Czy warto zdecydować się na trójkąt erotyczny?
Najczęstsza fantazja seksualna? Trójkąt ma mocną pozycję w ścisłej czołówce. Marzą o nim mężczyźni, rozmyślają o nim kobiety. Trójkąt ma jednak to do siebie, że jest nieparzysty, co sprzyja nierówności – łatwo doprowadzić do sytuacji, w której ktoś będzie górą, a drugi ktoś zmuszony zostanie mocniej zabiegać o uwagę.
Oczywiście, nie wszystkie trójkąty kończą się porażką i upokarzającą próbą sił, wiele osób bardzo sobie chwali takie doświadczenie. Jeśli jednak na zabawę w trójkącie decyduje się para będąca w stałym związku, jest w tym trochę igrania z ogniem, bo nie sposób na sto procent przewidzieć reakcji swojej, jak i partnera. A efekt końcowy może być bardzo rozczarowujący.
Dlaczego trójkąt tak pociąga?
Trójkąt seksualny rozpala wyobraźnię i marzy o nim większość ludzi. Nie kojarzy się aż tak bardzo z wyuzdaniem i demoralizującą rozpustą, uchodzi więc za bezpieczną fantazję, którą nie jest się wstyd podzielić. Jednak mimo powszechności tego marzenia, nie wszystkim udaje się go zrealizować – często znacznie łatwiej przekonać do wyuzdanych zabaw tylko we dwoje niż do zwykłego seksu w powiększonym gronie. Bo właśnie przez obecność dodatkowej osoby seks nabiera zupełnie innego charakteru.
I dlatego też wizja trójkąta jest tak pociągająca. Jest czymś innym niż seks tylko we dwoje, daje zupełnie nowe sposoby dochodzenia do rozkoszy, może zintensyfikować doznania. Ale żeby do tego doszło, trzeba wpierw innych ludzi do tego namówić, a sytuacja się mocno komplikuje, gdy jedną z tych osób jest stały partner. Propozycję trójkąta łatwo odebrać jako krytykę czy sugestię, że ktoś najwyraźniej już przestał wystarczać. Bo skąd nagle ta propozycja? Ktoś inny wpadł w oko? Trójkąt łamie zasady monogamii, mimo że teoretycznie nie jest zdradą.
Czujność się wzmaga, kiedy partner notorycznie powraca do tego tematu, naciska, lubi oglądać porno tego rodzaju. Paradoksalnie, swingowanie czy otwarty związek mogą być odebrane lepiej niż trójkąt, bo wymienianie się partnerami jest, można powiedzieć, bardziej egalitarne, a trójkąt ze względu na swoją konstrukcję zakłada jakąś rywalizację. I pewnie dlatego rozmyślając o trójkącie, zazwyczaj myśli się o kimś płci przeciwnej – mieć dwóch mężczyzn na swoje usługi brzmi bardziej kusząco niż wejście do łóżka z drugą dziewczyną.
Niechęć opiera się zazwyczaj właśnie na tym – nie chcemy się swoim partnerem dzielić i konkurować z drugą osobą, zabiegać o uwagę. Dość często jest tak, że kobieta absolutnie nie dopuszcza do siebie myśli, żeby zaprosić drugą dziewczynę, ale kolegę? Czemu by nie. I podobnie u mężczyzn. U nich zresztą jest jeszcze dodatkowy czynnik, a mianowicie lęk przed jakimkolwiek kontaktem z innym mężczyzną – homoseksualna aktywność w przypadku kobiet jest nawet pożądana (choć niekoniecznie przez same zainteresowane), natomiast bliższa interakcja między mężczyznami to coś, na co ciężko wyrazić zgodę.
Trójkąty tylko zaplanowane?
Spontaniczność w seksie jest mile widziana, lecz raczej nie wtedy, gdy mowa o trójkątach. Niezorganizowany, podyktowany impulsem trójkącik sprawdza się głównie w przypadku singli, ale gdy robi to para, jest duże ryzyko, że rano dopadnie ich wielki moralniak albo w ogóle do niczego nie dojdzie, bo niespodzianka wywoła karczemną awanturę.
Parom chcącym zabawić się w trójkąt zaleca się bardzo staranne zaplanowanie takiego wieczoru. I dokładne przegadanie każdego etapu – kogo zaprosić, jak wybrać kandydata bądź kandydatkę, gdzie dojdzie do spotkania i co nastąpi po seksie, plus kwestia zabezpieczenia oraz badań pod kątem chorób wenerycznych. I przede wszystkim, jak ma wyglądać sam seks, bo pójście na żywioł może mieć niemiłe konsekwencje. Że mało to ekscytujące, omawiać detale gorącej nocy? Jeszcze mniej ekscytacji będzie, gdy partnerowi się nie spodoba, jak jego dziewczyna namiętnie całuje drugiego faceta.
Udany trójkąt to jasne zasady, co wolno, czego nie robimy, kto jak może kogo pieścić. Warto ustalić jakieś bezpieczne słowo, po którym przerywamy zabawę, bo jeden z uczestników poczuł się niekomfortowo. Zaś co do wyboru trzeciej osoby, to zwykle odradza się dobrych znajomych, jako że po trójkącie towarzyskie spotkania mogą okazać się zbyt niezręczne. A jak będzie między samymi partnerami? Można jedynie gdybać, jest jednak wielce prawdopodobne, że trójkąt podyktowany niewłaściwymi pobudkami nie doprowadzi do niczego dobrego.
Zacisnąć zęby dla wyższej sprawy
Trójkąt to układ, w którym każdy powinien dbać o zadowolenie każdego. Tymczasem dla wielu jest to fantazja polegająca na tym, że wcielają się oni w rolę władczego pana, którego dwie inne osoby mają obsługiwać. To właśnie problem nieudanych trójkątów – chodzi w nich o okazanie władzy, podkreślenie wyższej pozycji. Samolub nie troszczy się o potrzeby kochanków, dąży jedynie do zaspokojenia własnych zachcianek, a seks w trójkącie staje się po prostu jedną z metod na ustalenie hierarchii w związku i pokazanie, kto rządzi.
Mając świadomość, jak silna jest to fantazja, niektórzy wchodzą w ten układ kierując się wyrachowaniem albo z desperacji, żeby ratować związek albo ze strachu przed zdradą. Zazwyczaj na ten krok decydują się kobiety – ona wyjdzie z inicjatywą, żeby swojego partnera zadowolić, przywiązać go do siebie i pokazać, że lepszej, bardziej otwartej na pewno nie znajdzie. Lub dlatego, że to lepsze niż skok w bok, do którego pewnie by doszło, bo widać, że chłopa ciągnie do innych – trójkąt daje pewną kontrolę nad zdradą, pozwala uczestniczyć w zabawie. Ale czy faktycznie sprawia kobiecie radochę? W tej sytuacji to najmniej istotne, liczy się to, by kupić uwagę.
Zdarza się też, że para podejmuje decyzję wspólnie. Widzi w tym sposób na uratowanie związku, który dogorywa, na ożywienie smętnej atmosfery w sypialni. Ale trójkąt najczęściej tylko pogarsza relacje między partnerami, bo to, co szwankowało, szwankuje nadal, a igraszki w trójkę dołożyły nowe punkty zapalne. Na przykład to, że wiecznie zmęczony partner nagle okazał się demonem seksu, a partnerka, krzywo patrząca na wszelkie udziwnienia w łóżku, z nowym kochankiem zupełnie wyzbyła się pruderii.
Jak zapomnieć o zazdrości?
W trójkącie trzeba oddzielić seks od miłości, a z tym problem mają nie tylko kobiety, ale i mężczyźni, którym wcale nie jest przyjemnie patrzeć, jak ukochana żona zadowala innego faceta. Żeby naprawdę się udało, zazdrość musi się schować, a w jej miejsce powinno wejść zaufanie, że to tylko dzisiaj, tylko dla przyjemności, i nic więcej za tym nie stoi.
Zazdrość nie dotyczy tylko dzielenia się partnerem, ale i konfrontacji z drugą osobą, bo będąc w trójkącie nie sposób uciec od porównań. Ta druga może być ładniejsza, bardziej seksi, lepsza w seksie oralnym i przy niej on doszedł tak szybko. A on, ten drugi, mógł dłużej, miał większego, i nie pamiętam, by ona przy mnie kiedykolwiek aż tak jęczała. Oczywiście to może być wyolbrzymione, podsycane własnymi kompleksami, ale gdy nie zapanuje się nad podobnymi myślami, o frajdzie z ciekawego doświadczenia seksualnego można zapomnieć.
Trójkąt przynieść może niespodziewany obrót spraw i całkiem często niespodzianki są inne, niż te z wcześniejszych wyobrażeń. Jak na przykład to, że dla mężczyzny największym problemem nie będzie zazdrość żony, ale paraliżujący wstyd z powodu przedwczesnego wytrysku. Rozczarować może, jak bardzo prawdziwy trójkąt różni się od scen z porno albo że w pewnych momentach pozostała dwójka skupia się tylko na sobie.
A może zostać przy fantazji?
Patrząc na to, ile niebezpieczeństw pociąga za sobą trójkąt seksualny, można zacząć się zastanawiać, czy to w ogóle jest warte zachodu. Na szczęście nie zawsze kończy się on katastrofą, a dużo zależy właśnie od intencji, porozumienia między partnerami, jak i tego, co nastąpi już potem. Na trójkąt lepiej nie decydować się w trudnym okresie, z nadzieją, że to scementuje związek, ani w sytuacji, gdy jedno z partnerów ma wątpliwości i nie widzi siebie w roli tej drugiej bądź tego drugiego.
Emocje przy trójkącie są bardzo intensywne i mogą zmienić dynamikę związku, na gorsze, ale i na lepsze – nie ma reguły. Jeśli trójkąt okaże się niezapomnianym przeżyciem, może być impulsem do pozytywnej rewolucji, bo pomógł się otworzyć, przełamać wstyd, przekroczyć granice. Osoby, które chwalą sobie tego typu doświadczenia, często opisują to właśnie jako przeżycie bardzo wyzwalające.
A czasami sam trójkąt mógł być ok, ale wspomnienie popsuła reakcja już po – jej się podobało i nie żałowała, jednak słysząc, jak zachwycony partner po raz setny przeżywa na głos zabawy w trójkącie, zaczyna myśleć, że najwyraźniej ona sama nie wystarcza, a może nawet on by wolał być z tamtą dziewczyną, skoro po kilku tygodniach wciąż się nią ekscytuje. I kłopoty gotowe.
Czy fajnie jest być „tym trzecim”?
Trójkąt to zawsze wielka niewiadoma. Wymaga dojrzałości i rozważnych przygotowań, a i tak nie ma pewności, w którym kierunku wszystko pójdzie. Nie jest to taka zwykła fantazja, jak przebieranki czy zabawki z sexshopu, z którymi może nie wypalić, ale ta klapa raczej nie doprowadzi do trwałego rozpadu związku. A trójkąt może.
Ale i wtedy, gdy będzie czymś odświeżającym dla związku, przygodą, która spoi związek i podkręci atmosferę, może dojść do pewnych zniszczeń – koszt bowiem czasem ponosi trzeci uczestnik zabawy. O którym nierzadko zupełnie się zapomina. Bo to jednak inna sytuacja, gdy na trójkąt decydują się trzy niezwiązane ze sobą emocjonalnie osoby, a inna, kiedy ktoś trzeci jest, mówiąc brutalnie, na doczepkę. Służy parze trochę za gadżet erotyczny, którego zadaniem jest podkręcenie temperatury w sypialni.
Zasady dotyczące trójkątów często skupiają się na dobrostanie osób w związku, podczas gdy trzecia osoba jest traktowana per nogam, na zasadzie: swoje zrobiła, teraz może zniknąć. Pytanie więc, czy dla dobra swojego związku warto kogoś innego potraktować instrumentalnie? Przygoda przygodą, ale uzupełnieniem trójkąta jest przecież żywa, czująca osoba.
Komentarz ( 1 )
Szóstka? Buhaha. Od kiedy to jest liczba doskonała? Poza tym to nie liczba, tylko cyfra.