Czy rodzicom należy się dodatkowe wsparcie?
Posiadanie dzieci to zasadniczo prywatna sprawa, ale tak nie do końca. Dzieci bowiem zwykło się nazywać „przyszłością narodu” i niedobrze jest, gdy się ich rodzi za mało. To w końcu przyszli pracownicy, nowi podatnicy, czyli korzyść dla wszystkich, nie tylko dla samych rodziców. Są więc pewne przywileje dla rodzin, by choć troszkę ułatwić wychowywanie potomstwa, a może i nawet zachęcić do jego posiadania.
Są też pewne nieformalne zwyczaje, jak chociażby w kwestii udzielania urlopów – w wielu firmach osoby bezdzietne muszą się liczyć z tym, że w lipcu i sierpniu pierwszeństwo mają rodzice. To budzi kontrowersje, bo niby dlaczego singiel ma ponosić konsekwencje cudzych wyborów życiowych? Ale może właśnie, dla wspomnianego dobra wspólnego, powinien?
Rodzice mają pierwszeństwo
Rodzic to szczególna rola, co znajduje odzwierciedlenie także w prawodawstwie. Osoby wychowujące małe dzieci (po nowelizacji przepisów górną granica będzie 8 lat) mają zagwarantowane w Kodeksie pracy, że nie można im przydzielać nadgodzin, wyznaczać do pracy nocą, delegować poza stałe miejsce pracy – chyba że wyrazi on na to pisemną zgodę.
Prócz tego pracodawca musi uwzględnić wniosek rodzica o elastyczne godziny pracy oraz pracę w domu, chyb,a że charakter zatrudnienia nie dopuszcza takiej możliwości. Dodatkowo rodzic otrzymuje dwa dni lub 16 godzin urlopu na opiekę nad dzieckiem plus zasiłek opiekuńczy na wypadek choroby dziecka.
Matka karmiąca może jeszcze skorzystać z półgodzinnej przerwy, która wlicza się do czasu pracy. Są więc pewne przywileje z racji posiadania dziecka, ale biorąc pod uwagę, że nie jest to tak po prostu dodatkowy czas wolny czy inne nadprogramowe benefity, raczej trudno mieć pretensje. Co nie znaczy, że ich wcale
nie ma.
Bo sprawa się komplikuje przy starszych dzieciach, już w wieku szkolnym, oraz w sytuacjach, których prawo jasno nie określa. Jak urlopy. W tej kwestii prawo nie faworyzuje rodziców, ale robi to wielu pracodawców. Dzieci dają pierwszeństwo, jeśli chodzi o urlop w sezonie wakacyjnym, a od bezdzietnych oczekuje się, że wyjadą w innym terminie, no bo nie muszą dostosowywać się do szkolnych obowiązków dzieci, zresztą we wrześniu nad morzem też jest ładnie.
Ktoś musi się dostosować
Urlopy to tylko jeden z obszarów, na których wielu singli czuje się poszkodowanych. Często
nie chodzi nawet o to, że koniecznie muszą wyjechać na urlop w sierpniu, ile właśnie o założenie, że jako bezdzietni muszą ustąpić rodzicom, bo potrzeby rodziców są z definicji ważniejsze. Mają żal, że nawet się ich nie pyta o zdanie, nie ustala z nimi niczego, tylko z góry zakłada konieczność dostosowania się do dzieciatej reszty.
Nieprzyjemnie się robi także przy ustalaniu grafików z pracą w niedziele czy święta. W wielu firmach to oczywistość, że jeśli ktoś ma wyjść wcześniej w Wigilię, to będzie matka. Że w Boże Narodzenie dyżur przypadnie osobie bezdzietnej, bo po co jej w tym dniu wolne, skoro nie ma rodziny. Że jak się w robocie wali albo mocno gonią terminy i ktoś musi zostać dłużej, tym kimś najpewniej zostanie singiel, bo jako bezdzietny ma czas się problemem zająć.
Protesty nie są mile widziane – odmawiającym zarzuca się egoizm, bo w takich sytuacjach często pojawia się właśnie ten pogląd, że jak nie masz własnych dzieci, to powinieneś jakoś odciążyć tych, którzy je mają.
I znowu, inaczej jest, gdy obie strony próbują wspólnie wypracować optymalne rozwiązanie i pogodzić swoje interesy, a inaczej, kiedy bezdzietnych singli po prostu z założenia traktuje się gorzej i wymaga, aby za każdym razem wyręczył w czymś rodzica, przejął jego obowiązki, zgodził się na gorsze warunki „bo dzieci”. I o ile wiele osób mogłoby zrozumieć, że dla dobra społeczeństwa warto czasem się poświęcić i odciążyć tych obarczonych rodzinnymi obowiązkami, tak nie podoba im się wymuszenie tej „współpracy”.
Nie masz dzieci – nie masz życia
Nie można powiedzieć, że w każdej firmie panują podobne obyczaje, niemniej po ilości niezadowolonych głosów ciężko nazwać to zjawiskiem marginalnym. Ale czy słusznie mówi się o dyskryminacji? Ktoś przecież musi zostać, ktoś musi coś zrobić, i jednocześnie wiele się słyszy jak ważny jest czas spędzony z dzieckiem, więc skoro nie powinno się przedkładać pracy nad rodzicielstwo, to siłą rzeczy inni muszą wziąć przynajmniej część tego ciężaru na siebie.
Osoby bezdzietne zwracają uwagę przede wszystkim na nierówne traktowanie – na to, że oni
muszą się jakoś poświęcić, jednak niekoniecznie dostają cokolwiek w zamian, bo uzyskiwaną korzyścią jest właśnie to, iż ktoś wyręcza ich w trudzie wychowywania kolejnych pokoleń obywateli. Z jakiegoś powodu duża część opinii publicznej automatycznie zakłada, że kto samotny, to nie ma żadnych zobowiązań poza pracą, a jego prywatne sprawy są mniej ważne, choć niby dlaczego Wielkanoc ze starszymi rodzicami miałaby być gorsza od Wielkanocy z własnymi dziećmi?
Pracownik bez dzieci nierzadko spotyka się z lekceważeniem czy nawet pogardą: „dzieci ci
jeść nie wołają, nie musisz iść”, „a co niby będziesz robić w długi weekend jak jesteś sama, możesz przyjść na dyżur”, „pewnie i tak nie masz żadnych planów na święta”, „śmiało możesz posiedzieć dłużej, w pustym domu i tak będziesz się nudzić”. Pół biedy, gdy jest za to jakaś finansowa rekompensata, ale czasami tego wcale nie ma, zresztą nie każdy chce za wszelką cenę zarabiać więcej – woli mieć czas dla siebie i ważny dzień spędzić po swojemu zamiast za biurkiem.
Rekompensata za wydatki
Punktem zapalnym są także finanse. Rodzicom przysługuje prawo do ulgi podatkowej, w różnych miejscach rodziny otrzymują zniżki, o finansową pomoc łatwiej, gdy ma się dzieci.
Wydaje się to sprawiedliwe, biorąc pod uwagę, ile wydatków generuje wychowywanie potomstwa, a ono, jak już dorośnie, zrewanżuje się swoim wkładem do budżetu państwa i ogólnie pojmowanego rozwoju – z czego skorzystają także ci niemający dzieci.
Jednak i na tym polu dochodzi do niesnasek. Z wielu danych wynika, że rodzice bywają faworyzowani przy awansach, podwyżkach, premiach, bo „Mariusz ma dwójkę dzieci i jemu bardziej przyda się więcej pieniędzy”. Z okazji świąt firma może dać wyższy bon rodzicowi lub dodatkowe prezenty kosztem bezdzietnej reszty, i tłumaczenie jest takie jak zawsze – rodziny sporo wydają, mają większe potrzeby, dzieciom należy się jakaś przyjemność.
Odwołania do owej dziecięcej radości widać także w innych miejscach. To zazwyczaj drobiazgi, jednak czuć pewien przymus, by na przykład ustąpić dziecku miejsce przy oknie w przedziale pociągu, bo ono chce sobie popatrzeć na ładne widoczki, czy oddać rodzinie lepsze miejsce w kolejce turystycznej. To zaś nie wszystkim się podoba, bo ok, można zrozumieć sytuacje kryzysowe, klęskę, uchodźców wojennych, wypadek, ale żeby na każdym kroku?
Czy wypada oczekiwać ustępstw?
W całej dyskusji o tym, czy rodzicom się należy więcej niż bezdzietnym, główną kontrowersją jest to wielokrotnie przywoływane zrównywanie wsparcia z obowiązkiem, a nie dobrą wolą. Bo jak najbardziej można komuś pomóc, ale już mało kto lubi być wykorzystywany i obwiniany za szereg przywar, jakie rzekomo stoją za brakiem dzieci, więc nie dość, że trzeba się uginać w imię „wyższego dobra”, to jeszcze zbiera się nieprzychylne komentarze za „niewłaściwą ścieżkę życiową”.
Udzielanie rodzicom wsparcia byłoby prostsze, gdyby nie ciągłe słuchanie, że co niby ciebie tak męczy, a jakie ty masz problemy, a co ty wiesz o życiu, i tak dalej. Tak samo irytujące jest, że reszta ma przykładać się do wychowania czyjegoś dziecka, nie ma natomiast prawa wtrącać się w przebieg tego procesu, bo wtedy to już sprawa prywatna i nikomu nic do tego, jak rodzic postępuje.
Uczciwie jednak trzeba przyznać, że dyskryminacja i niechęć istnieją również w drugą stronę, i ciężko powiedzieć, aby rodzicom żyło się jakoś szczególnie dobrze dzięki otrzymanym przywilejom. Zresztą, gdyby ich faktycznie było tak wiele, to czy istniałby jakikolwiek problem z demografią?
Komentarz ( 1 )
Ja jestem samodzielną mamą i nigdy nie czułam się faworyzowana ze względu na to, że ma dziecko. I nigdy czegoś takiego nie oczekiwałam. A co do urlopów – to dokąd byłam singielką, wolałam jeździć na wakacje we wrześniu albo przed wakacjami, bo wtedy i ceny bardziej przyjazne i ludzi mniej 🙂