Główne menu

Czy umiemy pomagać?

Pomoc bliźniemu to nasz moralny obowiązek. Znaczy, nie musisz tego robić, ale gdy pochylasz się nad cudzą krzywdą, to dajesz dowód, że człowiekiem nie jesteś tylko z nazwy. I przy okazji pomagasz sama sobie – dobre uczynki poprawiają samopoczucie, dają pozytywnego kopa, pozwalają spojrzeć na własne smutki z zupełnie innej perspektywy.

Nie na darmo się jednak mówi, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Czyjeś nieszczęście chwyta za gardło, ale gdy tylko emocje opadną, wraca się do swojej rzeczywistości, obiecując w duchu, że ‘następnym razem’. Albo podejmuje się jakieś kroki, tyle że nie do końca ma się przed oczami właściwy cel.

Czy umiemy pomagać?

Nieprzyjemne obrazki

Miło jest mieć świadomość, że swoim działaniem choć ociupinkę poprawiło się komuś jego smutny los. To uczucie jest tak przyjemne, że chętnie bierzemy udział w kolejnych akcjach charytatywnych i to bez dwóch zdań piękne bardzo, gdy widzi się zbiórki na umierającą dziewczynkę, na rachunki dla staruszki żyjącej w skrajnej nędzy, na wypasioną protezę dla chłopaka, co stracił kończyny w wypadku, na ofiary tsunami. To stało się wręcz modne, takie zaangażowanie w pomoc biednym i chorym, na czym zresztą niektórzy próbują zbudować własną popularność.

Ale czy to coś złego, że pomaga się z egoistycznych pobudek? Ten, do kogo ta pomoc trafia, chyba aż tak bardzo się tym nie przejmuje, po prostu się cieszy, że nie mieszka już w zagrzybionej suterenie albo stać go na drogą operację w USA. Bywa jednak, że pomoc podszyta chęcią lansu bądź też zwykłą niefrasobliwością przynosi konkretne szkody. Myśląc o pomocy, ma się bowiem przed oczami wzruszające obrazki, jak to biedne dziecko z wdzięczności zarzuca nam rączki na szyję, a starsza pani dzierga szalik, żeby chociaż w taki sposób odpłacić się za wyświadczone dobro. I niektórych to właśnie motywuje do dobroczynności, przekonanie, że za jeden miły gest druga strona zrewanżuje się tym samym, ale dziesięć razy mocniej. No w końcu ma za co dziękować, prawda?

A rzeczywistość bywa brutalna. Pomoc w hospicjum to ciężka harówka, i niezwykle stresująca. Domy dziecka, domy starców, placówki wychowawcze to nie kurorty wypoczynkowe. Ludzie starsi są często męczący, więc gdy się nie ma prawdziwego powołania do takiego wolontariatu, to pojawia się zniecierpliwienie, obrzydzenie i złość, bo zamiast sympatycznej partyjki domina nad szklankami z ziołową herbatką jest wysłuchiwanie setny raz tej samej, nudnej opowieści. Starsi bywają opryskliwi, bo cierpią i są już zmęczeni życiem. Chorym trzeba podawać basen, wycierać ślinę, zmieniać brudne prześcieradła. Trudna młodzież naprawdę jest trudna – zagubiony młody człowiek może w głębi duszy być przeszczęśliwy, że ktoś nim wreszcie szczerze się zainteresował, ale nie okaże emocji, gdyż się wstydzi, nie wie jak, boi się kolejnego odtrącenia.

I nie bez powodu, bo wielu wolontariuszy szybko się zniechęca, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jakie spustoszenie w czyimś sercu czynią swoim brakiem konsekwencji. Zniechęca zaś najczęściej właśnie brak szybkich efektów i rozczarowanie, że potrzebujący nie całuje po rękach, skąpi nawet zwykłego uśmiechu. Najwyraźniej więc wcale tej pomocy aż tak strasznie nie potrzebuje.

Nie wystarczy chcieć

Uczy się nas, że trzeba pomagać innym i nie wypada myśleć tylko o sobie, jednak niewiele się mówi o skutkach ubocznych źle realizowanej pomocy. Bo to nie do końca prawda, że do pomagania wystarczą dobre chęci i otwarte serce – to się sprawdza, gdy masz wolne 20 złotych i wrzucasz je do puszki. Ale podejmując konkretne działania warto wiedzieć, czym ta współpraca może się zakończyć. Wiadomo, że ‘panie kierowniku, pan poratuje złotóweczką’ pójdzie na alkohol, ale co poza tym? Potrzebujący są w nienormalnej sytuacji, więc nie reagują jak ludzie, dla których dany problem jest czystą abstrakcją.

Niedoświadczony wolontariusz nierzadko mierzy innych swoją miarą i zwyczajnie nie mieści mu się w głowie postępowanie ofiary. Nie pojmuje, dlaczego bita żona znowu wraca do męża, dlaczego krnąbrny nastolatek kolejny raz wdał się w bójkę albo ukradł koledze scyzoryk, dlaczego alkoholik kupił małpeczkę, choć godzinę wcześniej zarzekał się, że tego nie zrobi, bo odkrył sens życia. A jeśli się nie rozumie takiego zachowania, to oczywistym jest, że nie umie się też prawidłowo zareagować. Człowiek wkurza się i rzuca to w diabły, widząc bezsens całej swojej chęci pomocy, albo zostaje i próbuje dalej. Nierzadko samemu zostając ofiarą, ponieważ są i tacy ‘potrzebujący’, którzy doskonale wiedzą, jak żerować na czyimś współczuciu i wcale nie chcą stanąć na nogi, bycie tym biednym jest im bardzo na rękę. A ktoś przepełniony litością nie jest w stanie odmówić rozpaczliwym prośbom i w ten sposób tylko pogłębia problem.

Dlatego dobry wolontariat najpierw uczy pomagających, tak by wiedzieli oni, jak rozmawiać z dzieckiem po wypadku, zgwałconą kobietą, kimś na odwyku, chorym, sierotą, ofiarą przemocy. Choć wydaje się to banalnie proste, bo wystarczy przecież być empatycznym i próbować pocieszyć, to stojąc twarzą w twarz z tragedią wcale nie tak łatwo zareagować stosownie do potrzeb. Może się zresztą okazać, że kontakt z ludźmi nie jest czymś, co wychodzi najlepiej, i zamiast na siłę odgrywać siostrę miłosierdzia, lepiej byłoby wykorzystać realne umiejętności i zasoby, na przykład udzielać porad prawnych, pomagać w prowadzeniu finansów, zaoferować darmowe posiłki, szukać sponsorów – pomoc ‘na zapleczu’ jest równie cenna co trzymanie za rękę.

Nie mówiąc już o tym, że nagminnie marzą się nam rzeczy wielkie i wzniosłe, podczas gdy zapominamy o drobiazgach – ma się czas i ochotę na wyjazd do Sudanu, ale ciężko w ciągu tygodnia znaleźć godzinkę, by odwiedzić rodzoną mamę. Bo taki zwyczajny dobry uczynek wydaje się za mało dobry.

Zostań taki jak ja

Szczególnym zagadnieniem jest pomoc ludziom w tzw. krajach Trzeciego Świata. To bardzo dynamicznie rozwijający się segment wolontariatu, coraz popularniejszy także w Polsce. Dlaczego? Stykając się ze straszną biedą i zacofaniem ma się wrażenie, że niesie się najbardziej wartościową pomoc, bo bez niej ci ludzie byliby już zupełnie bez szans. A takie myślenie prowadzi do wielu kłopotliwych sytuacji.

Znowu jest problem niezrozumienia, jeszcze większy niż w przypadku ‘swoich’, gdyż dochodzą jeszcze poważne różnice kulturowe. W słabo rozwiniętych regionach Azji czy Afryki ludzie egzystują w kompletnie innych warunkach, inne jest też ich podejście do życia. Wielu wolontariuszy ta odmienność nie tylko dziwi, ale wręcz oburza, przez co starają się oni trochę na siłę nakierować ‘dzikusów’ na właściwą ścieżkę.

Oburzenie jest często zrozumiałe, bo trudno zaakceptować seks z dziewicą jako lek na HIV, oskarżanie kobiet o czary czy zabijanie kalekich dzieci, bo według lokalnej społeczności są one opętane. Tyle że nie próbuje się w jakiś sensowny sposób przekonać tych ludzi, że to, co robią jest złe i można inaczej, lecz przemawia się do nich tonem wyższości, dając jasno do zrozumienia, że są zacofanymi barbarzyńcami, a tego nikt nie lubi, nic dziwnego zatem, że porady trafiają w próżnię albo budzą wrogość. Wciąż dominuje w jakimś sensie postawa wyższości białego człowieka, który wie więcej i zawsze ma rację, więc to nie tyle chęć pomocy, ile zwykłe pouczanie. Tym bardziej, że często przekazuje się jedynie same słowa o człowieczeństwie i wysokich wartościach, ale nie pomaga tak naprawdę osiągnąć warunków, by te wartości dało się kultywować.

Nieświadomie też burzy się tym ludziom spokój ducha, propagując działania sprzeczne z lokalnymi zwyczajami, i to wyłącznie dlatego, że nasz pogląd jest nowocześniejszy i przez to na pewno lepszy, choć nie zawsze jest to prawdą. Zwłaszcza dzieci łatwo przekabacić w dobrej wierze do zupełnie abstrakcyjnych idei, sęk w tym, że wolontariusz po kilku dniach wyjedzie, a młody człowiek zostaje z mętlikiem w głowie, nieszczęśliwy, bo ktoś mu pokazał, że gdzieś żyje się jak w bajce, ale bez praktycznej wiedzy, jak mógłby tu u siebie zbudować podobną rzeczywistość.

Wolontariusz w podróży

Brak mentalnego przygotowania przed wyjazdem na misję do Afryki lub Azji to efekt nadmiernego skomercjalizowania wolontariatu. Oczywiście to nie tak, że nie warto nigdzie jechać i każda misyjna wyprawa do biednego regionu nie ma sensu. Problemem jest to, że z wolontariatu robi się po prostu dodatkową atrakcję turystyczną. W sumie niewiele musisz wiedzieć, wystarczy, że jesteś, a twój wyjazd na wakacje nie będzie bezmyślnym wylegiwaniem się na plaży, zrobisz jeszcze coś dobrego. Ale czy w każdym przypadku jest to takie dobro? No niestety nie, bo są organizacje, które podchodzą do pomocy poważnie i profesjonalnie, lecz są i takie, które dużo bardziej skupiają się na osobistym spełnieniu turysty-wolontariusza, a nie realnych potrzebach lokalnej społeczności.

Oferta wolontariatu jest przygotowana tak, by zadowolony był pomagający. Wystarczy, że ma on minimalną wiedzę, a już może zostać nauczycielem, ekologiem, specjalistą od informatyki, medycyny albo wodociągów. Fakt, że często średnio wykształcony Europejczyk ma większe kompetencje niż cała afrykańska wioska, ale daje to mylne wrażenie, że ów człowiek z Zachodu zna się doskonale na wszystkim i w sumie to wystarczy jego obecność, a ludziom od razu żyje się lepiej. Tymczasem do budowy drogi czy studni, mechanizacji gospodarstwa bądź założenia lokalnego biznesu potrzebna jest fachowa wiedza, poparta dodatkowo znajomością miejscowych warunków, może się więc zdarzyć, że niosący pomoc zostawiają za sobą wyłącznie chaos, a nie potrzebne wsparcie.

Niekiedy efekty wolontariatu są naprawdę przerażające, jak na przykład w Kambodży, która jest popularnym celem pomagających turystów. Udają się tam oni, by uczyć w domach dziecka angielskiego, co doprowadziło w końcu do tego, że rodzice sami zaczęli umieszczać swoje pociechy w sierocińcach, by miały lepszą edukację – jak podaje UNICEF, jedynie 28 procent dzieci mieszkających w ośrodkach objętych programem wolontariatu to sieroty.

I tu pojawia się pytanie – skoro wolontariatem w biednych krajach mogą zająć się osoby bez żadnych konkretnych kwalifikacji, to dlaczego do tych zajęć nie zaangażuje się miejscowych? Jakiż to problem nauczyć ich najprostszych prac, które wykonują przyjezdni? Właśnie obecność darmowych wolontariuszy sprawia, że w niektórych miejscach ludzie nie mają pracy, bo po co płacić mieszkańcom, skoro wolonturyści z uśmiechem zrobią to za darmo, ba, jeszcze za to zapłacą, by mieć przygodę życia. Wychodzi więc na to, że często bardziej człowiek się przysłuży biednym, jadąc po prostu wypoczywać, korzystając w tym czasie z usług lokalsów i uczciwie im za to płacąc, zamiast próbować uszczęśliwiać na siłę nieumiejętną dobroczynnością.

    12 komentarzy

  • My Strawberry Fields

    Mam wrażenie, że większość z nas nie potrafi i nie chce pomagać. Decydujemy się najwyżej na proste sposoby pomocy typu wysłanie sms’a za 5 zł.

    • aktywnestrefy.pl

      Ja mam nieco inne odczucia. Jest coraz więcej osób, które bardzo chcą pomagać, a nawet jeżeli ktoś ogranicza się do przelewania małej kwoty pieniężnej, to uważam, że to świetna sprawa! Wystarczy popatrzeć, jak działa np. platforma siepomaga.pl – tysiące osób zostawia niewielkie kwoty, a rośnie z tego życie dla jakiejś osoby 🙂

  • Ultra

    Bardzo potrzebny taki post. Młodzi ludzie powinni obowiązkowo odbywać staże w hospicjach, domach opieki itp., ale muszą być wcześniej przygotowani. Także wyjazdy misyjne powinny być sensownie przygotowane. Trzeba pomagać, ale rozsądnie, by nie zrobić krzywdy. Kiedyś dawaliśmy pieniądze, które lądowały w rękach wyłudzaczy. Obecnie świadomość większa, ale nigdy dość wiedzy na ten temat.
    Zasyłam serdeczności

  • jotka

    To prawda, pomagać trzeba umieć i warto się nauczyć. Juz jakiś czas temu Janina Ochojska przestrzegała przed pomocą typu ryba zamiast wędki, to działa na krótką metę.

  • moje IDEALIA

    Mi bardzo podoba się idea „Szlachetnej paczki” i już od kilku lat planuję zrobić zbiórkę wśród znajomych. Niestety na razie tylko na chęciach sie kończy

  • Noel

    Bardzo ciekawy wpis.
    Pomaganie nie jest i jest trudne… Moja praca polega na pomaganiu w pewien sposób ludziom i wiem, że praca z ludźmi jest trudna…
    Myślę, że każdy rodzaj pomocy drugiemu człowiekowi jest ważny.

  • Zawielkawoda

    Ja jestem tą stroną która pomaga ale zwierzętom. Jest cała masa osób pomagających ludziom ale zwierzętom to już niewiele. Dlatego gdybym wygrała w totka to na pewno zostałabym sponsorem kilku schronisk.

  • Beti

    Wydaje mi się, że coraz więcej ludzi chce pomagać, choć i są tacy, którzy niestety nie chcą, nie lubią. Bardzo ważne jest, żeby pomagać innym, bo czasem i my możemy kiedyś potrzebować pomocy i może trafimy na dobrych ludzi, którzy zechcą nas wspomóc 🙂

  • Kinga K.

    U większości ludzi niestety kończy się na deklaracjach pomocy.. Najważniejsze to działać 🙂

  • Amelia

    Myślę, że nie ma nic złego w tym, że człowiek czuje się lepiej, kiedy pomaga komuś, kto potrzebuje jego wsparcia. Jestem również za tym, aby pomagać ludziom dla samej idei pomagania, a nie chwalić się tym na prawo i lewo. Przecież chodzi tu o potrzebującego, a nie o chwalenie się.
    Pozdrowienia!

  • Leseratte

    Myślę, że wypiszę sobie kilka zdań do mojego notatnika, bo warto się nad nimi zastanowić…
    Z tym pomaganiem bywa różnie… Niestety. Najbardziej boli mnie, kiedy ktoś afiszuje się ze swoją dobrocią, bo wpłaca pieniądze na różne akcje charytatywne, a gardzi drugim człowiekiem, który jest obok i też potrzebuje pomocy 🙁

  • Matka na Szczycie

    Na szczęście umiemy, tylko trzeba po prostu chcieć 🙂

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>