Czy z wiekiem przejmujemy się mniej?
Do starzenia się trzeba dojrzeć. Zaakceptować nieuchronne i przyjąć z godnością. Nie jest łatwo, stąd tak wiele desperackich prób zatrzymania czasu, które jedynie potęgują frustrację z powodu szybko uciekającej młodości. Uciekającej bezpowrotnie, co na logikę powinno wyrobić w nas nawyk szukania sposobu na skuteczną adaptację do nowych warunków, a nie płakania za przeszłością.
I poniekąd tak się dzieje. Tęsknota za młodszą wersją siebie nie musi przecież wykluczać rozsądku i dojrzałości. Nadchodzi więc moment, kiedy człowiek przestaje się tak przejmować wszystkim dookoła. Ludzie gadają? A niech gadają. Szkoda czasu i nerwów, by się nimi zajmować. By w ogóle poświęcać jakąkolwiek uwagę sprawom mało istotnym. Lecz skoro tak, to czemu ludzie pragną być wiecznie młodzi, a nie jak najszybciej się zestarzeć?

Czy z wiekiem przejmujemy się mniej?
A mnie już to nie obchodzi
Wiek średni jest na swój sposób przełomowy. Już nie jesteśmy młodzi, ale też ciężko określić nas mianem starych. W tym czasie zwykle sporo się zmienia, zarówno pod względem wyglądu, zdrowia, zachowania, jak i życiowych spraw typu rodzina, praca, pieniądze. Z wiekiem średnim idzie w parze stabilizacja, a przynajmniej taki jest punkt docelowy – to już nie czas na dorywcze prace, wynajmowanie pokoju, dobytek mieszczący się w dwóch kartonach. Uczuciowo też wypadałoby mieć poukładane. No generalnie – żyć jak dorosły.
Co jednak, kiedy te plany nie wyjdą? Albo stworzyliśmy całkiem inny pomysł na siebie? Można wtedy mieć głęboko w nosie odgórnie zalecane powinności, i okazuje się, że właśnie tym starszym łatwiej przychodzi bunt przeciwko otoczeniu, choć „bunt” nie jest chyba najtrafniej dobranym słowem – starszych ludzie na idą na wojnę z systemem, po prostu coraz mniej ich obchodzi.
Już nie cisną tak mocno, puszczają mimo uszu kąśliwe uwagi, rzadziej wchodzą w jałowe dyskusje, mają więcej odwagi w wyrażaniu własnego zdania. To, co inni sobie pomyślą, przestaje być kierunkowskazem, bo owi inni tracą status wyroczni. Wreszcie można odmówić z czystym sumieniem, powiedzieć „nie” zamiast przytakiwać z nadzieją wkupienia się w czyjeś łaski.
Czy mądrość przychodzi z wiekiem?
Często tak, bo siłą rzeczy, im dłużej żyjesz, tym większe masz doświadczenie, i zawsze coś tam z nabytej nauki wyniesiesz. To pomaga ustawić właściwe priorytety w życiu i zrozumieć, że za poklaskiem tłumu wcale nie warto gonić za wszelką cenę. Że aprobata innych jest ważna, ale to muszą być bardzo szczególni „inni”. Swoje dokłada jeszcze po prostu wygoda – pewnych rzeczy zwyczajnie już się nie chce robić, i po chwili wstydu dociera, że to lenistwo koniec końców wyszło na korzyść.
Coraz łatwiej się nie przejmować, bo zaczynasz rozumieć, że nieważne jak się postarasz, to zawsze, ale to zawsze, znajdzie się jakaś maruda, która cię skrytykuje i wynajdzie najdrobniejszą pierdołę, żeby mieć się do czego przyczepić. A skoro tak, to po co się męczyć? Nie ma sensu się zabijać o aprobatę ludzi, dla których i tak nie jest się nikim istotnym. I tak powoli spada potrzeba udowadniania całemu światu, że też potrafię, że mogę więcej, bo to wcale na publice nie robi większego wrażenia.
Życiowa mądrość, która przychodzi z wiekiem, to między innymi sztuka skutecznego filtrowania czyje opinie mają faktycznie znaczenie, a czyje lepiej odpuścić. To jest często bolesna nauka, ale właśnie dlatego tak przyjemny staje się moment objawienia, że „ja już nie muszę”. Życie jest tylko jedno i warto je przejść na własnych zasadach. Tym bardziej, gdy zyskujemy dowód, ile realnego wsparcia dostaniemy od ludzi, którym chcieliśmy się przypodobać.
Nie jest zresztą tak, że starszy człowiek nie przejmuje się absolutnie niczym. Bo przejmuje – tylko nie są to już pierdoły, a na przykład zdrowie, własne finanse, bliscy, ważne plany na przyszłość. Łatwiej natomiast odpuścić tematy, na które nie ma się żadnego wpływu. Dzisiaj to tym prostsze do wykonania, że jednostka może stać się bardziej samodzielna i nie musi aż tak zabiegać o opinię swojej społeczności – bo kiedy od innych zależy nasz los, to bezpieczniej trzymać pozory.
Gdy człowiek staje się niewidzialny
Starzenie się można wręcz uznać za komfort. Jasne, kwestie zdrowotne potrafią dać mocno w kość, ale i z tym nowoczesna medycyna daje sobie radę. Komfort wynika z tego, że mniej musisz i nie dajesz się presji – starsza osoba zwykle bardziej się ceni, ma w sobie więcej zdrowego egoizmu, zyskuje wprawę w odczytywaniu cudzych intencji. Trudniej ją zlekceważyć, bo już ma pewne argumenty, a z młodymi to wiadomo jak jest – są uroczy i atrakcyjni, lecz zarazem głupi, naiwni, podatni na manipulacje.
I wszystko fajnie, tylko jak to się ma do wszechobecnej presji na młodość? -starsza osoba zwykle bardziej się ceni, ma w sobie więcej zdrowego egoizmu, zyskuje wprawę w odczytywaniu cudzych intencji. Bo starsi są często niewidzialni albo próbuje się ich za wszelką cenę odmłodzić, bo bez młodości nie mają za wiele do zaoferowania. O „niewidzialnych” mówi się głównie w kontekście kobiet, ale dotyka to również mężczyzn, bo dojrzałość jest atrakcyjna wyłącznie kiedy idzie za nią duży sukces – reszta zostaje starymi grzybami.
Starszych się pomija, ignoruje, traktuje z wyższością, a szczególnie będzie to bolesne, gdy za młodu dostawało się masę atencji – to powszechny problem kobiet, które poza młodzieńczą urodą nie miały praktycznie żadnych innych atutów. Słabnąca przychylność otoczenia raczej nie sprowokuje do wesołych przemyśleń i dojrzałego pogodzenia się z losem, tylko prędzej sprawi, że wydamy się sobie starsi niż w rzeczywistości jesteśmy. I tak to, co może się wydawać „nieprzejmowaniem”, będzie w rzeczywistości uznaniem własnej porażki.
Co masz do zaoferowania?
Ci, którzy z wiekiem faktycznie przejmują się mniej, mają plan awaryjny na wypadek utraty młodości. Nawet jak im brakuje tej uwagi, którą otrzymywali, po prostu za samo istnienie, potrafią się odnaleźć w nowych realiach i nie czekają bezczynnie na smutny koniec. Że teraz jest „z górki” to dla nich szansa, a nie przekroczenie granicy „użyteczności”, do tego jednak potrzebny jest dystans i jakieś konkretne umiejętności.
O wiele łatwiej bowiem jest wzruszać ramionami, gdy wejście w wiek średni nie oznacza utraty całego kapitału. Dla kobiet to trudniejsze, ponieważ w młodości właśnie ta młodość wystarczy – mężczyźni, o ile nie są zabójczo przystojni i bogaci z domu, muszą czymś zapracować na zainteresowanie. Budując sobie przez lata pozycję, można w pewnym momencie uzyskać upragniony spokój i z ulgą odetchnąć, że wariackie lata gonienia za nieuchwytnym dobiegły końca. Teraz można mieć resztę w pompie.
A jest inaczej, kiedy w połowie drogi krajobraz nie wygląda tak, jak w wyobrażeniach, i co gorsza, nawet się nie chce swoich marzeń zaktualizować do bardziej realnego celu. I każda uwaga dalej boli, i wręcz mocniej niż w czasach młodości próbuje się udowodnić własną wartość – z dość mizernym skutkiem, ponieważ samemu wcale się w nią nie wierzy. „Jak ona wygląda?” boli dwukrotnie mocniej niż parę lat temu, bo jest już jasne, że będzie tylko gorzej. A nie widząc dla siebie żadnej szansy, dużo bardziej się przeżywa cudze komentarze.
Cicha rezygnacja
Odpuszczenie sobie z wiekiem nie jest czymś, co naturalnie przychodzi, jak zmarszczki czy siwe włosy. Tego się trzeba nauczyć, i całkiem możliwe, że po przekroczeniu półmetka nic się w nastawieniu nie zmieni, tylko co najwyżej jeszcze bardziej nasili. Cała masa starszych osób przejmuje się plotkami na własny temat równie mocno, co w czasach liceum, wstydzą się swojego wieku, mają giga kompleksy, alergicznie reagują na najbardziej niewinne żarciki odnoszące się do upływu czasu.
Nie czują się komfortowo ze sobą, i przez to nie mogą mieć wszystkiego w czterech literach. Z zazdrością patrzą na tych wyluzowanych rówieśników, którzy nie dali się pokonać metryce. Choć to wyluzowanie czasem bywa pozorne – niektórzy już po prostu nie mają sił, i nie tyle nabrali dystansu, co stali się zobojętniali. Wpadli w pułapkę bezczynności – nie walczą, ale wewnętrznie czują żal, czują gorycz, bardzo przeżywają co dzieje się dookoła i bardzo personalnie odbierają wszelkie uwagi. Patrzą z politowaniem na młodych, ale też im zazdroszczą, bo z perspektywy czasu sądzą, że właśnie w czasach sprzed brutalnej weryfikacji przejmowali się znacznie mniej.
Zostaw komentarz