Czy rozwiązłość jest zła?
Seks to bardzo ważna część naszego życia. Już dawno przestał służyć wyłącznie prokreacji – pomaga zbudować więź między partnerami i jest po prostu przyjemny. Brak seksu czy też nieudane pożycie może doprowadzić do głębokiego kryzysu w związku czy nawet być powodem rozstania, dlatego to tak istotne, by para była pod tym względem dopasowana.
Ale choć seks z miłości uchodzi za najwspanialszy, to satysfakcję można mieć także z samego fizycznego zbliżenia, gdy między kochankami nie ma żadnych głębokich uczuć, a tylko pożądanie. Jednak gdy przychodzi co do czego, seks dla samego seksu to coś, co pasuje jedynie mężczyznom. Kobiety zaprzeczają wtedy swojej kobiecości i stają się rozwiązłe, co jest chyba najłagodniejszym ze stosowanych powszechnie określeń. Ale dlatego właściwie
nieskrępowany seks jest dla nich niewłaściwy?
Kobietom nie wypada
Badania z ostatnich lat pokazują, że ten sztywny podział na uczuciowe, dążące do małżeństwa kobiety i zaprogramowanych na seks bezemocjonalnych mężczyzn nie ma tak naprawdę wiele z rzeczywistością. Fakt, nie jesteśmy tacy sami, spór jednak toczy się o to, na ile te różnice wynikają z wrodzonych predyspozycji, a na ile są konsekwencją wychowania i narzuconych odgórnie norm społecznych.
Seksualność to chyba najlepszy przykład, jak kultura może zakłamywać te prawdziwie naturalne popędy. I nie chodzi o to, że te wszystkie normy i ograniczenia są z definicji złe, bo nie są. Niemniej w kwestii podejścia do seksu kobiety wciąż, również w tych postępowych społecznościach, pozostają tępione. Nie ma w tym słowie żadnej przesady – szmaty, puszczalskie, zdziry to tylko kilka z łagodniejszych epitetów rzucanych w kierunku kobiet
lubiących seks. A ile podobnych obelg słyszą uprawiający dużo seksu mężczyźni?
Obsesja na punkcie dziewictwa rzeczywiście w wielu kręgach zanikła i przybywa mężczyzn, dla których seksualna przeszłość ich partnerki nie ma decydującego znaczenia. Ale i tak jest dziwne, że kobieta „TO lubi”. Jeszcze gorzej, kiedy mówi o tym otwarcie, nawet bez żadnej dosadności czy wulgarności. Apetyt na seks jej trochę uchybia.
Bujna historia podbojów seksualnych odejmuje wartości. Jeśli tak się zużyła po drodze, co ma do zaoferowania
przyszłemu małżonkowi?
Czy kobiety to urodzone monogamistki?
Według stereotypów, kobiety są przede wszystkim uczuciowe. Bo o czym marzą małe dziewczynki? O księciu i ślubie jak z bajki. I rzeczywiście, często o tym marzą. Ale gdzieś między tymi romantycznymi wyobrażeniami pojawiają się także wizje dużo bardziejpikantne. Uprawianie seksu z wieloma mężczyznami jest często przedstawiane jako wynaturzenie, upadek, coś niegodne prawdziwej kobiety, podczas gdy wiele z nich dokładnie o tym sobie fantazjuje. Niektóre pozostają przy fantazjach, ale część faktycznie chce być i w
realu aktywna seksualnie.
Niestety, kiedy przechodzi do czynów, szybko może zyskać etykietkę „łatwiej”. Takiej, co to się nie szanuje, i wykłada się facetom na tacy. To zresztą kolejna charakterystyczna rzecz, gdy mowa o kobiecej rozwiązłości – krytykom nie mieści się w głowie, że kobieta uprawia seks z czystej przyjemności, nie spełnia żadnego obowiązku, ma swoje potrzeby i umie je zrealizować.
Tymczasem seks na jedną noc nie jest wcale domeną samych mężczyzn. Nie jest to oczywiście preferencja każdej kobiety, jednak kiedy nie są one tak mocno spętane społecznymi konwenansami, to równie chętnie co ich koledzy korzystają z seksualnej swobody. Lubią jednorazowe przygody, są bezpośrednie, mają etap, kiedy wcale ich nie
ciągnie do stałego związku i chcą się wyszumieć. A i w tych związkach nie zawsze bywają wierne i dość szybko nudzi je seks ze stałym partnerem.
Jedna z nowszych teorii mówi nawet, że rozwiązłość to dla kobiet doskonałe narzędzie wyboru najlepszego partnera – po wypróbowaniu przynajmniej kilku można trafniej wytypować najsilniejszego samca, to zaś jest bardzo ważne ze względu na koszty ciąży i ograniczenia reprodukcyjne. Czy tak jest w istocie, twardych dowodów jeszcze nie ma. Wiadomo jednak, że seksualność kobiet była przez długie wieki zwyczajnie tłamszona.
Seks z poczuciem winy
Folgowanie cielesnym zachciankom uchodziło mężczyznom, jako tym o wiecznie nienasyconym apetycie seksualnym. Kobietom wmawiano, że one tego apetytu nie mają, a jeśli go czują, to są nienormalne, na prostej drodze do rynsztoka – do dziś jest wiele pejoratywnych określeń na kobiece pożądanie, w rodzaju: baba ma chcicę, swędzi ją między nogami. Choć jednocześnie, gdy się chce ją zawstydzić albo zdenerwować, to uderza się właśnie do seksualności – widać dawno chłopa nie miałaś, baba bez bolca, etc. Więc niby seks jest tej kobiecie potrzebny do szczęścia, ale zarazem jest ona w tym szczęściu plugawa.
Seksualną przyjemnością kobiet mało kto zawracał sobie głowę i tak mocno się zakorzeniło w mentalności, że i kilka fal feminizmu nie zdołało tego piętna do końca usunąć, a coraz skuteczniejsza antykoncepcja stała się nie tyle pomocna w planowaniu macierzyństwa, ile otworzyła furtkę do pełnej rozpusty. Mimo że z pigułek korzysta bardzo wiele mężatek, jest ona często kojarzona właśnie ze „skłonnością do puszczalstwa” i to właśnie strasznie niektórych boli – że kobieta może seks uprawiać bez strachu. Motyw „bez konsekwencji” przewija się w bardzo wielu dyskusjach o łatwości współczesnych kobiet, bo do tej pory nieodpowiedzialnie mógł używać sobie jedynie mężczyzna. I o ile u niego to była po prostu natura i korzystanie z okazji, tak u kobiet jest dowodem na zepsucie.
Innymi słowy, wstrzemięźliwość seksualna u kobiet była wyuczona, czy też raczej narzucona.
Miało to swoje uzasadnienie – testy na ojcostwo robi się od niedawna, więc wcześniej tylko pewność co do czystości i moralnego prowadzenia się niewiasty dawała gwarancję, że oficjalny ojciec dziecka był nim w istocie. Wychowanie potomka to bowiem duży nakład finansowy i proces przynajmniej kilkunastoletni, a kto by chciał inwestować tak dużo w dziecko niepewnego pochodzenia?
Podwójne standardy
Z perspektywy kobiety, współżycie z więcej niż jednym partnerem ma swoje korzyści. Można lepiej rozpoznać swoje pragnienia, nauczyć się dawania i przyjmowania rozkoszy, zyskać większą pewność siebie, zrozumieć mężczyzn, przetestować nową znajomość. Nie jest to rzecz jasna nic obowiązkowego, chodzi po prostu o to, że jedynie kobietom odmawia się do tego prawa, a mężczyźni oczekują od partnerek rzeczy, jakich sami nie zamierzają robić. Zaś mówienie, że u faceta duży przebieg to ogromny walor, tylko potęguje poczucie niesprawiedliwości.
Prawdopodobnie właśnie z powodu tych podwójnych standardów kobiety częściej żałują przelotnych romansów, po jednej nocy z nieznajomym czują się „brudne”, kłamią na temat seksu, i to nie tylko w kwestii liczby posiadanych partnerów. Nikt przecież nie pyta: dlaczego mężczyźni stali się tak łatwi? Mimo że to ich jest więcej na aplikacjach randkowych.
Problematyczna jest jedynie łatwość kobiet i tylko dla nich nadmiar casualowego seksu jest z jakiegoś powodu szkodliwy.
Tu pojawia się kolejny paradoks. Kobiety mają dobrze się prowadzić, ale jednocześnie powinny wyglądać zawsze seksy, nie nosić dresów i depilować nogi, by cieszyć męskie oko. Jest piętnowanie rozwiązłości i zarazem oburzenie, kiedy próbuje się na przykład zmienić ubrania hostess na mniej wyzywające. Panowie wydają krocie na kursy podrywania i twierdzą, że celem prawdziwego mężczyzny jest przespanie się z jak największą liczbą kobiet, by w tym samym czasie potępiać swoje byłe, teraźniejsze i potencjalne kochanki.
Czy swoboda seksualna szkodzi?
Niesmak, z jakim mówi się o wyzwolonych kobietach, bywa jednak czasem uzasadniony. Dziewczyny muszą bardziej się pilnować, więc gdy poczują trochę luzu, chociażby na wakacjach w dalekim kraju, puszczają im hamulce. Znowu, nie są w tym wcale gorsze od mężczyzn, jednak w równości nie powinno raczej chodzić o to, by wspólnie ciągnąć w dół.
Mnóstwo zależy po prostu od podejścia – do seksu, siebie i swojego ciała. Jeśli ktoś jest na etapie bycia singlem, nie ma czasu bądź ochoty na stały związek, ale potrzebuje seksu, to spotykanie się, flirtowanie i sypianie z różnymi osobami nie musi być dewastujące dla psychiki, wręcz przeciwnie. Wielu osobom takie doświadczenia bardzo pomogły w budowaniu dobrego związku, na różne sposoby wzbogaciły, przyniosły satysfakcję, nauczyły obcowania z płcią przeciwną.
Lecz całkiem często ten przypadkowy seks zdarza się po gigantycznej ilości alkoholu, z kimś, czyjej twarzy rano się nawet nie pamięta, w jakimś obskurnym kącie za śmietnikami – nie bardzo to wygląda na zdrową, fizyczną przyjemność. Na przygodni seks niektórzy godzą się także z powodu samotności, z chęci wpasowania się do grupy, z przekonania, że to daje punkty do fajności, w nadziei, że „bez zobowiązań” jednak się skończy obustronnym
zakochaniem. A kiedy rozwiązłość staje się lekiem na bolączki codzienności, i nie myśli się zupełnie o chorobach wenerycznych, niechcianych ciążach, zagrożeniu przemocą, zamiast benefitów odnotowuje się przede wszystkim straty. I to niezależnie od płci.
2 komentarze
TAAA, KOBIETY ODKRYWAJĄ SEKS PO 30-CE, PRAGNĄ GO PO 40-CE (I PO DZIECIACH) A PO 50-CE SĄ GOTOWE ZA SEKS PŁACIĆ.
SPRAWA STOI NAGŁOWIE BO 40 LETNIE KOBIETY PASUJĄ DO 20LETNICH CHŁOPCÓW A ŚLUBY BIORĄ RÓWNOLATKOWIE, STĄD KULTUROWO, RODZINY KTÓRE SĄ RAZEM Z CZASEM CORAZ BARDZIEJ SIĘ ROZJEŻDŻAJĄ I W 50% JEST KLOPS A RESZTA JAKOŚ SIĘ DOSTOSOWUJE. ZNACISKIEM NA JAKOŚ.
Badania dowodzą, że każdy partner seksualny zwiększa ryzyko zdrady w stałym związku. Oczywiście nie musi to być regułą, jednak tak mówią statystyki. Ezoterycy i osoby zajmujące się duchowością twierdzą, że każdy akt seksualny pozostawia ślad w energetyce człowieka. A że zwykle są to negatywne energie, to ma to też wpływ na zachowania w późniejszym czasie. Oczywiście nie każdy w to musi wierzyć. Każdy jest wolny i samodzielnie podejmuje decyzje. A potem będzie ponosił ich konsekwencje.