Czy spontaniczny seks jest najlepszy?
Seks to magia, piękno, bliskość, uniesienia, serce wali jak szalone… Ale bajka w pewnym momencie się kończy. W wielu związkach z długim stażem życie seksualne powoli zamiera, seks staje się rzadszy i daleko mu wrażeń z początków znajomości. Rutyna, przyzwyczajenie robią swoje. Do tego człowiek zmęczony, przywalony troskami dnia codziennego, gdzie tu jeszcze myśleć o szybkich numerkach i zrywaniu z siebie ubrań, bo pożądanie rozsadza.
Ale takich emocji brakuje. Wraca się chętnie myślą do czasów, gdy seks po prostu był, bez względu na okoliczności, przeszkody tylko podsycały namiętność. Ech, gdyby tak przywrócić dawną spontaniczność! Tylko czy seks znienacka jest rzeczywiście zawsze fajniejszy?
Pod wpływem chwili
Spontaniczny seks po prostu się dzieje. To chwila, krótki błysk oka, znaczący uśmieszek, erotyczny gest i już lądujemy na podłodze czy gdzie tam się właśnie znajdujemy. Bo otoczenie nie jest ważne, i pora nie jest ważna, liczy się tylko to, jak bardzo siebie pragniemy. Właśnie taki seks często jest nazywany tym „naturalnym” i „prawdziwym”, bo wynika z głębokiej i szczerej potrzeby, jest w nim chemia, za to nie ma żadnej ustawki, planowań, ukrytych manipulacji. Czysta żądza. I dlatego daje tyle radości.
A planowanie to przeciwieństwo spontaniczności. No nie pasuje do seksu, bo takich rzeczy nie można w sobie zaprogramować. Nie podniecisz się na zawołanie, nie osiągniesz orgazmu tylko dlatego, że dziś sobota 20:30. Jak tu cieszyć się sobą, kiedy wiesz, że to wynik odgórnych ustaleń? Czy namiętność da się w ogóle wymusić? Dziwny pomysł. I pewnie dlatego mówi się o tym „obowiązek małżeński”.
Tyle że kiedy ludzie planują sobie seks, to niekoniecznie muszą mieć na myśli spełnianie jakiegoś zobowiązania. Inna rzecz, ten cudowny, spontaniczny seks, za którym się tęskni, w rzeczywistości często ani nie był nieplanowany, ani nawet tak strasznie cudowny. Spontaniczny seks kojarzy się zazwyczaj z okresem młodości, kiedy to spontaniczność nierzadko wynikała po prostu z nadarzającej się okazji – a to rodzice wyszli do znajomych i zostawili wolną chatę, współlokatorzy z akademika gdzieś się wynieśli, udało się znaleźć jakiś zakątek, w którym można się oddać miłości bez skrępowania. Zbliżenia bywały krótkie, nerwowe, bez finezji, kochankowie cieszyli się głównie tym, że w ogóle mieli szansę na zbliżenie. Bądź lądowało się w łóżku z kimś przypadkowym, no ale przynajmniej coś się zadziało.
Żeby było jasne – nie każdy młodzieńczy, spontaniczny seks był kiepski i tylko nostalgia za młodością tworzy ten obraz „seksu stulecia”. Po prostu fakt, że seks wydarzył się niespodziewanie, jeszcze nie gwarantuje trzęsienia ziemi. Zresztą, czy faktycznie był to taki spontan? Te okazje, by wreszcie rzucić się w sobie ramiona, dość często były gorąco wyczekiwane. Obie strony jakoś się na to szykowały, mocno liczyły że coś się wydarzy. Nie było pewności, ale na wszelki wypadek goliło się nogi i ubierało staranniej.
Ale żeby tak bez żadnego przygotowania?
Seks za zaskoczenia, którego człowiek absolutnie się nie spodziewał, potrafi zapaść w pamięci. Wiek nie jest tu może jakimś sztywnym kryterium, da się jednak zauważyć, że im jesteśmy starsi, tym bardziej cenimy sobie wygodę i pewnego rodzaju stabilizację. Owszem, namiętna schadzka czy niespodziewanie gorące zakończenie nudnego wieczoru przyprawiają o dreszcze i chętnie się do tego wspomnienia wraca, ale żeby każdy seks był taki? A może lepiej, żeby to tylko były miłe niespodzianki od czasu do czasu?
Tęskniąc za spontanicznością w seksie, zapomina się o tym, że wiek i staż związku robią swoje. Inne libido ma dwudziestolatek, inne ktoś dobijający do wieku emerytalnego. Z czasem zmieniają się erotyczne pragnienia, a podniecenie nie pojawia się już na pstryknięcie palcami, trzeba silniejszych bodźców, dłuższej gry wstępnej, szczególnej atmosfery. Nie ma tyle siły na seksualne akrobacje. I lepiej zna się własne ciało oraz własne potrzeby, dlatego samo gwałtowne zbliżenie to trochę za mało, by poczuć wielką satysfakcję – to ciekawa odmiana, niech się zdarza, ale żeby od razu robić z tego standard?
Do tego dochodzą jeszcze takie prozaiczne sprawy – a może mam nieświeży oddech, co z niewydepilowanymi pachami, założyłam te brzydkie gacie, etc. Niekoniecznie są to jakieś wielkie przeszkody, czasem też zupełnie one drugiej stronie nie przeszkadzają, ale mimo to mogą zburzyć nastrój, człowiek się spina, że nie wygląda zbyt atrakcyjnie. Nie tak łatwo dać się ponieść chwili i wyrzucić podobne myśli z głowy.
No i nigdzie nie jest powiedziane, że jak mnie nagle najdzie ochota, to druga osoba od razu podzieli ów entuzjazm. A na to zwykle się liczy przy spontanie – jest inicjatywa, ja taka rozpalona, w czym problem? Cóż… nie każdy umie przyjąć odmowę bez poczucia wielkiej krzywdy, która wkrótce stanie się kolejną rysą na związku.
Nie mieszkamy sami
Pary, które mają dzieci, doskonale wiedzą, że przy małych domownikach niespodzianki są nieuniknione. Nie wszystko da się przewidzieć, a obecność dzieci komplikuje niektóre obszary dorosłego życia, w tym również seks. Lepiej nie robić sobie wielkich nadziei na romantyczny wieczór, bo wiele wskazuje, że dzisiaj to prędko spać nie pójdziemy przez rodzinne kłopoty. Dać porwać się chwili? Brzmi świetnie, tyle że w małym mieszkanku nie bardzo jest jak oddać się namiętności.
Seks na kuchennym blacie? Trochę głupio, gdy w trakcie syn przyjdzie zrobić sobie kanapkę. Wzięło nas nagle podczas oglądania serialu? Można zlec na podłodze, ale drzwi niezamknięte, a dzieciaki za chwilę wrócą ze szkoły. Niektórych ta wizja zagrożenia może podniecać, ale innych to mocno paraliżuje. Zwłaszcza że to nie obce, dorosłe osoby, a własne dzieci.
Duży stres bardziej gasi namiętność niż ją rozpala, więc może i jest spontanicznie, ale zarazem średnio fajnie, trzeba wciąż mieć oczy dookoła głowy, skupiać się na kontrolowaniu sytuacji, a nie dochodzeniu do orgazmu. Czy nie byłoby lepiej umówić się na seks w komfortowych warunkach, w zamkniętym pokoju, gdy dzieci śpią i nie ma ryzyka wpadki? Dzięki temu można się rozluźnić i pozwolić sobie na odważniejsze zabawy.
Dlaczego nic się nie dzieje?
Dorosłe osoby mają bardziej napięty grafik, i to jedna z przyczyn, dla których coraz częściej sypialnia służy im tylko do wypoczynku. Brak czasu oraz zmęczenie zniechęcają do seksu, a myśl, że miałoby się go zaplanować, nie brzmi szczególnie kusząco. Czasem podejmuje się takie próby, jeśli przerwa była zbyt długa i czuć, że coś niedobrego w związku się dzieje, ale że nie zawsze daje to oczekiwane skutki, słabną chęci by doprowadzić do powtórki.
Marzy się więc o tym, że w jakiś magiczny sposób seks sam się naprawi. Wróci dawna iskra, wydarzy się coś, co na powrót rozbudzi ugaszone emocje. Wróci właśnie ten spontan. Co niestety, może skłonić do jeszcze większego lenistwa w tej kwestii – bo skoro dobry seks ma dziać się sam z siebie, to nie są potrzebne żadne zabiegi, to po prostu wystrzeli. A ponieważ najczęściej to tak nie działa, frustracja narasta i coraz trudniej zbliżyć się do siebie.
Wcale nie dlatego, że tak bardzo brakuje spontaniczności. Problem raczej w tym, co blokuje jej wyzwolenie. A patrząc na sprawę jeszcze szerzej – co sprawia, że również planowanie seksu wydaje się sztuczne, głupie i zupełnie nieskuteczne. Zaplanowany seks nie wypala, ponieważ zapomina się o komunikacji, o rozwiązywaniu swoich kłopotów na bieżąco, szczerej rozmowie o uczuciach, wysłuchiwaniu o pragnieniach drugiej strony.
Do spontanicznych zbliżeń nie dochodzi, bo nie pracuje się nad budowaniem intymności. Nie ma tych drobnych, czułych gestów, miłych słówek, komplementów, pikantnych wiadomości, więc i trudniej się nastroić na coś więcej. I dlatego też myśl o planowaniu seksu z wyprzedzeniem mierzi, bo tu tak samo nie czuje się więzi i napięcia, seks jawi się jako coś, co trzeba zrobić żeby ratować związek.
To nie zadanie domowe
Planowany seks rozczarowuje, jeśli ma się co do niego zbyt wygórowane oczekiwania. To nie wyznaczona data zabija magię, ale przekonanie, że wszystko musi się odbyć według określonego scenariusza. Najgorzej jest wtedy, gdy ktoś mocno się postarał i dokładnie opracował w głowie przebieg całego wieczoru, a jak przyszło co do czego, sprawy zaczęły się toczyć w nieco innym kierunku. Wcale nie w gorszym, ale jednak innym, co daje wrażenie, że te starania chyba poszły na darmo.
Bo przy planowaniu seksu nie powinno się zapominać, po co to w ogóle się dzieje – skoro to nie ma być obowiązek, to należy wziąć pod rozwagę oczekiwania partnera. Jest zupełnie inaczej, gdy jasno przedstawia się swoje pragnienia, mówi o tym, co sprawia przyjemność, a czego się nie lubi – zamiast domysłów, które czasem mogą zaprowadzić na manowce, jest konkretna wiedza, którą da się wykorzystać dla wspólnego dobra.
Rozmowa, która jest częścią planowanego seksu, pokazuje, że druga osoba jest naprawdę ważna, a jej przyjemność ma takie samo znaczenie. Czyż nie jest to podniecające? Właśnie ten sposób planowania ma ogromne znaczenie – to nie ma być suche ustalenie terminu, wymuszone, żeby odbębnić i mieć czyste sumienie, ale przypomnienie sobie, że seks nie jest kolejną czynnością do odhaczenia, a przejawem miłości.
Czy planowany seks jest gorszy?
Spontaniczny seks może być wspaniały, i taki też może być seks, który się wcześniej zaplanowało. Bo czy ustalanie, że dziś wieczorem jest dobra pora na figle albo w piątek organizujemy romantyczną randkę, to taka zbrodnia na namiętności? Kiedy kochankowie odpowiednio się do tego zabierają, planowanie jak najbardziej może być częścią procesu uwodzenia.
Co będziemy robić? Jak? Gdzie? Może wypróbujemy nowe pozycje, erotyczne gadżety, przebieranki? Dopóki nie jest to sztuczne i wymuszone, ale naprawdę chce się tego zbliżenia, rozmowa o tym, co nastąpi, pomaga uniknąć kolejnych wymówek i łudzenia się, że namiętność spontanicznie nadejdzie bez żadnego wysiłku.
Rozmyślanie o tym, jak to wkrótce zrealizujemy namiętne plany, wcale nie gasi pragnienia, ale jeszcze bardziej rozpala pożądanie. Wyobraźnia zaczyna pracować i nie można się już doczekać kiedy ta chwila nadejdzie, kochankowie chodzą nakręceni i znowu patrzą na siebie bardziej łakomym okiem. Jest czas, by odpowiednio się do tego przygotować, wejść w nastrój – wiele osób tego właśnie potrzebuje, by poczuć się w łóżku pewnie i czerpać radość ze zbliżenia. I kto wie, może dzięki tym planom i odzyskanej pasji wróci także wytęskniona spontaniczność.
Komentarz ( 1 )
Zaplanowany czterodniowy seks w długi weekend jest absolutnie najlepszy. 🙂