Główne menu

Czy odpowiadamy za złe rzeczy, które nas spotykają?

W życiu nie układa się zawsze po naszej myśli. Dramaty, nieszczęścia, porażki są nieodłączną częścią rzeczywistości. Ale dlaczego tak naprawdę się zdarzają? Może to żadna nieuchronność losu, tylko konsekwencja naszej niedoskonałości, głupoty, naiwnego podejścia? Czyli po prostu sami jesteśmy sobie winni?
Nie jest to wcale rzadkie myślenie. Współczujemy ofiarom, ale też mamy sporo zastrzeżeń do ich postawy. Skrzywdzona osoba zawsze mogła bardziej uważać, pomyśleć zawczasu, dokonać lepszego wyboru. Nie mówimy przecież o dzieciach, tylko dorosłych, samodzielnie myślących jednostkach. Ciężko ci? Sorry, jesteś kowalem własnego losu, i skoro spotyka ciebie coś złego, pomyśl przez chwilę, czy aby na pewno nie była to zasłużona kara.

Czy odpowiadamy za złe rzeczy, które nas spotykają?

Sama jest sobie winna

Bardzo częstym przykładem takiego pouczania są nieudane związki. Mimo że nie jesteś w stanie przewidzieć co się wydarzy w przeszłości, ani nie potrafisz czytać w myślach drugiej osoby, to i tak możesz usłyszeć „kilka słów gorzkiej prawdy”. Fakt, czasem przed katastrofą widać całkiem dokładnie czerwone flagi, ale w okresie silnego zauroczenia zwyczajnie się ich nie dostrzega – nie tyle z głupoty czy naiwności, co po prostu człowiek w tym stanie tak działa, jest na haju, jego rozsądek został chwilowo wygaszony. Zresztą i później nie tak łatwo odejść od toksycznego partnera, gdy bardzo mocno się go kocha i na dokładkę wiążą z nim np. wspólne dzieci.

Jednak nie wszyscy w tak ciężkim położeniu mogą liczyć na wsparcie czy choćby zrozumienie. Zamiast empatii są raczej podszyte pogardą pytania. Dlaczego do tej pory jeszcze nie odeszła? Czemu on jeszcze nie dał jej kopa na pożegnanie? Czy była ślepa? Po co w ogóle się w to pchał? Gdzie oni mieli oczy?! A przecież wcale nie jest tak, że problematyczny związek mamy zawsze na własną prośbę, bo lubimy ekstremalne emocje.

Zresztą nawet, gdy ignorowało się wstępne sygnały ostrzegawcze, to wciąż oskarżenia powinny padać w stronę oprawcy. Ale jego łatwo się rozgrzesza – korzystał z okazji, jak dawali to brał, jak ktoś się sam nie szanuje to czemu on miałby tego kogoś szanować.

Kompletnie umyka, że skrzywdzona osoba jest często zmanipulowana, zastraszona. W oczach krytyków została skarcona za swoją słabość, a jeśli do tego była głupia, to zasłużyła i tyle.

Szczególnie ostro w tym względzie traktowane są kobiety, które „źle wybrały” – dostały sprawiedliwą nauczkę, bo myślały kroczem nie głową, bo wolały badboya zamiast porządnego, miłego gościa, bo sobie księżniczka za wiele wyobrażała, i tak dalej. Za bardzo się starały nie tam gdzie trzeba.

Kowale własnego losu

Na wyrozumiałość nie bardzo też mogą liczyć osoby, którym nie wiedzie się w pracy. Cokolwiek złego się stanie, od razu pojawi się przynajmniej jeden mędrzec z radą „jak ci nie pasuje, to się zwolnij”. Za mało zarabiasz? Idź do konkurencji. Ktoś ci zabronił zostać programistą albo świetnie płatnym prawnikiem? I jaki mobbbing, po prostu dajesz się poniżać, zmień pracodawcę skoro ci to nie pasuje. A najlepiej sam załóż firmę i zobaczymy,
jakie pensje będziesz płacił i jak traktował pracowników.

Zwrócenie uwagi na jakąkolwiek niesprawiedliwość losu jest często odbierane jako użalanie, roszczeniowość, lenistwo. Jak gdyby system dawał wszystkim po równo i tylko od ciebie zależało, czy odniesiesz sukces, choć dobrze wiadomo, że wcale tak nie jest – nierówności po prostu istnieją. Tymczasem osoby doświadczające krzywdy słyszą, że same są źródłem swoich niepowodzeń i najwyraźniej za mało włożyły od siebie.

Oczywiście, nie każdy przypadek jest taki sam, i pewnie znajdzie się mnóstwo osób, którym faktycznie się nie chciało, niemniej zazwyczaj dość mocno przeceniamy wkład własny i błędnie uważamy, że nasze powodzenie to wyłącznie zasługa ciężkiej pracy. Mimo że nawet coś takiego jak wrodzony talent jest czymś ekstra, prezentem za darmo, który daje przewagę nad mniej uzdolnioną konkurencją. Dlatego patrząc na tych, którzy dostają po głowie, często uważamy, że najwyraźniej na nic lepszego nie zasługują. No bo jak można dobrowolnie dawać sobą pomiatać?

Trzeba było uważać

Praca nad sobą jest ważna, ale człowiek nie żyje w próżni. Mógł dostać baty, bo nie wykorzystał szansy, lecz inni tej szansy nawet nie dostali. Tak jak nie ma też jednego ludzkiego charakteru, co znaczy, że w swoim życiu trafimy zarówno na tych porządnych, jak i podłych, ze złymi intencjami. I to jest bardzo interesujące zjawisko, że wprawdzie nie lubimy łajdaków, ale gdy dopuszczają się oni niegodziwości, łamania przepisów, przemocy, to część odpowiedzialności przerzucana jest na ofiarę.

Co nawet ma sensowne wyjaśnienie – świat bywa okrutny, warto mieć tego świadomość i na wszelki wypadek pomyśleć zawczasu o swoim dobrobycie, bezpieczeństwie, starannym doborze otoczenia, rozważnym lokowaniu uczuć. Rzecz w tym, że nawet kiedy naprawdę o to zadbasz, a mimo to dojdzie do nieszczęścia, wciąż wina choć częściowo spadnie na ciebie.

Dlaczego? Bo pewnie coś zrobiłaś bądź powiedziałaś, co sprowokowało do nieprzyjemnej sytuacji.

Zjawisko dobrze znane pod mianem victim blaming świetnie pokazuje, do jakich absurdów posuwają się niektórzy komentatorzy, i jak bardzo nie potrafią wczuć się w sytuację ofiary – bo również gdy doszło na przykład do brutalnej napaści w teoretycznie bezpiecznym miejscu, w środku dnia, przez bezwzględnego bandytę, na bank znajdą się osoby zdumione, dlaczego zaatakowany człowiek nie uciekł, nie walczył, poza tym patrzył w smartfona a nie na ulicę.

Albo wypadki drogowe – wina może być bezsprzecznie po stronie kierowcy, a jednak spora część komentujących uzna, że największym problemem był pieszy, który obejrzał się tylko dwa razy, szedł zbyt wolnym krokiem, miał za szare ubranie, bezmyślnie zaufał w zielone światło na pasach. Słowem, no źle się stało, jednak udałoby się tej tragedii uniknąć, gdyby poszkodowany użył mózgu.

Nie zawsze jest wybór

Wymowne, że najchętniej w takich przypadkach poucza się słabszą stronę, czyli na przykład szeregowych pracowników fizycznych, a nie właścicieli wielkich firm. Kiedy mocniejszym omsknie się noga, jakoś łatwiej zrzucić to na czynniki zewnętrzne, które nagle nie mają znaczenia w przypadku mniej wpływowej ofiary. Złe zachowanie silniejszego to efekt tego, że „tak już jest”, dlatego w interesie reszty jest zadbanie o swoje interesy – jak tego nie
zrobią, mogą mieć później pretensje wyłącznie do siebie.

Ów brak solidarności z pokrzywdzonymi jest naturalną reakcją – pozwala to poczuć się lepiej. Drugą powszechną tendencją jest skłonność do analizowania przeszłego wydarzenia z perspektywy teraźniejszości, co daje fałszywe poczucie, że na sto procent można było czegoś uniknąć. Wygodnie jest myśleć, że ktoś najwyraźniej miał pecha, no ale nie ma dymu bez ognia, kto sieje wiatr, zbiera burzę, jak sobie pościelisz tak się wyśpisz, bez pracy nie ma kołaczy.

O ile prawdą jest, że wiele osób boi się ryzyka i podchodzi do życia strasznie zachowawczo, licząc że jakieś tajemne siły odmienią los pozwalając wygrać miliony w lotka, tak często wygrzebanie się z trudnego położenia wymaga mnóstwa wysiłku i wcale nie daje gwarancji powodzenia. Zerwij z nim, wyprowadź się gdzie indziej, zmień pracę – to brzmi jak banalnie prosta rzecz, za którą nie kryją się żadne poważne konsekwencje. Jest i pewnego rodzaju zawiść, bo skoro ja miałam ciężko, czemu inni mają mieć łatwiej? Niech męczą się tak samo,
bez powodu na nich nie trafiło.

Większym problemem wydaje się raczej to, że złych doświadczeń nie traktuje się jako nauki. Mnóstwo osób nie wyciąga z nich wniosków, nie analizuje przyczyn. Nie umie prosić o pomoc w trudnych chwilach, a z drugiej strony, widząc człowieka w podobnej sytuacji, nie chce zrozumieć jego położenia. I wtedy rzeczywiście może dostawać kolejne kopniaczki od życia trochę na własne życzenie.

    Komentarz ( 1 )

  • Królowa Karo

    Gdyby to wszystko było takie proste – a tymczasem tak wiele czynników wpływa na to, co nas spotyka.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>