Czy w seksie trzeba się od razu dopasować?
Seks to seks, niby prosta czynność, ludzie uprawiają go od tysiącleci, co tu w ogóle tłumaczyć? A jednak. Łóżkowe problemy są powszechniejsze niż byśmy chcieli, i wcale nie jest rzadkością, by dokładnie z tego powodu para się rozstała – bo w seksie się im kompletnie nie układało. Skąd ta niezgodność?
Można zrozumieć, że seks jest kiepski, kiedy do drugiej osoby nie odczuwa się żadnego pociągu. Brak łóżkowego zgrania dotyczy jednak również tych osób, które miały się mocno ku sobie, kochają się, chcą być razem. Po prostu na tym konkretnie obszarze nic nie działa.
Bo nie działało od samego początku, więc może nie warto iść dalej, jeśli od pierwszego razu w seksie dominowało głównie poczucie niedosytu i rozczarowania?
Czy seksualne dopasowanie w ogóle istnieje?
Wiadomo, że w seksie można być mniej albo bardziej doświadczonym, i nasza wiedza na ten temat dość znacząco się zmienia wraz z upływem czasu, ale generalnie można powiedzieć, że pary robią mniej więcej to samo. Lecz skoro tak, to dlaczego z jednym partnerem jest super, a z drugim wyjątkowo przeciętnie? Ponieważ właśnie owo „mniej więcej” robi sporą różnicę.
Więc owszem, to nie mit, aczkolwiek temat jest bardziej złożony niż zwykłe „albo jest chemia, albo jej nie ma”. To dobra wiadomość dla par, które narzekają na nieudane pożycie, ponieważ początkowe niepowodzenia jeszcze nie przesądzają sprawy. Błędem będzie natomiast przekonanie, że magicznym sposobem seks sam się naprawi i w końcu się dostroimy, bo żeby do tego doszło, po prostu trzeba się choć trochę wysilić.
W seksualnym zgraniu chodzi przede wszystkim o to, by dopasować temperamenty, upodobania, fantazje, pragnienia, a nawet wyznawane wartości, ponieważ one również wpływają na podejście do spraw łóżkowych. Kochankowie powinni mieć świadomość, co drugą stronę podnieca, a co totalnie zniechęca, i mieć zbliżone preferencje w tym zakresie, a im więcej podobieństw, tym większe szanse na rozpalenie fajerwerków.
Najgorzej, gdy wspólnych punktów jest bardzo mało, a rozjazd następuje już w tych podstawowych kwestiach, jak choćby częstotliwość seksu – jedna osoba może mieć wysokie libido i codzienną ochotę na intensywne igraszki, drugiej wystarczy raz na tydzień. I jak to pogodzić? Obie strony będą miały bowiem swoje żale, bo albo poczują się odrzucone i zaniedbane, albo przymuszone do małżeńskiego obowiązku. A co kiedy chodzi o rzeczy absolutnie nie do przejścia dla drugiej strony? Przy specyficznych upodobaniach seksualnych strasznie trudno o rozsądny kompromis, i w efekcie za dnia może się dobrze układać, ale nocą… no po prostu koszmar.
Od pierwszej sekundy
Pierwszy seks bywa przeceniany, w tym sensie, że tak jak pierwszej randce zazwyczaj towarzyszy mu duży stres, zakłopotanie, silne pragnienie, żeby zaprezentować się z jak najlepszej strony. I kiedy ludzie się dopiero poznają, nie powinno dziwić, że w swoich staraniach czasem zbłądzą, nie domyślą się czegoś, źle odczytają sygnały. Dlatego pierwsze razy nie zawsze są idealne, choć tak jak przy pierwszym spotkaniu coś tam powinno kliknąć, tak aby mieć w ogóle ochotę na kontynuację.
No dobrze, ale przecież są pary, gdzie to rewelacyjnie działa od samego początku. Seks jest boski, dlatego chce się go ciągle i ciągle, rąk od siebie oderwać nie można. I to prawda, choć jak pokazują doświadczenia wielu osób, pierwszy raz z nową osobą częściej jest taki sobie, i dopiero po paru kolejnych podejściach jego jakość znacząco się poprawia. Potwierdzają to także seksuolodzy, według których brak trzęsienia ziemi podczas pierwszego zbliżenia nie powinien być powodem do rozpaczy – dopóki nie doszło do rażącego naruszenia granic, wciąż jest pole do manewru i para ma nad czym popracować.
A że musi to robić, podczas gdy innym wyszło od razu? Cóż, tamci mieli po prostu ogromne szczęście, ale przy odrobinie praktyki będzie można dobić do ich poziomu. Szkodliwe jest właśnie to przeświadczenie, że pierwszy seks musi być spektakularny, zjawiskowy, jak z najlepszego filmu, ponieważ w prawdziwym życiu to wcale nie jest wszechobecny standard, i z powodu rozczarowania ludzie przedwcześnie rezygnują zamiast dać sobie szansę. Nie pomagają w tym oczywiście liczne opisy na social mediach, gdzie ludzie dzielą się swoimi nieziemskimi doświadczeniami. Frustracja jest oczywiście zrozumiała – czemu im się tak udało, a mi nie? I po co zadowalać się kiepskim wstępem, jeśli wymarzony seks możliwy jest od pierwszego razu?
Wiele nauki przed nami
Tymczasem dobrego seksu można się nauczyć dokładnie tak samo jak innych rzeczy, od
których zależy związek. Dobrze, kiedy para od początku rozumie się w tych kluczowych sprawach, ale nawet w najbardziej zgranych związkach nie wszystko idzie jak z płatka i trzeba popracować nad optymalnym rozwiązaniem. I z seksem jest identycznie – w wielu przypadkach to nie tyle niedopasowanie, co niezrozumienie. Oraz wiara, że za seks odpowiada wyłącznie chemia, a ta po prostu albo jest, albo jej nie ma, i nie da się jej ot tak wyczarować.
Co jest prawdą tylko częściowo, bo faktycznie, do tego, by ktoś się nam fizycznie spodobał, nie bardzo można się zmusić. Ale już to, by tej wybranej osobie sprawić przyjemność, nie będzie jedynie kwestią wrodzonego talentu, i nie wystarczy poczuć iskry przed, by w trakcie utrzymać nastrój. Gdy wszystko gra, to rzeczywiście można odnieść wrażenie, że dzieje się samo, jednak bardziej chodzi o to, że podjęte kroki szybko utrafiły w gusta drugiej osoby. A z tego wynika, że jak pozna się te gusta, to następnym razem może być o niebo lepiej.
Niedostateczna komunikacja nader często odpowiada za kłopoty w sypialni. O seksie wciąż trochę wstyd rozmawiać, a zresztą jak podjąć temat by nie zabrzmiało wulgarnie, jak nie wyjść na niewyżytego napaleńca albo dziwaka o niesmacznych fantazjach? Co jeśli druga strona nie zrozumie, obrazi się, wyciągnie błędne wnioski? Lepiej nie ryzykować, najgorzej nie jest, a po chwili szczerości można i to utracić.
Milczenie jednak najczęściej tylko pogarsza sprawę. Bardzo często te pary, które narzekały na niezgranie w łóżku, przyznawały też, że seks między nimi był tabu. Praktycznie nie istniał w rozmowach, nie licząc pretensji oraz wymówek. Mogło to mieć swoje podłoże na przykład w głęboko religijnym wychowaniu albo tradycyjnym podziale ról i niechęci do przełamania tego schematu – mimo ciągłego niezadowolenia był opór przed szczerą rozmową. I co gorsza, czasem wygodniejszym rozwiązaniem okazywało się zdradzanie małżonka, bo bez
małżeńskich oków łatwiej pójść na całość, a wyzwolony kochanek bez problemu daje to, czego odmawia mąż albo żona.
Po zakończeniu nieudanego małżeństwa nierzadko z nowym partnerem odkrywa się zupełnie inny świat seksu, i wbrew pozorom wcale nie musi mieć to związku z chemią czy jakimiś unikalnymi umiejętnościami kochanka – wystarczyło po prostu pogadać. Zmiana nastawienia okazała się przełomowa, i patrząc z tej perspektywy, to kto wie, może z ex-partnerem też
udałoby się osiągnąć równie satysfakcjonujące dopasowanie seksualne.
Nie było i nie będzie
Niestety, to nie znaczy, że zawsze dzięki podjętej pracy uda się dojść do porozumienia. Na seksualne dopasowanie składa się bowiem nie tylko zaangażowanie i chęć podjęcia wysiłku, ale i upodobania, których nie da się przeskoczyć. Jasne, niektóre pragnienia można wyciszyć albo zmodyfikować, to jednak będzie gdzieś tkwiło w głowie i prowokowało myśli, że może z kimś innym udałoby się swoje fantazje w pełni zrealizować.
Kwestia tego, jak wielkie są owe różnice, i jak bardzo partnerom zależy na określonych aktywnościach seksualnych. Chodzi tylko o prostą zmianę pozycji? Założenie seksownego gorsetu? Raczej do zrobienia. Ale jak temperamenty naprawdę mocno się rozjeżdżają, a do tego dochodzą preferencje, których druga strona za żadne skarby nie zaakceptuje, płaszczyzna do porozumienia jest naprawdę niewielka. Bo na ile można poświęcić własny komfort, żeby utrzymać związek? I czy w ogóle warto to robić?
Niektórzy powiedzą, że tak, bo bez idealnego seksu da się przeżyć, a niedostatki w sypialni rekompensują inne plusy – lepiej mieć średni seks i super towarzysza na całe życie niż seks nie z tej ziemi z partnerem, który poza łóżkiem nic wartościowego nie wnosi. Sęk w tym, że nie zawsze obie strony mają takie samo podejście, więc prędzej czy później brak dobrego seksu doprowadzi do wybuchu konfliktu – co potwierdza, że seksualnego dopasowania raczej nie należy bagatelizować.
Zostaw komentarz