Główne menu

Czy rutyna jest zawsze zła? Dlaczego tak się jej boimy?

Rutyna potrafi być zabójcza. Dla związku, pracy, dobrego samopoczucia. Sporo życiowych rad dotyczy właśnie tego, jak przełamywać codzienne schematy, bo najgorzej to popaść w rutynę – kojarzy się ona z nudą, stagnacją, brakiem rozwoju, wręcz marnowaniem życia. Ale czy słusznie?

Bo do czego tak naprawdę się dąży, uciekając od rutyny? Zwykle chodzi o sukces, satysfakcję, pozytywne emocje, ekscytujące doświadczenia, te zaś rzadko kiedy wynikają z totalnego chaosu – aby dojść do takiego ogólnego zadowolenia z siebie i własnych osiągnięć, trzeba wprowadzić do codzienności choć trochę porządku. Czyli rutyny, którą często niesłusznie postrzega się wyłącznie w negatywnym kontekście.

Czy rutyna jest zawsze zła?

Dzień jak co dzień

Dlaczego tyle ludzi tak nie znosi poranków? Bo wiedzą, co w najbliższych godzinach ich czeka, i już sama myśl o tym odbiera ochotę do życia. Wkurza ich monotonia, której muszą się poddać: pobudka, śniadanie, praca, powrót, obiad, sprzątanie, kolacja, telewizja, spanie.

Czasem coś tam jeszcze dodatkowego wpadnie po drodze, jakaś siłownia czy kawka ze znajomymi, ale na ogół niewiele się dzieje.

Rzecz w tym, że przełamanie schematu to niekoniecznie jest powód do radości. Ludzie mają w zwyczaju narzekać na dni do złudzenia podobne do siebie, lecz kiedy coś tą powtarzalność zaburzy, często czują niepokój i niezadowolenie. Wcale ich nie cieszy, że „coś się dzieje”, bo przełamaniem rutyny nie zawsze jest wydarzenie przyjemne, tylko np. utrata pracy, choroba, separacja z partnerem, awaria łazienki i zalanie sąsiada.

Dzięki rutynie życie jest lepiej zorganizowane i poukładane, i z tym trochę podobnie jak ze zdrowiem – nie doceniasz, dopóki nie stracisz. Więc kiedy dojdzie do nieoczekiwanej zmiany, tęskni się za tym, żeby było jak wcześniej, bo niepewność jutra budzi nieprzyjemny lęk zamiast dawać miły dreszczyk emocji. Rutynie bowiem niepotrzebnie przypisuje się wyłącznie negatywne konotacje, bo tak, monotonia może być szkodliwa, ale w wielu
aspektach oznacza po prostu zwyczajne, dobre życie. W tym sensie, że masz stałą pracę, masz mieszkanie, żyjesz w bezpiecznym miejscu, masz w domu sprawną pralkę automatyczną i świeże jedzenie w lodówce. A są tacy, dla których te prozaiczne rzeczy to luksus poza zasięgiem.

Szczęśliwi ci, którzy żyją przeciętnie

Gdyby się tak głębiej zastanowić, to nierzadko dużo bardziej irytująca po przebudzeniu jest właśnie niepewność co do niektórych spraw i konieczność podjęcia jakiejś decyzji, a nie te stałe punkty w grafiku. Bo monotonia jest na swój sposób kojąca i mając ustalony plan, człowiek mniej się stresuje, odhacza po prostu kolejne rzeczy do zrobienia, bez męczących rozkminek „co teraz”, „jak to zrobić”, „lepsze x czy raczej y”. Rutyna jest wręcz zalecana, kiedy masz dzieci, bo taka stałość daje poczucie bezpieczeństwa i wcale nie musi oznaczać braku spontaniczności. Dorosłym również dobrze robi dobrze pewien rytm dnia – mając stabilną bazę łatwiej skoncentrować się na pobocznych sprawach, które urozmaicą codzienność. Życie z dnia na dzień, bez absolutnie żadnego zaczepienia, gdy każdy kolejny krok to wielka niewiadoma, jest tak naprawdę strasznie męczące i pasuje nielicznym.

Rutyna, wbrew powszechnym wyobrażeniom, pomaga się rozwijać, zarówno gdy chodzi o szkołę/pracę, jak i umiejętności społeczne. Dzięki rutynie szybciej można wyjść z kryzysu albo uzależnienia, trudno też będzie o sukces u naukowców, sportowców czy muzyków, którzy zamiast systematycznej pracy wybiorą pójście na żywioł, bo jakkolwiek nieszablonowość jest ważna, to jednak trzeba działać w pewnym reżimie.

Wielu osobom umyka jednak, że stabilna struktura dnia, tygodnia, miesiąca nie oznacza zakazu robienia fajnych rzeczy. I jeśli coś jest problemem, to właśnie odpuszczenie sobie reszty oraz nieumiejętność zagospodarowania wolnego czasu – te dwie godziny wieczorem można przecież spędzić inaczej niż na bezmyślnym przeglądaniu filmików na TikToku. Po drugie, to zwykłe życie wciąż pozostaje mocno niedocenione, i tak z czegoś przyzwoitego robi się symbol przegrywu, bo z jakiegoś powodu ktoś zdrowy, bez długów, z rodziną i znajomymi, żyjący w spokojnym, względnie zamożnym kraju uchodzi za nieudacznika, dlatego że pracuje od 8 do 16 w zwykłej robocie i każdego ranka o tej samej godzinie wsiada do szarego Opla.

Jasne, to nie brzmi porywająco, ale można było trafić znacznie gorzej. Co zresztą wcale nie znaczy, że trzeba rezygnować z ambicji i pozostać przy przeciętności, jeśli tak mocno ona uwiera – raczej by nie napędzać się w kompleksach, jak to niby w życiu nie wyszło. Bardziej szkodliwa od codziennej rutyny wydaje się właśnie presja, że każdy musi być kimś niezwykłym, z niebywałymi osiągnięciami, jak gdyby poukładane relacje, normalna praca i mieszkanie w bloku z wielkiej płyty było powodem do wstydu.

Dlaczego więc tyle ludzi psioczy na rutynę? Cóż, najpewniej przez to, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Nie musimy jak nasi przodkowie zaciekle walczyć o przetrwanie, i niezbędne minimum to zwyczajnie za mało, zwłaszcza widząc co udało się osiągnąć innym. Skoro zatem cywilizacja tak bardzo się rozwinęła, warto robić coś więcej niż tylko jeść i spać – a to się okazuje zadziwiająco trudne do osiągnięcia.

Stanie w miejscu

Inaczej mówiąc, nie tyle sama rutyna jest zła, ile to, że za osiągniętą stabilizacją nic nowego nie idzie. W pewnym momencie monotonia zaczyna irytować, ponieważ kojarzy się końcem świata – super, że udało się wygodnie urządzić, tylko co teraz? Już tak po prostu trwać? Żadnych nowości, niespodzianek, zmian na lepsze? Jest poczucie osiadania na laurach, mimo że teoretycznie do zrobienia jest jeszcze cała masa rzeczy.

I to właśnie najgroźniejsza pułapka rutyny – że rozleniwia. Przyzwyczaja do pewnego stanu i nie daje takiego motywacyjnego kopa jak zagrożenie, kiedy musisz podjąć akcję, bo w przeciwnym razie dojdzie do tragedii.

Nic dziwnego, że w objęciach rutyny masa ludzi czuje się jak chomik w kołowrotku, niby pędząc przed siebie, a tak naprawdę stojąc ciągle w tym samym miejscu co wczoraj. Ale jednocześnie nie bardzo chce wychodzić z owej pułapki, ponieważ mimo swoich ograniczeń to bezpieczne, dobrze znane miejsce i wiadomo, czego można się spodziewać.

Rutyna w związku to ten sam mechanizm. Gdy miłość wchodzi na kolejny poziom, jesteśmy pewni wzajemności partnera i można w końcu odetchnąć, to bardzo często odechciewa się już starać, więc robi się nijako. Obecność drugiej osoby nie cieszy jak powinna, w domu wieje nudą, mało seksu, czasem to nawet gadać się nie chce, bo niby o czym? Dzień w dzień to samo. Okropność. Totalnie bez sensu.

Kłopot w tym, że do przełamania rutyny niezbędne jest wyjście poza utarty, oswojony schemat. To zaś wymaga sporego wysiłku oraz odwagi, i trzeba się liczyć z tym, że efekt końcowy nie zawsze okaże się zgodny z oczekiwaniami. Ryzyko po prostu ma swoją cenę, dlatego myśląc o nim, rutyna nagle wydaje się bezkosztowa – jest kiepsko, ale przynajmniej stabilnie, lepiej nie ruszać, bo się całkiem schrzani.

Zdrowe nawyki

Podstawowym benefitem rutyny ma być szczęśliwe, mniej stresujące i zdrowsze życie. Kiedy sprawy toczą się własnym torem, to zdejmuje wiele ciężarów w serca, a codzienność staje się prostsza do ogarnięcia, ale pod warunkiem, że rutyna daje nieco więcej niż tylko spokój ducha. Oczywiście, czasem przeszkodą na drodze do szczęścia jest niedocenienie tych wszystkich pozytywów otrzymanych od losu, ale często rozbija się o lenistwo – rutyna męczy, jednak nie robi się nic żeby uciec od nielubianej monotonii.

Zbytnio zawierzając rutynie, oduczamy się też walczyć z przeciwnościami, i kiedy te nastąpią, ogarnia nas potężna panika, bo już odwykliśmy od wyzwań – najbłahsza drobnostka potrafi wtedy kompletnie wytrącić z równowagi.

Przez rutynę osłabia się czujność, nie wiadomo jak reagować na niespodziewane zmiany. Wygasa ambicja. No i przecież nie zawsze jest jak, że w ramach rutyny człowiek śpi dobrze, je pożywne śniadanie, a wieczorem spędza miło czas z rodziną – rutyną może być też niedosypianie, tracenie czasu na bezproduktywne rozrywki, śmieciowe jedzenie, sięganie po używki.

Rutyna nie powinna odcinać od przyjemności życia, tylko właśnie zwiększać przestrzeń na spełnianie choćby tych drobniutkich marzeń. Pewnie, że jechanie setny raz tą samą trasą do biura nie jest żadną pasjonującą atrakcją, ale przy odrobinie chęci nawet tak nudną czynność można sobie umilić – to kwestia wewnętrznego nastawienia. W rutynie trzeba mieć po prostu okienka na spontaniczność, kreatywne rozwiązania, eksperymenty, tak żeby nie zgnuśnieć do reszty, a wtedy codzienne nawyki będą tylko nam służyć.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>