więc dziwić, że tyle dziewczyn wybiera jednak te mityczne prosecco i koty?
Zostaw komentarz