Główne menu

Czy miłość naprawdę jest trudna?

Zakochać się to żadna sztuka. W sumie to nawet nie ma się na ów stan zbyt wielkiego wpływu, Amor trafia i tyle. Zapanować jednak później nad tymi emocjami… o tak, to już wielkie wyzwanie. Rozum co i rusz przegrywa starcia o dobro swojego właściciela, i tak pojawiają się łzy, cierpienie, rozczarowania, dramaty. Oraz pełne skargi pytania: czemuż to miłość musi być taka trudna?

Ale sama miłość aż tak skomplikowana nie jest, to raczej liczne uczucia jej towarzyszące sieją zamęt i wywołują nieprzyjemny ból w klatce piersiowej. Z miłością bowiem jest ten kłopot, że wymaga ona wzajemności, a druga osoba nie zawsze jest skora do współpracy, to zaś prowadzi do niezbyt czystych gierek, które gmatwają sytuację. Tylko czy da się nad tym jakoś zapanować?

To tak łatwo powiedzieć

Prawdziwa miłość jest jak oddychanie, przychodzi naturalnie, nie trzeba się nad nią zastanawiać, kalkulować, nie stawia się warunków, niczego nie żąda, to po prostu uczucie, w którym nie ma miejsca na egoizm i wyrachowanie. Brzmi pięknie, kto jednak może sobie pozwolić na podobny idealizm? Chyba tylko ci szczęściarze, którzy trafili na połówki wyznające podobne zasady.

W początkach miłości rzeczywiście altruizm przychodzi z łatwością, ukochanej osobie nieba się chce przychylić, ten stan jednak nie trwa wiecznie. Praktyka pokazuje, że nawet ci autentycznie zakochani nie są wolni od ludzkich słabości, kiedy więc widzą gorący afekt u drugiej strony, budzi się w nich pokusa, by uszczknąć coś z tego dla siebie, bo czemużby nie, kiedy okazja sama pcha się w ręce?

W miłosnym układzie ktoś zawsze jest silniejszy i zawsze komuś zależy bardziej, dlatego ciężko uciec od rywalizacji o przywództwo, zwłaszcza gdy uczucie już nieco okrzepnie i wchodzi się na poziom poważniejszego zaangażowania. Nagle się okazuje, że to głównie jedną stronę stać na ustępstwa i wyrzeczenia dla dobra związku, podczas gdy druga strona niechętnie się dzieli swoim terytorium.

Czy miłość naprawdę jest trudna?

 

Czy taki związek daje szczęście? Raczej średnio. Chcemy kochać bezgranicznie i bezwarunkowo, ale koniec końców oczekujemy też jakieś wzajemności, czegoś dla siebie, jakieś nagrody za poczyniony trud. Wychodzi więc na to, że idealna miłość nie polega wcale na całkowitym oddaniu, ile na zdrowej mieszance bezinteresownej dobroci oraz egoizmu. Tylko jak obliczyć te proporcje, kiedy każdy uważa, że daje z siebie więcej niż otrzymuje z powrotem?

Wielkie wymagania

Poczucie niesprawiedliwości jest tym silniejsze, im bardziej ktoś jest podatny na wpływy otoczenia. Bo miłość nie funkcjonuje w próżni. Rodzi się w określonym środowisku, które też jakoś związek kształtuje, bo co pomyślą sobie znajomi, jakie obiekcje będą mieć rodzice, jak na uczucie wpłyną ograniczenia wynikające z pracy, statusu materialnego, społecznych przykazów, i tak dalej. Że to nieważne? No, życie pokazuje, że może być bardzo ważne.

Na początku wszystko wydaje się proste, większość świeżo zakochanych rzuca się po prostu w wir szaleńczych uczuć, cieszą się każdą wspólną chwilą, umierają z tęsknoty, nie widzą wad, bądź uznają je za urocze, na każdy problem mają cudowne rozwiązanie. Ale im bardziej emocje opadają, tym częściej do głosu dochodzą oczekiwania. A nawet wstyd, bo co sobie ludzie pomyślą o moim chłopaku jeżdżącym zdezelowanym Volkswagenem i dziewczynie, o której mówi się raczej, że jest sympatyczna, a nie ładna? Oczywiście, że kocham swoje słoneczko, gdyby jednak był troszkę lepszy tu i tam… Próbuje się uszyć związek pod siebie albo tak, by inni nie mieli się do czego przyczepić i tylko zazdrościli, a to, co wcześniej akceptowało się bez zastrzeżeń, teraz razi swoją niedoskonałością. I kiedy nie udaje się zmodyfikować związku według indywidualnego planu, pojawia się niezadowolenie: ach, jaka ta miłość jest trudna, wiecznie pod górkę i wszystko na mojej głowie!

Można się jakoś usprawiedliwić naturą, gdyż to ona dyktuje podobne zachowania – nasze geny zasługują na to, co najlepsze, dlatego wypada grymasić i przebierać w opcjach. Naturę napędza telewizja, kino, teledyski, w których sami piękni i młodzi, ich miłość ekscytująca i wolna od szarości, a ludowe mądrości w rodzaju „tego kwiatu pół światu” utwierdzają w przekonaniu, że nie ma co spuszczać z tonu i starać się nadmiernie o czyjeś względy. Tyle że są i takie pary, które ów popęd potrafią w sobie stłumić i troszczą się o siebie nawzajem, wręcz znajdując w tym wielką przyjemność – czyżby byli ‘nienormalni’?

Na początek pokochać siebie

Nienormalni pewnie nie, zazwyczaj jednak wyróżnia ich bardzo szczególna cecha: są szczęśliwi także sami ze sobą. Dla wielu ludzi bowiem miłość jest lekiem na kompleksy, czują się oni spełnieni i wartościowi dopiero znajdując kogoś do pary, a i wtedy gdy już tą drugą połówkę poznają, niepewni własnych przymiotów posuwają się do różnych dziwacznych uczynków.

Nietrudno się domyślić konsekwencji takiego postępowania. Testy lojalności, manipulacje, fochy, pretensje bez powodu raczej nie budują przyjemnej atmosfery, podobnie jak zaborczość i dyktatorskie ciągotki. Główną przeszkodą jest tu brak wiary w siebie i niewłaściwe podejście do związku – człowiek z obniżoną samooceną nie tyle chce być z kimś, ile musi. A gdy w grę wchodzi mus, robi się niewesoło.

Ktoś mocno niepewny siebie boi się niezależności partnera, nie lubi jego hobby, stara się odsunąć go od przyjaciół, próbuje przekupić własną dobrocią i jest pełen żalu, gdy druga strona narzeka, iż czuje się osaczona. Niewiele tu spontaniczności, gdyż ona oznacza brak kontroli nad wydarzeniami, a dla osoby zakompleksionej w zasadzie wszystko jest zagrożeniem. Czasami również i uczuć jest niewiele, bo gdy desperacja osiąga swoje apogeum, ludzie wikłają się w związki z przypadku wmawiając sobie, że to wielka miłość – a wtedy jest naprawdę ciężko, bo walczy się o coś, co tylko pozornie ma jakąś wartość.

Nie dam się znowu oszukać

Jeszcze częstszym utrudnieniem dla rozkwitającej miłości jest traumatyczna przeszłość. Nowy związek to nieznane tereny, co budzi ekscytację, ale i niepokój. To drugie uczucie jest silniejsze, jeśli ma się za sobą bolesne przejścia, jest strach przed odrzuceniem i problem z zaufaniem. Odsłonić się czy zgrywać twardą? Poprosić o coś czy unieść się honorem? Zaprosić do większej intymności czy udawać, że do nowej znajomości podchodzi się na pełnym luzie?

Ostrożność bywa tak daleko posunięta, że prawie niemożliwością jest zbudowanie czegoś trwalszego, choć teoretycznie bardzo się tego pragnie. Przed każdym krokiem naprzód powstrzymują lękliwe pytania: co jeśli mnie zdradzi, odejdzie bez słowa, zachowa się nikczemnie? Wszak kiedyś już komuś się zaufało i czym się to skończyło? Lepiej nie ryzykować. Tak, mądrzej będzie pozgrywać zimną hrabinę, pokręcić nosem, zrobić wielką łaskę – każdy widzi, że ci mili najmocniej obrywają po tyłku.

Czasami woli się coś samodzielnie zniszczyć niż pokazać się od wrażliwszej strony – taka specyficzna ochrona przed zranieniem. I trudno się dziwić, niektórzy ludzie bywają zwyczajnie podli, dlatego warto mieć się na baczności zanim nie zyska się pewności co do drugiej osoby. Sęk w tym, że wcześniej swoją daleko posuniętą nieufnością można kogoś z uczciwymi zamiarami zrazić i skrzywdzić, a ktoś biegły w damsko-męskich gierkach i tak znajdzie sposób na obejście zabezpieczeń, zgrywanie niedostępnej tylko zwiększy apetyt na podjęcie zabawy. I tak wpada się we własną pułapkę.

To nie miłość jest trudna, trudny jest dopiero związek

Oczywiście, własną niepewność można pokonać, można przezwyciężyć kompleksy, ale na tym niebezpieczeństwa wcale się nie kończą, bo wiele osób gdzieś tam w środku ma zakorzenioną bardzo konkretną wizję miłości, jak ona powinna wyglądać i co charakteryzuje idealny związek. I strasznie się złoszczą, jeśli ktoś pod tę wizję nie do końca podpada, jak gdyby ważna była nie osoba, a jedynie emocje, których ona dostarcza.

Żeby było śmieszniej, wychodzi się jednocześnie z założenia, że owe emocje to tak same z siebie się rodzą i jak raz się pojawią, to niczym perpetuum mobile będą działać do końca życia. Nad związkiem nie chce się pracować, bo skoro trzeba się tak wysilać, to najwyraźniej nie trafiło się na miłość prawdziwą i szczerą – ta przecież karmi się powietrzem, a nie konkretnymi uczynkami. Ileż to zachodu, żeby drugą osobę zadowolić, żeby się sobą nie znudzić i wychodzić bez szwanku z kolejnej awantury. Dlaczego one w ogóle są, te kłótnie i nieporozumienia, czy to aby nie sygnał, że nie pasujemy do siebie?

Najgorsze jest jednak to, że ludzie zapatrzeni w swoją wizję miłości nie dostrzegają faktycznych starań drugiej osoby, która może nieco nieudolnie i mało romantycznie okazuje swoje uczucia, za to robi to z głębi serca i chce dla swojego wybranka jak najlepiej. Bo – banalna sprawa – ludzie są bardzo różni. I różnie kochają. Jedni potrafią zrywać róże z klombów i deklamować poezję, drudzy milczą, ale bez przerwy wykonują jakieś drobne, podszyte czułością gesty. On niewiele ma w sobie z szalonego buntownika, ale bez proszenia wynosi codziennie śmieci, segreguje skarpetki, wyjmuje naczynia ze zmywarki i zawsze dzwoni, by zapytać, czy to nie problem, że po pracy pójdzie z kolegami na jedno piwo – bo swoją żonę kocha i w ten sposób pokazuje, jak jest dla niego ważna. Ale jeśli ona kocha wielkie, filmowe gesty, to nie doceni tych prozaicznych czynności, tylko będzie skarżyć się najbliższym koleżankom, jak bardzo jej ciężko i jakiż to jej facet jest gburowaty, no co ona ma zrobić, żeby się wreszcie im ułożyło. No właśnie – co?

    9 komentarzy

  • jotka

    Bardzo słuszna uwaga – to nie miłość jest trudna, to związek dwojga ludzi nie jest prosty, zwłaszcza w szarej codzienności i ciągle się zmienia…

  • Agnieszka Kaniuk

    Z własnego doświadczenia wiem, że początki są zawsze trudne. Później trzeba nauczyć się siebie nawzajem i odnaleźć złoty środek, choć na to potrzeba czasu. Najlepsza metoda to cierpliwość, kompromis i dużo wyrozumiałości. Wiem, że brzmi to, jak życzenia z bajki, ale naprawdę da się to zrobić.

  • Królowa Karo

    Ja jestem kobietą po przejściach, więc mam prawo głosu. Myślę, że tajemnicą sukcesu jest doceniać w partnerze to co dobrze, zamiast szukać dziury w całym. Nikt z nas nie jest idealny, my same też nie. Warto spotkać się pośrodku. Z poczuciem, że daje się tyle samo ile się dostaje, a czasem może nawet więcej. Nie szuka się ideału, tylko partnera idealnego dla nas.

  • Z Pamiętnika Zołzy

    W sedno! Miłość sama w sobie wcale nie jest trudna, trudne są jednak jej następstwa. Związek, oczekiwania, wzloty i upadki-właśnie to jest trudne. Miłość albo jest albo jej nie ma i jak zauważyłaś akurat na to raczej nie mamy wpływu, ale bycie z drugą osobą to już prawdziwa sztuka, która bywa szalenie trudna, chociaż wierzę, że dla chcącego….. No właśnie!

  • Mozaika Rzeczywistości

    Związek dwóch osób to czasem wielkie wyzwanie. Ale jak przejdą jakieś tam burze pierwsze, to zwykle bywa lepiej.

    Wyglądałem już trochę w sposób dziki. 😀 A to nie wróżyło raczej pozytywnych sytuacji w dużej ilości. Teraz powinno być lepiej po fryzjerze w tej kwestii.

    Pozdrawiam!

  • Stokrotka

    czasami miłość jest bardzo trudna.
    Czasami bardzo łatwa.
    W życiu wszystko zależy od szczęścia.
    Albo od przypadku.
    Od tego, kogo się pokochało…

  • amelia

    Ze statystyk wynika, że prawdziwa miłość to rzadkość, patrząc na liczbę rozwodów. Znam wiele osób w rodzinie i znajomych, które miały huczne śluby i są już po rozwodach.

  • Ania

    To ja chyba dobrze trafiłam 😉 i ma to szczęście i oby nie zapeszyć. Męża mam dobrego kochamy się mocno jesteśmy już ze sobą 25 lat to chyba coś znaczy 😉 ale znam wiele osób którym się nie udało i nie ułożyło 🙁 to smutne

  • Jan z rodziną

    Witam, w naszym przypadku ważny okazał się okres narzeczeństwa. Oczywiście , stan zakochania z jednej strony nam pomagał , a z drugiej zaciemniał obraz rzeczywistości. Kiedy jednak oboje wreszcie uznaliśmy naszą własną niedoskonałość, łatwiej mogliśmy zastanowić się nad znaczeniem przysięgi małżeńskiej :
    ” ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.”
    Razem więc dążymy do umocnienia w każdym z nas postawy serdecznej przyjaźni. Codziennie pełniej otrzymujemy i odnajdujemy tzw. łaskę stanu, o którą codziennie
    prosimy i z którą współpracujemy. Wiem, że nam jest łatwiej niż tym, co opierają związek tylko na uczuciu.
    \My raczej kształtujemy go
    w oparciu o postawę względem tego drugiego.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>