Czy zawsze potrzebujemy przyjaciół?
Przyjaciele nie są niezbędni, ale dzięki nim bardzo poprawia się jakość naszego życia. Bez nich czujemy się strasznie samotni, niemal bezużyteczni, i nawet będąc w udanym związku, często pragniemy mieć jeszcze inną, bliską więź, tym razem o platonicznym charakterze – właśnie przyjaciół. Ale choć jest to tak powszechna potrzeba, bardzo trudno ją zrealizować.
I wiele osób tych przyjaciół nie ma. Co jednak ważne, niekoniecznie czują się z tego powodu nieszczęśliwi, a stresem jest dla nich raczej reakcja otoczenia, bo jako odludek bez dobrych znajomych jesteś podejrzany – najwyraźniej masz jakiś problem i odpychającą osobowość. Ale czy rzeczywiście brak przyjaciół czyni człowieka mało wartościowym?
Po co nam przyjaźnie?
Zalet przyjaźni nie da się przecenić. Tu już nawet udało się potwierdzić naukowo, że dzięki przyjaciołom żyjemy dłużej, w lepszym zdrowiu, rzadziej trapią nas poważne problemy psychiczne. To są ludzie na dobre i na złe, którzy w razie potrzeby pomogą, a gdy jest czas na zabawę, dostarczą najlepszej rozrywki. Z pomocą przyjaciół łatwiej odnaleźć sens istnienia, jak i poznać siebie. Podbudować samoocenę. Poradzić sobie z traumami, chorobą, życiową tragedią.
Przyjaźń ważna jest w każdym wieku, choć na różnych etapach – co zrozumiałe – zmienia się nasze podejście do bliskich więzi i mają one inny charakter. Najgorsze jest jednak, że przyjaźń stała się w pewnym sensie przymusem, czymś oczywistym i normalnym. Nikogo nie dziwi, że masz przyjaciół, lecz gdy ich nie ma, u wielu osób zapala się czerwona lampka. Samotność jest odbierana często o wiele gorzej niż przebywanie w otoczeniu podejrzanych typów, jak gdyby to właśnie było patologią, że woli się własne towarzystwo od tego bezwartościowego.
Popkultura również nie pozostawia złudzeń – najfajniejsi ludzie zawsze mają wokół siebie oddanych kompanów. Ba, nawet ci mniej fajni mają swoich kolegów, a samotnicy zazwyczaj okazują się zboczeńcami, seryjnymi mordercami, w najlepszym razie strasznie cierpią z jakiegoś powodu, ale akurat oni dostają na koniec w nagrodę bliskiego towarzysza. To pogłębia kompleksy tych, którym wciąż w przyjaźni nie wychodzi – nierzadko czują oni, że mają jakiś defekt, coś odpychającego, są zerami i nikt nie potrafi ich naprawdę polubić.
Czy o przyjaźń jest coraz trudniej?
Zawieranie przyjaźni jest trudne, podobnie jak ich utrzymanie. Statystyki pokazują, że zwiększa się liczba samotnych osób, zarówno gdy chodzi o związki miłosne, jak i przyjaźnie. Nawiązywaniu przyjaźni nie sprzyja szalony tryb życia, któremu większość ulega, dobrowolnie bądź pod ekonomicznym przymusem – nie tylko pracujemy dużo, ale i przeprowadzamy się, zmieniamy miejsca zatrudnienia, sporo czasu marnujemy na dojazdach. Nie ma też czasu na przyjaźnie z powodu rodzinnych obowiązków, co w sumie nie jest tak jednoznacznie negatywne – spora część rodziców woli swój czas wolny spędzić z dziećmi oraz współmałżonkiem, a to przecież bardzo ważne relacje.
Choć patrząc na badania, dokładniej można dojść do wniosku, że alarmy są trochę na wyrost. Bo owszem, samotność jest poważnym problemem, ale po pierwsze, nie każdy żyjący w pojedynkę cierpi z tego powodu, a po drugie, ludzie zdają się przywiązywać coraz większą wartość do jakości przyjaźni, a nie liczby znajomych. Inaczej mówiąc, lepiej mieć tylko jedną bratnią duszę, za to taką na sto procent.
Zresztą koncept przyjaźni, jaką znamy obecnie, to wynalazek stosunkowo nowy. Nasi przodkowie raczej nie szli w sobotę na imprezę do klubu i nie wyjeżdżali razem na wakacje – na podobny styl życia pozwolić sobie mogli jedynie nieliczni. Większość nie miała na to czasu i środków, choć rzecz jasna tworzyli wspólnoty, które dzisiaj moglibyśmy nazwać po współczesnemu „paczkami”, i z wybranymi jednostkami ta bliskość była wyjątkowo silna. Szczególnie trudno o przyjaźń było kobietom, bo nierzadko siedziały zamknięte w domach, nigdzie się nie udzielały, nie chodziły do pracy, mieszkały na odludziu. Przyjaźń wymagała pewnej niezależności i na dobrą sprawę dopiero po rewolucji przemysłowej pojawiły się szanse na bogatsze życie towarzyskie oraz znalezienie przyjaciół – kobiety przeniosły się do miast, gdzie chcąc nie chcąc częściej spotykały różnych ludzi.
Nie do końca jest też prawdą, że internet i media społecznościowe niszczą więzy międzyludzkie, w tym przyjaźń. Osoby aktywne online bywają równie aktywne w realu, internet jest dla nich po prostu dodatkową formą komunikacji i nowymi możliwościami. Brak przyjaciół wynika raczej z innych rzeczy – zapracowania, nieśmiałości, negatywnych doświadczeń, rozczarowania. Siedzenie godzinami w social mediach może ten stan pogłębiać i zupełnie zniechęcić do wychodzenia z domu. Ale może też pomóc, bo to wciąż jakaś forma kontaktu i da się być z kimś blisko online, nawet jest lepiej, jako że internet daje pewną anonimowość, barierę, ochronę przed zranieniem – czasem łatwiej przez komputer powiedzieć o bardzo osobistych sprawach, i przy okazji zachowuje się więcej pożądanego dystansu.
Samotność nie musi być zła
Benefity przyjaźni są znane, ale jej brak nie oznacza z automatu, że życie nagle się staje nie do zniesienia. Niekiedy ta samotność jest wyborem, stałym albo tymczasowym. Może też być częściowo wymuszona, jednak gdy człowiek umie sobie z nią poradzić, przebywanie tylko ze sobą będzie lepsze niż szukanie znajomości na siłę. Spędzanie czasu samotnie również daje określone profity – może pobudzić kreatywność, zainspirować do nowego hobby, skupić uwagę na zajęciach, które się wcześniej zaniedbywało. Pozwala spojrzeć na życie z całkiem innej perspektywy, tylko własnymi oczami.
Poza tym, nie licząc specyficznych sytuacji, jak chociażby niedawna pandemia, rzadko się zdarza by człowiek nie miał absolutnie żadnych interakcji z otoczeniem, wszak chodzi do pracy, na siłownię, ma sąsiadów, robi zakupy w osiedlowym sklepiku, po kawę wstępuje do ulubionego bistro. I nie ma nic złego w tym, jeśli uzna to za wystarczające – wcale nie musi to świadczyć o niedojrzałości, egocentryzmie, ciężkim charakterze, nienawiści do świata.
Dla psychiki szkodliwa jest wymuszona samotność, lecz są ludzie, którzy autentycznie potrafią czerpać z niej radość. Nie czują się za to dobrze w towarzystwie, są introwertykami, i w zupełności do szczęścia wystarczy im jeden przyjaciel lub w ogóle mogą się obyć bez takich więzi, jeśli nie udało się jeszcze spotkać nikogo wartego tego miana.
Lepsi żadni niż toksyczni
To prawda, że do przeżycia potrzebujemy innych, choć to nie od razu oznacza konieczność wchodzenia z nimi w przyjaźnie. Na tym podstawowym poziomie ważniejsza jest umiejętność współpracy, dobra socjalizacja, dojrzałość. Przyjaźń oczywiście również się przyda, ale nie pod przymusem czy właśnie z tego przekonania, że wypada się z kimś zakolegować by nie wyjść na dziwaka.
Ciśnienie na zawieranie przyjaźni często skutkuje tym, że kończy się w kręgu zwyczajnie toksycznym, z ludźmi, których wcale nie powinno się nazywać przyjaciółmi, no ale skoro są najbliżsi i wiele z nimi łączy, to używa się tego słowa. Profitów praktycznie żadnych, za to negatywnych emocji więcej niż gdyby wróciłoby się samotnie do domu. Najgorsze, że z takich pseudo-przyjaźni trudno się wyrwać, bo mimo wszystko ci kiepscy kumple wydają się lepsi niż nic, choć nie są ani wsparciem, ani pociechą, i głównie rozczarowują.
Czy jeden przyjaciel wystarczy?
Sprawy komplikuje jeszcze pragnienie wyjątkowości. Niektórzy od przyjaźni oczekują po prostu za wiele i kiedy tego nie dostają, wolą zerwać więź, a to już rodzi frustrację. Teoretycznie wybiera się samotność, lecz tylko dlatego, że nikt nie jest w stanie spełnić wygórowanych oczekiwań i na dodatek jeszcze nie odwzajemnia głębi uczucia. Chcą być „najlepszym przyjacielem”, a więc kimś na pierwszym miejscu, i z nikim nie dzielić owego uczucia.
Zdradą jest, kiedy przyjaciółka również inne osoby określa tym mianem, i o zgrozo, to je wybrała na przykład na świadkową albo chrzestną swoich dzieci. Spędza wolny weekend w innym gronie. Nie zaprosiła na jakąś imprezę. Po prostu trzeba się nią dzielić z konkurencją, co jest niczym policzek, prawie tak samo dotkliwy jak zdradzający małżonek. Na szczęście nie wszyscy mają takie podejście, a przykre doświadczenia nie zawsze skłaniają do izolacji, ile do staranniejszego dobierania przyjaciół wokół siebie. Jedno się jednak nie zmienia – żadnej korzyści nie da przyjaźń wymuszona.
2 komentarze
Człowiek jest jednak istotą społeczną i bez przyjaciół trudno żyć. Warto mieć kogoś kto Cię wesprze, dmuchnie w Twoje skrzydła i wcale przyjaźń nie musi się sprowadzać do weekendowych imprez czy szaleństw.
W zasadzie moim przyjacielem jest moj mąż, bo na innych tzw przyjaciołach albo się zawiodłam, albo po prostu nasze drogi po kolejnych przeprowadzkach się rozjechaly.
A lepiej miec jednego dobrego niz wielu …byle jakich.