Główne menu

Czy rodzic może być ważniejszy od małżonka?

Związki z teściami to temat rzeka. Teściowe, wiadomo, najgorsze, a jak mamusia przyjeżdża w gości… no na całe szczęście nie trzymamy w domu nabitej strzelby. I najlepiej, gdyby się z kochanymi teściami widzieć raz na rok, albo nawet rzadziej, bo co za dużo to niezdrowo. Co jednak, gdy współmałżonek wcale nie pragnie separacji z rodzicem i utrzymuje z nim bardzo zażyłe relacje?

To oczywiście zwiększa ryzyko wtrącania się w małżeńskie sprawy, ale też wzbudza dość dziwną zazdrość, szczególnie jak samemu nie jest się tak blisko ze swoją mamą czy tatą. Jest w tym pewien konflikt interesów, bo wprawdzie zarówno z małżonkiem, jak i rodzicem łączy miłość, to jednak często widać walkę o hierarchię ważności. Ale może to tylko niepotrzebne szukanie dziury w całym?

Czy rodzic może być ważniejszy od małżonka?

Dorosłe dzieci

W dorosłości chodzi o to, że zaczynasz żyć na własny rachunek. Jasne, rodzice mogą ci pomagać, ale generalnie powinno się już iść swoją drogą i nie jest za dobrze, kiedy mimo prawie 30-tki dalej siedzisz rodzicom na karku. Wiadomo, są sytuacje szczególne, jak choroba albo bardzo trudna sytuacja finansowa, ale w normalnych okolicznościach dziecko musi przeciąć pępowinę. A rodzic musi to zaakceptować.

Czy to jednak znaczy kompletne zerwanie więzi? Oczywiście nie. Tylko trudno jest ocenić, jak właściwie ma wyglądać kontakt z rodzicami już po wyprowadzce z rodzinnego domu.

Dzwonić codziennie? A może wystarczy raz na miesiąc? Lepiej trzymać rodziców na dystans czy przeciwnie, pielęgnować zażyłe stosunki na niemalże przyjacielskich zasadach?

Relacje z rodzicami są bowiem różnie oceniane, i często można spotkać się z krytyką, jak to ktoś chyba przesadza z telefonami do mamusi, bo to niezdrowe, żeby dorosły chłop co wieczór zdawał relację ze swojego życia niczym w czasach podstawówki. Spoko, można być zżytym z mamą bądź tatą, ale gdzieś powinny być granice. Gdzieś czyli gdzie? Mama siedząca obok wanny, w której się kąpie jej dorosły syn, to rzeczywiście dość niekomfortowa scena, jednak częste rozmowy to całkiem inny kaliber zażyłości.

Sprawa się nieco komplikuje, jak już dorosłe dziecko wejdzie w poważny związek. Czy wtedy kontakt z rodzicami należy jeszcze mocniej schłodzić, tak aby te relacje nie przeszkadzały w budowaniu własnej rodziny? I znowu, zdania są podzielone, a wiele zależy od tego, jak wyglądają nasze własne więzi rodzinne oraz co tak konkretnie wypływa z zażyłej bliskości małżonka z jego mamą i tatą.

To nasze życie

Najgorzej jest oczywiście wtedy, kiedy teściowie wtrącają się do życia miłosnego dzieci. Czy też do ich życia w ogóle, bo mają też sporo do powiedzenia na temat pracy, zakupu mieszkania, jazdy samochodem, doboru znajomych. Tacy rodzice nie chcą przyjąć do wiadomości, że dorosłe dziecko ma teraz inne priorytety, nowe obowiązki i przede wszystkim nową rodzinę. Chcą nadal być najważniejsi, a co gorsza, podejmować kluczowe decyzje,
wpływać na wybory i oczywiście mieć prawo do surowej krytyki życiowego partnera dziecka.

Na szczęście nie zawsze przybiera to równie dramatyczne formy i więź z rodzicem pozostaje silna, ale kompletnie niewymuszona – rozmowa nie jest spowiedzią, tylko normalnym zwierzaniem się bliskiej osobie, wynikającym z wewnętrznej potrzeby. Rodziców chce się często widzieć, chce się z nimi spędzać weekendy, zapraszać na święta, wyjeżdżać razem na wakacje. Sęk w tym, że współmałżonek nie podziela tego entuzjazmu, i nawet wcale nie musi to wynikać z wrogości na linii teściowie-synowa/zięć. Tylko po prostu wkurza, kiedy on znów dzwoni do mamy, ona znów gada godzinę z tatą, jak gdyby nie mogli zrozumieć, że są
już dorośli i nie muszą szczegółowo opowiadać rodzicom jak minął dzień.

Najbardziej w takich relacjach drażni poufały ton owych rozmów, bo to często jest opowiadanie o najdrobniejszych szczegółach, również tych intymnych, i przede wszystkim poruszanie spraw dotyczących właśnie współmałżonka. Nawet jeśli to nie jest jakieś złośliwe obgadywanie czy skarżenie się, to wielu osobom zwyczajnie przeszkadza, że mąż/żona zwierza się rodzicowi z domowych trudności, tego że partner miał jakiś kłopot w pracy, że doszło do jakiejś upokarzającej sceny – to miało być tylko między nami, a teraz wyszło poza dom, i to naprawdę niewiele zmienia, że słuchaczem nie był ktoś obcy, tylko dalszy członek rodziny.

Zamiana ról

Zażyłość partnera z rodzicem często irytuje właśnie dlatego, że wiąże się z nadużyciem zaufania, bo nagle wychodzi, że w małżeństwie są nie dwie osoby, a kilka, i to jeszcze na bardzo kłopotliwych zasadach – nie powiesz przecież, że zabraniasz spotykać się z rodzicami, choć i takie sytuacje czasem się zdarzają. Złości po prostu to, że więź z rodzicami zbyt mocno nakłada się na więź między małżonkami, co nigdy nie wróży niczego dobrego.

Przy bardzo silnej zażyłości z rodzicami nierzadko jest tak, że właśnie mama i tata pozostają głównymi autorytetami, co to znają się na życiu jak nikt inny. A to podważa kompetencje małżonka, którego powinno się traktować po partnersku, tymczasem żona konsultuje się z ojcem, a zdanie męża ma znikome znaczenie. Rodzice po prostu wiedzą lepiej, dlatego to do nich w pierwszej kolejności zgłasza się dorosłe dziecko, czy to po radę, czy po konkretną pomoc, lub żeby się zwierzyć z własnych smutków, niepowodzeń i radości.

Partner zostaje gdzieś z boku, na drugim miejscu, a to boli. I jest niesprawiedliwe, bo nawet nie daje się mu szansy na wykazanie – rodzice od początku są numerem jeden.

A po co w ogóle wybierać?

Odwieczny dylemat, kto ważniejszy – rodzice czy współmałżonek – tak naprawdę nie ma większego sensu, bo to dwie zupełnie inne relacje. A przynajmniej takie powinny być.

Rodzice opiekują się dorastającym człowiekiem, są jego przewodnikami, służą pomocą i wsparciem, kochają bezwarunkowo. Zostają do końca życia i niezależnie od tego, jak działo się w domu, od ich wpływu nie sposób się odciąć.

Zaś małżonek to ktoś, kogo sami sobie wybieramy, na dobre i na złe, aby mieć towarzystwo i wsparcie w dorosłym życiu, wspólne dzieci i wspólne cele. Nie bardzo więc powinno to być pole do rywalizacji, choć rzeczywiście w wielu rodzinach jest, i na dokładkę dochodzi jeszcze do pomieszania ról. Brakuje balansu i zrozumienia potrzeb drugiej strony, przede wszystkim tego, że partner czuje się odrzucony i zbędny, jak gdyby faktycznie był kimś obcym, a nie pełnoprawnym członkiem rodziny.

Problemem w wielu przypadkach jest nie częstotliwość rozmów z rodzicami, tylko właśnie zaniedbanie małżonka, który został wykluczony z ważnych spraw, mimo że one jego mocno dotyczą. Nie pokazuje się mu, że jest tak samo ważny – jeśli między partnerami jest równie silna, bliska więź, to raczej nikt nie będzie się skarżył na to, że żona/mąż gada z rodzicami codziennie, wręcz przeciwnie, te dobre relacje z rodzicami ucieszą, ponieważ pokazują, jak ważna jest rodzina.

Interwencja jest natomiast wskazana, kiedy rodzic małżonka jest wybitnie toksyczny, wtrąca się, poniża, obraża, a partner nigdy nie staje w naszej obronie i przedkłada problemy rodziców nad sprawy dotyczące własnej rodziny, podejmuje decyzje po konsultacji z rodzicem, a nie z małżonkiem. Albo gdy w pogawędkach zdradza cudze sekrety bez zgody współmałżonka.

A może właśnie tego zżycia jest za mało?

Rodziny kiedyś były bardziej „rozbudowane”, w tym znaczeniu, że zazwyczaj mieszkało się blisko siebie, nierzadko w jednym domu. Niekoniecznie oznaczało to serdeczne relacje, ale siłą rzeczy była bliskość i towarzyszyło się sobie wzajemnie w różnych sprawach. Było łatwiej o pomoc, człowiek nie był tak zupełnie sam, inaczej wyglądała dynamika życia rodzinnego, inne były zależności oraz obowiązki względem członków danego rodu.

Dzisiaj po wyjściu z domu oczekuje się od potomstwa pełnej samodzielności i oderwania się od rodziców, i można mieć wrażenie, że czasem to się dzieje zbyt radykalnie – kontakt z rodzicami bywa sporadyczny, niekiedy wręcz zerowy, bardziej z poczucia przyzwoitości niż szczerej chęci. Wiele osób ma też ogromne pretensje do rodziców za przeróżne traumy i wini ich za wszystko, co kończy się ograniczeniem wzajemnych kontaktów i często także złością przemieszaną z zazdrością, że u partnera nie wygląda to tak samo.

Utrudnia to wyznaczanie granic, w ramach których rodzice i teściowie powinni uczestniczyć w sprawach swoich dorosłych dzieci. Najprościej byłoby powiedzieć, że dopóki ów kontakt nie wywołuje dyskomfortu u współmałżonka, to jest ok, ale w praktyce często się trzeba mierzyć z szeroką gamą uczuć wpływających na decyzje, w tym z egoizmem. Lecz to już każda rodzina musi sama ustalić we własnym zakresie.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>