Główne menu

Czy wakacyjna miłość ma szanse na przetrwanie?

Morza szum, ptaków śpiew, złota plaża pośród drzew… Któż tego nie zna? Co by nie mówić, wakacje sprzyjają romansowaniu. Efektowna sceneria, słońce, mężczyźni wokół wydają się tacy przystojni, czarujący, warci grzechu po prostu. I jeszcze patrzą z takim ogniem w oku, komplementują, adorują… Cokolwiek się sobie postanowi przed wyjazdem, okoliczności przeważnie są takie, że ciężko się oprzeć pokusie.

Tylko co dalej? Część urlopowiczów jest w pełni świadoma, że po zakończeniu turnusu każdy wraca do siebie, piękna przygoda pozostaje wyłącznie przygodą. Ale oczywiście jest też grupa, dla której koniec lata oznacza bolesny zawód miłosny, bo letni romans tak ich porwał, że liczyli na ciąg dalszy. Jednak tylko nielicznym udaje się zbudować na wakacyjnych endorfinkach stabilny związek. Dlaczego tak trudno podtrzymać ten ogień?

Za dużo kilometrów

Wakacje mają to do siebie, że w jednym miejscu często spotykają się ludzie z bardzo odległych miejsc. Pewnie, może się zdarzyć, iż na szlaku do Machu Picchu spotka się ziomków z rodzinnej gminy, generalnie jednak, podczas urlopu natykamy się na ludzi obcych. Oni zaś potrafią być na tyle interesujący, że chce się bardziej zacisnąć więzy. Niekiedy na tyle mocno, że rodzi się płomienne uczucie i ma się głęboką nadzieję, że wakacyjna bajka przetrwa próbę czasu.

Niestety, statystyki nie napawają optymizmemwiększość wakacyjnych romansów trwa dokładnie tyle, ile urlop. Żarliwe słowa wygłaszane przy pożegnaniu okazują się przeważnie pustymi obietnicami bez pokrycia. Pierwsze dni po rozstaniu mogą dawać jakąś nadzieję, bo pojawiają się podyktowane tęsknotą e-maile i telefony, ale z czasem ich częstotliwość spada i coraz mniej w nich emocji. Dlaczego tak się dzieje?

Najbardziej oczywista przeszkoda to geografia. Szansa, że w egzotycznym hotelu 2 tysiące kilometrów od domu spotka się kogoś ze swojego miasta, jest niewielka. Nawet w obrębie jednego kraju odległości mogą skutecznie ostudzić entuzjazm. Jeśli ona jest z Warszawy, a on z Łodzi, da się to jeszcze jakoś pogodzić, ale już z Warszawy do wioski na Dolnym Śląsku jest spory kawałek, dojazd taki sobie, wspólne weekendy okazują się logistycznym wyzwaniem. I trzeba sporego samozaparcia, by ciągnąć taką znajomość.

Jasne, że się da, związki na odległość nie są dzisiaj rzadkością. Zwykle jednak udaje się to wtedy, gdy związek ma solidną bazę – zanim parę rozdzieliły kilometry, dwoje ludzi zdążyło się dobrze poznać i przejść kilka ogniowych prób. Wakacyjna miłość najczęściej takich podstaw nie ma, to kilkunastodniowa znajomość opierająca się w zasadzie na samych przyjemnych doświadczeniach. Po dwóch tygodniach wakacji może się wydawać, że spotkało się miłość życia, lecz mimo to nie każdy od razu podejmie decyzję o przeprowadzce w zupełnie inne miejsce. Sytuację komplikują oczekiwania, iż to właśnie druga strona powinna dołączyć do mnie, a nie że to ja mam wywrócić wszystko do góry nogami dla dobra związku. Od samego początku jest konflikt, a to kiepska wróżba na przyszłość.

Wakacyjna miłość. Czy coś nas łączy?

Strach przed ryzykiem jest zrozumiały. Jeśli silne zauroczenie nie zagłuszyło całkowicie zdrowego rozsądku, zawsze pojawiają się poważne wątpliwości. Co dalej z moimi studiami albo pracą? Co z mieszkaniem, mam od razu wprowadzić się do niego, czy to nie za wcześnie? A kwestie finansowe? A znajomi? Jak widać, sporo się poświęca, by miłość mogła bez przeszkód dalej się rozwijać.

W przypadku wakacyjnej miłości te decyzje nierzadko podejmowane są pod wpływem chwili, na zasadzie, że jakoś to będzie, uczucia przezwyciężą trudności. Z tym zaś różnie bywa. Nie każdy umie bezproblemowo wtopić się w obce środowisko, zwłaszcza gdy jest to świat kompletnie odmienny od tego dotychczasowego.

Podczas wakacyjnych schadzek dość rzadko mówi się o sprawach przyziemnych i nawet jeśli dałoby się wyczytać między wierszami ważne wskazówki co do drugiej osoby, przez miłosną euforię przeważnie się to ignoruje. Co z tego, że dzieli nas kultura, religia, mentalność, status społeczny? Skoro dzisiaj bawimy się świetnie, czemużby miało się to zmienić w przyszłości? A zmienia się, bo jeśli para żyje tylko wakacyjnymi uniesieniami, to nie wie, że jedno kocha pracę po kilkanaście godzin dziennie, a drugie oczekuje codziennych wspólnych obiadów. Fajnie jest podczas wakacji wylegiwać się do południa, ale czy równie fajnie będzie w listopadzie, gdy oboje zechcą zjeść smaczny obiad, ale nikomu nie zechce się gotować? Rozczarowanie jest kwestią czasu.

Nowa ja

Wakacyjna miłość jest strasznie podstępna, ponieważ poznajemy się w szczególnych okolicznościach. Na urlopie jesteśmy zazwyczaj dużo bardziej wyluzowani, wypoczęci, bez obowiązków na głowie. W lepszym humorze. Przeważnie otwarci na nowe znajomości i nowe doświadczenia. Podczas urlopu, zwłaszcza gdy spędza się go daleko od domu, łatwo przemienić się w kompletnie inną osobę, bo nawet gdy się lekko skompromitujesz, to jednak nie wśród ludzi spotykanych codziennie, którzy po 20 latach wypomną zbyt kusą kieckę i karaoke po sześciu margaritach.

Na urlopie można liczyć na większą anonimowość, co dodaje animuszu. Nikt znajomy nie widzi, jak wracasz nad ranem chwiejnym krokiem, ani jak flirtujesz z różnymi facetami. Nikt z najbliższego otoczenia nie skrytykuje, że zachowujesz się niepoważnie czy wręcz idiotycznie. Krótko mówiąc, wolno oddać się najdzikszym szaleństwom, nie wpłynie to negatywnie na opinię w domu – co działo się w Las Vegas, zostaje w Las Vegas.

Brak krępujących więzów może doprowadzić do katastrofy, jeśli jednak nie idzie się totalnie po bandzie, całkiem sporo się na tej otwartości zyskuje. Na wakacjach, kiedy to często towarzyszy postanowienie oderwania się od codziennej szarzyzny, chce się pójść na całość i zrobić coś, do czego w domu nigdy nie miało się śmiałości. To zaś bardzo pozytywnie wpływa na atrakcyjność – osoba śmiała, spontaniczna, pozytywnie zaskakująca swoim zachowaniem, do tego opalona, uśmiechnięta, seksownie ubrana, zalotna i beztroska, wydaje się świetnym materiałem na miłosną przygodę.

Wygaszony żar

Niestety, po powrocie do domu tylko nieliczni zachowują wakacyjną osobowość. Reszta wpada w koleiny przeciętności, nie ma już czasu, sił i ochoty na wycieczki, flirty, eksperymenty, dziki seks do rana. Tak pragnęło się ciągu dalszego dla wakacyjnej miłości, tymczasem wystarczyło kilka tygodni, by z tajemniczego uwodziciela ostał się szary, zmęczony człowieczek, mający w dodatku jakieś dziwne zwyczaje i niezrozumiałe oczekiwania. I jak tu nie mieć poczucia klęski?

wakacyjny romans

Czasami zbyt szybko zapomina się o tym, co podczas wakacji roznieciło ogień. Wtedy ona chodziła spać grubo po północy, uwielbiała piesze wyprawy i każdego dnia ubierała inną sukienkę, teraz wieczory woli spędzać pod kocem, bez przerwy chodzi w szarych dresach, a zamiast ożywionych dyskusji o sensie życia jest ustalanie listy zakupów w Kauflandzie. On to samo, tam we Francji oprowadzał po ruinach zamków i z taką pasją opowiadał o rycerzach, teraz ruiny ogląda sobie w internecie, sam.

Oczywiście, kiedy para się poznaje w pozaurlopowym trybie, kolejne fazy też odbiegają od tego, co przeżywało się na początku. Ale przeskok pomiędzy wersją wakacyjną a niewakacyjną jest najczęściej dużo bardziej drastyczny i odbywa się niemal z dnia na dzień, przez co partnerzy czują się mocno oszukani. Atmosfera się zagęszcza, aż wreszcie nad głowami zawisa bardzo nieprzyjemne pytanie: czy faktycznie jest nam dobrze razem? Nie tylko, gdy słońce świeci, ale i w chłodny, nudny wieczór? Może się nagle okazać, że bez magicznej, wakacyjnej otoczki jest tylko uprzejme tolerowanie się, a nie wielka miłość.

Wakacje nie trwają wiecznie

Problemy mają również ci, którzy poszli w drugą skrajność. Właśnie na urlopie strasznie łatwo pomylić miłość z szaloną namiętnością. Świadomość, że wakacje trwają krótko, prowokuje do gwałtownych porywów, wszystko jest takie intensywne, soczyste, normalnie jest się na haju. Do tego wakacyjne randki przeważnie wydają się bardziej oryginalne i romantyczne, bo morze, bo klimatyczne, filmowe uliczki w Rzymie, bo degustacja w portugalskiej winnicy, bo majestatyczne fiordy i tak dalej – są po prostu rzeczy, których na co dzień się nie doświadcza, nic dziwnego zatem, że tak oszałamiają. To zupełnie inny rodzaj wrażeń niż randki w rodzinnym mieście, które zna się jak własną kieszeń.

I dlatego dają się na to tak często nabrać również osoby będące w związkach, którym egzotyczny urlop dobitnie uświadomił, jak bezbarwne jest ich dotychczasowe życie, a partner to kompletna porażka, bez polotu, seksapilu i fantazji. Ale bez względu na status cywilny, chce się wierzyć, że wakacyjna wersja związku obowiązuje przez cały rok.

To jednak najczęściej dwie różne rzeczywistości. Nawet ludzie, którzy na stałe mieszkają na przepięknej greckiej wyspie, rzadko kiedy prowadzą tak przyjemny tryb życia jak urlopowicze – muszą chodzić do pracy, uroczy dom przy plaży też trzeba sprzątać i remontować, widok morza po pewnym czasie powszednieje, a musaka nie upiecze się sama. Myśląc o poważnym związku, nie da się uciec od spraw prozaicznych, dlatego ci, którzy liczą na nieustające wakacje, najczęściej srodze się zawodzą.

Łowcy wrażeń

W wielu przypadkach nie ma w ogóle cienia szansy by sprawdzić, co się z letniego romansu urodzi. Chęć przeżycia emocjonującej letniej przygody jest tak powszechna, że zupełnie nie dziwi fakt, jak wiele osób próbuje te pragnienia wykorzystać. Pal sześć, gdy na samym początku padają szczere słowa, że to tylko tu i teraz – wtopisz, winić możesz jedynie swoje nieposłuszne serce, do drugiej osoby jednak pretensji mieć nie możesz, gdyż niczego ci nie obiecywała. Lecz kogo stać na podobną szczerość?

Zwłaszcza mężczyźni są świadomi, iż ‘bez zobowiązań’ działa na masę kobiet jak kubeł zimnej wody. Po co więc ryzykować? Lepiej roztoczyć wizję czegoś prawdziwego i poważnego. Tak, by ona poczuła, że jest jedyna i wyjątkowa. Nie dziś, nie jutro, ale już na zawsze. Bezwzględnie żeruje się na cudzych uczuciach w nadziei na dobrą zabawę.

Chętnie ten manewr wykorzystują nie tylko tubylcy, ale i inni urlopowicze, świadomi, że łatwiej poderwać dziewczynę w nadmorskim kurorcie niż na ulicy w swojej miejscowości. I dużo łatwiej się od niej uwolnić niż od kobiety, która mieszka w sąsiedniej dzielnicy albo pracuje w tym samym biurowcu. Same plusy.

Na wakacjach w romanse nierzadko wdają się stateczni ojcowie i mężowie, szukający w ciągu tych kilku dni oddechu od przytłaczającej rzeczywistości, chcą się poczuć męscy i zasmakować przyjemności z kobietą inną niż ta śpiąca w małżeńskim łożu. Gdzie lepiej da się spełnić te marzenia niż na końcu świata, bez ryzyka bolesnej wpadki? Jasne, zawsze można próbować kogoś dyskretnie wybadać, ale gdy ktoś od początku ma plan, żeby uwieść i porzucić, będzie wiedział, jak zręcznie rozwiać wątpliwości i rozmiękczyć serce. Na urlopie wejście w rolę singla bez zobowiązań jest banalnie proste.

Czy chodzi o prawdziwą miłość?

Krzywdę można też zrobić sobie samej. Kobiety, którym nie układa się w życiu prywatnym, w wakacjach upatrują często ostatniej deski ratunku. Liczą na cud, chętnie łapią się na słodkie słówka, bagatelizują ostrzegawcze lampki, nie przyjmują do wiadomości, że ten czarujący przystojniak co sezon owija sobie wokół palca przynajmniej kilka naiwnych kuracjuszek.

W każdym flirtującym facecie widzi się przyszłego męża, zwykły gest sympatii staje się dowodem miłości. Jest dokładnie tak samo jak przez resztę roku – żadnego powolnego rozgrywania, od razu parcie do deklaracji na śmierć i życie. I można mówić o szczęściu, gdy mężczyzna po pierwszej randce da sobie spokój i resztę urlopu spędzi w innym towarzystwie. Znacznie gorzej, gdy cynicznie wykorzysta kompleksy, wyciskając z łatwowiernej kochanki, ile tylko się da.

Niebezpieczne złudzenia podtrzymują budujące opowieści znajomych albo historie przeczytane gdzieś w sieci – no przecież z tylu wakacyjnych miłostek wykluły się trwałe, udane małżeństwa, dlaczego to nie mam być ja? Z czasem desperacja jest tak wielka, że urlop przemienia się w łapankę na faceta. I bywa, że się udaje. Oczywiście, tylko połowicznie, bo on wprawdzie godzi się na kontynuację, ale ona czuje, że to opcja mocno awaryjna. A tu już nie ma znaczenia, wakacyjna czy niewakacyjna – do miłości nikogo nie da się zmusić, ani siebie, ani drugiej osoby.

    10 komentarzy

  • Asia

    Mały Książę
    Mawiał podobno, że prawdziwą miłość należy puścić wolno
    Jeżeli nie powróci nigdy nią nie była
    Tego się trzymam

  • oironio

    Moje wakacyjne znajomości zawsze się wraz z wakacjami kończyły. I tak, było mi do nich tęskno, ale młoda byłam to się szybko otrząsnęłam. 😀

  • Marta

    Absolutnie wszystko jest możliwe 🙂

  • jotka

    Zauroczenia, bo chyba raczej tak można to nazwać, zwykle nie trwają długo…stad zresztą ich nazwa – wakacyjne 😉

  • motyl

    Wakacyjna miłość jest tylko wakacyjna. Zresztą to nie miłość, tylko letni romans.

  • Dorota

    No cóż, podobno udowodniono naukowo wzrost jakichś hormonów i łatwiejsze zakochiwanie się latem 😀 Piękne przeżycie, ale też nierzadko wielki zawód, jeśli za bardzo się temu poddamy.

  • consek

    Wakacyjna miłość jest przereklamowana. Jesienna miłość to jest coś 🙂

  • Królowa Karo

    Wakacyjna miłość to dla mnie czasy nastoletnie i wczesnej młodości. Takie znajomości zawsze kończyły się wraz z końcem wakacji. Oczywiście na początku się tęskniło, pisało listy… z czasem wszystko samo umierało. Taki chyba urok wakacyjnych miłości. A teraz mam już swoją miłość życia, więc nie szukam dalej 🙂

  • Iwona Góra Blog

    Znam taką jedną szczęśliwą parę, która była na początku wakacyjną miłością 🙂 Ale rzeczywiście to bardzo, bardzo trudne, żeby się zejść i nie zawsze możliwe przez właśnie mieszkanie zbyt daleko i cele – nie zawsze ktoś szuka czegoś na dłużej, jak zostało to napisane 😉

  • Marek1985

    Wakacje pokazują najdobitniej który bank jest uczciwy, a który po prostu kradnie. Plus Bank przy zakładaniu karty kredytowej informuje klientów, że nie ma żadnych prowizji przy rozliczeniach transakcji bezgotówkowych dokonywanych za granicą. Informuje o tym nawet na bieżąco infolinia Plus Banku. Sprawdzałem to jeszcze dziś. Okazuje się że to zwykła ściema. Złodziejski Plus Bank przelicza nasze zakupy podwójnie. Najpierw według tabeli MasterCard potem dokonuje podwójnego przewalutowania według swojego procesora kantorowego. Co to jest? Nikt nie wie. Nie ma tego w regulaminie w warunkach OW karty kredytowej. Ciekaw jestem kto od Morawieckiego kradnie tam nasze pieniądze?
    Wprawdzie PiS zlikwidował w Polsce sądy, ale jest jeszcze możliwość składania spraw w Unii Europejskiej.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>