Czy macierzyństwo może być koszmarem?
Matki kochają swoje dzieci, ale… w tym właśnie problem, że bardzo często na żadne „ale” nie mogą sobie pozwolić. Idealna matka ma bowiem bardzo konkretny wizerunek – jest oddana dzieciom, doskonale zorganizowana, czuła, odczytująca potrzeby najbliższych zanim ci zdążą je wypowiedzieć. Dopiero dzięki macierzyństwu poczuła w pełni swoją wartość, spełniła się jako kobieta, zrozumiała, czym jest prawdziwe szczęście.
A jeśli myśli inaczej? Wątpi, żałuje, ma dość? Cóż, wtedy jest złym człowiekiem i powinna się swoich myśli wstydzić. Co to znaczy, że macierzyństwo nie dało kobiecie satysfakcji i jest zbyt wyczerpujące, jak w ogóle można tak mówić? A jak się okazuje, to problem wielu kobiet, tylko najczęściej boją się one do tego głośno przyznać.
Masz to we krwi
Kobiety są przystosowane do rodzenia dzieci, to prawda, to jednak nie znaczy, że poród przechodzi się jak wyciśnięcie pryszcza. Wrodzony instynkt macierzyński nie wystarcza, by proces wychowania malutkiego człowieka przebiegł bez żadnych zakłóceń, bólu i rozczarowań.
Macierzyństwo jest naturalne, ale ludzie do wielu rzeczy są naturalnie zaprogramowani, a mimo to muszą się ich wpierw nauczyć, zrozumieć, odkryć. I niektórzy, mimo tych naturalnych predyspozycji, nie potrafią pewnych umiejętności nabyć, nie radzą sobie z życiowymi wyzwaniami, nie czują, że coś jest dla nich „normalne”. I tak właśnie często jest z matkami.
Wiele rzeczy przychodzi instynktownie, ale wielu matka nie jest się w stanie ogarnąć bez odpowiedniego wsparcia. Potrzebuje pomocy, wiedzy bardziej doświadczonych osób, bez tego jest jej bardzo trudno odnaleźć się w nowej roli. I nierzadko, nawet mając to wsparcie, kobieta jest przytłoczona tym, w jakim stopniu rzeczywistość odbiega od jej wcześniejszych wyobrażeń na temat posiadania dziecka.
Matki różnie to znoszą, ale nawet te najszczęśliwsze i najbardziej spełnione miewają słabsze dni i gdyby mogły, wyszłyby z domu głośno trzaskając drzwiami. Niektóre matki przechodzą takie kryzysy, że najchętniej wyrzuciłyby „wrzeszczącego bachora” przez okno, tak bardzo mają wszystkiego dosyć. Oczywiście, te koszmarne myśli nie są wcale na serio i nigdy w życiu by czegoś takiego nie zrobiły, to po prostu odreagowanie wysoce stresującej sytuacji, żeby do końca nie ześwirować. I właśnie o to się rozchodzi – o dotarcie do takich punktów krytycznych, do których, jak się okazuje, matki najwyraźniej nie mają prawa.
Harówka przez całą dobę
Nie bardzo wypada się skarżyć, że macierzyństwo czasami męczy. Tak, wiadomo, to praca na pełen etat, trudna i wymagająca, ale koniec końców matka powinna być szczęśliwa, plusy mają kasować wszystkie minusy, o nich zresztą aż niezręcznie mówić, bo jak matka może momentami nie lubić swoich dzieci, czuć, że coś jej umknęło przez macierzyństwo, czy wręcz żałować podjętej przed laty decyzji.
Nie ma, po prostu nie ma lepszego sposobu na wyrażenie siebie niż wychowywanie dzieci. Macierzyństwo to przecież piękno, mistycyzm, cud życia. Musi cieszyć. Tu nie ma na co narzekać, to najpiękniejsze wyzwanie dla kobiety. Dawniej kobiety rodziły po kilkanaścioro dzieci i nie narzekały, na drugi dzień szły w pole, nikt się ze sobą nie cackał. I choć dzisiaj wychowywanie potomstwa wygląda inaczej, to wciąż ma się ono kojarzyć z radością i brakiem problemów.
Matka powinna w mig chwycić, na czym to wszystko polega. Trudy macierzyństwa są często bagatelizowane, to w końcu czysta biologia, kobiety to mają we krwi, zresztą, co tu trudnego? Siedzisz z dzieciakiem, pośpiewasz, za rączkę potrzymasz, czasem wyrzucisz brudną pieluchę, podasz przecierek z jabłuszka, żadna filozofia. Ciężka robota? Idź do kopalni albo na budowę, tam się zasuwa, jeszcze zatęsknisz za kwilącym bobasem i jego jelitówką.
Nie sądziłam, że będzie tak ciężko
Tymczasem macierzyństwo wiele osób przerasta. Wiadomo, że dziecko wiele zmienia i jest wokół niego sporo roboty, ale mnóstwo rodziców szykowało się jednak na coś zupełnie innego. Rodzicielstwo nie dostarcza każdego dnia samych wzruszeń, czułych momentów chwytających za serce – to też, lecz w pakiecie z o wiele mniej sympatycznymi doznaniami. Wiele matek przyznaje, że dla nich to po prostu koszmar, kochają dzieci, ale czują się przez nie totalnie zniewolone. I zawstydzone faktem, jak niewiele mają wspólnego z promowanym obrazem super-matki – co wydaje się być główną przyczyną tych problemów.
W filmach, serialach, reklamach czy mediach społecznościowych matka często wygląda na istotę o nadprzyrodzonych mocach. Niby niewyspana, ale zawsze pełna energii. Ma trudności, ale zawsze błyskawicznie je rozwiązuje. Rodzi w bólach, ale oczy ma pięknie pomalowane. Dziecko marudzi, ale kiedy trzeba, grzecznie milknie, karnie zasypia, odpowiednio się zachowuje. Przekaz jest taki, że rodzina to wartość najwyższa, co nie byłoby wcale złe, gdyby nie to, ile lukru nakłada się na prawdziwy obraz, który miesza młodym rodzicom w głowach – w realu nie jest to ani tak proste, ani tak idylliczne.
Coraz głośniej przebija się do publicznej świadomości i ta mniej ładna strona macierzyństwa, ale przebija z trudem, ponieważ takie głosy są od razu torpedowane. Krytyczne spojrzenie na macierzyństwo działa na niektórych niczym płachta na byka. Co to za kobiety, które mają czelność się skarżyć? Wypaczone, wybrakowane, oczadzone feminizmem, który najchętniej doprowadziłby do depopulacji świata. Normalna, prawdziwa kobieta takich chwil zwątpienia nie miewa. Zwłaszcza dzisiaj, gdy macierzyństwo jest przecież świadome – chciałaś dzieci, no to teraz już musisz być ciągle szczęśliwa.
Wymuszona radość
Jest niemal przymus, by macierzyństwo opisywać wyłącznie w różowych barwach. Ciąża to stan błogosławiony, karmienie piersią to mistyczna bliskość, a dorastające dziecko, jego kolejne sukcesy i sukcesiki, to źródło niekończącej się radości. A gdy kobieta przyzna się do słabości, bardzo często spotyka się z niezrozumieniem – słyszy, że jest wyrodną matką, rozkapryszoną dziewczynką, którą boli fakt, że nie jest już najważniejsza, i że „współczuję twoim dzieciom”.
Dlatego matki często czują się bardzo samotne, niezrozumiane, myślą, że tylko one są takimi nieudacznikami. Jest z jednej strony łatwiej, bo można pogadać w internecie, ale zarazem trudniej, ponieważ taka otwartość ściąga na siebie uwagę, a wraz z nią pełne pogardy i oburzenia komentarze o strasznych matkach, które ktoś wcześniej powinien był wysterylizować, skoro tak jest im ciężko z własnymi dziećmi.
Ten brak pomocy i nagonka na nieszczęśliwe mamy szkodzi nie tylko samym kobietom, ale i ich rodzinom, bo jakoś trzeba rozczarowanie i złość skanalizować, a na najbliższych osobach zwykle najłatwiej się wyżyć. A biorąc pod uwagę, jak często pojawienie się dziecka psuje relacje między małżonkami, rozsądniej byłoby rzucić młodym mamom jakieś koło ratunkowe zamiast im wmawiać jak bardzo zawiodły społeczne oczekiwania.
Mama bez skazy
Cudowne macierzyństwo wydaje się ideałem, do którego kobieta powinna dążyć, to jednak tylko potęguje trudności związane z wychowywaniem dziecka. Dlaczego nie czuję tego szczęścia, o którym piszą te wszystkie wspaniałe mamusie? Pewnie coś ze mną jest nie tak, pewnie za mało się staram. Więc trzeba narzucić sobie jeszcze więcej obowiązków, a jeśli szczerze swoje dzieci kochasz, dasz radę, wytrwasz, nikt nie zobaczy u ciebie znużenia czy złości.
Wiele matek nieustannie się o coś obwinia, że coś zaniedbały, nie dopilnowały, przeoczyły, źle odczytały. Porównują się z innymi mamami, co tylko utwierdza je w przekonaniu, że totalnie zawiodły. Mają wyrzuty sumienia, że spędziły wieczór poza domem, zamówiły pizzę zamiast ugotować obiad, nie posprzątały dokładnie łazienki, dały dziecku do zabawy smartfona, żeby chociaż na pięć minut odetchnąć w spokoju. Prawdziwa matka powinna ogarnąć to z palcem w nosie – w mediach społecznościowych nie brak dowodów, że innym się to udaje.
Strasznie to podkopuje wiarę w siebie, a trudno przy takim nastawieniu być radosną opiekunką domowego stadła. Do dziecka, mimo całej miłości, czuje się niekiedy po prostu niechęć albo przerzuca się na nie swoje niespełnione ambicje, z partnerem też przestaje się układać – zmęczona, sfrustrowana, zakompleksiona matka czuje się nieatrakcyjna, niekobieca, mąż drażni ją swoim entuzjazmem, albo przeciwnie, jego krytyczne uwagi są niczym ostatni gwóźdź do trumny.
Matka matce wilkiem
Dziecko to zawsze harówka, ale gdyby nie presja na perfekcyjne rodzicielstwo, można by było sobie pewne rzeczy odpuścić i świat pewnie by się nie zawalił, a dziecko nie skończyłoby z traumą wymagającą terapii. Tyle że presja jest przeogromna – inne matki robią jeszcze więcej, a mają tyle energii, tyle potrafią, tak się poświęcają i są przy tym takie szczęśliwe. Dlaczego mnie to omija? W którym miejscu popełniam błąd?
Co gorsza osoby, od których spodziewałoby się najwięcej zrozumienia i empatii, okazują się być czasami wrogami numerem jeden. Na internetowych forach można bowiem znaleźć grupę wsparcia, która podniesie na duchu i pomoże wyjść na prostą, ale zadziwiająco często inne matki są autorkami najbardziej zajadłej krytyki. Nie szczędzą złośliwości, przyczepią się do wszystkiego, jak gdyby macierzyństwo było jakimś wyścigiem, w którym zwyciężyć może tylko jedna.
Matka rozliczana jest wyjątkowo surowo. Jakikolwiek niedostatek u dziecka to jej wina. Obrywa się jej, jeśli czegoś nie dopilnuje, ale gdy tylko poświęca się dziecku, to też źle, bo jest bez ambicji. Każdy błąd jest bezlitośnie wytykany, bo w przypadku matki nie ma przyzwolenia na najmniejsze potknięcia. Poradniki dla mam też utrwalają ten przekaz, że musisz być szczęśliwa i idealna. Nie ma, że „nie da się” – jak nie wyrabiasz, to najwyraźniej brak ci silnej woli, jesteś niezorganizowana i ogólnie rzecz biorąc niewydarzona.
To w końcu żaden wyczyn
Wymagania wobec matek są wielkie, ale udanego macierzyństwa raczej nie rozpatruje się w kategoriach sukcesu – no bo czym się tu chwalić, robią to miliony kobiet na świecie. Jednak dużo łatwiej byłoby matkom odnaleźć to macierzyńskie szczęście, gdyby świat uznał, że to co robią, jest naprawdę godne pochwały. Jak w każdej pracy – trudno być zadowolonym człowiekiem, kiedy za poniesiony trud nie dostaje się godziwej zapłaty i choćby dobrego słowa.
Bo macierzyństwo się hołubi, matki są takie wspaniałe i godne najwyższego szacunku, ale jak przychodzi co do czego, to matka w domu siedzi, a nie pracuje, bo co to za praca, każdy głupi potrafi nosić malucha na rękach i czekać, aż powie gugu. Wbrew pozorom pracę matek ceni się bardzo nisko, jak każde zajęcie które nie przynosi pieniędzy. A skoro nie przynosi, to od matki oczekuje się największych poświęceń, rezygnacji z własnych marzeń i pragnień, bo jedynym szczęściem powinno być od tej pory zaspokajanie potrzeb rodziny.
Matkom często przeszkadzają właśnie nie tyle dodatkowe obowiązki, ile ten niski status – masz robić dla rodziny wszystko, bez mrugnięcia okiem, reszta to egoistyczne fanaberie. I nic ci się w zamian nie należy, poza uśmiechem dzieciaczków. Że jest trudno? No jest, ale o pewnych sprawach nie należy mówić zbyt głośno. A może jednak należy? Kobiety nie przestaną nagle rodzić dzieci dlatego, że ktoś im uczciwie odmaluje rodzicielską rzeczywistość, mogą się za to lepiej przygotować do nowych wyzwań i przestać myśleć, że muszą być idealnie.
Z wielu badań wynika, że macierzyństwem, tak szczerze, cieszą się głównie te kobiety, które nie oczekiwały cudów i dają sobie prawo do niedoskonałości. O taką postawę będzie jednak dość trudno, jeśli podstawowym wzorcem zostanie wiecznie uśmiechająca się matka bez najmniejszej skazy.
13 komentarzy
Rodzicielstwo jest tak w tych czasach napiętnowane że ciężko nie zwariować. Trzeba byc idaelanym w kazdym calu (pracować, mieć zawsze czysto, obiad, wyjazdy, poświęcić czas dziecku iyp itd.)nie da sie kurde. Czasem trzeba poleżeć wlaczyc dzieciom bajki i miec to gdzieś
dokładnie. U mnie staranie się być idealną matką, żoną, Panią domu odbiło się nerwicą lękową, po prostu nie dało się być tym wszystkim na raz więc apeluję, kobiety kochane wrzućcie na luz jesteśmy tylko ludzmi nie robotem
No i do tego jeszcze znalesc czas i ochote zeby zadbac o urode i wygladac jak nastolatka.
Najgorsze jest to że matka matce wilkiem. A piękne macierzyństwo to nieidealne macierzyństwo
Moje małżeństwo sypie. Dziecko zamiast jeszcze bardziej nas scalic, to nas oddaliło. Gdy urodzilam, czulam i nadal czuje, że ciągle muszę walczyć. Walczyć o siebie, o moje poglądy, moje podejście do wychowania dziecka, nie tylko ze światem, ale już z mężem. Odbija się to na mnie i moich relacjach z dzieckiem, które goni za tata. Między mną a mężem jest sporo różnic. Nigdy nie stanowiły one problemu dla mnie, to nic że nie jest po studiach, to nic że jest że wsi,to nic że czasem nie rozumiał jakiś słów które mówiłam do niego. Teraz widzę że ta przepaść jest ogromna. Od dwóch lat jest tylko kłótnia I ciche dni. Przytylam 30 kg. Mam nerwicę lękową…nie daje już rady
Uważam, że to nie matki mają problem z macierzyństwem.
Problem z tym mają wszyscy inni, którzy wsadzają nosa w nie swoje sprawy.
Kobieta obowiązkowo powinna mieć czas dla siebie, czasami wyjść z domu i przysłowiowo „trzasnąć drzwiami”,wypłacać się pomarudzić i wrócić.
Ja tak robię,wracam do domu inna. A gdy mi ktoś coś zarzuca, to ja pokazuję tej osobie, że to jej zachowanie jest niestosowne, bo powinna się zająć swoim życiem.
No i w końcu doczekałam się konkretnego , wcale nielukrowanego artykuły dotyczącego macierzyństwa .Mialam to szczęście , ze moje przyjaciółki
zawsze mnie wspierały i dodawały otuchy w czasach kiedy rodziły się moje córeczki .Co do mężczyzn to oni bardzo czesto sami są : zagubieni i co tu dużo mówić jest to jedna z sytuacji , która ich po prostu „ przerasta , mimo iż robią co w ich mocy „ .Z mojego doświadczenia zyciowego wynika ze mężczyźni bardzo rzadko są w stanie poświecić swoją wolnośc na rzecz drugiego człowieka .
Kobiety które nigdy nie dostały wsparcia od drugiej kobiety , kiedy same zostały mamami , nigdy takiego wsparcia nie dadzą ( lub nie będą wiedziały jak to zrobić ) swoim świeżo upieczonym mamom -córkom , synowym , przyjaciółkom lub innym kobietom .
Uważam ze współczesne kobiety jak i mężczyźni są pod ogromna presja : rodziny , społeczeństwa i kultury .To tez należy wziasc pod uwagę .
Macierzyństwo to dla mnie największe „wyzwanie” w jakim się realizuje jako człowiek .
Kocham moje dzieci mimo iż macierzyństwo wiązało się ze wszystkimi możliwymi emocjami , jakie tylko mogłam sobie wyobrazić
Pozdrawiam ciepło wszystkie mamy
Mam czasem wrażenie że ta presja działa w obie strony. Z jednej musisz być perfekcyjna, z drugiej musisz od czasu do czasu wyznać jak Ci ciężko. Dla mnie, mocno dzieciatej , jest to wszystko totalnie bez sensu. Macierzyństwo jak wszystko w życiu ma swoje plusy i minusy, ma też lepsze i gorsze dni. Po prostu! Jedyne co pomaga, nie tylko w macierzynstwie ale i całym życiu to poczucie humoru i dystans do pewnych rzeczy. Nie potrafię sobie wyobrazić jak trudne jest życie człowieka – matki, bez tych 2 elemementow.
Uważam, że to nie matki mają problem z macierzyństwem.
Problem z tym mają wszyscy inni, którzy wsadzają nosa w nie swoje sprawy.
Kobieta obowiązkowo powinna mieć czas dla siebie, czasami wyjść z domu i przysłowiowo „trzasnąć drzwiami”,wypłacać się pomarudzić i wrócić.
Ja tak robię,wracam do domu inna. A gdy mi ktoś coś zarzuca, to ja pokazuję tej osobie, że to jej zachowanie jest niestosowne, bo powinna się zająć swoim życiem
A ja mam wrazenie wprost odwrotne.. Ze macierzynstwo na kazdej mamusiowej grupie i na steonach tematycznych jest non stop nazywane przeciwienstwem szczescia. Ze musi byc okupione bolem krwia i cierpieniem itp.. I mnie to wkurza! Juz nie mozna nigdzie napisac ze ja kocham macierzynstwo bo pomimo trudnych chwil zawsze wyjdzie słońce! Sa chwileni to liczne ktore wynagradzaja. Mi wszystko!
Dzisiaj na plscu zabaw jedna mama zalila sie drugiej jaka ona zmeczona i ma dosc jakie chlopaki sa okropne itp a w tym czasie jej dziecko sie odddalalo w strone kobiety co szla z duzym psem. Dobrze ze starszy brat zainterweniowal (mial z 5 lat) bo psu sie nie spodobal 2 latek nacierający na niego. Matka sie nawet nie odwrocila. Potem maluch chcial sie wspinac na takie male drabinkk to ciagle slyszal zostaw jestes za maly nie umiesz itp. Nie pokazala nawet jak mozna zrobic to bezpiecznie i by byla frajda. Maly sie rozplakal to ta do lsiapsiolkk „widzisz jaki on okropny? Nie moze sie pobawic sam przez chwile (no tak wielka laska pokazac swiat dziecku). Potem dalej nadaje na malego a on nazbieral jej stokrotek i chcial jej dac to uslyszal daj mi spokoj pobaw sie sam!
No super macierzynstwo..
Jak powiem gdzies ze mi sprawia mnóstwo radodci to slysze.. Zobaczysz jak skonczy 2 latka (uuj ten wiek mi sie bardzo podobał) to uslyszalam ze zobaczysz jak bedzie miec 3 latka (dzircko jest bosko madralinskie i mega ciekawe swiata to obacze jak bedzie miec 7 i jak 11 itp.. Ze jestem nadgorlkwa uczyc 3 latke literek i bedzie sie nudzic w szkole. No i jak moze mi to przyjemnksc sprawiać? Pk co wtlaczam jen bzdurna wiedze do glowy ze tsknwyglada kowal bezskrzydly i lubi byc kolo lipy.. Nadgorliwa mamusia.. A on innej slysze.. Mone dziecko w tym wieku umialo juz liczyc do 30stu i ukladac puzzle 100 elementow i robic fikolki..
Cokwiek czlowiek nie mowi o swoim macierzynstwie to bron boze by mowil. Ze sie cieszy i nest zadowolony i bron boze miec radoche z nauki i nie narzekac..
Matki matkom zgotowały ten pseudo raj… Każda opisuje jakie to jej dziecko jest super, a jaka ona wypoczęta ile to mąż jej pomaga a teściowa cud kobieta… Zamiast powiedzieć jak jest i tyle nie ma ludzi idealnych, nie ma w życiu ciągle bajki. Cały czas się do czegoś lub kogoś porównujemy. W gazetach kolorowe fotki zakochanych celebrytów, w telewizji też sielski klimat… A każdy jest inny i nie ma co dopisywać scenariuszy!!!
Czy może być koszmarem? Jest koszmarem! Dlatego nigdy się w to nie wpakuję.
mąż nie pomoga!!! Mąż wychowuje. pomagać to mozę nam sąsiadka czy mama, ale nie mąż!!!!!!!!!!!!!