Czy wygląd w stałym związku ma znaczenie?
Wybierając partnera, jak najbardziej zwracamy uwagę na jego fizyczną powierzchowność, nie ma się co oszukiwać. Jednakże z czasem uroda bądź jej brak często schodzi na dalszy plan – w poważnym związku trochę inne rzeczy zaczynają mieć kluczowe znaczenie. Dobrze zdajemy sobie sprawę, że młodość nie trwa wiecznie, fajnie więc byłoby spędzić resztę życia u boku kogoś, kto ma do zaoferowania coś więcej niż napakowane bicepsy albo niesamowicie zgrabne nogi.
Czy jednak da się o niedostatkach wyglądu zupełnie zapomnieć? Jak się okazuje, nie jest to takie proste. Spadek atrakcyjności u drugiej osoby może osłabić satysfakcję ze związku, a nawet doprowadzić do ostatecznego zerwania. Ale powodem nie zawsze jest tylko czyjaś płytkość i emocjonalna niedojrzałość.
Z ładnej miski się nie najesz…
Stare, babcine powiedzenie zdaje się kryć w sobie wiele prawdy. Bo na jak długo sam wygląd wystarcza? Związki, które jedynie na tym bazują, rzadko kiedy są długotrwałe. Choć rzeczywiście, od wyglądu przeważnie cała historia miłosna się zaczyna – jeśli po tym względem nie zaskoczy, większość będzie wolała się wycofać. Dzieje się tak również przy romansach internetowych – para gada ze sobą tygodniami, miesiącami, jest ogromna fascynacja, lecz już w realu czar pryska, jeśli ta druga osoba nie budzi kosmatych myśli.
Ciężko po prostu pokazać się od lepszej strony, jeśli nie zadziała ten pierwszy, wstępny test. To się oczywiście czasami zdarza, że ktoś osobowością i uczynkami przekona ostatecznie do siebie, mimo że na początku kompletnie się nie podobał fizycznie, lecz tak czy owak, ten seksualny pociąg musi się ostatecznie pojawić. Charakter może natomiast wygrać z pięknością – wybierzemy osobę mniej ładną, za to dużo fajniejszą. Bo na dłuższą metę najbardziej udane związki to takie, w których jest przyjaźń, sympatia, szacunek.
Kiedy ludzi na poważnie planują być razem, doceniają inne kwestie – wspólne wartości, to czy na drugą osobę można liczyć, jak się rozwiązuje konflikty. Szuka się czułości, empatii, poczucia humoru, wspólnych zainteresowań oraz kontrastów budujących wzajemne przyciąganie. Te cechy mogą przysłonić niedostatki wyglądu, ponieważ u stałego partnera atrakcyjność przeważnie rozpatrujemy szerzej, nie koncentrując się wyłącznie na urodzie – priorytetem staje się stabilny związek, a nie tylko erotyczna fascynacja.
Nie będziesz ciągle „top”
Gdyby jedynie efektowny wygląd załatwiał wszystko, piękne kobiety i przystojni mężczyźni zawsze mieliby idealnych, oddanych partnerów. A tak nie jest. Z kolei osoby, o których raczej trudno powiedzieć, że jest na czym zawiesić oko, potrafią stworzyć udaną rodzinę i odnajdują osobiste szczęście. Osiągając dojrzałość dobrze wiemy, że uroda za czas jakiś przeminie, zmarszczki są nieuniknione, mięśnie już nie będą tak sprężyste i silne.
Gdy w grę wchodzi prawdziwa miłość, to chcemy się zestarzeć razem, a to oznacza akceptację naturalnych zmian w wyglądzie. I daje też przyzwolenie na częściowe odpuszczenie sobie, bo po morderczym dniu w pracy i domu nie ma zwyczajnie siły, by się szykować do kolacji tak jak na pierwszą randkę. Niewiele par pod tym względem utrzymuje standardy z początków znajomości – typowe jest raczej, że w związkach z długim stażem odsłaniamy swoją mniej atrakcyjną stronę, i tak jak nie byłoby opcji pójść na randkę z nieumytymi włosami, tak po pięciu latach mieszkania razem podobne rzeczy się zdarzają.
Co jednak nie znaczy, że na wygląd zupełnie już nie zwraca się uwagi. Bo zwraca. Da się przymknąć oko na niektóre sprawy, ale dopóki myśli się o uprawianiu seksu, aparycja życiowego partnera jest istotna. I w dużym stopniu decyduje o tym, czy czuje się do niego jeszcze pociąg seksualny, czy też nie. Można tu trochę zasłonić się biologią – młodość, zgrabna sylwetka i ładna twarz to atrybuty kojarzące się ze zdrowiem, siłą i zapewnieniem dzieciom optymalnych warunków do rozwoju. Ciężko nazwać związek udanym, gdy podczas seksu trzeba zamykać oczy.
Rany, jak ty wyglądasz…
Niekiedy to ogromny szok, kiedy dociera do nas, co druga strona naprawdę myśli. Bardzo bolesne będzie odkrycie, że mąż co wieczór przegląda fotki młodych, urodziwych dziewcząt, i jeszcze umieszcza pod tymi zdjęciami komplementy, jakich własnej żonie nie mówił od wielu lat. A czasem nawet pozwala sobie na komentarze, z których to żona się dowiaduje, że „dupsko jej zwisa”.
Internet bardzo zresztą zmienił nasze postrzeganie się pod tym względem – niby i przed laty kobiety wiedziały, co mówi się o „starych babach”, ale czytanie teraz tych wszystkich niewybrednych komentarzy nie przyczyni się do budowania przyjemnego nastroju w sypialni. W drugą stronę jest podobnie, kwestionuje się możliwości łóżkowe starszych facetów, szydzi z ich brzuchów, zakoli i sflaczałych pośladków. I tak, jest też wiele głosów, jak to kocha się swojego partnera bez względu na starzenie, niemniej częściej słychać utyskiwania, a niekiedy szczere obrzydzenie.
Co jednak istotne, w bardzo wielu przypadkach wcale nie chodzi o to, że ktoś ma kurze łapki, przytył dwa kilo albo lekko zwisają mu piersi. Zarzuty dotyczą raczej zaniedbania – na zakola nie ma rady, ale dlaczego do diabła on nie umyje łepetyny, nie obetnie paznokci i nie przestanie chodzić w tych obrzydliwych, powyciąganych gaciach. Mnóstwo osób uważa po prostu, że druga strona się zapuściła. Nie dba o higienę, nie dba o zęby, nie rusza się, nie troszczy o fryzurę, zanadto pobłaża sobie w jedzeniu.
Ale to jest niestety kwestia mocno uznaniowa i od razu pojawia się pytanie – czego dokładnie partner może oczekiwać w ramach normalnego dbania o siebie? Czy w małżeństwie żona musi cały czas depilować nogi? Od ilu kilogramów nadwaga jest już niedopuszczalna? Jakie ubranie zapewnia przyjemne doznania estetyczne? Jak jednak mówią sami zainteresowani, często nie chodzi wcale o bycie ideałem z reklamy bielizny, a tylko o to, by się wysilić, pokazać, że ciągle chce się tej drugiej osobie podobać.
A może to tylko kompleksy?
Wielu osobom przeszkadza nie tylko zaniedbanie partnera, ale i postrzeganie własnej atrakcyjności. My sami często sądzimy, że jesteśmy już brzydcy, starzy i grubi, a zadręczają się w ten sposób nie tylko kobiety, ale również mężczyźni. To przekonanie potrafi się mocno zakorzenić w głowie, mimo naprawdę pozytywnego odzewu od partnera, który zapewnia o swoim uczuciu, wciąż ma ochotę na pieszczoty i ani razu nie pozwolił sobie na chamskie komentarze.
Da się też zauważyć, jak wybiórcza bywa ta krytyka – przeżywa się strasznie na przykład te dziesięć kilo za dużo, ale nie ma większego problemu z innymi wadami, jeśli nie wywołują one już takich kompleksów. A kompleksy na punkcie wyglądu mogą niestety popsuć związek, choć w całkiem inny sposób – to nie partner się odsuwa obrzydzony większym brzuszkiem, tylko to ciągłe narzekanie i odmawianie intymności przez wstyd powodują ochłodzenie stosunków.
Najlepiej radzą sobie pary, w których faktycznie akceptuje się siebie oraz partnera, i nie ma się obsesji na punkcie doskonałego wyglądu. To nic strasznego, gdy podobają się nam piękni ludzie, problem jest wtedy, jak od drugiej połówki oczekuje się perfekcyjnej urody i wiecznej młodości. Większość jest tak naprawdę przeciętna i liczy bardziej na chemię niż na nieskazitelne piękno, choć rzecz jasna poszukiwaczy nierealnego wypełnienia standardów również nie brakuje.
Małżeństwo czy rodzeństwo?
Chemię zaś budują indywidualne preferencje, trochę też atmosfera, oraz właśnie określone cechy osobowości, dzięki którym druga osoba automatycznie zyskuje +100 do atrakcyjności. I niestety, bliskość bywa pułapką, gdy chodzi o wygląd i jego postrzeganie. Bo przy kim innym jak nie przy drugiej połówce możesz się poczuć w pełni swobodnie? Nie musisz już niczego udowadniać, popisywać się, liczysz na to, że partner weźmie cię z całym dobrodziejstwem inwentarza. A zagrożenie polega na tym, że kiedy jest bardzo ciepło, przyjemnie i bezpiecznie, może zabraknąć iskry do rozpalenia pożądania.
Para może być mocno zżyta, zgodna i dobrze ogarniać wspólną rzeczywistość, lecz w związku ważnym elementem jest także pożycie intymne. To wspomniane wcześniej zaniedbanie nie musi wynikać z tego, że drugą osobę ma się już troszkę gdzieś, bo zaklepana, to nie trzeba się więcej starać. Wręcz przeciwnie, to paradoksalnie ta duża bliskość daje już tyle luzu, że zapomina się czasem o budowaniu seksualnego napięcia. A to, że się zwraca uwagę również na wygląd partnera, nie czyni nas płytkimi i powierzchownymi – fizyczna strona związku nie jest bez znaczenia.
Zostaw komentarz