Główne menu

Czy „naturalne” zawsze znaczy „lepsze”?

Współczesna cywilizacja daje nam mnóstwo wygód, ale i coraz bardziej przeraża. Ciężko znaleźć książkę pokazującą przyszłość jako krainę wiecznej szczęśliwości, zazwyczaj to historie bardzo mroczne, opisujące zagładę ludzkości, która nie zdążyła się w porę opamiętać. Filmowa przyszłość to przede wszystkim ponure, industrialne przestrzenie, opanowane przez maszyny i ludzi gotowych pozabijać się za szklankę wody albo litr paliwa.

Krótko mówiąc, czeka nas apokalipsa. Świat pełen syntetyków, w pełni zautomatyzowany, bezduszny i brutalny. Ludzie będą marzyć o skrawku prawdziwej zieleni i pomidorkach prosto z krzaczka. Jakże daleko odeszliśmy od natury ślepo goniąc za technicznym postępem! Więc może najwyższa pora by do niej powrócić?

Koniec ze sztucznością

„Powrót do natury” to bardzo modne obecnie hasło. I w sumie tylko się z tego cieszyć, bo nowoczesność ma swoje ciemne strony. Może to i dobrze, iż stępiliśmy swoje mordercze instynkty i nie rzucamy się na każdego obcego z maczugą, ale wystarczy na dłuższą chwilę wyłączyć internet, by dorosłych ludzi doprowadzić niemal na skraj rozpaczy. Zabić świniaka i przygotować go do zjedzenia? Nie dość, że się nie umie, to jeszcze zbiera się na wymioty. Za mało się ruszamy. Zbyt wiele czasu spędzamy w zamkniętych pomieszczeniach. Źle znosimy mrozy. Męczą nas upały.

Bez przerwy pojawiają się nowe wynalazki, które czynią życie wygodniejszym. Ale czy zdrowszym i lepszym? Nie brakuje nam jedzenia (wystarczy przejrzeć śmietniki), możemy w każdej chwili zaspokoić dowolną kulinarną zachciankę. Cukrzyca, otyłość, choroby układu krążenia – to przyczyny przedwczesnej śmierci milionów osób mieszkających w krajach wysoko rozwiniętych. Choroby, które często wywołuje właśnie nadmiar wszelakich dóbr. I tu wcale nie chodzi o jakieś wielkie luksusy, te dobra to chociażby windy, samochody i autobusy, klimatyzacja, dania z torebki, przekąski, którymi szybko można zaspokoić głód. Ciężko wyobrazić sobie bez nich życie, ale to one nas rozleniwiają i psują. Również intelektualnie, bo mózg, ta duma człowieka, coraz częściej wyręczana jest przez techniczne udogodnienia.

Rośnie więc grupa ludzi zmęczonych nowoczesnością i wszechobecną sztucznością. Miasto i jego stalowo-szklane wieże już tak nie nęcą, bardziej ciągnie do leśnej głuszy, kipiących kolorami ogrodów, ciszy przerywanej bzyczeniem owadów i śpiewem ptaków. Jak jedzenie, to nie z marketu, ale od rolnika, a jeszcze lepiej z własnego warzywnika. Koniec z drogeryjnymi kosmetykami, krem i pastę do zębów da się zrobić samodzielnie w domu, z naturalnych składników. Do pracy rowerem, a nie autem, po pracy spacer zamiast siedzenia w fotelu. Ubrania z ekologicznych tkanin, szyte nie przez dzieci w Bangladeszu, a godziwie opłacanych pracowników. Energooszczędne domy i rozważne korzystanie z wody, prądu, gazu. Ekologicznie, etycznie, z korzyścią dla siebie i otoczenia.

Jaskiniowiec to był gość

Niektórzy tak się wkręcają w naturę, że niemal zupełnie ignorują nowoczesność, próbują żyć jak wikingowie, odtwarzają osady słowiańskich plemion, przejmują zwyczaje jaskiniowców. Przenoszą się do kurnej chaty, własnoręcznie rwą pierze na kołderkę, robią meble z porzuconych skrzynek, na ryby wypływają w prymitywnych łódkach bez silnika. Trochę w tym mody, ale i sporo autentycznej tęsknoty za bezproblemowym życiem w zgodzie z przyrodą. No, może nie tak zupełnie bezproblemowym, bo ‘naturalny styl życia’ to jednak niezła harówka, tyle że bardziej zgodna z faktycznymi potrzebami człowieka.

Żaden sztuczny wytwór nie jest ludziom do niczego potrzebny – tak przynajmniej sądzą ci, którzy na poważnie wzięli sobie do serca powrót do natury. Na tyle poważnie, że nie uznają innej drogi i wrogo odnoszą się do wszystkich próbujących na ten temat podyskutować. Natura stała się dla nich religią, której nie wolno krytykować. A gdy za religię biorą się fanatycy, cierpią na tym wszyscy, zarówno wyznawcy, jak i ich przeciwnicy.

Ważniejsza od logiki i faktów staje się wiara. Fani naturalnego stylu życia mają swoje argumenty i chętnie przekonują do swoich racji niezdecydowanych, sensownie tłumacząc, dlaczego nie warto jeść białego pieczywa i że dom z drewna bije na głowę betonowy blok. Ale spora część naturalsów działa bezmyślnie, wystarczy, że usłyszą kilka dobrze brzmiących zdań i od tej pory są to dla nich dogmaty – nabiał to wymysł szatana, żaden jaskiniowiec nie wcinał bułek z żółtym serem, zatem żaden normalny człowiek dzisiaj też nie powinien się tak odżywiać, to pogwałcenie ludzkiej natury. I nie ma dyskusji. Nie chcą wziąć pod rozwagę na przykład tego, że wykluczenie produktów mlecznych z codziennej diety może doprowadzić do deficytu wapnia i witaminy D, co zdrowe dla człowieka nie jest, więc jakoś sensownie trzeba te niedobory załatać.

Nie, fanatycy wiedzą swoje, naukowym danym nie wierzą, gdyż to spiski chciwych koncernów. Ufają jedynie swojemu guru, który nie zawsze zna się na tym, co propaguje. I właśnie to jest najgorsze, że naturalny styl życia, który miał pomóc odzyskać formę i dobre samopoczucie, stał się ideologią uprawianą bardziej dla sztuki niż dla faktycznych korzyści.

Na pewno tak jak dawniej?

Ideologią o tyle błędną, że mimo usilnych prób nie da się żyć dokładnie tak, jak przodkowie, a to właśnie chcą osiągnąć ludzie zbyt mocno zafascynowani przeszłością. Nie chodzi im o to, by rozsądnie korzystać z zasobów środowiska, wspierać lokalną gospodarkę i drobnych rolników/hodowców, raczej by odwzorować jeden do jednego warunki z czasów na przykład paleolitu. Bo wtedy było idealnie, a współczesność nie ma nic wartościowego do zaoferowania.

Tymczasem bardzo wiele typowych dla tamtych czasów gatunków roślin i zwierząt wyginęło, zresztą ‘naturalna dieta’ nie była jednolita dla wszystkich ludzi, różniła się w zależności od epoki, klimatu, położenia geograficznego. Prócz tego, jaskiniowiec nie szedł po mięso do sklepu, musiał za tym mięsem pobiegać, często zdarzały mu się okresy głodu, korzonki i owoce trzeba było znaleźć, wykopać bądź zerwać, cały czas uważając na dzikie zwierzęta.

Obsesja na punkcie zdrowego żywienia zazwyczaj czyni więcej złego niż dobrego. Orthorexia nervosa – tak się to nazywa. Początki są niewinne, dba się po prostu o to, by jedzenie było wysokiej jakości, bogate w wartości odżywcze, nieprzetworzone. Ale z czasem chce się więcej. Całymi dniami planuje się kolejne posiłki, jak ognia unika się szkodliwych produktów, każda potrawa poddawana jest drobiazgowej analizie, czy przypadkiem nie znalazło się w niej coś niebezpiecznego. W pewnym momencie dochodzi się do wniosku, że nic, co można zdobyć do jedzenia, nie spełnia standardów prawdziwie zdrowego żywienia. W efekcie może dojść do tego, że człowiek jest niedożywiony i ma ogromne poczucie winy, że zjadł coś spoza restrykcyjnej diety.

Cena tradycji

Oczywiście, w dalszym ciągu są na Ziemi miejsca, w których czas biegnie zdecydowanie wolniej i można się tam poczuć jak człowiek sprzed kilku tysięcy lat. Problem w tym, że dla niektórych ważniejsze jest jak najwierniejsze odtworzenie ‘naturalnych warunków’ niż rzeczywisty wpływ tej natury na zdrowie, jest bowiem takie przekonanie, że naturalne to na pewno zdrowe, a sztuczne to na pewno złe. Co nie do końca jest prawdą, bo w lesie rosną nie tylko odżywcze jagody, ale i owoce trujące, woda z górskiego źródełka wcale nie musi być czysta i zdrowa, spanie na gołej ziemi przykrytej mchem też niekoniecznie każdemu się przysłuży, w niekonserwowanej żywności może się rozwijać pleśń, która jeszcze nie jest widoczna, ale po zjedzeniu zaszkodzi. Druga rzecz, człowiek mimo wszystko zmienił się na przestrzeni tych setek tysięcy lat.

Nie mówiąc już o tym, że „naturalne” bardzo często znaczy „drogie”. Kto by nie chciał jeść mięsa z ekologicznie hodowanych krów, żywiących się zieloną trawą a nie sztuczną paszą? Cóż, takie mięso już jest, ale kosztuje dużo, dużo więcej niż mięso z chowu przemysłowego. Dzikie ryby z niezanieczyszczonych wód? Powodzenia. Dziko rosnące orzechy, owoce bez oprysków… Są, ale na pewno nie w dyskontowej cenie – trzeba za nie sporo zapłacić albo zdobyć osobiście.

Śmiałków gotowych żyć według zasad przodków jest niewielu, większość próbuje pogodzić nowoczesność z naturą, starając się jedynie, by ta druga miała większy udział. A skoro trzeba chodzić do pracy, to nie ma czasu na polowania, zbieractwo, majsterkowanie czy doglądanie ekologicznego ogrodu warzywnego. Czyli ktoś to musi zrobić za nas. I robi, niemało na tym zarabiając.

Dobry pomysł na biznes

Obok ludzi uczących jeść zdrowo pojawiają się także oszuści wmawiający, że we współczesnym jedzeniu są tajemnicze cząsteczki wywołujące raka i dlatego trzeba jeść specjalne produkty firmy X, które te cząsteczki neutralizują. Nie możesz ćwiczyć jogi na dywanie z Ikei, musisz mieć specjalną matę z Indii, z włóknami świętej rośliny, która nie zakłóca przepływu energii jak sztuczna wykładzina.

„Ekologiczne” i „naturalne” jest już prawie wszystko, choć w wielu przypadkach to zwykły chwyt reklamowy – tradycja stała się modna, więc foliowe torebki zastępuje się szarym papierem, etykiety przypominają naklejki umieszczane na babcinych słoikach z przetworami, metody produkcji są „jak w XVII wieku”, receptura kosmetyków jest „starożytna”, ale w środku to te same, napakowane chemią towary co kilkanaście lat temu.

Reklama działa, ponieważ ludzie często w ogóle nie weryfikują podawanych informacji, ślepo wierzą, że to czy tamto pomoże im odzyskać naturalną równowagę. Płacą więcej za opakowanie i przekonywujące slogany, które dzisiaj trafiają na bardzo podatny grunt – wiele niepodważalnych teorii zostało podważonych, dlaczego by więc nie uwierzyć, że międzynarodowe firmy chcą nas wszystkich wytruć i pozabijać w szpitalach?

Natura dla wtajemniczonych

Kiedy zamiłowanie do natury przemienia się w fanatyzm, naukowe argumenty przestają mieć znaczenie. Nie bierze się pod uwagę fachowych publikacji, sięga się raczej po argumenty anegdotyczne, typu: moja sąsiadka miała raka, dostała chemię i umarła, druga też miała raka, ale na chemię nie poszła, zaczęła jeść surowe warzywa i do tej pory żyje. A takie argumenty bardziej działają na wyobraźnię niż suche, medyczne dane.

Kwestia medycyny naturalnej budzi ogromne kontrowersje, bo tu już chodzi o ludzkie życie, w tym życie dzieci, które są zdane na rodziców. Znowu, podobnie jak przy żywieniu, część stara się znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie, druga część kompletnie niedowierza „sztuczności”– cała współczesna medycyna to fałsz, mający na celu uzależnienie ludzi od leków. Raka nie ma, miażdżycy nie ma, to wszystko powstało w laboratoriach, każdy zdrowotny problem tak naprawdę da się rozwiązać witaminą C albo wywarem z buraków. Jak robili to przodkowie, słuchający Matki Natury, a nie farmaceutycznych bossów.

Wszystko dobrze, dopóki ludzie się ścierają, używając rozsądnych argumentów, podając sobie badania, naukowe wytłumaczenia, dowody oparte na rzetelnej wiedzy, a nie pojedynczych przypadkach, które często nawet nie wiążą się ze sobą i ciężko na ich podstawie wyciągać jakieś ogólne wnioski dla ludzkości. Fakt, kwestie związane z naszym zdrowiem co i rusz się zmieniają, weźmy picie mleka czy jedzenie mięsa – setki doświadczeń, lata badań, a w środowisku naukowym wcale nie ma zgody. Dopóki jednak ma to jakieś sensowne podstawy, można zrozumieć czyjeś zaangażowanie w eliminację glutenu czy dietę wegańską. Gorzej, gdy jedynym argumentem są spiski i ślepa wiara, że natura załatwi wszystko i oto właśnie odkryło się tajemną wiedzę niedostępną dla okłamywanych lemingów.

Medycyna to zło

Nie uznaje się tu zupełnie badań medycznych, one są w całości zmanipulowane. Co gorsza, nie podaje się też badań własnych, które mogłyby potwierdzić tezę o szkodliwości jakiejś terapii – dominują argumenty emocjonalne, że komuś zmarło dziecko po nieudanej operacji albo faszerowaniu lekami. Choroby często są wrzucane do jednego worka, jak chociażby nowotwory – to po prostu jedno schorzenie, które da się wyleczyć jedną naturalną metodą. A że większość ludzi ma wiedzę medyczną na poziomie szkoły podstawowej, łatwiej ich przekonać odwołując się do uczuć niż merytorycznymi dowodami, które trudno zrozumieć nie będąc specjalistą.

Nie to, że każda odwołująca się natury terapia jest z gruntu zła, wręcz przeciwnie, wielu lekarzy chętnie czerpie z ludowych mądrości. Różnica jest jedynie taka, że w konwencjonalnej medycynie stosuje się środki sprawdzone i gruntownie przebadane, a przeciwnicy „sztuczności” z góry odrzucają nowoczesne wynalazki, bo one na pewno są wytworem farmaceutycznej mafii.

Za naturalne leczenie nierzadko biorą się osoby bez wykształcenia medycznego, bez rzetelnej wiedzy z dziedziny biologii, chemii, dietetyki – to bzdury dla naiwniaków. Wręcz się chwalą tym, że nie studiowali na skorumpowanych uczelniach, tylko bazują na własnych obserwacjach, które jako jedyne są sprawdzone, skuteczne i bezpieczne dla zdrowia. Bo naturalne. Dziwnym trafem jednak pomijają fakt, że na swoich kuracjach zarabiają tak samo jak dyplomowani medycy.

Umiar zawsze wygrywa

Oczywiście, każdy ma prawo do życia według własnych reguł, czy jednak w bezkrytycznym dążeniu do natury nie ma czegoś nienaturalnego? Kiedyś żyło się lepiej i zdrowiej – to główna zasada. Niezupełnie prawdziwa, bo praprzodkowie też chorowali, w dodatku umierali bardzo młodo i z naszego punktu widzenia niepotrzebnie – dzisiaj wiele ich schorzeń dałoby się szybko wyleczyć, można by ich uratować przed wyziębieniem czy śmiercią głodową. Odrzucanie wszystkiego, czego nie znali ludzie żyjący tysiąc czy sto tysięcy lat temu, wydaje się więc trochę bez sensu.

Zwłaszcza że ludzie żyjący gdzieś w głuszy wcale nie obrażają się na cywilizacyjne zdobycze. Owszem, starają się używać ich jak najrzadziej, ale gdy pomagają im one w zdobywaniu żywności czy energii, wybierają łatwiejszą, nienaturalną drogę – pływają nie łódką z wiosłami, tylko motorówką, strzelają z broni palnej zamiast z łuku, korzystają z prądu, nowoczesnych lodówek, pił spalinowych, noszą kurtki i buty ze sztucznych tworzyw. Bo tak jest szybciej, wydajniej i bezpieczniej, co oznacza, że szanse na przeżycie rosną, a o to przecież chodzi.

    6 komentarzy

  • Kinga K.

    W większości spraw naturalne według mnie jest lepsze,ale też nie zawsze 😉

  • SielskieM

    Czy przypadkiem pisząc tekst złośnica chwilowo nie była poskromiona:) Ani odrobinki zarzutu z mojej strony:) Bo osobiście jakbym miała napisać podobny tekst musiałabym być w stanie złości, żeby był prawdziwy jak Twój 🙂
    W Europie i Polsce też są takie miejsca gdzie ludzie żyją naturalnie (plus z wykorzystaniem cywilizacji i nie mam na myśli tylko prądu ale i pracę na etat, przynajmniej części tych osób…oni nie kupują mleka od rolnika oni mają krowy , nie kupują ekologicznych warzyw, oni mają swoje…oni nie uzywaja naturalnych kremow bo nie mieliby kiedy…sa w naszym wieku, a wygladaja jak nasze znacznie starsze rodzenstwo…)głęboko wątpię, że wielu z nas dałoby radę:)
    Ja ekologiczne jem jak zabieram od babci mamy czy teściowej…jak sobie to wsadze w słoiki to i w zimę mam 🙂
    Pozdrawiam:)

    • Edyta

      Myślę że gdyby naprawdę musieli, to jakoś by sobie dali radę, nie mieliby wyjścia 🙂
      Osobiście sama mam lekkiego fisia na punkcie ekologii i naturalnych rzeczy, dlatego widzę, jak łatwo wpaść tutaj w pułapkę. Właśnie w tym sensie, że świat się mocno zmienił i zawsze jest coś za coś – jeśli ma być tak sto procent naturalnie, czysto, zdrowo i bez żadnej sztucznej ingerencji, to oznacza na przykład brak asfaltowych dróg, brak osiedli z pełną infrastrukturą, brak internetu, telewizji, telefonii, komputerów, AGD. Mam wątpliwości, czy każdy tęskniący za prawdziwą naturą byłby skłonny wyrzec się do końca życia tych wszystkich udogodnień 🙂

      • SielskieM

        właśnie 🙂 🙂
        ps. zdarza mi się czasem powiedzieć, że urodziłam się zbyt późno…bo koniem nie samochodem bo w sąsiedztwie las nie bloku bo z wlasnego pola i kurnika i tym podobne romantyczne aspekty życia kiedyś…i co słyszę od słuchacza „…taaak…pod warunkiem że jesteś damą na dworze” 😉
        Świat się zmienia bardzo A my po prostu starajmy się naturalnie i rozsądnie;)
        A i tak nasze pra bądź prapra wnuki będą chciały naturalnie, czyli tak jak przeciętni my;)

  • Mieszczka.com

    Umiar. Łatwo powiedzieć. Mnie się jakoś wymyka z rąk. 😉

  • Emanuel

    Ja przez naturalne rozumiem nieprzetworzone. Np. jem duzo warzyw czy to surowych czy na parze, bo akurat mam parowar REKLAMA. Nie smażę od wiosny, smak mi sie wyostrzył. Zmiany bardzo na plus.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>