Czy kobiety są zdolne do brutalnej przemocy?
Społeczeństwo chce widzieć kobiety jako istoty delikatne, troskliwe, ofiarne, dlatego kiedy kobieta dopuszcza się przemocy, wywołuje to zgoła inne reakcje niż przestępstwa mężczyzn. Płeć żeńska jest częściej przedstawiana jako ofiara agresji i przeróżnych zbrodni, która raczej potrzebuje opieki niż byłaby w stanie komukolwiek uczynić poważną krzywdę. Szczególnie taką fizyczną, bo owszem, knuć, jątrzyć, spiskować to baby potrafią, ale żeby kogoś skopać na śmierć, pobić gazrurką, poderżnąć gardło? Dokonać masakry? Strzelaniny w
miejscu publicznym? No jakoś nie pasuje, choć przecież historia zna całkiem sporo przypadków, gdy sprawcą potwornej zbrodni okazywała się właśnie kobieta.
Przestępcy w spódnicach
Lektura kronik historycznych i kronik kryminalnych pokazuje, że niewiasty już w czasach starożytnych miało sporo za uszami, choć faktycznie, bandytek było i jest wyraźnie mniej, a ich przestępczość miała często całkiem inny charakter – w przeszłości powszechną zbrodnią była zdrada małżonka, mimo że niewierność męża zazwyczaj pozostawała bezkarna, poza tym to głównie kobiety oskarżano o czary i mocno je piętnowano za prostytucję oraz rodzenie bękartów, nawet jeśli ciąża była efektem gwałtu.
Kobiety generalnie prowadziły się lepiej i rzadziej wchodziły w zatarg z prawem, niemniej nieobce były im też występki „męskie”, jak rozboje, pobicia, kradzieże, awanturowanie się pod wpływem alkoholu, napadanie na gospodarstwa, podpalenia. Zdarzało się im działać w bandach, choć wtedy były nie tyle sprawczyniami przestępstw, co „iskrą zapalną” – zamiast brudzić sobie ręce i ryzykować wpadką, wolały podpuszczać mężczyzn i sprytnie wjeżdżały im na ambicję.
Szczególną kategorią zbrodni popełnianą niemal wyłącznie przez kobiety pozostaje dzieciobójstwo, czyli zabicie noworodka lub dziecka w trakcie porodu – za dzieciobójstwem stoi zazwyczaj bardzo trudna sytuacja życiowa, ciąża z gwałtu lub pozamałżeńska, dlatego obecnie jest ono karane dużo łagodniej niż zabicie dziecka z premedytacją.
Zamordowanie kilkulatka kwalifikowane jest jako zabójstwo i tutaj już proporcje między płciami wyglądają
trochę inaczej, co nie zmienia faktu, że kobiety jak najbardziej zdolne są zabić własne potomstwo, i to z zimną krwią, najczęściej po to, by się pozbyć „kłopotu”, który pogarsza sytuację bytową i utrudnia założenie „normalnej rodziny”.
Co kobietę popycha do zbrodni?
Intuicyjnie uważamy, że ze względu na naturalne predyspozycje kobieta tak średnio jest zdolna do czynów brutalnych wymagających zastosowania siły fizycznej, i to akurat statystyki wyraźnie potwierdzają, tak dzisiaj, jak i w minionych wiekach. W zabójstwach, rozbojach czy pobiciach zdecydowanie przodują panowie, natomiast wyższy udział kobiet widać na przykład w oszustwach finansowych, rzucaniu oszczerstw, fałszerstwach, paserstwie, kradzieżach, podpaleniach, nieobyczajności, znachorstwie, a więc tam, gdzie fizyczna tężyzna nie odgrywa większej roli.
Ale nawet w tych dziedzinach kobiety pozostają w mniejszości – wyjątkiem jest dzieciobójstwo. Ich udział w ogóle przestępców bardzo rzadko przekracza 20 procent, choć widać, że rodzaj przestępstw oraz ich częstotliwość zmienia się w zależności od aktualnej sytuacji społecznej i ekonomicznej – liczba przestępczyń zawsze wzrastała tuż po wojnie, łatwiej też było zboczyć na kryminalną ścieżkę jako samotna matka pozbawiona nagle środków do życia. W XX wieku, kiedy powszechna stała się praca zawodowa kobiet oraz ich działalność publiczna, bardzo powiększył się udział pań w przestępstwach gospodarczych i skarbowych.
Dominacja kobiet w przestępstwach związanych z macierzyństwem nie jest oczywiście żadnym zaskoczeniem, bo albo są to rzeczy jak spędzenie płodu, które zrobić może wyłącznie kobieta, albo chodzi o społeczny ostracyzm – nieślubne dziecko to piętno wyłącznie dla samotnej matki. Skala dzieciobójstwa istotnie się zmniejszyła wraz z wynalezieniem skutecznej antykoncepcji, ogólną poprawą sytuacji finansowej kobiet, większą akceptacją dla nieślubnych dzieci – kiedy kobieta nie jest pod ścianą, nie ma impulsu do popełnienia tak
strasznego czynu jak zabicie własnego dziecka.
A co z innymi zbrodniami? Kobieca przestępczość przez bardzo długi czas była niemal zupełnie pomijana w naukowych badaniach lub przypisywano jej motywacje, które z dzisiejszej perspektywy wydają się po prostu dziwne i śmieszne. Występki kobiet rzadko kiedy rozpatrywano w takim kontekście jak przestępstwa mężczyzn, czyli z uwzględnieniem m.in. pochodzenia, statusu, zamożności, środowiska, wykształcenia.
Bardzo często analiza kobiecych zbrodni sprowadzała się do zazdrości o penisa oraz moralnej niższości – baba jest głupsza, działa irracjonalnie, nie rozumie systemu wartości, i tyle, dalsza dyskusja zbędna.
To ignorowanie tematu dawało kobietom dodatkową przewagę, bo skoro nikt się nie spodziewał po nich strasznej zbrodni, mogły działać niezauważone, w najbliższym otoczeniu, tam gdzie facet pewnie już by dawno wpadł. A we współcześnie wydawanych wyrokach (przede wszystkim w USA, bo w innych krajach często brakuje podobnych analiz) widać natomiast, że statystycznie kobiety dostają trochę krótsze wyroki i częściej mogą liczyć na łagodniejsze traktowanie, choć jednocześnie opinia publiczna mocniej je piętnuje, niezależnie czy chodzi o jakieś drobne wybryki, czy przestępstwa ciężkiego kalibru.
Czy brutalna przemoc jest w kobiecej naturze?
Zbrodniarki dopuszczające się najgorszych czynów pozostają wciąż marginesem, dlatego budzą ogromne zainteresowanie. Jasne, baby są podłe, niszczą życie biednym mężczyznom, lecz mimo wszystko, myśląc o brutalnym przestępcy i zwyrodnialcu ma się przed oczami niemal zawsze faceta, nie kobietę. Ale kiedy już ona się pojawia, to wizerunek wytworzony przez popkulturę w jakimś tam stopniu pokrywa się z faktami.
Zabójczynie to najczęściej tzw. „czarne wdowy”, czyli kobiety, których mężowie giną w dziwnych okolicznościach, a one same korzystają na tym materialnie. Następnie są „krwawe opiekunki”, czyli np. pielęgniarki pozbawiające życia swoich podopiecznych, oraz mężobójczynie. Opinia społeczna nie ma jednak zwykle racji co do motywacji postępowania takich kobiet.
Bo o ile brutalnym przestępcom mężczyznom notorycznie zdarza się pastwić nad ofiarą i zaspokajać chore fantazje seksualne, kobiety zazwyczaj chcą po prostu się kogoś pozbyć, i o wiele rzadziej dopuszczają się torturowania lub bezczeszczenia zwłok. Podstawową motywacją nie jest sadyzm, tylko czynnik finansowy – bycie kobietą ułatwia np. zdobycie zaufania u pensjonariuszy domów opieki, którzy pod wpływem manipulacji zostawiają swojej „czułej opiekunce” cały dobytek. Drugi powód to poczucie zagrożenia – mężczyźni często zabijają swoje partnerki z patologicznej zazdrości i chęci potwierdzenia swojej dominacji, podczas gdy większość zabójczyń broni się przed domowym tyranem, gwałtem lub próbuje ochronić dzieci.
Słabsze, czyli mniej okrutne?
Statystyki rzeczywiście pokazują, że najcięższe przestępstwa to specjalność mężczyzn. Na ile
jednak to wynika z wrodzonych predyspozycji psychologicznych, a na ile jest efektem po prostu fizycznej przewagi?
Bo to nie tak, że kobiety wcale nie mają w sobie agresji. Mają, i co gorsza, czasem perfidnie korzystają z kulturowej przewagi, właśnie w sprzeczkach z płcią przeciwną – prowokują awantury, celowo je eskalują, jako pierwsze używają fizycznej przemocy, zakładając, że mężczyzna jej nie odda. Zaś gdy oda, ciągle spora część świadków stanie po jej stronie i to ona będzie pokrzywdzona.
Jednak wbrew powszechnym wyobrażeniom, to panowie dużo szybciej się podpalają, i jak już wystartują, stają się bardziej nieobliczalni, łatwiej im posunąć się do ekstremum i stracić kontrolę, a większa siła fizyczna tylko komplikuje sytuację – drobna żona raczej nie rzuci mężem o ścianę, za to on bez większego kłopotu będzie mógł ją na tej ścianie rozsmarować.
To zresztą nie tylko biologia, ale i większe przyzwolenie na agresję, inna socjalizacja, podczas której statystyczny facet częściej ma styczność z przemocą w różnej formie, również tej „żartobliwej”. Męską skłonność do brutalności napędza także rywalizacja z innymi samcami – dziewczyny nie muszą sobie udowadniać, która jest mocniejsza, lepiej się bije, nie boi ryzyka, a jeśli bieda je zmusi do czynów kryminalnych, to prędzej pójdą w stronę oszustwa niż napadu z bronią w ręku.
Od niepamiętnych czasów głównym narzędziem zbrodni dla kobiet były trucizny, co pozwalało pozbyć się małżonka w sposób budzący stosunkowo mało podejrzeń – bo truły przede wszystkim mężów, z powodu pieniędzy lub doświadczanej przemocy. Kobieta częściej użyje podstępu niż przemocy, a to jawi się mniej groźne i nie zostawia fizycznych śladów. W przypadku przemocy seksualnej przeciętnej kobiecie ciężko będzie obezwładnić
mężczyznę i zmusić siłą do stosunku, dlatego gwałty na mężczyznach zwykle odbywają się pod wpływem środków odurzających lub napastniczka korzysta ze swojej przewagi, np. szantażuje utratą pracy. Tak czy owak, gwałtów kobiety dopuszczają się znacznie rzadziej niż mężczyźni, i prawie się nie zdarza, aby kobieta więziła kogoś przez lata w ukryciu, zmuszając do seksu i dręcząc na różne sposoby.
Jeśli chodzi o sprawców masowych strzelanin i seryjnych zabójców, kobiety stanowią góra kilkanaście procent. Charakterystyczne dla takich zabójczyń jest to, że rzadziej działają one według jednego schematu, tylko raczej dostosowują metody do bieżących okoliczności, przez co stają się trudniejsze do złapania i dłużej kontynuują swój nikczemny proceder.
Torturowanie i zabijanie z czystego sadyzmu, „dla zabawy”, również się zdarza, przy czym kobiety działają dużo subtelniej, ich metody są mniej krwawe i zazwyczaj nie wchodzi w grę czynnik seksualny – inaczej mówiąc, zabójczyń nie podnieca to, że ofiara się boi i można z nią zrobić co się zechce. A mężczyznom chodzi właśnie o kontrolę i erotyczne zaspokojenie.
Gdyby rządziły kobiety…
…to na świecie nie byłoby wojen – tak mówi znane porzekadło. Historia temu przeczy, jako że dawne władczynie od wojen wcale nie stroniły, choć ich sytuacja jest nieco skomplikowana, ponieważ kobieta na tronie bardziej musiała udowodnić swoją przydatność i bardziej prowokowała wrogów, więc niejako musiała się wykazać bojowym duchem i rządzić prawdziwie po męsku.
Dzisiaj ta presja jest mniejsza, ale w środowiskach typowo męskich, zwłaszcza w służbach mundurowych, kobietom ciągle trudniej o akceptację, dlatego czasem próbą jej zdobycia jest bezwzględność, jak w przypadku żołnierek w Iraku, które ostrzej od kolegów torturowały więźniów, by nikt im nie zarzucił miękkości i babskiego sentymentalizmu. To oczywiście żadne usprawiedliwienie dla okrucieństwa, poza tym sporo kobiet naprawdę robi to z własnej woli, co pokazują najnowsze statystyki przestępczości – przybywa kobiet, głównie bardzo młodych, które dopuszczają się brutalnych czynów, a po wszystkim nie wykazują żadnej skruchy. I dalej są cwane, jak ich przodkinie, bo równie chętnie jak dawniej wysługują się w swojej brutalności panami – kobiety wymyślają plan, stają się przywódczyniami męskich grup i namawiają ich do popełniania odrażających czynów.
Lecz znowu, to mniejszość, bo tak ogólnie kobiet patologii nie ciągnie. Nie ciągnie również w takim stopniu co mężczyzn do wojen, terroryzmu, ludobójstw, krwawych zemst. Nie widać też, by prawdą było, jakoby „w świecie rządzonym przez kobiety nie było wojen, za to wszystkie państwa byłyby na siebie poobrażane”, bo jakoś żadna premierka czy prezydentka nie zarządziła bombardowania kraju rywalki za założenie tej samej sukienki albo szczuplejsze nogi. Ba, nie doprowadziło to nawet do ochłodzenia stosunków dyplomatycznych. A gdyby
spojrzeć, które państwa są dzisiaj najbardziej problematyczne i napadają sąsiadów… no jakoś dziwnym trafem na ich czele nie stoją niezrównoważone idiotki z PMS.
Zostaw komentarz