Główne menu

Czy to naprawdę jest tak ważne, żeby lubić swoją pracę?

Każdy to słyszał: jeśli robisz to, co kochasz, nie przepracujesz w życiu nawet jednego dnia. I trudno się z tym nie zgodzić – biorąc pod uwagę, ile czasu zajmuje ludziom zarabianie pieniędzy na utrzymanie, prawdziwym szczęściem jest praca, którą się autentycznie lubi. Poniedziałek przestaje wtedy być najgorszym dniem tygodnia. W drodze do roboty nie nachodzą człowieka najgorsze myśli. Nie ma tej dołującej rezygnacji, że nienawidzi się własnego życia.

Dlatego z taką zazdrością słuchamy ludzi, którzy robią fajne rzeczy i jeszcze dostają za to pieniądze. Mówią o pracy jak o pasji, a nie konieczności. Nie męczą się, nie irytują, nie funkcjonują jak zaprogramowane odgórnie trybiki. Tylko czy każdą pracę da się lubić? I czy to rzeczywiście jest nam do szczęścia potrzebne?

Czy to naprawdę jest tak ważne, żeby lubić swoją pracę?

Świat samych pasjonatów

Pracować musi prawie każdy. To zwykle osiem godzin dziennie, nierzadko więcej, czasami w święta i weekendy, kosztem czasu z bliskimi. No ale trzeba, rachunki same się nie zapłacą, o finansowaniu przeróżnych przyjemności nie wspominając. Praca to generalnie obowiązek, a obowiązki mają to do siebie, że często bywają uciążliwe. I najchętniej by się z nich zrezygnowało, albo skłoniło innych do przejęcia tego trudu na siebie.

No chyba że wynikają one z wewnętrznej potrzeby – jest ciężko, ale jest też szczególna satysfakcja, wynikająca z dobrze wykonanej roboty. To właśnie poczucie powinności, napędzane wyznawanym systemem wartości, pcha do rzeczy ryzykownych i niebezpiecznych, ale zarazem ważnych, służących wyższej sprawie. I taka też może być praca, na przykład strażaka czy ratownika medycznego – tak średnio jest tu coś do lubienia, bo zazwyczaj ma się
jednak kontakt z ludzkimi tragediami, lecz uczynione dobro sprawia, że samo działanie budzi pozytywne emocje.

Przyjemność można też odczuwać wykonując po prostu fajną pracę. Co to znaczy, to już każdy sobie sam ustala, dlatego właśnie wymarzoną formę zarobkowania łączy się z osobistymi zainteresowaniami – przekuj pasję na pieniądze, a praca przestanie być smutną koniecznością. Nie musi to być od razu własny biznes, bo i praca u kogoś może dać satysfakcję, jeśli tylko robi się coś interesującego, wartościowego.

Ludzie, którzy lubią swoją pracę, zwykle dobrze na tym wychodzą, tak samo jak firma ich zatrudniająca. To zresztą żadne zaskoczenie, bo oczywistym jest, że ktoś robiący dzień w dzień coś, czego nie znosi, nie będzie się tak angażował jak osoba znajdująca w swojej pracy spełnienie. Jak lubisz swoją pracę, to chętniej się uczysz, rozwijasz, nie jedziesz na absolutnym minimum, co pomaga w osiąganiu sukcesów oraz zarabianiu większych pieniędzy. Zadowolenie z pracy oznacza wyższą efektowność, łatwiej zdobyć się na wysiłek, a z problemami szybciej udaje się uporać. To wszystko bardzo korzystnie wpływa na samopoczucie i samoocenę, a bez tego bardzo ciężko o emocjonalną równowagę i taką zwykłą radość z życia.

Szacunek bywa ważniejszy

Biorąc pod uwagę wspomniane benefity, można zrozumieć, dlaczego tak wiele mówi się o pracy z pasji i szukaniu ciekawego pomysłu na siebie. Haczyk jest jednak taki, że praca to często zajęcia niezbędne, lecz niekoniecznie pasjonujące. Jest cała masa zawodów, w których trudno wykrzesać z siebie entuzjazm, mówić w górnolotnych słowach o ścieżce kariery, perorować o samorealizacji i tak dalej.

Mnóstwo ludzi wykonuje określoną pracę, bo po prostu ktoś musi. Zazwyczaj to nawet nie był wybór, co właśnie jego brak. Ale to nie nielubienie pracy jest głównym problemem – jest nim brak szacunku. I to ten szacunek jest często wymieniany jako wartość, której oczekuje się od pracy, poza pieniędzmi. Inaczej mówiąc, nie muszę mieć jakiejś niewiarygodnie ekscytującej pracy, ile chcę, żeby była ona doceniana.

Teoretycznie żadna praca nie hańbi, ale nie oszukujmy się, są prace „lepsze” i „gorsze”. Wystarczy pomyśleć o wszystkich tych zajęciach typu sprzątanie, wywożenie śmieci, praca przy taśmie w fabryce, siedzenie na kasie, kopanie rowów. Raczej mało kto taką pracę lubi, ale w wielu przypadkach szeregowych pracowników bardziej boli pogarda, jakiej doświadczają od otoczenia, te wszystkie „trzeba było się bardziej wysilić, to byś miał przyjemniejszą, lepiej płatną profesję”. I nawet jeśli to prawda, to wciąż nie zmienia faktu, że ktoś musi iść do fabryki i myć brudne baseny w szpitalu.

Ludziom łatwiej jest przełknąć kiepską pracę, kiedy mają świadomość, że to użyteczne społecznie, daje konkretne efekty, reszcie bardzo ciężko byłoby bez tego się obejść. Gdy widzą sens własnych działań, mają poczucie jakieś sprawczości. Wiele w stosunku do nieciekawego zajęcia zmienia otoczenie i atmosfera, w jakiej się pracuje – nikt nie marzy o zostaniu sprzątaczką, ale całkiem inaczej jest, kiedy ludzie z biurowca są uprzejmi, uśmiechają się, pierwsi mówią „dzień dobry”, nie okazują wyższości, a inaczej gdy traktują z góry i mijają jak śmierdzące powietrze.

Kiedy miłość rozczarowuje

Niestety, ukochana praca też może zamienić się w koszmar. Dzieje się tak najczęściej przy zbyt entuzjastycznym podejściu do nowego wyzwania i postrzeganiu go wyłącznie przez pryzmat profitów, bo tak się widziało na filmie albo przeczytało w wywiadzie. Pierwszy opór pojawia się w chwili, gdy dociera, że nie wszystko da się zrobić pod siebie – trzeba myśleć o klientach. Drugi, jak do głosu dochodzą przeróżne trudności, których w ogóle nie brało się pod uwagę w swoim naiwnym entuzjazmie.

Nagle wychodzi, że owszem, robię to, co lubię, lecz przy okazji dochodzi do tego sporo niefajnych, nużących spraw. Wcale nie jest lekko i przyjemnie, bo co prawda udało się otworzyć wymarzoną restaurację i gotować z sercem dla dziesiątek klientów, ale obok przyjemności jest też użeranie się z nierzetelnymi dostawcami, walka z popsutym sprzętem, nieopłacone faktury, pijani intruzi, wstawanie skoro świt, bo tylko wcześnie rano da się kupić w porcie naprawdę świeże ryby. Oczywiście, lubiąc swoją pracę, znosi się to z mniejszym bólem, jednak niektórych niespodziewane trudności mogą przerosnąć na tyle, że zupełnie porzucą oni swoje zawodowe marzenia.

A tak jest w każdej pracy, nieważne, jak świetnie wygląda ona z boku czy na instagramowych zdjęciach. Ludzie chcą coś robić, bo imponują im symbole, status, atrybuty powiązane z daną profesją, czyli na przykład podróżowanie po całym świecie, co wygląda bardzo pociągająco, w przeciwieństwie do chronicznego zmęczenia, niewyspania, osłabienia więzi z rodziną, stresem. Tych drugich się jednak już nie dostrzega, przez co pożądana praca może po krótkim czasie stać się zajęciem coraz mniej lubianym.

Pracujesz i tyle

Często brakuje pytania: dlaczego tak nie lubisz swojej pracy? Chodzi o samą pracę, ludzi, szefa, zarobki, warunki? Nierzadko bowiem głęboką niechęć do pracy dałoby się w prosty sposób przezwyciężyć, dostrzegając pozytywy, jakie ona za sobą niesie. Chociażby regularny, stabilny dochód, dzięki czemu można na przykład kupić mieszkanie albo wycieczkę do Peru.

Wiele osób wykonuje nudną, mało porywającą pracę, a jednak nie czuje się z tego powodu jakoś szczególnie nieszczęśliwa. Po prostu robią swoje, od do, wracają do domu i wtedy właśnie mogą się oddać ulubionym czynnościom. Praca jest tylko środkiem do celu, i ani się ją lubi, ani nie lubi – jest neutralna. I jasne, trudno mieć takie podejście, gdy pensja ledwo starcza na życie albo pracuje się w wyjątkowo toksycznej atmosferze. Zakładając jednak, że praca jest zwyczajna, wystarczy pomyśleć o niej nieco cieplej, doceniając korzyści, jakie daje.

Z tym jest kłopot, ponieważ gdy ktoś nie ma pracy, którą by szaleńczo lubił, to często myśli o sobie w kategoriach porażki. A w rzeczywistości ludzie, którzy żyją ze swojej pasji, są mniejszością – większość nie kocha swojej pracy, co jednak nie musi z automatu oznaczać przegranego życia. W końcu to tylko praca – nawet jeśli na tym polu się jakoś wybitnie nie powiodło, zawsze można zrekompensować to sobie czymś innym.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>