Główne menu

Czy trauma rzeczywiście zmienia nasze życie?

Najlepsze byłoby życie szczęśliwe, bez żadnych trosk i cierpień, no ale wiadomo, tak się po prostu nie da. Prędzej czy później nastąpi coś dramatycznego, i można tylko mieć nadzieję, by był to dramat lżejszego kalibru, a nie taki, który rujnuje wszystko i zmienia człowieka we wrak. Bo co potem robić po doświadczonej traumie? Żyć dalej, to jasne, ale czy uda się w ogóle jeszcze wrócić do normalności? Ale czy nowa, po-traumatyczna rzeczywistość koniecznie musi być gorsza? Trauma, czyli zdarzenie wyjątkowo ciężkie dla naszej psychiki, z racji swojej natury kojarzy się jednoznacznie źle. Jednak zdaniem specjalistów, wcale nie musi być wyrokiem, po którym czeka już tylko smętna wegetacja, aczkolwiek mówienie, że „co nie zabije, to wzmocni”, jest błędnym uproszczeniem.

Czy trauma rzeczywiście zmienia nasze życie?

Nie każda przykrość to trauma

Określenie „trauma” bywa nadużywane, podobnie jak „depresja”, bo trauma to bardzo specyficzny stan, a nie po prostu zwykłe nieszczęście, które wprawdzie boli i czegoś uczy, ale generalnie aż tak wiele w człowieku nie zmienia. Natomiast trauma takie zmiany wprowadza.

Mówiąc w uproszczeniu, po traumie mocno „przestawia się w głowie” i nie sposób funkcjonować tak jak wcześniej. Jakość życia dramatycznie spada, nie czuć jego sensu, każdy dzień przynosi nową dawkę cierpienia. To dużo więcej niż nieudany dzień.

Trauma jest reakcją na wydarzenia wywołujące bardzo silne emocje. Zazwyczaj chodzi o różnego rodzaju katastrofy typu pożar albo powódź, wojnę, wypadek, gwałt, nagłą śmierć bliskiej osoby, napad, pobicie, rozwód. Traumę można też przeżyć będąc świadkiem jakiegoś wydarzenia, np. morderstwa niewinnej osoby – teoretycznie nam nie stała się żadna krzywda, ale już sam udział był na tyle wstrząsający, że doświadcza się silnego szoku i urazu psychicznego.

Granice tej definicji są jednak nieostre, dlatego nie zawsze jest zgoda co do tego, jak zakwalifikować dane wydarzenie. Bo co powiedzieć na przykład o zdradzie? To straszna wiadomość, niewykluczone że doprowadzi do rozstania, ale czy trauma w tej sytuacji nie jest za dużym słowem? A z drugiej strony, jak ktoś się po tym nie będzie umiał pozbierać, skończy z ciężką depresją i nigdy więcej nie zaufa drugiej osobie? Obiektywnie można jakoś zważyć grozę poszczególnych zdarzeń, ale trauma to właśnie subiektywne odczucia, dlatego ludzie różnie reagują – nawet ofiary brutalnej wojny inaczej podchodzą do swoich przeżyć.

Jak długo można cierpieć?

Przeżycie czegoś traumatycznego nie jest niczym niezwykłym – zdecydowana większość ludzi doświadczyła czegoś, co trwale odbiło się na psychice. Niektórzy są na to bardziej narażeni, bo żyją w niebezpiecznym miejscu lub uprawiają zawód związany z ludzkimi tragediami, jak ratownik medyczny albo żołnierz na misji wojskowej. Z traumą często też borykają się ofiary przemocy domowej, mobbingowani pracownicy, dzieci i dorośli prześladowani przez rówieśników.

Traumę bardzo trudno jest zdusić w sobie, bo niemal w każdym przypadku oznacza ona zaburzenia w codziennym funkcjonowaniu – dręczony w klasie chłopiec będzie symulował choroby, żeby tylko nie pójść znowu do szkoły, napadnięta w bramie kobieta przestanie wychodzić z domu, mężczyzna po wypadku i śmierci współpasażerów zacznie nadużywać alkoholu i nabawi się psychozy. Po traumie człowiek zachowuje się inaczej – jest lękliwy, chorobliwie pobudzony i poddenerwowany, nie może spać i dręczą go koszmary senne, ma problemy z jedzeniem, przeżywa w kółko co się stało, unika wielu zwyczajnych rzeczy, ponieważ przypominają mu one o wypadku.

Organizm jest ciągle w gotowości, przygotowany na najgorsze, bo skoro zdarzyło się raz, to pewnie zdarzy się po raz drugi. Na szczęście posiadamy własne mechanizmy obronne, dzięki którym udaje się wrócić do świata żywych, więc choć wspomnienia pozostają, to nie kontrolują już wszystkich aspektów codzienności. No chyba że jednak kontrolują – u części ofiar (ok. 25-35 proc.) rozwija się PTSD, czyli zespół stresu pourazowego, który wymaga profesjonalnego leczenia. Większość na szczęście obejdzie się bez wsparcia specjalisty, bo z traumy można wyjść o własnych siłach i w normalnych warunkach zajmuje to około jednego roku. Ale co jeśli po tym czasie niepokojące objawy nadal się utrzymują?

Nie do poznania

Jak pewnie łatwo się domyślić, wpływ traumy na dalsze życie ma spory związek z jej przepracowaniem. Jeśli proces uzdrowienia przebiega bez zakłóceń, to przeżyta trauma zmienia postrzeganie świata, ale nie musi być czynnikiem destrukcyjnym, nie modeluje na nowo charakteru, nie zamyka zupełnie na związki, przyjaźnie i życiowe przyjemności.

Zdarzają się chwile, gdy coś przywoła koszmar z przeszłości, jednak to mija i znowu jest dobrze.

Przy PTSD napięcie i stres są trwałe, mimo że od urazu psychicznego minęły już miesiące albo lata. Cechą charakterystyczną stresu pourazowego jest emocjonalne przytępienie, apatia, izolowanie się od otoczenia, idące w parze z nadmierną reakcją na bodźce, a nierzadko też agresją. Straumatyzowany człowiek nie potrafi się wyciszyć i zrelaksować, do tego często z wrogością odrzuca empatyczne gesty otoczenia, nie dziwi więc, że po pewnym czasie zostaje z traumą zupełnie sam, co oczywiście w żaden sposób nie poprawia jego sytuacji.

Do pogłębienia traumy paradoksalnie może także przyczynić się życzliwa akceptacja zmiany charakteru – bliscy wychodzą z założenia, że po takim przeżyciu człowiek ma pełne prawo stać się kimś innym, ze zrozumieniem przyjmują jego wyobcowanie, nerwowość, brak śmiechu i bojowy nastrój, biorąc po prostu objawy stresu pourazowego za nową osobowość, z którą nie ma potrzeby walczyć. A takie współczucie raczej utrwali problem niż ułatwi ofierze powrót do pełni zdrowia.

Niechęć do specjalistycznej pomocy jest kolejną przeszkodą, co widać zwłaszcza u mężczyzn, którzy muszą być twardzi – zamiast terapii wystarczy siłownia, a samym gadaniem niczego się nie załatwi. Znajomi rzucają motywacyjnymi hasełkami, które tak naprawdę jeszcze bardziej dobijają, nawet jeśli intencje wcale nie były złośliwe.

A już mówienie, że inni mają gorzej albo w podobnej sytuacji poradzili sobie w mgnieniu oka i dzisiaj niczego po nich nie widać… Mało co może dobić straumatyzowaną ofiarę równie skutecznie jak bagatelizowanie jej dramatycznych doświadczeń i emocji.

Dlaczego nie wszystkim się udaje?

Jak to więc jest, że u jednych trauma pozostawia widoczne ślady, a u innych aż ciężko uwierzyć, że dźwigają na swych barkach tak potężne brzemię? Cóż, tego się nie da skwitować tylko silnym charakterem. W leczeniu niebagatelną rolę odgrywają ludzie – nie trzeba nawet korzystać z ich pomocy, wystarcza już sama świadomość, że w razie czego ktoś bliski wysłucha, pocieszy, potrzyma za rękę, potowarzyszy u lekarza. Druga kwestia to tzw. background – osoby pochodzące z przemocowych środowisk mają większe szanse na PTSD, depresję czy inne zaburzenia, częściej z powodu traumy wpadają w nałogi i autodestrukcyjne zachowania.

Wracając po traumie do bezpiecznego domu i przyjaznego otoczenia, jest znacznie łatwiej uwierzyć w poprawę losu, natomiast tam, gdzie czyhać będą kolejne zagrożenia, organizm tylko nakręci się do następnej walki, napędzając negatywne emocje. Po jednej traumie, w komfortowych warunkach, można pozostać sobą i nie czuć tego piętna, ale we wrogim otoczeniu, po którymś z rzędu stresującym przeżyciu, szanse na to są ewidentnie mniejsze.

Wewnętrzna siła na pewno się przydaje, choć często błędnie za ową siłę bierze się niewzruszoną postawę – zdaniem psychologów, to nie udawanie „mnie nic nie rusza” wyciąga z otchłani na powierzchnię, tylko umiejętność rozpoznawania i radzenia sobie z odczuwanymi emocjami. Ci przeżywający traumę nie są słabi, jednak słysząc taki przekaz, mogą skręcić w niebezpieczne rejony żeby udowodnić własną niezłomność. Czym to się
kończy? Ano niewesoło, bo właśnie dusząc lęki i obciążające psychicznie wspomnienia, najprościej skrzywić sobie życie. Negowanie traumy kończy się zwykle pogorszeniem relacji z bliskimi, kłopotami w pracy, niepotrzebnymi konfliktami, a czasem można się przez to władować w poważne tarapaty prawne albo zdrowotne.

Czy trauma to zawsze coś złego?

Czy z traumy może wyniknąć jakaś dobra rzecz? To pewnie wielu zaskoczy, ale naprawdę mnóstwo osób ze swojego dramatu wyciągnęło pożyteczną naukę. Jasne, lepiej żeby do tragicznego zdarzenia nie doszło, lecz skoro tak się już stało, niech to czemuś posłuży – świadomość, że ból nie był tak kompletnie na darmo, przynosi sporą ulgę. Po traumatycznym urazie można się dowiedzieć o sobie bardzo ważnych rzeczy. Można sprawdzić, czy
przyjaciół faktycznie poznaje się w biedzie. Nabrać mimo wszystko większej wiary w ludzi i przewartościować życiowe priorytety.

Własna trauma często uczy większej empatii i zrozumienia, i wcale nie musi zniszczyć życia, wręcz przeciwnie – teraz dopiero czuje się jego prawdziwą wartość. Jest więcej siły i optymizmu, bo jeśli przetrwało się taki kataklizm, to znaczy, że z pozostałymi wyzwaniami też pójdzie gładko.

Czasem trauma wstrząsa człowiekiem i pozwala w końcu zrozumieć, że tak dłużej się nie da.

Że coś trzeba zmienić, iść do przodu, wyrwać się z marazmu. Pytanie tylko, na ile tego entuzjazmu starczy, bo często jest tak, że pierwszy szok faktycznie działa, jest szczera chęć poprawy i zapał do zmian. Ale czas goi rany, a wraz z ich zagojeniem stara natura może znów dać o sobie znać.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>