Czy można randkować z kilkoma osobami jednocześnie?
Co nam dają aplikacje randkowe? Oczywiście wybór. Szeroki, jest w kim przebierać, nie ma co się spieszyć z podejmowaniem wiążących decyzji. Ale jak długo wypada z tego dobrodziejstwa korzystać? Pierwsza randka jeszcze do niczego nie zobowiązuje, ale już każda kolejna sugeruje, że coś jest na rzeczy, i wypadałoby się jakoś określić, czy to tylko luźna znajomość, czy może początek czegoś poważniejszego.
Jest trochę problem z określeniem tego momentu, bo nie jesteśmy przecież w przedszkolu, nikt już nie pyta „czy będziesz ze mną chodzić?”. Całkiem sporo związków zaczyna się bez wyraźnej deklaracji, po prostu jakoś tak wyszło, padły pewne słowa, gesty, podświadomie się wyczuło że to już, jesteśmy parą. Ale nim stanie się to jasne, czy wypada umawiać się z innymi? Kiedy powinien się zakończyć okres testowania?
Czy randka to zobowiązanie?
Z wyborem życiowego partnera nie ma się co spieszyć. Jeśli to decyzja na całe życie, albo przynajmniej na długoletni, poważny związek, lepiej się troszkę wstrzymać, lekko ochłodzić emocje, upewnić, że druga osoba jest właśnie tą, z którą warto planować życie. Czy da się to stwierdzić po jednym spotkaniu? Niektórzy tak mają, miłość od pierwszego wejrzenia, po pięciu minutach już wiedzą, że to na wieki.
Ale większość potrzebuje trochę więcej czasu. Tak, powinno od razu coś kliknąć, zauroczenie to jednak zbyt wątły fundament, by na nim budować związek. Ludzie chcą się wzajemnie poznać, odkryć dobre i te brzydsze strony. Sprawdzić zgodność poglądów, wartości i oczekiwań. Małżonkowie po kilku dekadach potrafią się jeszcze zaskakiwać, więc żeby uniknąć w przyszłości niemiłych niespodzianek, chodzi się na randki. Tak długo, aż będzie można dać jednoznaczną odpowiedź.
Randkowanie to nie przysięga przed ołtarzem, można się z tego wycofać, zmienić zdanie. Jest to pewien rodzaj zaangażowania, ale jeszcze bardzo słaby, i generalnie nie powinno się mieć do nikogo pretensji, że po jednej czy dwóch randkach nie ma ochoty na ciąg dalszy. Dość powszechną praktyką jest także umawianie się z wieloma osobami jednocześnie, bo przecież nie jesteśmy jeszcze „na wyłączność”, wolno testować inne możliwości, spotykać różnych ludzi. Nie łudźmy się – trafić od razu w dziesiątkę to rzadkość. A skoro tak, to trzeba poszerzyć swój krąg towarzyski i uważnie się po nim rozglądać.
Czy myślimy podobnie?
Randka to wspólne spędzanie czasu. Jest inaczej niż na zwykłym wyjściu ze znajomymi, ale mimo intymniejszej atmosfery pewne granice pozostają. One się zwykle przesuwają z każdym kolejnym spotkaniem, wciąż jednak pozostaje pytanie: czy to już? Od kiedy można mówić, że jesteśmy parą? To ważne, bo bycie razem zakłada, że randkowanie z innymi powinno zostać zakończone.
I na tym właśnie wiele osób się wykłada. Da się zrozumieć, że ktoś przez cały weekend odbywa tuzin pierwszych randek, to pewien rodzaj selekcji i wstępnego rozpoznania tematu, ale przy którymś z rzędu spotkaniu chyba powinno być jasne, w jakim kierunku to zmierza? Ustalenie tego momentu jest trudne, bo ludzie często inaczej to oceniają – może się wydawać, że niesamowicie zaiskrzyło, tymczasem na pytanie „jesteście razem?” druga osoba odpowiada „nie, tylko się spotykamy”. Dając do zrozumienia, że owszem, jest fajnie, ale poszukiwania drugiej połówki bynajmniej się nie zakończyły.
Rozbija się o brak rozmów i niechęć do przedwczesnych deklaracji, by nie wyjść na desperata, nie odstraszyć naciskami. Nie chce się też wyjść na tego, któremu zależy bardziej, co może skutkować tym, że etap niezobowiązujących randek niebezpiecznie rozciągnie się w czasie.
Są i tacy, którzy w ogóle nie tolerują randkowej „poligamii”. Od pierwszego spotkania chcą sobie kogoś zaklepać, inaczej nie widzą sensu w kontynuowaniu znajomości. Bo niby jak to ma wyglądać? Ze mną siedzi, muska się palcami, a za godzinę powtórzy ten rytuał z obcą babą? Gdzie poczucie wyjątkowości? Mało to komfortowe, umawiać się z człowiekiem, który niby chce, ale ciągle się waha, wybrzydza, nie poczuwa się do odpowiedzialności.
Czy to nie kilka srok za ogon?
To, że ludziom się zbytnio nie spieszy, nie dziwi, randkowanie jest bowiem emocjonujące, mimo stresu, jaki towarzyszy poznawaniu nowych ludzi. Jest ekscytacja, napięcie, erotyczne wzmożenie, ale bez nudnych obowiązków, i jeszcze ten oszałamiający efekt nowości. Czemu by z tego przedwcześnie rezygnować? Szkoda po prostu inwestować swój czas, uczucia i wysiłek w jednego tylko człowieka, co do którego nie ma pewności, że okaże się tym właściwym.
Mając na podorędziu wielu kandydatów, w razie porażki nie odczuwa się straty tak dotkliwie, bo nie zostało się z niczym. Nie przegapia się innych szans. Można dokonać porównań, nauczyć się czegoś, zyskać pewność siebie widząc, że wzbudza się zainteresowanie. No i może ta świadomość konkurencji zadziała motywująco, druga osoba będzie chciała się wykazać, bardziej się postara na kolejnej randce, szybciej da dowód swojego przywiązania.
Musi jednak przyjść chwila, gdy odprawia się z kwitkiem resztę i kasuje profil w randkowej aplikacji. Kiedy dokładnie? To już zależy od osobistych preferencji oraz tego, jak para się umówi, ale problem tkwi właśnie w tym umawianiu – nie wszyscy z góry się określają, a raczej czekają na jakiś znak sugerujący wejście na wyższy poziom. Lecz znowu, te znaki nie są bynajmniej tak oczywiste, by zainteresowani rozwojem sytuacji nie mieli wątpliwości co do intencji partnera.
Moim zdaniem to jesteśmy już razem
Co określa, że znajomość jest na poważnie? Dzisiaj nawet uprawianie seksu nie musi być wyznacznikiem czegokolwiek. Bez czytelnego komunikatu dosłownie każdą rzecz, jaką robi randkująca dwójka, da się zinterpretować na wiele sposobów. A często, zamiast po prostu zapytać albo samemu powiedzieć wprost, woli się snuć domysły. Co znaczył ten pocałunek? Wziął mnie za rękę, pewnie jestem już dla niego dziewczyną. Wspomniała, że w weekend chciałaby się ze mną wybrać w ustronne miejsce. To musi być już coś więcej.
Dlatego ciężko się pozbyć gniewu, że ten facet, który wydawał się zrobić krok naprzód, dalej wchodzi na Tindera i używa zwrotu „koleżanka”, a nie „moja dziewczyna”. Nie wiadomo po prostu, jak długo nie ma co sobie obiecywać po danej znajomości i do kiedy druga osoba nie musi się tłumaczyć ze swoich randek z innymi. Zaś nie wiadomo dlatego, że się sobie nic nie mówi.
Założenie jest takie, że dopóki obie strony się nie zdeklarują, ma się pełną swobodę w randkowaniu. I nie ma znaczenia, czy były już pocałunki, pieszczoty, chodzenie za rękę i wspólne wyjście na sylwestra. Rzecz w tym, że kiedy komuś naprawdę na kimś zależy, to już sam z siebie będzie unikał dalszych poszukiwań i szybko poruszy temat wyłączności – mocno zauroczeni sobą ludzie są głodni kontaktu, każdą wolną chwilę chcą spędzać razem, nie bardzo ich interesuje chodzenie na randki w odmiennym towarzystwie.
Trzymanie dystansu i flirtowanie na boku po kilkunastu wspólnych randkach wygląda nieco podejrzanie. Parę miesięcy razem powinno dać jasną odpowiedź, a jeśli nie daje, to wielce prawdopodobne, że dla tej drugiej osoby jest się tylko opcją, a nie priorytetem. Źle to wróży na przyszłość, zresztą jaką przyszłość, skoro poszukiwania ideału zdają się nie mieć końca.
Nie kupujesz nowego smartfona
Mało kto chyba oczekuje, że po trzeciej randce będzie ślub, i do wyłączności wielu randkowiczom wcale się nie spieszy. Masz wybór, to korzystaj, mało to ludzi związało się zbyt pochopnie i teraz tego gorzko żałuje? Szeroki wybór ma swoje zalety, ale od nadmiaru głowa naprawdę może rozboleć i to zazdrosne pilnowanie niezależności zapędzi w ślepy zaułek. Ci, którym nie chodzi wyłącznie o przelotne romanse, mogą sobie przebierać w nieskończoność, byleby tylko uprzedzali o swoich zamiarach.
Kto jednak szuka czegoś poważnego, może się rozczarować tym, jak ślamazarnie cały proces przebiega. Niezobowiązujące spotkania na dłuższą metę drażnią, bo tkwi się z ich powodu w zawieszeniu, nie ma pewności co dalej, czy warto inwestować więcej czasu w miło rozwijającą się znajomość – bo najwyraźniej nie na tyle miłą, by jemu albo jej odechciało się dalszego rozglądania.
W sytuacji, gdy nie padły jeszcze żadne deklaracje, nie jest jasne, czy nasze drogi się krzyżują, czy za niedługą chwilę rozejdą się zupełnie. Nie chce się wywierać presji, ale też nie chce się jedynie snuć domysłów i czekać biernie na definitywne rozstrzygnięcie. I kiedy się wie, że on czy ona idzie na kolejną randkę z konkurencją, jak gdyby ignorując tak przyjemnie spędzony wspólnie czas, to studzi uczucia i każe zachować rezerwę.
Ludzi się nie powinno porównywać jak przedmiotów, a możliwości są dziś takie, że aż się prosi robić konkurs na najodpowiedniejszego życiowego towarzysza. Rywalizacja nie jest niczym niezwykłym, choć łatwo przegiąć i doprowadzić do wniosku, że nie jest warto starać się o kogoś, kto tak beztrosko traktuje czyjeś emocje. Spotykając się z kilkoma osobami jednocześnie nie angażuje się tak naprawdę na sto procent w żadną z tych znajomości, a druga strona sądzi zwykle podobnie – nie ma co się napalać, jeśli uczucia są tylko letnie. I koniec końców zamiast fantastycznego partnera ma się tylko masę niewiele znaczących romansików.
Zostaw komentarz