Czy seksiści mogą się podobać kobietom?
Kobiety, a feministki w szczególności, uwielbiają mówić o tym, jak to cenią dobrych, miłych i porządnych mężczyzn, którzy tak jak one popierają równouprawnienie płci. Mówią o tym naprawdę dużo i nie mają litości dla agresywnych samców, tępią z pełną bezwzględnością najdrobniejszy przejaw seksizmu, krytykują tradycyjne wartości i zamiast tego oczekują prawdziwie partnerskich związków.
Mówią. I tyle. Na słowach się kończy. Bo dziwnym trafem, w realnym życiu, kiedy przychodzi co do czego, to zagorzałe przeciwniczki toksycznej męskości lądują w ramionach tych paskudnych mizoginów. I są wniebowzięte. Więc po co ta ściema, to jakieś celowe mieszanie facetom w głowach? Co stoi za tą rozbieżnością pomiędzy publicznymi deklaracjami a faktycznym postępowaniem?
Kobiety lubią być uległe?
Czy seksiści rzeczywiście kręcą kobiety, w myśl zasady: łobuz kocha najmocniej? I tak, i nie. Jeśli chodzi o naprawdę wrogie, agresywne nastawienie do kobiet, poniżanie i siłowe okazywanie męskiej dominacji, to raczej rzadko podobna postawa spotyka się z kobiecą akceptacją. Większość kobiet nie lubi takiego zachowania, nie chce być traktowana jak śmieciuch, nie reaguje z zachwytem na obleśne zaczepki.
Większość to jednak nie wszystkie. Taki wrogi seksizm może się podobać kobietom, które same nie mają najlepszego zdania o własnej płci. Niekiedy rzeczywiście wierzą w to, że baby (łącznie z samą zainteresowaną) się niemiłosiernie głupie, czasami to tylko taka taktyka, by zyskać w męskich oczach. Tak czy owak, celem jest zdobycie mężczyzny, a skoro on twierdzi, że kobieta ma się podporządkować, to ona dokładnie to robi.
Agresywni seksiści szukają partnerek, które dadzą się zdominować, muszą jednak im ofiarować coś w zamian. Jeśli tak się nie dzieje, twarda samczość już się tak nie podoba – kobieta szuka silnego faceta, bo właśnie chce się schować za jego siłą, czerpać z niej określone korzyści, wygodnie się urządzić. Tego typu kobiety często sądzą, że same sobie nie poradzą, nie osiągną sukcesu, nie zarobią pieniędzy, lub zwyczajnie im się nie chce konkurować na rynku pracy. Wygodniejszą opcją wydaje się wejście w rolę kobietki, która ma tylko słuchać swojego pana, a on zajmie się całą resztą.
Feministyczna niekonsekwencja
Ale z seksistami wiążą się także kobiety, które nie chcą być gorszą płcią, domagają się równego traktowania i bliskie są im feministyczne hasła. Co więcej, wiążą się dobrowolnie, a nie dlatego, że zostały zmuszone. I to nawet nie szaleńcza desperacja zmusiła je do takiego kroku, to był po prostu celowy wybór. Tylko dlaczego tak rozbieżny z wcześniejszymi deklaracjami?
Wbrew pozorom to jednak nie jest wcale tak wielki brak konsekwencji, ponieważ nie chodzi tu o seksistów, jacy najczęściej przychodzą na myśl, czyli przemocowców pełnych pogardy i nienawiści do kobiet. To bardzo specyficzny rodzaj dyskryminacji – po angielsku nazywa się na to „benevolent sexism”, co można po naszemu określić mianem życzliwego czy też dobrotliwego seksizmu. O co w tym chodzi?
Ano o to, że taki seksista hołduje zasadom rycerskiego podejścia do kobiet. Wciąż jest tu masa uprzedzeń, stereotypów i przekonanie o niższości kobiet w wielu aspektach, ale jednocześnie kobiety są cudowne, piękne i stworzone do tego, by nosić je na rękach. Nie ma tu otwartej wrogości. Mężczyzna o takim podejściu nie nazwie kobiety szmatą, wręcz ostro zareaguje, gdy jakiś baran odezwie się w ten sposób w jego towarzystwie. Potępi przemoc seksualną, w życiu nie przyjdzie mu do głowy podnieść rękę na swoją żonę czy córkę.
Kobieta w jego oczach jest słabsza, ale ma szereg innych zalet, dzięki którym para się uzupełnia. Najczęściej oczekuje takich tradycyjnych przejawów kobiecości – partnerka ma być delikatna, wrażliwa, opiekuńcza, grzeczna, cicha. Rozczuli go, gdy ona krzyknie na widok pająka i poda słoik do odkręcenia. Życzliwy seksista chce rządzić, ale nie oczekuje bezwzględnego poddaństwa, podawania kapci w zębach jak pies, często zresztą mówi, że w życiu najbardziej boi się żony, lubi żartować jak to żona ma zawsze rację, i w ogóle, kobiety są wspaniałe, widać ich niesamowitą potęgę, po prostu na innych polach niż w przypadku mężczyzn.
Szanują kobiety, ale…
Słowem, jest to stereotypowe postrzeganie „prawdziwych kobiet”, adorowanie ich, ale zarazem przekonanie, że jako słabsze, kobiety muszą być pod opieką mężczyzny. Szarmanckie zachowanie jest pełne uprzejmości, ale podszyte właśnie myśleniem, że kobietka sama nie da rady, wymaga szczególnego traktowania, należy ją odcinać od pewnych rzeczy, bo przez wrodzoną delikatność niewiasta by tego szoku nie zniosła. Życzliwy seksista nierzadko naprawdę ma dobre intencje, lecz to wciąż nie zmienia faktu, że dla niego kobieta jest w pewnym sensie istotą niższego rzędu – mężczyzna w pojedynkę przeżyje, kobieta bez męskiego wsparcia skończy marnie.
Niemniej taka rycerskość robi często pozytywne wrażenie, nawet większe niż prawdziwie partnerskie traktowanie kobiety. Kobietom nie podoba się wrogość, brutalność i emocjonalne manipulacje, dlatego odrzucają bucowatych mizoginów, ale kiedy mogą się poczuć jak księżniczki, to pobudza ich zainteresowanie – życzliwy seksizm oznacza stawianie ukochanej na piedestale, pocieszanie jej, komplementowanie, chronienie, mężczyzna jest skłonny poświęcić się dla wybranki, ma ją za lepszą, bardziej wartościową, dlatego ona zasługuje na całe to oddanie.
Niestety, są też ciemniejsze strony takiej postawy. Rycerski seksista będzie walczył dla ukochanej, ale przecież nie za darmo. Ma swoje bardzo konkretne oczekiwania, jak i bardzo konkretny obraz kobiety – dam serca posiada swoje przymioty, ale z natury jest słabsza, emocjonalna, nie myśli racjonalnie, nie ma męskiej inteligencji, odwagi, hartu ducha. Jest wsparciem dla mężczyzny, ale nigdy nie nada się na lidera. Słowem, życzliwy seksista szanuje płeć przeciwną, ale i traktuje trochę z pobłażaniem, bo to jednak tylko kobiety.
One oczywiście doskonale to widzą, są świadome, że w oczach takiego mężczyzny nie będą mu równe. Dlaczego więc uważają ich za atrakcyjnych i z własnej woli wchodzą z nimi w związki? A robią to nie tylko dziewczyny o tradycyjnych poglądach, ale i feministki. Skąd ta nagła zmiana poglądów?
Kiedy praktyczne względy wygrywają
Czyżby natury nie dało się oszukać i mimo szumnych zapowiedzi o walkach z patriarchatem kobiecie na widok prawdziwego samca prostuje się w głowie? Niekoniecznie. Za wyborem takiego mężczyzny bardzo często wcale nie stoi żaden instynkt i zew natury, ile chłodna kalkulacja. Tak, chodzi o rozmnażanie i pewne biologiczne wzorce, jednak kobieta dobrze wie, na co się godzi (niezależnie od swoich poglądów), jej wybór jest w pełni świadomy, niemal wyrachowany – z wyliczeń wynika, że dla większego dobra opłaca się oddać trochę wywalczonej wcześniej niezależności.
Kobieta chcąca poważnego związku oraz dzieci, ma świadomość, że macierzyństwo jest piekielnie trudne. Da radę sama, ale po co, skoro może mieć cenne wsparcie. Wie, że za opiekę zapłaci ograniczeniem wolności, będzie czasami traktowana protekcjonalnie przez swojego partnera, ale przynajmniej zyska pewność, że jej rycerz nie ucieknie, tylko weźmie na siebie pełną odpowiedzialność za rodzinę.
Życzliwy seksista ma właśnie tę wielką zaletę, że często bardzo serio podchodzi do dorosłego życia. Naprawdę jest w stanie poświęcić się dla rodziny, bierze udział w wychowywaniu dzieci, poważnie traktuje małżeńską przysięgę. Ma niestety skłonność do ograniczania kobiecej autonomii, ale coś za coś – lepszy porządny mąż, który od czasu do czasu chlapnie coś o tępawych blondynkach, niż wyluzowany koleś, któremu po roku znudzi się zabawa w dom.
Oczywiście w praktyce to różnie wygląda, jeśli jednak priorytetem jest dobry, bezpieczny i dostatni dom, kobieta jest w stanie przymknąć oczy na wiele niedogodności, nawet na nieznaczące skoki w bok (w końcu „prawdziwy mężczyzna” ma swoje potrzeby). Dopóki partner wywiązuje się ze swojej roli i okazuje się całkiem sympatycznym kompanem, jego dobrotliwe, seksistowskie uwagi można puścić mimo uszu. Co jednak nie znaczy, że one w ogóle nie uwierają.
Uległość za akceptację
Wymiana handlowa nie zawsze jest sprawiedliwa, więc nie każdy taki związek będzie naprawdę szczęśliwy, czasami tkwi się w nim głównie z rozsądku, dla dobra dzieci. Część kobiet jednak po czasie uzna, że nie było warto, bo płynące z tego układu korzyści dałoby się osiągnąć w mniej upokarzający sposób.
Problem jest w tym, że życzliwy seksizm na pierwszy rzut oka wydaje się mało szkodliwy, w zasadzie to tylko naburmuszone, niechciane feminazistki widzą powody do krytyki. Ale da się zauważyć, że im więcej tolerancji na „niewinne” uwagi czy zachowania, tym większe ryzyko, że rozwinie się ta bardziej wroga strona seksizmu. Same kobiety też w coraz większym stopniu zaczynają się uzależniać od swojego mężczyzny, już niekoniecznie dobrowolnie, lecz po prostu widzą, że dla świętego spokoju lepiej pójść na kolejne ustępstwo, odpuścić własny rozwój, wręcz się cofnąć, by ten waleczny rycerz mógł się wykazać.
To zresztą rozprzestrzenia się również na inne obszary, na przykład pracę zawodową. Wspieranie dobrotliwego seksizmu zwyczajnie się może opłacać, bo dzięki temu koledzy z biura stają się łagodniejsi, bardziej przychylni, skłonni zaakceptować dziewczynę w tym typowo męskim środowisku. A kiedy kobieta zdecydowanie oczekuje równego traktowania i sprzeciwia się „komplementom”, częściej naraża się na agresję, chamskie przytyki, jest na każdym kroku testowana, bo koledzy pragną wykazać, jak bardzo się ona do czegoś nie nadaje – oczywiście nie zawsze czegoś takiego doświadcza, ale na pewno w większym stopniu, niż jej koleżanka godząca się na „miękkie” formy seksizmu.
Jawnie mizoginistyczne zachowania są łatwe do wykrycia. Dobrotliwy seksizm to pozornie uprzejmość i żarty. To „skarbie” mówione przez szefa do sekretarki, połączone z głaskaniem po plecach. To dowcipne uwagi o kobiecych przywarach dowodzących niższości tej płci. Wykluczanie z różnych zadań, bo to zajęcie dla mężczyzn, a kobiecie lepiej idzie parzenie kawy. Wszystko oczywiście z troską, uśmiechem, bo dbamy o nasze kobietki. A one przecież nie będą psuły atmosfery śmiesznymi pretensjami. W końcu nikt ich nie obraził, prawda?
Komentarz ( 1 )
Problem z seksizmem polega na tym że kobiety widzą go tylko tam gdzie jest on dla nich niewygodny. Niewiele na przykład znałem kobiet o zdaniu innym niż „to facet powinien mnie zaprosić na randkę, a jak on zaprasza to oczywiście on płaci”. Jeżeli kobiety będą korzystały z obrazu biednych, słabych i nieporadnych kobiet kiedy tylko im się to opłaca to będą tak widziane.