Czy poglądy polityczne mają wpływ na związek?
Spory polityczne zaszły tak daleko, że w trosce o zachowanie dobrych stosunków z innymi ludźmi lepiej po prostu takich kwestii wcale nie poruszać. Trzeba politykę omijać szerokim łukiem, nie drażnić, nie zaczepiać, nie dolewać benzyny do ognia. Przy mocno sprzecznych poglądach i tak nikogo nie przekonasz do swojej wizji świata, jedynie stracisz. A wśród potencjalnych strat jest również ta dotycząca życia miłosnego.
Bo czy można związać się z osobą, która głosuje na wrogą partię? Wyznaje „zbrodniczą” ideologię? Ma dziwne i kontrowersyjne przekonania? Przeciwieństwa bowiem wcale tak dobrze się nie przyciągają, więc może nie warto poruszać politycznych tematów, jeśli to byłoby w stanie przekreślić wspólne plany na przyszłość?
Czy trzeba myśleć tak samo?
Identyczne poglądy rzeczywiście zapewniają spokój ducha, ale też prowadzą do tego, że z drugą osobą rozmawia się niczym z własnym odbiciem w lustrze – nie ma żadnego impulsu do przemyśleń. Widać to często w programach publicystycznych, kiedy każdy uczestnik mówi z grubsza to samo – wychodzi po prostu kółko wzajemnej adoracji, łatwo popaść w intelektualne lenistwo, zamknąć w bańce i stracić kontakt z rzeczywistością. Zgadzanie się we wszystkim to niebezpieczna pułapka, choć oczywiście nie chodzi o to, by się kłócić dla zasady i sztucznie podsycać spory.
Raczej by nie wykluczać ze swojego grona ludzi o odmiennych poglądach, nie obrażać ich za to, że coś widzą inaczej, a nasze oczywistości są dla nich przełomowe albo trudne do zaakceptowania. Kontakt z drugą stroną jest często bardzo pouczający, otwiera oczy na niedostrzegane dotąd zagadnienia, pozwala zrozumieć niezrozumiałe, spojrzeć szerzej. Jasne, czasem utwierdzimy się dzięki temu we własnych przekonaniach, ale będzie to właśnie poparte jakąś wiedzą i doświadczeniem, a nie głupim uporem czy spiskowymi teoriami.
Problem w tym, że do własnej opcji politycznej nazbyt często podchodzimy z wręcz nabożnym zachwytem, bezkrytycznie, głusi na głos drugiej strony, która z definicji jest bezbrzeżnie durna i chora psychicznie, więc nawet nie ma jej co słuchać. Nic dziwnego, że przy takim podejściu szanse na porozumienie są praktycznie zerowe, a podczas kłótni paść mogą tak gorzkie, przykre słowa, że nie będzie już czego zbierać – rodziny, które z powodu rozbieżnych poglądów przestały się do siebie odzywać, naprawdę istnieją.
Miłość a polityka
Nie omija to również związków romantycznych, niestety. Wydaje się, że w ostatnich latach ów problem mocno się nasilił, a nawet uważa się kwestię odmiennych poglądów za jedną z przyczyn epidemii samotności, ponieważ młode kobiety są ogólnie bardziej liberalne i lewicowe, podczas gdy mężczyźni wolą skręt na prawo. Jak więc iść na randkę z typem, który głosuje na „niewłaściwą” partię? Po co umawiać się z dziewczyną, która popiera „nieodpowiednią” opcję polityczną?
Sympatie polityczne stały się niemal tak samo ważne jak wykształcenie, praca, zarobki.
Umieszczone w profilu randkowym odniesienia do polityki mogą kompletnie przekreślić czyjeś szanse na nową znajomość i nie jest wcale rzadkością, że po szybkim ujawnieniu poglądów kontakt nagle się urywa. Według różnych sondaży wśród użytkowników randkowych aplikacji odmienne poglądy polityczne to poważny red flag, i większość nie chciałaby się umówić z osobą wyznającą zupełnie inny światopogląd. Sporo osób przyznaje też, że właśnie z takiego powodu rezygnowały z dalszego randkowania.
Przesada? Nie do końca. Skreślanie kandydata z jakiegoś błahego powodu rzeczywiście nie wydaje się mądre, tyle że ideologiczne rozbieżności często wcale nie są śmieszną błahostką. Bo kiedy na drodze do szczęścia staje polityka, to raczej nie rozbija się o wysokość podatków, remonty dróg czy gabinety stomatologiczne w szkole – punktem zapalnym stają wyznawane wartości. I tak jak o podatkach można nie rozmawiać żeby uniknąć niepotrzebnych spięć, tak sprawy światopoglądowe najpewniej wyjdą prędzej czy później, ponieważ zwykle w jakimś stopniu dotyczą one codzienności.
Można więc uszanować odmienne poglądy partnera, ale niektóre z nich będzie strasznie trudno przemilczeć, bo co jeśli narzeczony uważa np. że kobiety są głupie i nie powinny studiować? Co kiedy zacznie naciskać na narzeczoną, by zrezygnowała z dalszej edukacji?
Kontynuując taki związek, trzeba się wyrzec ważnej części siebie, przejąć wartości partnera, pogodzić się z jego pogardliwym postrzeganiem płci przeciwnej, a to wydaje się bardzo wysoką ceną za święty spokój i trwałość miłości.
Wszystko fajnie, ale ma być po mojemu
W robieniu zagadnienia z poglądów politycznych nie chodzi o konkretną partię czy polityka, tylko o ideologię, która za tym stoi. Czy też bardziej przyziemnie – o podejście do życia, związku, pracy, wychowywania dzieci. Odmienne punkty widzenia tak czy owak w pewnym momencie dojdą do głosu. Choćby wtedy, gdy nadejdzie termin szczepienia wspólnego dziecka, i jeden z rodziców będzie temu bardzo przeciwny – na nic się nie zda „szanowanie cudzych poglądów”, bo obie strony muszą po prostu postanowić coś konkretnego. I niby jak
mają to zrobić przy rozbieżnościach nie do pogodzenia?
Dlatego poglądy są nieistotne głównie dla ludzi, którzy nie szukają niczego na stałe i koncentrują się na przelotnych znajomościach. Gdy jednak celem jest założenie rodziny, perspektywa się zmienia i światopogląd drugiej strony istotnie wpływa na decyzję o przyszłości związku. Ale jednocześnie oczekuje się od potencjalnych kandydatów pewnej wstrzemięźliwości w tematach okołopolitycznych – nie ma co się chwalić na pierwszych randkach, na kogo się głosowało i którą partię się teraz popiera, bo to psuje nastrój, zniechęca, daje vibe fanatyka.
Na pierwszym etapie znajomości, gdy zauroczenie jest silne, niezbyt chcemy zawracać sobie głowę różnicami i kontrowersjami, a że polityka łatwo może kogoś postawić w niekorzystnym świetle, większość chętnie udaje, że ten temat nie istnieje. Lub się łudzi, że „ja jego przekonam” czy też „ja ją jeszcze naprawię”. Lecz kiedy robi się poważnie, już nie da się na wszystko przymknąć oczu, i chyba nawet nie powinno, bo to jak odwlekanie katastrofy w czasie. Milczenie o poglądach ujawnia też inny problem – że para tak naprawdę wcale się nie
zna albo nie umie rozsądnie rozmawiać o poważnych sprawach.
W efekcie obie strony mogą się poczuć mocno rozczarowane, nawet gdy początkowo różnice w poglądach wydawały się całkiem pociągające, bo oto ona, tak niezależna i tolerancyjna, nie zamierza dzwonić w Wigilię do jego rodziców i krytykuje otwarcie jego wierzącą babcię, a on, taki uroczo konserwatywny, bardzo ceni żonę, dopóki żona robi dokładnie to, czego małżonek żąda.
Ale poglądy to przecież nie wszystko!
Mówiąc o sympatiach politycznych należałoby raczej skupić się na systemie wartości, i właśnie o to tyle par się potyka – problemem nie jest, że głosujesz na X, tylko to, w co aktualnie wierzysz, i co gorsza, próbujesz wcisnąć jako jedyny słuszny pogląd drugiej osobie.
Popieranie danej partii nie określa jeszcze człowieka, ale wyznawane idee już tak, przynajmniej w jakimś stopniu. I można oczywiście żyć w dwóch różnych światach, tak ustawiając wzajemne relacje, by uniknąć bolesnych zderzeń – z zastrzeżeniem, że w kluczowych kwestiach panuje zgoda i udało się wypracować sensowny kompromis.
Są związki, w których o polityce nie rozmawia się prawie wcale, właśnie z powodu znaczących różnic, i jakoś udaje się przetrwać, ponieważ bardziej istotne okazują się te rzeczy, które łączą. Zresztą w rzeczywistości rzadko trafiają się związki osób o skrajnie różnych poglądach – większość patrzy w mniej więcej tym samym kierunku, po prostu jedna ze stron jest bardziej zdecydowana i radykalna, a konflikt podsycają aktualne wydarzenia społeczno-polityczne. Im większe różnice światopoglądowe, tym niestety większe ryzyko, że nie wyjdzie – osoby, które politycznie stoją po dwóch przeciwnych stronach barykady, mogą być razem, ale często ich satysfakcja ze związku jest niższa w porównaniu do par, które mają zbliżone poglądy.
Jak to przezwyciężyć? Jeśli to zwykła sympatia polityczna, a nie fanatyzm, to idzie się dogadać, szczególnie gdy baza podstawowych wartości się zgadza i nie ma zgrzytów na tych obszarach, które zadecydują o powodzeniu związku. Brak zgody odnośnie niektórych politycznych postulatów można przedyskutować albo po prostu dać sobie spokój, jeżeli poprzednie próby skończyły się totalnym fiaskiem – dopóki nie idzie za tym pogarda dla
partnera, nie warto kruszyć kopii. Bo kłopoty się zaczynają zazwyczaj w chwili, gdy pada „tylko dureń może TAK myśleć” czy coś w tym rodzaju – ostatecznie, jeśli wiążesz się z kimś o TAKICH poglądach, to czy nie stawiasz siebie w mało korzystnym świetle?
Zostaw komentarz