Główne menu

Czy macierzyństwo to powód do dumy?

Współczesna kobieta może się przedstawić na wiele sposobów: jedne podkreślają swój dorobek naukowy, inne chwalą się własną firmą albo wysokim stanowiskiem, jeszcze inne opowiadają o swoich pasjach, oryginalnych zainteresowaniach, ciekawym życiu towarzyskim. I są też takie, które od pierwszego zdania dają jasno do zrozumienia, jak ważną rolę w ich życiu zajmują dzieci.

To zaś spotyka się z bardzo różnymi reakcjami. Jeśli o potomstwie tylko się wspomni, zwykle obywa się bez kontrowersji. Ale gdy kobieta zdaje się być bardzo dumna z tego, że jest matką… no, wiadomo, pewnie bogobojna konserwa zdominowana przez małżonka albo życiowa sierota, której największym osiągnięciem był poród. Bo jaka normalna, pewna siebie, spełniona kobieta uzna za sukces wychowanie małego kaszojada?

Być matką to żaden prestiż

Chwalenie się dziećmi i publiczne mówienie o sobie z dumą „jestem mamą” nierzadko odbiera się jako deklarację poglądów i/albo przyznanie się do własnej mierności. Dzieci są ok, ale żeby zaraz robić z tego sukces życia? Jakoś mało to postępowe. Bo i cóż to za zasługa, że dziecko przyszło na świat? Ot, zwykła biologia. Co innego obronić doktorat, zarządzać własną restauracją, zdobyć ośmiotysięcznik – na tym tle bycie matką wypada nieco blado.

Macierzyństwo w wielu kręgach uchodzi za zajęcie o niskim prestiżu, dlatego spora część kobiet niechętnie mówi o własnej rodzinie, z obawy, że wyjdą na zaściankowe i mało ambitne. Rzadko kiedy zdobywa się uznanie w towarzystwie, mówiąc o wychowywaniu Zuzi albo Tomka, podczas gdy opowieści o trudnych rozmowach biznesowych z Chińczykami bądź wspomnienia o podróży po Amazonii pomagają zbudować autorytet. Nic dziwnego, że nawet gdy duma rozpiera, wiele kobiet o blaskach macierzyństwa mówi niechętnie, wręcz ze wstydem, co by przypadkiem nikt nie pomyślał, iż ona tylko przewijać potrafi.

Macierzyństwo średnio pasuje do wizerunku nowoczesnej, wyemancypowanej kobiety, przynajmniej jeśli chodzi o media z podkręconym feministycznym zacięciem. Spoko, nie musisz rezygnować z dzieci, po prostu nie powinny one w żaden sposób ciebie ograniczać i być celem samym w sobie. Dziecko ma dopełniać kobiecość, a nie stanowić jej istotę, no chyba że chcesz wzorem swoich przodkiń robić za służącą tego stworka w pieluchach oraz jego tatusia.

Przecież nie musisz tego robić

Nieco pogardliwe podejście do macierzyństwa bierze się najczęściej stąd, że przez bardzo długi czas było to podstawowe zajęcie kobiet, które w dodatku mocno ograniczało. A i dzisiaj właśnie w ten sposób często definiuje się kobiety, bo która z nas nie słyszała pytań w rodzaju: kiedy dzieci? Jak godzisz pracę z domem? Masz rocznego malucha, czy to dobra pora na rozpoczęcie studiów? Ilość tych pytań sugeruje, że przez dziecko najpewniej mnóstwo okazji przejdzie koło nosa.

Bardzo wiele aspektów kobiecego życia ocenia się pod kątem jej możliwości rozrodczych, jak gdyby kobieta nie mogła być samodzielną jednostką. Facet nie chce mieć dzieci? No, coś tam traci, ale wielu to mu pogratuluje rozsądnej decyzji i skupienia się na sobie. Kobieta myśli tak samo? O, tutaj to już skrajny egoizm. Bo jak to tak, kobieta realizuje się inaczej niż w domu, dzieci nie są jej największą radością? Niektórym wciąż nie mieści się w głowie, że można mieć inny pomysł na życie.

Gdy jednak to mężczyzna zajmuje się dziećmi, jest z nich mega dumny i chętnie opowiada jak to z Marysią budował wiatraczki, odbiór jest przeważnie pozytywny. Patrzcie, co za ojciec! To są prawdziwe wartości, to się właśnie w życiu liczy, tylko pozazdrościć! No, ale on tego robić nie musi, dlatego dostaje pochwały za to, że się tak stara. Ten sam wysiłek w wydaniu kobiecym to już nic wielkiego, do tego przecież baby są powołane, więc mimo staropolskiego kultu macierzyństwa, gdy przychodzi co do czego, matki wielokrotnie słyszą że siedzą w domu, i każdy by tak chciał, a prawdziwa robota to w kopalni, na budowie i przy połowie ryb.

macierzyństwo

Matka tylko siedzi w domu

Najsmutniejsze jest to, że matczyny trud ignorują nie tylko mężczyźni, ale i kobiety. A może nawet przede wszystkim one. No bo sorry dziewczyno, kobiety mogą i do wojska, i do NASA, projektują biurowce i rozkręcają biznesy, a ciebie najbardziej kręci własna progenitura? Jakie to słabe! Policzek w twarz dla całej feministycznej ekipy. Chcesz być matką to sobie bądź, ale się z tym tak nie obnoś, gdyż psujesz to, co z takim trudem nasze poprzedniczki wywalczyły.

Bo wielu osobom matczyna duma kojarzy się ciągle z jakimś opresyjnym modelem rodziny. Kobita nic nie może, niczego nie osiągnęła, to chociaż dzieciarami się pochwali, tyle jej, że synuś zbiera szóstki, a córunia wygrywa konkursy recytatorskie. I wstawia te zdjęcia na fejsa, produkuje się na forach, zadręcza znajomych opowieściami o swoich skarbach, dowartościowuje się po prostu osiągnięciami potomstwa, wszak o sobie ma niewiele do powiedzenia. I jak się przy tym puszy! A dumne to mogą być jedynie te dzieci, że coś umieją, ale jaki w tym udział mamuni?

Oczywiście, że zdarzają się matki niemożebnie głupie, które traktują dzieci jak zabawki albo próbują dzięki nim zrealizować swoje pragnienia z młodości i wyleczyć kompleksy. Wielkim nadużyciem jest jednak stwierdzenie, że wszystkie matki chwalące się swoimi latoroślami to tępe, sfrustrowane Grażynki pragnące w ten sposób udowodnić, że nie przegrały do końca swojego życia. I jakiż to argument daje się do ręki wszelkiej maści szowinistom przekonanym, że w domu wszystko samo się robi i matka dzieciom to w gruncie rzeczy darmozjad na łasce pana męża.

Phi, tak to każdy potrafi

Tak się jakoś stało, że „matka” wielu ludziom kojarzy się z osobą, której w momencie porodu mózg się zeruje i od tej pory umie ona wyłącznie zmieniać pampersy, gotować zupki i czytać bajeczki. Wyjątkiem są te, dla których maluch stał się po prostu kolejną składową jej sukcesu, ale bynajmniej nie tą najważniejszą.

Godne uwagi jest prowadzenie trzech projektów w pracy, ale domowy multitasking już nie, choć właśnie macierzyństwo pomogło wielu kobietom opanować sztukę wielozadaniowości do perfekcji. Ogarnięcie w pracy dowodzi licznych zalet, że ona taka zorganizowana, pomysłowa, bystra, odpowiedzialna, zawsze dopina wszystko na tip-top, lecz ogarnięcie w domu, równie wymagające, kwitowane jest często tylko wzruszeniem ramion.

I to w sytuacji, gdy tyle się mówi o tym, jak wielki wpływ ma dzieciństwo na dorosłe życie człowieka, ile zależy od rodziców. W tym od mamy, która swoje dzieci uczy, przekazuje im określone wartości, kształtuje ich wrażliwość, kulturę, osobowość, chroni je, stwarza warunki do rozwoju. Pod tym względem macierzyństwo to normalna praca. Sukces dziecka rzadko kiedy jest efektem wyłącznie jego starań i wrodzonego talentu – maluch jest zdolny, ale ktoś go musi wozić na zajęcia i treningi, dbać o strój i sprzęt, motywować do dalszej pracy, pocieszać, oklaskiwać pierwsze sukcesy, szukać rozwiązań, gdy się nie układa. O tych działaniach często się zapomina i zwraca uwagę dopiero wtedy, gdy coś zawiodło, matka nie dopilnowała, nie nauczyła, poniosła porażkę.

Nie oczekuj nagrody

Kobiet na szczycie jest mniej, ponieważ to one zazwyczaj muszą wybierać: wielka kariera albo rodzina. Pracę i dom da się pogodzić, lecz zwykle coś jest kosztem czegoś – jeśli jesteś dajmy na to podróżniczką, żołnierką albo sportsmenką, która kilka miesięcy spędza poza domem, to najprawdopodobniej ominie cię wiele ważnych momentów z życia dziecka. I dlatego masa kobiet odpuszcza, żeby móc więcej czasu spędzać z rodziną.

Wtedy realizują się bardziej jako matki, kosztem kariery, pasji oraz wypoczynku. Tyle że poświęcenie związane z macierzyństwem nie zawsze postrzegane jest jako pozytyw. Oddanie pracy wydaje się sensowne, bo pieniądze, uznanie, rozwój, wyższa pozycja. Jak masz ciekawe hobby, to też się rozwijasz, przekraczasz granice, poznajesz ludzi, obce kultury, zdobywasz cenną wiedzę. A co daje przebywanie z dzieckiem? Inwestujesz siły i czas w jakiegoś ludka, tracisz wolność, stoisz w miejscu. Mówisz, że ci ciężko? Cóż, nikt cię do tego nie zmuszał. Dlaczego mamy bić ci brawo, że wypełniasz swoje obowiązki? I nieważne, że dokładnie to samo można powiedzieć o każdej innej profesji, z nich jednak kobiety mają już prawo być dumne.

Za dobre zajmowanie się dziećmi oklaski otrzymuje się rzadko, bo to standard, że matka ze swojej roli musi wywiązać się wzorowo, poza tym to nic niezwykłego, miliony kobiet na całym świecie robią dokładnie to samo. A im bardziej matka wczuwa się w swoją rolę, tym więcej gromów spada na jej głowę – rób swoje, ale się tym nie ekscytuj publicznie, to żałosne, jak własne braki chcesz zatuszować geniuszem wychowywanego dziecka.

Fajna mama, czyli jaka?

Dlaczego braki? Ponieważ kobieta posiadająca talent oraz osobowość w życiu nie da się wpędzić w pieluchy – takie myślenie jest dziś bardzo powszechne. Lekceważący stosunek do macierzyństwa to po części efekt tego, jak się je dzisiaj przedstawia. Matki traktuje się niby z szacunkiem, ale nierzadko podszyty jest on bardzo protekcjonalnym tonem. Bo jak matka, to pewnie nazbyt emocjonalna, odcięta od reszty świata, trzeba do niej jak do tego dziecka, powoli, infantylnym językiem, gdyż biedaczka kuma tylko, jak szykuje się przecier z marchewki oraz który gryzak jest tym najodpowiedniejszym. A ten jej gnojek marudzi, popłakuje, biega, ma brudne ręce, jest zbyt gadatliwy – dzieci stały się trochę takim wrogiem publicznym, zatruwającym przestrzeń należną wyłącznie normalnym dorosłym, i matki, opiekunki tychże dzieci, też są na cenzurowanym, potępiane za najmniejsze wykroczenie.

Z drugiej strony wiecznie żywy jest stereotyp Matki Polki, co to wszystko zniesie z pokorą, nigdy nie myśli o sobie, jest na każde skinienie potomstwa. O pięknie macierzyństwa często mówi się tylko od tej jednej, konserwatywnej strony, w pakiecie z walką z lewactwem, genderem i upadkiem Zachodu, co nie wszystkim dziewczynom odpowiada. Kiedy więc macierzyństwo stawia się w kontrze do feminizmu, kobiety myślące o bardziej nowoczesnym wzorcu rodziny buntują się – nie dlatego, że gardzą dziećmi i planują in vitro z gejem transwestytą, żeby pod koniec trzeciego miesiąca dokonać uroczystej aborcji, ale dlatego, że nie chcą się zaliczać do grona zacofanych bab, bo tak się im właśnie tradycyjne macierzyństwo kojarzy.

Brakuje po prostu ciekawych wzorców nowoczesnych matek, które żyją inaczej niż nasze babcie, ale wciąż z dumą podkreślają, że kochają swoje pociechy najbardziej na świecie, przechowują w komodzie wszystkie ich bazgroły i płaczą ze wzruszenia na szkolnych przedstawieniach. I chcą, aby ich domowy etat był doceniany na równi z tym zawodowym.

Moje dziecko to cud świata

Niechęć do macierzyństwa ma jednak swoje podstawy. Najbardziej irytuje mit, że dziecko to jedyny sens życia i poza nim nie ma już nic godnego uwagi – sto procent czasu należy poświęcić jemu, dziedzicowi, resztę należy sobie odpuścić. Nie bierze się pod uwagę, że kobieta to też człowiek, ze swoimi marzeniami i aspiracjami, i choć dziecko może poustawiać priorytety na nowo, nie zmienia to faktu, że bobas kiedyś dorośnie i pójdzie swoją drogą. I nie każdy chce wtedy zostać z nadmiarem wolnego czasu i poczuciem bezużyteczności.

Druga rzecz, że matkom zdarza się nadużywać swojej pozycji. To panie przekonane, że cały świat ma obowiązek zachwycać się ich pacholętami. Głośne, kłótliwe, domagające się specjalnego traktowania, ignorujące łobuzerskie wybryki swoich podopiecznych, wszak to tylko dzieci. I do tego traktujące z góry wszystkie bezdzietne znajome.

O swoim potomstwie nawijają non stop, a co gorsza, chwalenie własnych dzieci idzie w parze z poniżaniem innych, bo jak to, twoja Zosia sepleni? Nie umie na rowerku? Nie zna jeszcze angielskiego? Taka chuderlawa? A moja w wieku dwóch lat już grała na pianinie, zanim poszła do przedszkola opanowała podstawy chińskiego, w podstawówce nie miała sobie równych z fizyki. To nie tyle duma z dziecka, ile czysta złośliwość i licytacja, kto ma lepsze geny, pełna wyolbrzymień i kłamstw, co utrwala stereotyp zakompleksionej mamuśki ze zlasowanym mózgiem.

Matka to brzmi dumnie?

Udawanie, że dzieci są w ogóle zbędne i każda kobieta decydująca się na rozmnożenie najwyraźniej ma nierówno pod deklem, tak naprawdę mocno szkodzi kobiecej sprawie, bo wprawdzie nie wszystkie dziewczyny pragną zajść w ciążę, to jednak spory ich odsetek dokładnie o tym marzy. I przez to, że macierzyństwo ma dziś taki dziwny status, pojawiają się nowe problemy.

Sukcesy innych drażnią mocniej, bo ma się świadomość, że gdyby nie rodzina, pewnie zaszłoby się znacznie dalej na polu zawodowym i nie porzuciło ukochanego rzeźbiarstwa. Czas spędzony z dziećmi nie cieszy tak, jak powinien, gdyż nie tak łatwo znaleźć słuchaczy, którzy ze zrozumieniem odniosą się do rodzinnych opowieści. Tym bardziej to irytuje, że jednocześnie na wychowanie dzieci kładzie się wielki nacisk, zewsząd słychać, co matka powinna jeść i słuchać w ciąży, jakie zajęcia są najbardziej rozwijające i co najlepiej wypływa na duchowość dorastającego człowieczka. Ciężko się po prostu odnaleźć w świecie, w którym wobec matek stawia się ogromne wymagania, ale zabrania nadmiernej radości z faktu, iż udało się im sprostać. Szczególnie gdy poza wychowywaniem dziecka nie robi się niczego wyjątkowego.

W motywacyjnych hasłach „możesz wszystko” zazwyczaj pomija się kwestię macierzyństwa albo zapewnia, że ono niczego w życiu współczesnej kobiety nie zmieni – a to nieprawda, nowy człowiek rodziny wywraca życie matki do góry nogami, tak że głupie wyjście do koleżanki staje się logistycznym wyzwaniem. Nacisk kładzie się na sukces i nowe doświadczenia, rodzicielstwo traktując bardzo po macoszemu – niekiedy wprost mówiąc, że to patriarchalny przeżytek uciskający kobiety, odbierający wszystkie szanse na ciekawą przyszłość.

Zero zaskoczenia, że młode matki tak często czują się zagubione, walczą z depresją, oddalają od mężów. Może więc, zamiast traktować macierzyństwo jako regres, warto wreszcie docenić jego wyjątkową wartość? Matki są naszemu światu potrzebne tak samo jak kobiety w biznesie, medycynie, budownictwie czy polityce – w końcu to od nich się to wszystko zaczyna.

    3 komentarze

  • jotka

    Bardzo ciekawe rozważania. Myślę, że to ani wstyd, ani bohaterstwo i nie powinno się oceniać nikogo ani przez pryzmat religii, ani potomstwa, chyba że jedno lub drugie skręca w złą stronę…

  • Ultra

    Uważam, że zawsze kobieta powinna mieć wybór, co chce, pragnie i w czym czuje się lepiej. Są panie, które są szczęśliwe, gdy mają dzieci i realizują się zawodowo. Ja również nie wyobrażałam sobie życia bez pracy, choć rozumiem te mamy, które okupują łąweczki przed blokiem po całych dniach, bo one pracować nie chcą. A depresje trzeba leczyć, bo przyczyn moze być wiele i nigdy jedna.
    Moja mama dała mi radę: jak masz za dużo czasu na rozmyślanie, to zawsze coś niedobrego się przyplącze. Jeszcze wtedy depresji nikt tak nie nazywał, bo roztrząsanie, co inni mówią, nie przynosi nic dobrego. Ważne, co dla mnie dobre i tyle.
    Serdecznie pozdrawiam

  • Paula

    Każdy robi po swojemu. Nie mam dzieci i nie chcę mieć i mi dobrze bez nich. Ale wciąż tacy ludzie są nierozumiani. Moi rodzice niczego nie mówią, ale wiem, że woleliby, żebym jednak się zdecydowała być matką. Ale jak ktoś chce mieć dzieci, niech ma i się tym cieszy.
    Nie lubię tylko jak się wymusza czasem na bezdzietnych zabawy z siostrzeńcem/ bratankiem itp. bo się myśli, że jak dzieci nie mają, to pragną na pewno tego kontaktu. Niekoniecznie, dlatego właśnie też tych dzieci nie mają ;-). Oczywiście to sprawa osobista. Inna sprawa to traktowanie swojego dziecka jak cud świata, którym nie jest. Dodam tylko- prawie wszystkie dzieci są fajne i wszystkie są równe, tylko trzeba im dać się rozwinąć.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>