Czy z wiekiem nabieramy pokory?
Arogancja, pycha, wyniosłość, przesadna pewność siebie to nie są cechy godne pożądania. Czasami wprawdzie podziwia się skrycie takich ludzi, bo oni śmiało idą po swoje i nie akceptują odmowy, ale to nic miłego mieć z nimi bezpośrednio coś do czynienia. Pycha jest wadą, jest także grzechem, a jej chwalebnym przeciwieństwem jest właśnie pokora.
Jest to cnota, której nabiera się z wiekiem i doświadczeniem. To znaczy, tak się powszechnie mówi, bo patrząc po ludziach, to jakoś niespecjalnie to widać. Jest słowem dość mocno nacechowanym religijnie, ale nie tylko dlatego podchodzi się do niej niechętnie – bo może i ceni się ją w filozoficznych rozważaniach, jednak w realnym życiu bardzo często zestawia się ją z poddaństwem i niską pozycją społeczną. A tak raczej nikt nie chce być postrzegany.
Czy pokora pasuje do teraźniejszości?
Według słownika, pokora to cnota moralna, polegająca na tym, że człowiek ma świadomość własnych ograniczeń i nie stawia się ponad innymi. W praktyce ludzie bardzo różnie interpretują sobie to pojęcie i często wychodzi, że pokora nie jest żadną siłą, ale słabością charakteru. Czymś dla mięczaków, z niskim poczuciem wartości. Pokorny człowiek daje sobą pomiatać, łatwo nim manipulować, nie broni własnego zdania, o ile w ogóle je ma. Ludziom bardziej podoba się przebojowość, a choć jakaś dawka skromności jest zawsze mile widziana, to nie ma co popadać w przesadę i robić z siebie podnóżek.
„Pokorne ciele dwie matki ssie” to raczej śpiewka przeszłości, gdy ludzie w milczeniu znosili swój ciężki los, nie wychylali się, byli skromni. Oczywiście znajdą się tacy, którym to bardzo się podoba, niemniej dzisiaj w cenie jest umiejętność dobrego zaprezentowania się przed szeroką publicznością, gdyż bez tego ciężko o sukces w pracy oraz w sprawach miłosnych. Tak, nie należy być pyszałkiem, ale nie masz co liczyć na wyjście z cienia, będąc potulną szarą myszką bojącą się publicznie zabrać głos. Musisz pokazać, co umiesz.
Poza kościołem raczej nie ma miejsc, w których się uczy ludzi pokory, i może dlatego właśnie ta cecha jest przez tak wiele osób negatywnie postrzegana. Synonimy do pokory to uniżoność, ustępliwość, służalczość, posłuszeństwo, no raczej nic, z czym ktokolwiek chciałby się utożsamiać. Poddać się lepszym od siebie i grzecznie słuchać poleceń? Spoko, każdemu wolno, ale to nie lokajom się okazuje szacunek, tylko ich panom.
Z wiekiem zrozumiesz
Na szczęście nie wszyscy tak opacznie pojmują pokorę i w wielu kręgach faktycznie uchodzi ona za bardzo cenny przymiot. Jest bowiem powiązana z życiową mądrością i często osoby, które już coś osiągnęły, wspominają właśnie o pokorze jako czymś, co sprowadziło na ziemię i pozwoliło stać się lepszym człowiekiem. Oczywiście, czasami to tylko fałszywa skromność, ale gdy ktoś rzeczywiście wyciągnął wnioski z przeszłości, nauka pokory była jedną z najważniejszych. Że nie jest się niepokonanym. Że dobrze mieć wiarę w siebie, ale nie wyobrażać sobie nie wiadomo czego.
Pokora w pewnym sensie rozwiewa złudzenia i leczy z przesadnej naiwności, przez co zyskuje się bardziej realny ogląd sprawy. Docenia się przeciwników i to, że jest się tylko człowiekiem, z niedociągnięciami, wadami i słabościami. W pokorze nie chodzi o to, by schodzić grzecznie wszystkim z drogi, lecz by pojąć, że nie jest się pępkiem świata i wypadałoby mieć na względzie inne osoby. Ktoś pokorny umie przyjąć pomoc, bo wie, że żaden człowiek na świecie nie jest absolutnie samowystarczający i wsparcie od bliskich to żadna ujma na honorze. I potrafi przyznać się do błędów, uznać czyjąś rację, zgodzić się z argumentami drugiej strony, gdy brzmią one sensownie.
To rzeczywiście zwykle przychodzi z wiekiem, bo ileś tam trzeba przeżyć, by dojść do podobnych wniosków. Kiedy jest się coraz wyżej i buduje pewność siebie, dzięki pokorze sława nie uderza do głowy, a pojedynczy sukces nie stanowi jeszcze o wyższości nad resztą. Można powiedzieć, że to taka samoświadomość, co jest bardzo przydatne w dalszym rozwoju.
Dlaczego chcecie mieć lepiej?
Ale pokora bynajmniej nie jest naturalną konsekwencją dorosłości. Równie dobrze może to pójść w stronę zgorzknienia, co często ma miejsce, gdy życie nie potoczyło się zgodnie z oczekiwaniami. O wiele lepiej odbiera się opowieści o pokorze przez osoby, które coś znaczą, bo to niejako dopełnia ich obraz i pokazuje w dobrym świetle – patrzcie, mógłbym was zjeść na śniadanie w dwóch kęsach, a jednak przyznaję, że i mnie czasami nie wychodziło. Ktoś taki, wspominając o pokorze, staje się bardziej ludzki, bliższy prostemu ludowi, nad którym przecież wyraźnie góruje.
Tutaj zresztą też się zdarzają skręty w dziwną stronę, bo ktoś ewidentnie na topie będzie przekonywał, że nie różni się niczym od gościa szósty miesiąc na bezrobociu. Fałszywie skromni próbują wmówić, że ich przymioty i osiągnięcia wcale czymś takim nie są, co tylko utwierdza wiele osób w przekonaniu, że z tą pokorą to jakaś ściema. I kiedy tych osiągnięć naprawdę nie ma, to tym bardziej pokora kojarzy się z poniżającym pomniejszaniem siebie – nie dość, że już mało znaczę, to jeszcze mam świat zachęcać do tego, by śmielej wytykał palcami.
Nierzadko idzie to w parze z nienawiścią do tych, co mają lepiej. Z tym właśnie wiąże się odwieczny konflikt pokoleniowy – my mieliśmy pod górkę, wy też powinniście, to was wreszcie nauczy życia i wzmocnicie te swoje mierne charakterki. Pojawia się kompleks niższości, zawiść, złość na to, że ktoś odważniej dopomina się o swoje, a czasem próbuje się dodatkowo zrekompensować własne niedostatki gnębieniem innych, zazwyczaj tych młodszych i w jakiś sposób zależnych.
Przyznaj, że jesteś gorszy
W toksycznych środowiskach uczenie pokory to tak naprawdę łamanie kogoś. Przeszkadza to, że ktoś dba o swój interes, pilnuje osobistych granic, nie pozwala sobie na niewłaściwe zachowanie. Okazuje się skuteczniejszy w walce o godność i poszanowanie, a to się może nie podobać tym, których przez lata poniżano. Myślisz, że jesteś lepszy? To ci zaraz pokażemy, jak bardzo się mylisz. Z nami szybko nabierzesz pokory. Co oznacza: już my tak ciebie przeczołgamy, że prędziutko sam wskoczysz na najniższy stopień w hierarchii.
Tymczasem w pokorze wcale nie chodzi o wyzbywanie się własnej godności, wręcz przeciwnie. Nie masz być marnym robakiem, którego wolno deptać bez wyrzutów sumienia, a jedynie kimś, kto bezpodstawnie nie przypisuje sobie wyższego miejsca. Tępienie w ludziach ich naturalnej chęci poprawy własnego losu nie jest wcale nauką, jest nauczką, ucieraniem nosa i ściąganiem do najniższego poziomu, tak by na zawsze odechciało się myśleć o wychyleniu z szeregu. Nic dziwnego więc, że o pokorze miło się czyta w żywotach świętych, ale niekoniecznie samemu chciałoby się podążać taką drogą.
Dlaczego lubimy niepokornych?
Gdyby już na kimś się wzorować w realnym życiu, to bardziej pociągającym przykładem będzie niepokorny buntownik. W potocznym rozumieniu „niepokorny” nie oznacza człowieka pysznego, hardego, budzącego niechęć, to po prostu ktoś próbujący wyłamać się ze schematu. Rzecz jasna, ważne jest, przeciwko czemu się tak sprzeciwia, jeśli jednak obrał sobie „właściwego wroga”, to mu w tej walce kibicujemy.
Lubimy ich, bo mają odwagę, są barwni, z fantazją, pokazują, że można. Budzą przy tym sympatię, co jest bardzo ważne – to nie zdegenerowany bandzior, a słodki łobuz, który nie kopnie bezdomnego psa, tylko podzieli się z nim ostatnią kanapką, bo w gruncie rzeczy, mimo bycia czasami na bakier z prawem, ma dobre serce. Nie uderza w zwykłych ludzi, nie robi im krzywdy, nie okradnie biednej staruszki, tylko buchnie walizkę dolarów bezwzględnym wyzyskiwaczom.
Co ciekawe, taka niepokorność wcale nie musi wykluczać autentycznej pokory. Buntownik porywa się na nieznane, ale wciąż może mieć świadomość swoich wewnętrznych ograniczeń i brać pod uwagę innych. W pokorze najlepsze jest właśnie to, że ona bardzo przyczynia się do dalszego rozwoju – wiem, w czym dam radę, a w czym muszę się jeszcze podciągnąć, i że nie zrobię tego zupełnie sama, potrzebuję mieć wokół ludzi. Ktoś skrytykował, że zrobiłam coś źle? Zamiast rzucać z fochem „zrób se lepiej” warto się zastanowić, gdzie był ów błąd i jak go uniknąć w przyszłości, a kiedy ktoś wskaże pomyłkę, to nie ma sensu upierać się twardo przy swoim mylnym założeniu. Czy taka pokora wygląda jak słabość? Chyba tylko dla tych, którzy nie rozumieją innego języka niż przemoc.
Zostaw komentarz