Czy to prawda, że stara miłość nie rdzewieje?
Ile razy w życiu można się zakochać? Pewnie wiele, ale podobno ta prawdziwa miłość zdarza się tylko raz. Jest wszechogarniająca, głęboka, bezinteresowna, autentyczna. Tak silne wywołuje emocje, że nie da się o niej zapomnieć, zostaje już na zawsze, od czasu do czasu przypominając o sobie i wywołując lekki żal, że taka piękna historia nie miała ciągu dalszego.
Prawdziwa miłość to najczęściej ta pierwsza, z młodzieńczych lat i pierwszych uniesień. Niezwykle intensywna, bo podsycana burzą hormonów, budzącą się właśnie dorosłością. Nie zawsze ma szczęśliwy finał, dlatego pozostaje wspomnieniem o niespełnionej, najprawdziwszej z prawdziwych miłości. Skąd bierze się ta jej siła?
Brutalnie zakończone marzenia
Związki się rozpadają, młodzieńcze miłości się kończą. Bywa. Nie wszyscy mają to szczęście, by przejść przez niemal całe życie z jedną, ukochaną osobą u boku. Tą idealnie dopasowaną połówką. Po rozstaniu ciężko się otrząsnąć, zapomnieć na pewno się nie da. Są nowe romanse, ale przyrównuje się je do tamtego. Wreszcie jednak człowiekowi udaje się otrząsnąć, zaczyna nowe życie, znowu się zakochuje. I to tak na serio, dojrzale, snując poważne plany na przyszłość.
O dawnej miłości zwykle się pamięta, ale już bez tak silnego, emocjonalnego ładunku. To się jednak może zmienić, gdy stara miłość nagle, po latach, pojawi się na horyzoncie i przypomni jak to było, z sugestią, że teraz, być może, kto wie… I bywa, że taki powrót wywraca dotychczasowe życie do góry nogami.
Niby tamto już się zakończyło, a serce bije jak szalone, w głowie zamęt. Nieważne, że życie ułożone, jest stały partner, mąż, żona, dzieci. Wychodzi, że dawne uczucie wcale nie wygasło, a jedynie zostało uśpione.
Jedni potrafią się temu oprzeć, inni poddają się chwili. Mają wyrzuty sumienia, ale brną w zakazany romans, podtrzymują odnowione więzy. Wiedzą, że to może zniszczyć niewinne osoby, ale rozsądek w takich chwilach niewiele ma do gadania. Bo jak tu odrzucić taki podarunek od losu i się odwrócić od szczęścia? Wprawdzie jeszcze niedawno szczęście wydawało się mieszkać gdzie indziej, ale powrót po latach pokazał, że tkwiło się po prostu w ułudzie.
Prawdziwe czy może zmyślone?
Powrót w ramiona „prawdziwej miłości” uskrzydla, daje poczucie, że w końcu żyje się na sto procent. Prawdziwa jest w cudzysłowie, ponieważ często nie ma to wcale pokrycia w faktach.
Wraca się do starego, bo ludzka natura każe myśleć, że trawa jest zawsze zieleńsza po drugiej stronie. Nie można narzekać na obecny związek, ale…
Są pytania, co by było gdyby, a przy takich emocjach „gdyby” jest fajniejsze niż rzeczywistość. Więc kusi, tym mocniej, gdy akurat w stałym związku dzieje się tak sobie, jest rutyna, przytłoczenie domowymi obowiązkami. A prawdziwa miłość jest bardzo idealizowana, zapomina się, co ją zakończyło. Skoro zaś się zakończyła, to może wcale nie była taka wspaniała.
Z perspektywy czasu pamięta się głównie te piękne rzeczy, niesnaski są gdzieś na boku, zresztą łatwo znaleźć dla nich wytłumaczenie i wmówić sobie, że dzisiaj, po licznych doświadczeniach, z nabytą życiową wiedzą, postąpiłoby się inaczej i naprawiło tamte błędy.
Boli po prostu, że tamta miłość została przerwana, niespełniona. A jak niespełniona, to czemuż by teraz nie wykorzystać drugiej szansy?
Wspomnienia z młodości mają to do siebie, że kojarzą się z beztroską, radością, spontanem. Nie było w tamtym życiu tylu obciążeń. Teraz są, i nawet gdy do tej pory jakoś mocno nie przeszkadzały, to nagle zaczęły. Nie ma płomienia, jest przyzwyczajenie i stabilizacja, i łatwo zapomnieć, że na tym w dużej mierze polega dorosłość – nie każdego dnia jest jak w bajce, a w stałym związku trzeba pracować nad jego uatrakcyjnieniem. To jest wykonalne, no ale… tam trzeba pracować, a tutaj wystarczy, że ktoś się po prostu pojawił.
Niezakończone sprawy
Obiekt uczucia z przeszłości, gdy wraca, wydaje się być obdarzony samymi zaletami. Nie jest zmęczony, nie smęci, nie czepia się głupot, nie okazuje zniecierpliwienia. I co ciekawe, bardzo często tak myśli się o osobie, która naprawdę boleśnie skrzywdziła. Bo mogło być tak, że młodzieńczy związek zakończył się w dość paskudny sposób i do tej pory się to za człowiekiem ciągnie.
Niekiedy tak się zostało zranionym, że nie umie się otworzyć przed nikim innym serca. Nie dlatego, że tamta miłość była tak wielka, ale dlatego, że się nie przetrawiło zawodu, nie wyleczyło z ran, i nie chce się za kolejnym podejściem przeżyć jeszcze raz potężnego ciosu – to taka symboliczna utrata dziecięcej niewinności. Pierwsza wielka miłość jest często szalona, nierzadko wiąże się z pierwszym seksem, a to bardzo przywiązuje do drugiej osoby. Ma się wtedy nadzieję, że już zawsze będziemy razem, po czym następował jakiś przykry epizod, który niszczył te plany. I po miłości.
Rozczarowanie było ogromne, większość takie rozstania przeżywa niezwykle mocno, a jeśli szło za tym jeszcze upokorzenie, kłamstwa, coś więcej niż zwykłe „nie wyszło”, to nawet bardziej chce się wrócić do przeszłości niż wtedy, gdy pierwsza miłość tak po prostu wygasła i ludzie rozeszli się w swoje strony ze smutkiem, ale też bez strasznie głębokiej traumy.
Odzyskanie „prawdziwej miłości” jest w pewnym sensie udowodnieniem sobie, że jemu czy jej jednak zależy, że kochał, zrozumiał błąd, docenił po latach. Potraktował jak śmiecia, ale dotarło do niego, kto jest najważniejszą osobą w życiu.
Jak kocha, to się poświęci
Wracając do starej miłości, chce się czasami wyrównać rachunki i zrealizować zaplanowany przed laty scenariusz. I jest wewnętrzna radość, że jemu nie wyszło, jest sam i skruszony wrócił. Chce się pokazać, jak wiele stracił, co stracił i czego może znów posmakować. To, że ma się dzisiaj nowego partnera, jest cennym atutem. I niestety, przeszkodą, którą należy pokonać, by udowodnić, że stara miłość ma tutaj pierwszeństwo, jako ta autentyczna, więc warta najwyższej ceny.
Wiele osób ulega pokusie, choć czują się rozdarte między teraźniejszością a przeszłością, która pragnie zamienić się w przyszłość. Dla uspokojenia sumienia tłumaczą to sobie przeznaczeniem. Trochę się bronią, odmawiają, oburzają na rzucane propozycje, a jednak dają nowy numer telefonu, prowadzą pogawędki przez internet, umawiają się na kolejną kawę, idą do łóżka „tylko ten jeden raz”. Niekoniecznie jest tak, że zrywają obecny związek, raczej nie mogą się zdecydować co wybrać. Co oczywiście miewa poważne konsekwencje, gdy prawda wychodzi na jaw.
Ale czasem to tylko granie na emocjach, urządzane przez drugą stronę. Bo to albo ona się mści, albo zwyczajnie ma taki charakter, że lubi się bawić uczuciami, wykorzystywać czyjąś uległość i zaangażowanie, bądź cierpi na syndrom psa ogrodnika i pragnie tego, co nieosiągalne. Tak czy owak, miesza w głowie, zaognia sytuację, nie dąży do pojednania. Ma taki kaprys i cieszy go, że dawna miłość tak się miota. Ot, sposób na dowartościowanie.
Tęsknota za młodością
Na szczęście nie zawsze sprawy przybierają tak dramatyczny obrót, czasem to tylko gonienie za wspomnieniami, bez myśli o ponownym zejściu, co najwyżej niewinne gdybanie. Ale zadra w sercu i tak może być, przeszłość wraca i nie daje spokoju, przez przypadkowe spotkanie lub tak po prostu, bo właśnie się przypomniało.
A przypomnieć się może niezależnie od okoliczności, zarówno gdy ktoś jest sam i cierpi z tego powodu, jak i będąc w udanym związku. Coś zmusza wewnętrznie do myślenia, że tamta miłość była niemalże mistycznym doznaniem, idealnym połączeniem dwóch dusz, jakie zdarza się tylko raz w życiu. Może być jednak tak, że sami sobie tę wyjątkowość wmawiamy.
Nakręcamy się w przekonaniu, że tamto uczucie było jedyne w swoim rodzaju. Bo faktycznie było, co nie znaczy, że kolejne związki są gorszej jakości.
Nie są. Mogą wręcz dać więcej szczęścia i spełnienia, po prostu nie zawsze się to dostrzega i odpowiednio docenia. Z naiwności, że w związku ma na okrągło iskrzyć, czy też z niedojrzałości, z której wynikają wygórowane oczekiwania i ciągły pęd za szaleńczymi emocjami. Bo oczywiście, że w małżeństwie z dwójką dzieci żyje się inaczej niż w trzeciej
klasie liceum. I nawet gdyby ten chłopak, z którym po maturze leżało się nago na łące, nie odszedł, to dzisiaj pewnie też byłby czasem trochę znużony, trochę zirytowany, i nie zawsze chętny na przeżywanie zwariowanych przygód.
Szczęśliwy-nieszczęśliwy koniec
Z przekonania, że stara miłość nie rdzewieje i druga szansa byłaby jak szóstka w totka, nierzadko bardzo skutecznie ludzie się leczą po prostu spełniając owo marzenie. On ją pamiętał jako ciepłą, roześmianą dziewczynę, z którą konie można kraść, a wyszło, że to zazdrosna o wszystko zołza, do tego straszliwie głupia. Ona pielęgnowała wspomnienie o
fajnym chłopaku, na którego zawsze można liczyć, a on okazał się zarozumiałym nudziarzem podrywającym na boku młode studentki.
Dorośli do miłości podchodzą z nieco większą rezerwą, też dają się ponieść emocjom, ale częściej niż za młodu mają z tyłu głowy te przyziemne sprawy. Przynajmniej starają się uniknąć ślepego zauroczenia. Zaś młodzieńcza miłość bywa właśnie ślepa, bezwarunkowa, skacze się na głęboką wodę, dzięki temu wszystko wydaje się piękne. Najpiękniejsze.
Czasami ludzie odnajdują się po latach, odbudowując z powodzeniem to, co im wcześniej nie było dane, stając się żywym dowodem na to, że prawdziwej miłości nic nie pokona. Ale czasami żałuje się tego zejścia, szczególnie gdy po drodze doszło do krzywdy porzuconych współmałżonków i dzieci.
Winne jest właśnie to idealizowanie młodzieńczej miłości i wypieranie niewygodnych faktów. Tego, że on to żaden książę na koniu, a ona to żadna bogini.
15 komentarzy
Rdzewieje?! Raczej całkiem sie kończy
Sentyment zostaje
Coś w tym jest, ale czasami lepiej odpuścić, dla własnego dobra, i spokoju
Prawdziwa miłość nigdy nie umiera, nawet jak rozum na chwilę zwycięży. Wiem już, że będzie obecna w życiu do końca. Nieraz lepiej spróbować niż później całe życie żałować.
Coś w tym jest… I nikt inny już nie będzie „taki jak tamten”.
Faktycznie może być tak, że idealizujemy tą pierwszą miłość, a rzeczywistość jest brutalna. Warto jednak pamiętać, że każda historia jest inna. Mój mąż i ja jesteśmy dobrym przykładem, że stara miłość nie rdzewieje i można odbudować taki związek po wielu latach. Spotykaliśmy się, gdy ja miałam 16 lat a on 20. Wszystko było dobrze, aż pewnego dnia dowiedziałam się, że odszedł do innej. Później przez wiele lat zastanawiałam się, dlaczego tak się stało i doszłam do wniosku, że chciał się tylko zabawić. Po kilku latach poznałam mężczyznę, który dla wielu kobiet mógł wydawać się idealny: opiekuńczy, z dobrym wykształceniem i pracą, kochający dzieci. Niestety miał duży problem, po kilku latach związku odkryłam, że gdy wyjeżdżałam do rodziny do innego miasta, zaprasza dziewczyny do domu na „miłe wieczory”. Odkryłam to na 2 miesiące przed ślubem. Mniej więcej w tym samym czasie odezwała się moja pierwsza miłość. Napisał, że nie może ułożyć sobie życia beze mnie, że zostawił tamtą kobietę, dojrzał i wie, czego chce od życia, czyli stworzenia rodziny ze mną. Wiele razy prosiłam Boga, żeby jeszcze przed ślubem moc porozmawiać z moją pierwszą miłością i dowiedzieć się, dlaczego przed laty odszedł do innej i otrzymałam tę szansę. Okazało się, że myślał, że to ja chcę się nim zabawić bo nie deklarowałam, że chcę brać ślub. Faktycznie, mógł tak do odebrać bo to Rom a u nich szybko załatwia się takie sprawy. Byliśmy gówniarzami i nie wiedzieliśmy, czego chcemy od życia, a zamiast rozmawiać o tym co nas boli, dusiliśmy to w sobie. Stwierdziłam, że obecny związek i tak trzeba zakończyć, bo nie chciałam wybaczyć wielu zdrad ówczesnego narzeczonego na kilka tygodni przed ślubem. Miałam z resztą wątpliwości już wcześniej, czy to co do Niego czuję jest wystarczające, aby wiązać się na całe życie. Tłumaczyłam sobie jednak, że to stres przedślubny a motylki w brzuchu to bzdury dla nastolatków. Myślę jednak, że nawet bez tego zdecydowałabym się na związek z obecnym mężem, czyli moją pierwszą miłością, bo to jak dar od Boga. Jesteśmy razem już kilka lat i mogę śmiało powiedzieć, że to była najlepsza decyzja w moim życiu, a stara miłość faktycznie nie rdzewieje i w niektórych przypadkach na pewno warto o nią walczyć nawet po latach. Moja pierwsza miłość kiedyś mnie zraniła, ale później uratowała przed największym życiowym błędem. Jako ciekawostkę dodam, że mój obecny mąż, czyli jedyna i pierwsza miłość zdobył się na szczerą rozmowę o przeszłości i zaproponował odbudowanie związku po prawie 11 latach od pierwszego i myślę że jednocześnie ostatniego rozstania. Czasami naprawdę warto szczerze porozmawiać, wybaczyć i postarać się zrozumieć, a także zawalczyć.
To prawda. Po 7 latach znowu razem. Z nikim innym się nie udało żadnej ze stron
Bo z tą miłością to nigdy nie wiadomo – czy ta pierwsza jest ostatnią, czy ostatnia pierwszą była.
Nasza szczenięca miłość – to obecnie bardzo dojrzały, związek w który włożyliśmy ogrom pracy.
(po 13latach od rozstania, wzięliśmy ślub, a w tym roku 8rocznica
Prawda! są osoby króre zostają w nas na całe życie
Raz można się zakochać.
Wtedy zaczyna się rozumieć że reszta związków to był Matrix
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki… Na słabych fundamentach nie zbuduje się mocnego związku… Ale nigdy nic nie wiadomo życie lubi płatać figla
To jest straszne. Spotkałem się z nią po 18 latach bo „byłem pewny, że nic się nie wydarzy”.
Ja mam żonę, dwójkę dzieci, ona jest po rozwodzie, też ma dwójką dzieci.
Sprawy szybciej nabrały tempa niż się spodziewałem.
Nie życzę nikomu aby popełnił takie błędy jak ja. Straciłem rozum z moją pierwszą miłością.
Wróciłem do żony ze względu na moje dzieci ale nie kocham mojej żony tak mocno jak ją kocham…
Wiem, że ja nie zasługuję na nic po tym co zrobiłem. Nie życzę nikomu takiego życia z taką świadomością bycia z kimś kogo się nie kocha na 100 procent.
ja mam tak samo nie życzę najgorszemu wrogowi co ja komu zrobiłem że mnie życie tak potraktowało
Nic dwa razy w życiu się nie zdarza…mam męża ,dziecko to raczej było małżeństwo z rozsądku,pierwsza szaleńcza miłość….się skończyła po prawej 6 latach..on wyjechał ja zostałam….teraz po 20 latach jak go zobaczyłam ozyloy coś we mnie…..mam taki burdel w głowie…..tak to była moja prawdziwa miłość…on nigdy się nie ożenił,nie ma dzieci owszem jest w związku,ale czy szczęśliwym….tego nie wiem….. napislam do niego żebyśmy poszli na kawę,ale mi nie odpisał…..przeczytał….wydaje mi się że boi się żeby się spotkać i szczerze porozmawiać….a może z niego strony to nie była prawdziwa miłość