Główne menu

Czy teściowie niszczą związki?

Teściowie to trochę taki wrzód na czterech literach. Zwłaszcza teściowa, wiadomo. Wtrącają się, wszystko wiedzą lepiej i zawsze biorą stronę swojego potomka, choćby jego wina była najoczywistszą rzeczą na świecie. Są złem wcielonym, kompletnie zbędni, a kiedy by się rzeczywiście mogli do czegoś przydać, to nagle nie są zainteresowani więzami rodzinnymi.

Tak, tak, dowcipy o teściowych nie wzięły się z powietrza. Niejeden związek tak właśnie się zakończył – przez mamunię bądź tatunia wtryniających nos w nieswoje sprawy. Bo problem jest taki, że rodziców ciężko pogonić w diabły, gdy zaczynają irytować, lecz bez interwencji w porę małżonków czekają wyjątkowo trudne chwile.

teściowie

Oj dziecko, to nie był dobry wybór

Oczywiście, teściowie nie są zawsze postaciami jak z najgorszego horroru i wielu parom udaje się te relacje ułożyć naprawdę dobrze. Niemniej problem z teściami jest dość powszechny, a nie są to ludzie, od których da się tak po prostu uciec. Rodzice mogą mieć sensowne powody, by nie lubić partnera przyprowadzonego przez potomka, ale mogą też tak po prostu krytykować każdy sercowy wybór swojej pociechy. Nie lubią tej drugiej osoby bo tak. Są dla niej niemili, wrogo nastawieni, celowo zdają kłopotliwe pytania, ośmieszają publicznie, i wyraźnie ich cieszy, że wywołują u tego kogoś dyskomfort albo wręcz doprowadzają go do łez.

Stały motyw to porównywanie nowej dziewczyny do poprzedniczki, rzecz jasna dużo ładniejszej, mądrzejszej, lepiej wychowanej, czy mówienie, że były chłopak, niesłusznie rzucony, przewyższał obecnego narzeczonego w zasadzie we wszystkim. Jeśli tego za mało, to można jeszcze przyczepić się do rodziców wybranka albo jego rodzeństwa, niekoniecznie wprost, ale wystarczająco jasno, by zamanifestować dogłębną pogardę.

Teściowie lubujący się w podobnych zagrywkach doskonale wiedzą, że są w uprzywilejowanej pozycji, bo przecież urażony chłopak czy obrażana dziewczyna nie odpowiedzą sp…, nie wyzwą na solo, nie chlusną drinkiem w tę głupią gębę. Oni zazwyczaj milczą albo próbują nieudolnie załagodzić konflikt. Bo jak się na serio wkurzą, to przyszłość ich związku staje pod wielkim znakiem zapytania, a tego przecież nie chcą.

No jak tam dzieciaczki sobie radzicie?

Ogromny problem z teściami jest często taki, że próbują oni przejąć kontrolę nad młodym małżeństwem. Czasem to wynika z autentycznej troski, ale zwykle źródłem jest niechęć do partnera dziecka oraz lęk przemieszany ze złością, że oto jakaś lafirynda zabiera ukochanego syneczka albo córcia wpadła w łapy nieudacznika i pajaca. Takim rodzicom źle jest z myślą, że dziecko wybrało samodzielnie, bo oczywiście wybrało fatalnie, mama z tatą zrobiliby to znacznie lepiej.

Brak akceptacji to dopiero początek całej serii nieprzyjemnych zdarzeń. Rodzice usilnie próbują dyrygować młodą parą, pod płaszczykiem troski i serdecznej pomocy przepychają własne pomysły, a na odmowę śmiertelnie się obrażają. Potrafią wpadać bez zapowiedzi i zmuszać do zmiany planów. Przychodzą do mieszkania dzieci pod ich nieobecność i na przykład przemeblowują im salon, bo ich zdaniem nowy układ lepiej wygląda. Im więcej bezsilności widzą, tym mocniej cisną, podkreślając własną dominację.

Inny przykład „troski” to traktowanie dorosłych ludzi jak małych dzieci, wszak dla taty Anna zawsze będzie słodką Anulką. Więc wpada się do dzieci z obiadami, choć one same potrafią się zatroszczyć o posiłki. Kupuje nowoczesny odkurzacz, bo Michaś pewnie nie wie jak usuwać kurz z podłóg, to taki słodki chłopczyk. Organizuje wspólne weekendy jak wtedy, gdy Kasia miała 7 lat, zapominając, że Kasia jest już duża, a wolne dni woli spędzać inaczej. Plus nie ma się zaufania, że małżonek ukochanego dzieciaczka potrafi zadbać o jego potrzeby, czyli to żadne wtrącanie, to zwykła opieka, do jakiej rodzice mają prawo.

Przykro mi, ale nigdy nie będziesz wystarczająco dobra

Rodzice są wyczuleni na krzywdę dziecka, lecz u toksycznych teściów to raczej walka z własnymi urojeniami niż faktycznym cierpieniem dziecka. Synowa jest zła, zięć jest zły – w oczach teściów, współmałżonkowie dzieci są egoistami, nie dbają o swoje drugie połówki, tylko pasą się na ich krzywdzie. A skoro tak, to trzeba interweniować, choćby nawet miało to doprowadzić do rozwodu. Niszczy się po prostu związek, który byłby udany i trwały, gdyby nie te ciągłe podgryzanie, złośliwe sugestie, wcinanie się z „przysługami” i niekończące się fochy.

Po narodzinach wnuka zwykle robi się jeszcze gorzej. Kwestie związane z wychowywaniem dzieci to najgroźniejsza bomba, bo o ile w imię miłości do współmałżonka można jeszcze zacisnąć zęby na złośliwe przytyki dotyczące naszej osoby, tak przy rodzicielstwie nerwy puszczają. Babcia przekarmia, dziadek uczy jakichś dziwnych rzeczy, do tego podważanie rodzicielskiego autorytetu przy młodym – doprawdy, nie da się dłużej być wyrozumiałym wobec takiej skali wredności. Znowu, teściom trudniej zwrócić uwagę niż własnym rodzicom, a im w to graj – wiesz Madziu, ten Paweł, co się w tobie tak podkochiwał, to żonę do Meksyku na wakacje zabrał, sam remont łazienki zrobił, no złoty chłopak, a tu u ciebie, oj córciu, córciu.

Madzi niezręcznie, jej mąż coraz mocniej zaciska szczęki, a kiedy konflikt idzie na noże, trzeba wybierać: rodzice albo mąż/żona. I po której stronie nie staniesz, będzie źle. Wesprzesz rodziców, spodziewaj się wojny w domu. Poprzesz partnera? No, nieprędko przebłagasz urażonych rodziców. Że też on wziął sobie taką larwę za żonę. Gdzie ona miała oczy, by wyjść za takiego lebiegę. Tfu. Ale jak sobie wolisz, widać my już nic dla ciebie nie znaczymy.

A co się mamusi znowu nie podoba?

Zwykło się sądzić, że problemem są głównie teściowe, wiadomka, mamusia by pewnie pękła, gdyby swoich trzech groszy nie wtrąciła. Ale teść również potrafi dać do wiwatu – mąż córki może się sporo nasłuchać jakim to jest nieudacznikiem, że mało zarabia, ma niemęski zawód albo za niskie stanowisko, albo synowa się mu nie podoba, bo pewnie poleciała na kasę, bo „za nowoczesna”, strasznie głupia czy co tam jeszcze. Wielu mężczyzn lubi czuć się pełnoprawną głową całej rodziny i demonstrują to chętnie obrażaniem reszty oraz agresją, gdy nie wykazują oni stosownej uległości.

A już w ogóle dramat, gdy teściowie, oboje, zgodnym chórem powtarzają krytyczne frazy i nie szczędzą wysiłków, by dzieciaczkom uprzykrzyć życie, bo gdzie wtedy szukać sojusznika? Jeśli matka myśli tak jak ojciec, nie da się jej poprosić, by jakoś ugładziła swojego męża i przemówiła mu do rozumu. Trzeba toczyć ciężkie boje, nierzadko latami.

Takie rozmowy są strasznie wyczerpujące, do tego młodzi popełniają nieświadomie masę błędów. Zależy im na współmałżonku, dlatego próbują się wkupić w łaski jego rodziców, co zazwyczaj tylko mocniej podkopuje ich i tak już bardzo wątłą pozycję. Wprowadzają teściów do małżeńskiego życia, zwierzają się ze swoich rozterek, naiwnie zakładają, że poufne pogaduszki przebiją mur niechęci, podczas gdy takie odsłonięcie się najczęściej tylko zachęca do przekraczania granic i daje więcej amunicji do ataku na związek dziecka.

Ten błąd dotyczy zarówno relacji z teściami, jak i własnymi rodzicami – jeśli mama bądź tata bardzo nie lubi życiowego towarzysza dziecka, to najpewniej z uzyskanych w zaufaniu informacji zrobi zły użytek, podsycając nieprzyjazną atmosferę i prowadząc do kolejnej kłótni. Partner się wkurza, dlaczego jego druga połówka analizuje swoje małżeństwo nie z nim, a z rodzicami. I wreszcie, któraś z rzędu awantura może zakończyć się rozstrzygnięciem definitywnym.

W rozkroku

Można chyba założyć, że raczej nikt nie chce stanąć przed dylematem partner kontra rodzice. W obu przypadkach to silny, emocjonalny związek, a recept, jak sobie z tym radzić, jest niby dużo, ale przecież nie uwzględniają one bardzo specyficznych warunków dla tej konkretnej rodziny, a po drugie, człowiek jest tylko człowiekiem i nie zawsze potrafi ułożony wcześniej w głowie dialog przeprowadzić równie spokojnie już na żywo, gdy emocje sięgają zenitu.

Sprawa się komplikuje, gdy w jakiejś kwestii w sumie przyznaje się rację rodzicowi – źle, że mama tak bezceremonialnie potraktowała mojego męża, ale w moim mniemaniu zakup drugiego drogiego telewizora był głupotą, bo mamy ważniejsze wydatki. Czasem przywiązanie do rodziców jest tak wielkie, że mimo początkowego sprzeciwu, po iluś kolejnych kłótniach dorosłe dziecko zaczyna odsuwać się od małżonka i coraz bardziej polega na opiniach mamy bądź taty.

Daje sobie wmówić, że jakieś zachowanie partnera jest ogromną wadą, choć wcześniej nie przeszkadzało i tak obiektywnie nie jest wcale czymś nagannym, to jedynie przeszkadza przewrażliwionym rodzicom, bo tak, bo oni czegoś nie lubią, więc ich dziecię również nie powinno.

Dystans dla higieny psychicznej

Toksyczni teściowie nie wspierają małżeństwa swoich dzieci, oni dążą do jego rozbicia i na dodatek sądzą, że czynią dobrze. Niewiele ich obchodzi, co sami zainteresowani na ten temat mają do powiedzenia. Niektórzy są tak bezczelni, że kiedy w wyniku ich interwencji związek się wreszcie rozpada, będą rozpaczać, jaką to traumą rozwód okaże się dla wnuczków, co za wstyd w rodzinie, jak można przekreślić tyle lat wspólnego życia.

Gdy konflikty z teściami są na porządku dziennym, małżonkowie zbyt rzadko zawiązują wtedy wspólny front. Dają się nastawić przeciwko sobie, niezdolni do sprzeciwienia się rodzicom i zbyt podatni na ich manipulacje. Nie wszyscy zgadzają się co do tego, że współmałżonek powinien być ważniejszy od rodziców, trudno jednak zaprzeczyć, że kiedy zakładasz własną rodzinę, to o nią także należy walczyć. Małżonkowie zostają dziećmi swoich rodziców, ale są przy tym dorosłymi, samodzielnymi jednostkami i mają prawo do własnych decyzji. Rodzic, który każe wybierać stronę, zachowuje się bardzo niedojrzale, i co by nie mówił, wcale nie działa w interesie własnego dziecka, robi mu tylko pod górkę – jeśli faktycznie dostrzega coś niepokojącego, krzyki i emocjonalne szantaże nie są metodą na rozwiązanie problemu.

Cokolwiek odwalają teściowie, fatalne jest to, że z ich powodu małżonkowie przestają grać w jednej drużynie. Wiele par nie umie sobie z tym poradzić, po kłótni z rodzicami kłócą się między sobą, ulegają toksycznym wpływom i źle rozumianej lojalności. Wygrywa prawo krwi – małżonek jest w końcu obcy, pokrewieństwo jest z rodzicami, to z nimi jest związek na zawsze. Co jest oczywiście prawdą, tyle że szacunek powinien działać w dwie strony, a wścibscy, przemocowi teściowie absolutnie go nie okazują.

Niestety, poprawne ułożenie stosunków z teściami, którzy od początku byli nastawieni negatywnie, to ciężka, niewdzięczna praca i nim dojdzie do porozumienia, doświadczy się wielu aktów mniejszej bądź większej agresji. Duża w tym rola współmałżonka, żeby nie dawał się wciągać w pyskówki, za to jasno pokazywał, że partner to dla niego bardzo ważna osoba i nie pozwoli jej krzywdzić. A jeśli teściowie są niereformowalni? Cóż, ich strata, skoro wolą żyć niechęcią zamiast cieszyć się zdobyciem nowych członków rodziny.

    3 komentarze

  • Pola

    Jezu, kto w takich rodzinach żyje?! Nie znam takich sytuacji z autopsji. Szczerze mówiąc, moi teściowi są bardziej wyluzowani niż moi rodzice i nie mam z nimi problemu. Za to moi rodzice traktują mnie i męża jak dzieci, więc cągle trzeba granice stawiać.

  • edyta

    Moja teściowa nie chciała wypuścić synka z domu a synek chciał zastąpić mamie zmarłego tatę. Najgorsze, że nakręcała męża przeciwko mnie ale jednocześnie nazywała mnie córeczką i cały czas udawała przyjaciółkę czyniąc mnie winną naszych napiętych stosunków bo przecież ona jest miła i chce jak najlepiej.. Po zachowaniu męża widziałam, że mąci między nami bo on się temu poddawał. Uległam i zamieszkałam z nimi po to, żeby mąż zrozumiał, że ma swoją żonę, swoją rodzinę i na tym powinien się skupić, nie na manipulującej nim matce. Było warto. Mąż przejrzał na oczy, wyprowadziliśmy się. Żyjemy teraz spokojnie, teściowa spokorniała i odwiedza nas rzadko bo przez ten czas kiedy mieszkałam u niej nie pozwalałam jej się wtrącać w nasze życie i zbudowałam gruby mur między nami. Jestem dla niej dyplomatycznie uprzejma ale tego ile napsuła między nami nie zapomnę nigdy.

  • Ania

    Niestety pomimo sporej odległości moja teściowa zdołała napsuć mi nerwów, robiąc z siebie ofiarę, strzelając fochy o wszystko, a przy tym oczywiście wszystko wiedząc najlepiej. Jej kochany synek jest pod wpływem złej żony, która czasem ma odwagę powiedzieć co myśli. Z perspektywy czasu, szkoda, że tylko czasem pozwalałam sobie na wybuch szczerości, bo pewnie nie doszło by do tak toksycznej relacji. Jednak ja chciałam być zawsze miła i grzeczna… Teraz przy każdym, co prawda rzadkim kontakcie, wznoszę się na wyżyny dyplomatycznej obojętności 😉

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>