Czy manipulacja zawsze jest zła?
Manipulacja? Coś obrzydliwego. Kim trzeba być, żeby do takich sztuczek się zniżać? Cóż, wychodzi na to, że po prostu człowiekiem, bo do manipulacji ucieka się niemalże każdy, choć z różnych powodów i z bardzo różnym skutkiem. Jest to bowiem skuteczny środek prowadzący do celu, mniej czasochłonny i nie tak kłopotliwy jak cierpliwe tłumaczenie.
Manipulacja wcale nie musi być równoznaczna z kłamstwem, to raczej umiejętny dobór argumentów, by przekonać do swoich racji. A racje te bywają niekiedy słuszne, więc może podstępne gierki nie zawsze są tak jednoznacznie złe?
Nieczysta gra
Manipulacja budzi najgorsze skojarzenia, choć czasem czuje się coś na kształt podziwu wobec wyjątkowo zręcznych graczy, oczywiście pod warunkiem, że ich wyrafinowane sztuczki uderzyły w kogoś innego. Bo właśnie to najbardziej wkurza – manipulant celowo kogoś w coś wkręca, wykorzystując chwilową słabość, grając na emocjach, uderzając w czułe punkty, żerując na empatii, odwołując się do wyznawanych wartości.
Dać się zmanipulować znaczy przegrać pojedynek, okazać naiwność, obnażyć braki, a ludzie lubią mieć się za kogoś, kto myśli samodzielnie i jest odporny na wpływy z zewnątrz. No nie jest tak i dlatego manipulacja pozostaje w powszechnym użyciu. Dopuszcza się jej prawie każdy. Lecz czym różni się ona od zwykłej perswazji, która raczej nie jest jakimś nagannym zachowaniem?
Zgodnie z definicją, manipulacja polega na wykorzystywaniu sytuacji i naciąganiu faktów, tak by osiągnąć dla siebie określoną korzyść. Druga strona jest tylko narzędziem, często nieświadomym, wpływa się na jej czyny oraz poglądy, wywołuje poczucie winy albo chęć zemsty, próbuje wyłudzić pieniądze bądź przymusić do posłuszeństwa. Generalnie – nic fajnego. A jednak świat w dużej mierze opiera się na tego typu knowaniach.
Czy dałoby się uczciwie?
Manipulacja to główna składowa każdej propagandy. W ten sposób ludziom pierze się mózgi i szczuje jedną grupę na drugą, ale i w takich zwykłych, międzyludzkich kontaktach czasem nie sposób obejść się bez manipulacji. A przynajmniej tak się wydaje.
W biznesie trudno być efektywnym bez technik skutecznej perswazji, jeśli jednak podawane są prawdziwe dane i nie zataja się istotnych informacji, nie ma mowy o nieuczciwych zagrywkach, ktoś po prostu zna się na swojej robocie i umie być przekonujący. Pracownik też używa starannie przygotowanych argumentów, żeby dostać podwyżkę lub awans. Fundacje, organizacje pozarządowe – suche raporty nie przekonają do akcji charytatywnych. Tą drogą zachęca się ludzi do konkretnych usług oraz zachowań, a promuje się przecież nie tylko jeszcze bielsze proszki, ale i ostrożną jazdę, co chroni ludzkie życie.
I tu właśnie pojawia się pytanie – czy przedstawiając ludziom swoje racje w określony sposób, odwołując się do ich emocji, tylko po to, by na koniec się z nami zgodzili, już jesteśmy manipulantami, czy tylko stosujemy perswazję? Jak tak spojrzeć na codzienną aktywność, to chyba nie ma dnia, by człowiek nie próbował wpłynąć na innych ludzi, zarówno w poważnych sprawach, jak i błahostkach w rodzaju: na jaki film pójdziemy do kina.
Bo czy podczas rozmowy o pracę zawsze mówi się szczerą prawdę? Czy na pierwszej randce nie próbuje się różnymi metodami wywrzeć dobrego wrażenia? Czy sprzedając mieszkanie, nie wyolbrzymia się jego zalet, a o wadach wspomina tylko mimochodem? Cała branża reklamowa działa na tej zasadzie, tak się przekonuje w polityce wyborców, nawet kampanie społeczne w słusznym celu nie są wolne od manipulacyjnych tricków.
W wielu sytuacjach stwierdzamy, że cel uświęca środki, więc można sobie pozwolić na psychologiczne sztuczki – palenie zabija, to poważny problem, skoro nie da się rzetelnymi argumentami, sięgniemy po mniej czyste zagrania, wszystko po to, by zniechęć ludzi do zabójczego nałogu. Czy naprawdę można tu mówić o szkodliwym działaniu? Przecież korzyści znacząco przewyższają ewentualne straty!
Subtelna różnica
Innymi słowy, można wyróżnić takie zjawisko jak pozytywna manipulacja. Ewidentnie jest to wywieranie wpływu, niekiedy też „kłamstwo w dobrej wierze”, ale nie towarzyszą temu żadne niecne przesłanki, a jak najbardziej chęć czynienia dobra. To jednak nie zmienia faktu, że coś tutaj nie gra i moralne wątpliwości nie ustępują nawet wtedy, kiedy jest jasne, że powiedzenie pełnej prawdy niczego by nie zmieniło, nie przyniosło żadnej ulgi, nie uratowało przed głębszym kryzysem.
Intencje są mimo to ważne. Manipulacja jest bez dwóch zdań godna potępienia, gdy komuś celowo się szkodzi i podjęte wskutek takich działań decyzje mieć będą negatywne konsekwencje. I nie ma tu usprawiedliwienia, że ktoś mógł pomyśleć, wszak robiło się wszystko, bo te myśli skierować na określone tory.
Mniej klarowna jest jednak sytuacja, kiedy nie chodzi o oszustwo czy wrogie nastawienie. Brak skrupułów, szantaże, oszczędne gospodarowanie prawdą bardzo łatwo uznać za naganny występek, ale gdy nie chce się z kogoś zrobić ofiary, a raczej pragnie się pomóc mu tego uniknąć – tutaj wątpliwości się mnożą, a krytykowane są nie tyle zamiary, ile sposób działania. Nie tak prędko można nazwać kogoś wstrętnym manipulatorem.
Perswazja czy przymuszanie?
Perswazją skłania się ludzi do robienia rzeczy, na które w głębi duszy mają ochotę. Przymuszanie to przymuszanie, nic nie trzeba tłumaczyć. Ale w manipulacyjnych gierkach granica nie zawsze przebiega na linii chętnie/niechętnie – sprawny manipulator jest w stanie skłonić ludzi do zachowań, jakie wcześniej wydawały się im wstrętne i niegodne. Po prostu wiedział, jak ich podburzyć.
Manipulator potrafi tak zakręcić publiką, że ludzie sami z siebie starają się mu zrobić przyjemność i wkupić w jego łaski. Czy można tu mówić o przymuszaniu? Tak średnio, ale na pewno nie jest to zdrowy układ. Świetnym przykładem manipulacji jest także gaslighting, czyli, mówiąc w skrócie, robienie z kogoś wariata, dzięki czemu łatwiej skłonić ofiarę do robienia tego, co oprawca sobie zażyczy.
Jest jeszcze cherry picking, czyli wybiórcze podawanie faktów, które akurat są wygodne dla poparcia jakiejś tezy – nie ma kłamstwa, dane są na ogół prawdziwe, po prostu przedstawione w takiej formie, by przekonać niezdecydowanych do bardziej radykalnej postawy. I znowu, nikt nikogo nie zmusza, dobrowolnie wybierasz, w co wierzysz. Wystarczy, że druga strona umie się odwołać do naszej wrażliwości, lęków albo chciwości.
Żeby było lepiej
Manipulacji często dopuszczamy się wobec bliskich osób, ale na szczęście nie zawsze chodzi o wykorzystywanie i robienie krzywdy. Próbujemy przekonać do swoich racji partnera, dzieci, rodziców, mając na uwadze ich dobro, na przykład żeby mąż w końcu poszedł do lekarza, a córka przestała pić codziennie energetyki.
Perswazją chcemy skłonić do czegoś, co uważamy za właściwe, zdrowe i słuszne. Namawiamy, przekonujemy, tak kierujemy sprawą, żeby ostatecznie wyszło na nasze, nie tyle dla wewnętrznej satysfakcji, ile dla wspólnej korzyści. Nie wydaje się to nieuczciwe, bo przecież robi się to z miłości. Chce się czyjegoś szczęścia, naprawdę się wierzy, że to będzie z korzyścią dla zmanipulowanej osoby, dla jej dobra, co pewnie sama szybko doceni.
Czy dałoby się osiągnąć ten sam efekt bez gierek? Niewykluczone. Lecz wcześniejsze próby spaliły na panewce i nie pozostało nic innego, jak sięgnąć po mniej etyczne środki – troszkę się przeinacza, troszkę nagina, korzysta z okazji, gra na uczuciach. Cokolwiek, byle zadziałało.
Dobrymi chęciami…
Tylko czy rzeczywiście pozytywna manipulacja ma na celu obiektywne dobro? Bo kto to ocenia? No właśnie, człowiek o określonych poglądach i uczuciach, mający pewną wizję tego dobra. Więc może być i tak, że chodzi głównie o jego korzyść, druga strona w najlepszym razie wiele nie straci i tak się jej namąci w głowie, że uzna to za własne szczęście.
Bo czy można stawiać się w roli sędziego, który wie, co do kogo jest odpowiednie? W przypadku dzieci łatwiej to usprawiedliwić, one jeszcze o wielu sprawach pojęcia nie mają i to dorośli muszą ich naprowadzać na właściwą ścieżkę, na tym polega wychowanie – choć można mieć wątpliwości, czy akurat takimi metodami. Ale dorośli? Mają swój rozum. I doskonale wiedzą, że palenie zabija, najwyraźniej stan płuc nie jest dla nich priorytetem.
Gdy mowa o wartościach i światopoglądzie, to już w ogóle bardzo śliska sprawa. Jest cieniutka granica między próbą przekonania do własnej wizji a szkodliwą manipulacją, pociągającą za sobą tragedię innych ludzi czy choćby pogorszenie jakości życia. Można się zasłonić wyższymi wartościami, ale czy one nie powinny być dobrowolnym wyborem?
Dlaczego nie powiedzieć wprost?
Manipulacja w dobrej wierze zawsze obarczona jest pewnym ryzykiem, ponieważ ludzie nie są aż tak głupi i kiedyś w końcu przejrzą na oczy, zwłaszcza gdy nie był to jednorazowy wyskok, a regularne, długotrwałe działanie. I wtedy zwykle jest nieprzyjemnie, z tą świadomością, że ktoś najwyraźniej miał nas za durnia, jeśli uciekał się do tanich intryg byle tylko postawić na swoim. Nie buduje to zaufania, nie umacnia miłości, raczej pokazuje, że w pierwszej kolejności powinno się popracować nad szacunkiem do drugiej osoby.
Ale są też sytuacje, gdy naprawdę nie wiadomo jak postąpić, bo szczerość może skończyć się odmową albo obrazą. Jak przekonać przyjaciółkę, żeby nie wracała do toksycznego faceta? Ona nadal go kocha, żaden racjonalny argument do niej nie przemówi, widzi tylko te łzawe przeprosiny i chęć pojednania. Czy można pozwolić jej wdepnąć na nowo w szambo? Ale zarazem czy ma się prawo do uknucia takiego spisku, po którym ona już więcej na niego nawet nie spojrzy? Jakkolwiek się postąpi, będzie zgrzytać. A każde sumienie oceni słuszność po swojemu.
Zostaw komentarz