Czy starsi są jeszcze autorytetami dla młodych?
Konflikt pokoleń to nic nowego. Młodzi zawsze buntowali się przeciwko starszym, jednak w wielu sprawach to ci drudzy mieli ostatnie, decydujące słowo. Bo starość to mądrość i doświadczenie. Autorytet. A co młodziaki mogą wiedzieć o życiu? Na pewno nie tyle, ile uzbrojone w wiedzę starsze pokolenia.
Dziś jednak z tą wiedzą różnie bywa. Umiejętności seniorów zdają się coraz mniej przydatne, to właśnie młodzi wyglądają na lepiej zorientowanych w codziennych sprawach i muszą nieraz prowadzić starszych za rękę. Przejmują ich dawną rolę. Ale czy naprawdę są od nich we wszystkim mądrzejsi?
Zmierzch autorytetów
W świecie nowoczesnych technologii kilka lat to cała epoka. Młodzi, którzy w takich realiach się urodzili, lepiej się w nich odnajdują niż osoby starsze, pamiętające czasy, gdy luksusem był kolorowy telewizor, komórka wielkości cegły i komputer Atari. Oczywiście, w każdym wieku można się nauczyć obsługi maszyn i gadżetów, ale to mimo wszystko nieco inna sytuacja, niż gdy zna się tylko ten „elektroniczny” świat.
W takiej rzeczywistości młodzi często wygrywają ze starszymi. Więcej wiedzą, sprawniej się poruszają po tych technologiach, bardziej czują szybkie tempo, w jakim rozwija się dzisiejszy świat, multitasking to ich chleb powszedni. A skoro tak, to i łatwiej się im zbuntować, w końcu górą ten, kto ma przewagę – a młodsi nierzadko ją mają. Młody szef i podwładni w wieku jego dziadków? To nie jest może bardzo powszechne, ale i nie budzi wielkiego zdumienia. Wydaje się wręcz zupełnie normalne, przecież o pozycji powinny decydować kompetencje, a nie metryka.
Nie to, że starsi guzik wiedzą i niczego nauczyć nie mogą, widać jednak, że sam wiek raczej szacunku nie zapewni, bo dłuższy żywot jeszcze o niczym nie świadczy. Owszem, wypada babci ustąpić miejsca w tramwaju, a przy dziadku nie przeklinać jak w rozmowach z kolegami, ale zasada „starszych należy się słuchać” coraz częściej oznacza „cierpliwie wysłuchać i robić swoje”.
Ubywa rodzin, w których głowa domu decyduje o losie nie tylko dzieci, ale i dorosłych. Gdzie słowo ojca jest święte. Starsi wprawdzie nie poszli zupełnie w odstawkę, ale często muszą najpierw udowodnić, że mają rację i warto za nimi podążać. Siwa broda to za mało, by brać kogoś na poważnie. A już na pewno autorytetem nie będzie ktoś, kto strofuje i poucza ludzi dookoła, mając na sumieniu niejeden grzech.
Idzie młodość
Patrząc na światowych przywódców, właścicieli wielkich firm czy szefów ważnych instytucji, ciężko powiedzieć „młodość górą”, ale na niższych szczeblach wynik międzypokoleniowej walki jest już mniej oczywisty. Wielu młodych chce sukcesu teraz i natychmiast, nie godzą się na utarte ścieżki kariery i mozolne wspinanie po kolejnych szczeblach, a że czują się bardziej kompetentni od dinozaurów z epoki analogowej, odważniej sięgają po swoje. Idzie im różnie, lecz wyglądają na bardziej zdeterminowanych i śmielszych. I zazwyczaj nie mają tak nabożnego stosunku do autorytetów.
To rodzi problemy, bo starszym czasem ciężko przyznać, że szczawik ledwo po studiach może być ekspertem. Bagatelizują więc słowa młodszych od siebie, niechętnie wykonują ich polecenia, nie godzą się po prostu na burzenie tradycyjnego porządku, nakazującego dawać starszym pierwszeństwo.
Nakłada się to na szerokie zmiany społeczne, w tym te nakazujące patrzeć na najmłodszych zupełnie innym okiem niż dotychczas. Dzieci odzyskały głos, za to nieco słabiej wybrzmiewa przekaz płynący z tradycyjnych instytucji jak właśnie głowa rodziny, kościelni hierarchowie, politycy, wiekowi profesorowie – są słuchani, lecz z większym dystansem, nie uchodzą z automatu za autorytet i wzór do naśladowania. Ich status się obniżył, a wpływy zaczynają zyskiwać bardzo młode osoby – koniec ze słuchaniem dziadków w garniturach, mówiących nam, jak mamy żyć. Zwłaszcza gdy to dziadki mające swoje za uszami, co bez trudu można dzisiaj sprawdzić i puścić w świat, by każdy się dowiedział.
Młodzi chcą po swojemu
Wiara, że z wiekiem zawsze przybywa wiedzy i doświadczenia, bywa zgubna. Bo starszym dość często brakuje elastyczności, wolą trzymać się tego, co znają z czasów własnej młodości. Skostniały schemat troszkę uwiera, ale człowiek zdążył się do niego przyzwyczaić, a nowości to nigdy nie wiadomo, jakie licho za nimi stoi. Stąd niechęć do innowacji, kurczowe trzymanie się dawnych, przestarzałych metod, ignorowanie odkryć naukowych, co skutkuje gorszym zrozumieniem otaczającego świata i w efekcie jeszcze większym rozżaleniem.
Wciąż próbuje się to tradycyjne podejście zaszczepić w młodych pokoleniach, co zresztą czasem się udaje. Częściej jednak młodzi wolą realizować się na swój sposób, z innym podejściem do pracy zawodowej, związków, wychowywania dzieci, spraw światopoglądowych. Są, tak generalnie, bardziej otwarci i tolerancyjni, cenią stabilizację, ale nie boją się ryzyka. Starszych słuchają przede wszystkim wtedy, gdy wyznają oni te same wartości co my, zostali zweryfikowani i jest jasne, że można ich słowom zaufać – obecnie autorytetem dla młodszych są przeważnie starsi członkowie rodziny oraz dorośli, którzy pełnili ważną rolę w okresie dojrzewania, jak wieloletni współpracownik czy trener.
Pyskowanie starszym jest niegrzeczne, ale ostre dyskusje to już inna bajka. Podważanie słów rodziców, nauczycieli, szefów, nie do pomyślenia dla naszych dziadków, dla młodych jest prawem, z którego chętnie korzystają. Młodsze pokolenia są dużo bardziej skoncentrowane na sobie i z wyższym poczuciem wartości, dlatego rzadziej się godzą na narzuconą, wiekową hierarchię – nie czują się bowiem w niczym gorsi od swoich starszych współziomków.
Nowe podejście, ale czy lepsze?
Krótko mówiąc, starość utraciła swój najcenniejszy zasób: wiedzę przekazywaną kolejnym pokoleniom. A może nie tyle ją straciła, co owa wiedza jest dziś dystrybuowana zupełnie nowymi metodami. Świat przeciętnego człowieka nie ogranicza się dziś tylko do własnego podwórka, wychodzi daleko poza nie, bo można wyjechać do innego miasta albo za granicę, no i jest internet. Można nawet sprawdzić, że kiedyś wcale nie było tak, jak co poniektórzy próbują to przedstawić.
Dawniej senior swoje fizyczne osłabienie rekompensował właśnie wiedzą – warto było się z nim liczyć, by podzielił się swoimi cennymi doświadczeniami. Teraz starszy człowiek nie jest do nauki potrzebny. Raz, że dużo łatwiej zdobyć wykształcenie, dwa, że na wyciągnięcie ręki jest sieć z taką ilością informacji, że życia nie starczy na ich przetrawienie. Do tego nauka rozwija się w takim tempie, że wiedza sprzed dwóch dekad może się okazać dzisiaj całkiem bezużyteczna.
Słów starszych, czy to nauczyciel, czy rodzic, czy przełożony w pracy, nie przyjmuje się na wiarę. To dobrze, bo ślepe posłuszeństwo nie jest najlepszym rozwiązaniem. I zarazem źle, ponieważ kwestionowanie czyichś słów, bez żadnej głębszej refleksji, też nie jest niczym godnym polecenia. A tak niestety to czasami wygląda.
Niechęć, by podporządkować się starszym, ma tę pozytywną stronę, że samemu się próbuje szukać odpowiedzi na ważne pytania. Kłopot w tym, że odpowiedzi udzielają często osoby nie tyle mądre, co fajne i umiejące się sprzedać. Ktoś „trafia w sedno”, bo po prostu mówi to, co pragnie się usłyszeć, a dla niektórych efektowna prezentacja znaczy więcej niż merytorycznie uargumentowane, lecz śmiertelnie nudne fakty.
Bezużyteczni starcy
Na młodych można narzekać, ale atutów im też nie brakuje. Również to, że zadają niewygodne pytania, krytykują, nie dają się zbyć byle czym, jest zaletą. Niekiedy jednak młodzi czują się tak wyjątkowi, że zupełnie wyrzucają starszych ze swojego otoczenia, i to taki smutny trend, jaki można zaobserwować we współczesnym społeczeństwie. Nie jest przecież tak, że młody człowiek jest zawsze postępowy, z otwartym umysłem i cennymi umiejętnościami, a stary to na pewno zakompleksiona konserwa, co nie umie otworzyć załącznika w mailu.
Starsze pokolenia wciąż mają co przekazać swoim dzieciom i wnukom, problem jest jednak taki, że w pewnym wieku człowiek przestaje być dostrzegany. Starszy znaczy często po prostu niewidoczny. Bezużyteczny. Nieznaczący. Ciężar dla młodych, którzy przez upartych staruchów nie mogą się rozwijać. Ewentualnie babcia od pierogów i dziadek od naprawiania drewnianych koników.
Starsi ludzie często nie nadążają za nowoczesnym światem, ponieważ nikt im w tym nie pomaga. Młodzi nie mają cierpliwości nawet do własnych rodziców – irytują się, że ojciec dziesiąty raz próbuje wysłać sms-a i dalej nie kuma klawiatury na smartfonie, a mama przelew online robi przez pół godziny. Nie rozumieją, że co dla nich jest łatwe i naturalne, dla starszych jest czarną magią i muszą się z tym oswoić.
Technologiczna przewaga wbija ich w przekonanie, że są mądrzejsi we wszystkim. I tu jest właśnie pies pogrzebany – obie strony nie potrafią, a często po prostu nie chcą ze sobą współpracować. Nie dają sobie szansy, choć mogliby się idealnie uzupełniać, wszak nie tylko sprawne poruszanie się po nowoczesnych technologiach jest gwarantem życiowego sukcesu.
Niektóre rzeczy przychodzą dopiero z wiekiem
A jak się rzekło, nie każdy senior jest zamkniętym na zmiany konserwatystą o ciasnym umyśle. Wiele starszych osób szuka towarzystwa młodych, i wcale nie po to, by gderać i pouczać, ale by czegoś się dowiedzieć, zrozumieć postępowanie młodych, poznać ich motywacje, poglądy, upodobania. I nauczyć się obsługi tego diabelstwa z płaskim ekranem.
W zamian chętnie podzielą się własnym doświadczeniem. Jasne, na co komu dzisiaj wiedza, jak załatwić mięso spod lady, ale sama opowieść o tym nie jest jedynie anegdotą – może chociażby nauczyć, jak sobie radzić, gdy nastaną chudsze lata. I choć prawdą jest, że niejeden młody przeżył więcej niż stateczny emeryt, to jednak raczej ci starsi będą mieli więcej przeżyć na swoim koncie.
Seniorzy rzadziej są tak radykalnie nastawieni do świata jak młodzi, nie postrzegają życia wyłącznie w czarnych i białych barwach, widzą szerszy kontekst, zetknęli się już z tyloma ludzkimi historiami, że więcej w nich dystansu i zrozumienia dla błędów – właśnie dlatego często to starsze osoby lepiej radzą sobie w trudnych i stresujących sytuacjach.
Senior może coś doradzić, ostudzić gorącą, młodą głowę, wskazać ukryte przed niedoświadczonym okiem elementy układanki. Przypomnieć o priorytetach, o wartościach innych niż samorealizacja. Nauczyć rzeczy, które świat uznał za zbędne, a one znowu okazują się być bardzo użyteczne. I przypomnieć, że starość naprawdę istnieje, w związku z czym warto zawczasu zadbać o zdrowie, oszczędności i ogólnie pojmowaną przyszłość.
Nie w tym rzecz, by starszych na każdym kroku traktować jak wyrocznię, ale czasem opłaca się wsłuchanie w głos innego pokolenia, bez lekceważącego „a co oni tam wiedzą”. Wystarczy po prostu nie mieć klapek na oczach, bez względu na to, po której stronie barykady się stoi.
3 komentarze
Niestety, nie. Patrze na moich siostrzencow i niestety widze, ze maja wyrabane na wszystkich. Ale sie nie dziwie- moja siostra i jej maz ich tak nauczyla.
Kto się uczy? Uczy się ten, kto jest otwarty na świat, a więc niektórzy starzy i niektórzy młodzi. Do zdobywania wiedzy konieczne wydaje się przede wszystkim przeświadczenie, że jeszcze nam wiele trzeba, że nie pozjadaliśmy wszystkich rozumów. Ta postawa nazywana jest pokorą. Intelekt idzie tutaj w parze z moralnością/charakterem. Natomiast zadufanie w sobie, niewzruszona wiara we własną mądrość zamyka drogę do przyjmowania nowości. Śmieszy mnie naiwna, ślepa wiara we wskazania GPS-u, jeśli nie uwzględnia się decydujących czynników ubocznych, np. robót drogowych. Cóż z tego, że urządzenie GPS zamontowane w naszym samochodzie wskazuje odległość do celu 100 metrów, kiedy w realu możemy tę odległość pokonać jedynie górą, tj.helikopterem, którego nie posiadamy? Objazd bywa dłuższy!
Jesteśmy przeświadczeni, że posiadana przez nas karta płatnicza wystarczy, by dokonać zakupu? Przeważnie tak jest, ale warto pamiętać, że nie zawsze tak bywa. Warto posiadać przy sobie i trochę gotówki. Zdarza się, że z pełnym wózkiem podjedziemy do kasy, a tu brzydka niespodzianka. Zepsuty terminal, płatność tylko gotówką. Czy zawsze trzeba uczyć się na własnych błędach? Nie zawsze. Otóż można wziąć pod uwagę doświadczenie innych, niekoniecznie starszych wiekiem, ale takich, którzy w danej przestrzeni życia zdobyli pewną praktykę życiową. Medytacja przy tzw.prawach Murphie’go jak zwykle przyniesie korektę naszych niewzruszonych mniemań o świecie.
Życie człowieka jest ułożone w pewien logiczny sposób. W młodości człowiek uczy się funkcjonować w społeczeństwie, w relacjach, robi karierę, szuka swojej tożsamości. Na starość zaś szuka bardziej kontaktu z samym sobą, z własną duszą. Każdy wiek ma swój cel, dlatego powinniśmy szanować wszystkich. I tych co dopiero się uczą na czym polega, życie i tych co już coraz bliżej prawdy o nim.