Główne menu

Czy zazdrość to zawsze coś złego?

Zazdrość to bardzo brzydka emocja. Niekoniecznie musi prowadzić do strasznie paskudnych czynów, bo czasem ogranicza się to tylko do pogardliwego prychnięcia, małej szpileczki, obgadania za plecami, wymownego spojrzenia. Chociaż bywa, że kierowany złośliwością zazdrośnik podkłada świnię i czeka na potknięcie, by z nieukrywaną satysfakcją obserwować porażkę wroga.

Słabe to, i małostkowe, bo wprawdzie zazdrość o cudzy sukces może kogoś pchnąć do działania i większej pracy nad sobą, zazwyczaj jednak uchodzi ona za uczucie czysto destrukcyjne. Tępi się ją, i to już od najmłodszych lat, zazdrość bowiem jest niemal zawsze podyktowana urojeniami. A może jednak nie?

zazdrość

Dlaczego zazdrość tak irytuje?

Zazdrość jest nieprzyjemna zarówno dla osoby, która ją odczuwa, jak i dla adresata owej emocji. Jest w niej wiele żalu, rozgoryczenia, upokorzenia, złości, a swoją porażkę często próbuje się odreagować pogardą dla przeciwnika, dlatego w zazdrości mówi się przykre rzeczy i posuwa do czynów niegodnych, tak żeby utrzeć nosa tej drugiej osobie, żeby choć trochę odebrać jej satysfakcji i popsuć humor.

Uczucie zazdrości wywołać może wszystko, i zwykle to jest jakoś tam powiązane z naszymi słabostkami, kompleksami, czułymi punktami. A w związku, gdzie o zazdrość naprawdę nietrudno, jest jeszcze lęk, że ukochany odejdzie do innej, że wcale tak mocno nie kocha, wtedy zaś wszystko może się jawić jako potężne zagrożenie. Stąd telefony co kwadrans by sprawdzić, czy on rzeczywiście jest tam, gdzie być powinien, jaki ma głos, czy czasem w tle nie słychać czegoś podejrzanego. Inwigilacja, wypytywanie o najdrobniejsze szczegóły, godzinne dąsanie się o zbyt entuzjastyczne zerknięcie na panią w obcisłej sukience i oglądanie teledysków z roznegliżowanymi modelkami.

Często okazywana zazdrość zdradza brak zaufania oraz niską samoocenę. Sprawca tłumaczy się oczywiście miłością, ale za tymi deklaracjami najczęściej idą sformułowania typu „należy ufać i sprawdzać”, „okazja czyni złodzieja”, „żony zawsze lepiej pilnować”, „facet to facet, nie możesz go spuścić z oka”. Doskonale znany jest także zabieg sztucznego wywoływania zazdrości, tak żeby druga strona nie poczuła się nazbyt pewnie i zobaczyła co może stracić. Jak i syndrom psa ogrodnika – może i wcale nie chcę się z nią ożenić, ale też nie chcę, by inni faceci się wokół niej kręcili.

Czy aby na pewno przesadzam?

Z zazdrością wiąże się po prostu bardzo dużo toksycznych zachowań i niedojrzałości, dlatego to wyjątkowo niepożądana cecha osobowości. W pierwszej chwili to może być na swój sposób urocze, że komuś tak zależy, lecz po kolejnym wybuchu dociera, że to nie okazywanie głębokiej miłości, ile chęć kontroli i masa problemów ze sobą, których nie rozwiązuje się w należyty sposób, tylko takimi szczeniackimi zagrywkami.

Ale.. czy zazdrość rzeczywiście nigdy nie jest uzasadniona? To nic dziwnego, że nawet będąc w udanym związku, zwraca się uwagę na płeć przeciwną, jednak gdy mąż przez całą imprezę flirtuje z różnymi kobietami, a swojej żonie nie poświęca choćby pięciu minut, można się zdenerwować. Kiedy „to tylko kolega” dzwoni po kilka razy dziennie, a jego żarciki serwowane rozchichotanej żonie są zbyt pikantne jak na zwykłą znajomość, można nabrać podejrzeń. Po prostu, obdarzanie zbyt wielką atencją innych osób, zwłaszcza mocno zabarwione seksualnymi podtekstami, dla większości nie będzie czymś normalnym.

Nie jest też dziwna zazdrość, gdy partner bardzo dużo czasu spędza na swoim hobby, traktując drugą połówkę w zasadzie tylko jako mało istotny dodatek do życia, i to dodatek nieco upierdliwy, który się czepia, że piąty weekend z rzędu spędzamy oddzielnie. Bo o ile posiadanie zainteresowań jest rzeczą pożądaną, tak stałe zaniedbywanie partnera z ich powodu wydaje się całkiem uzasadnioną pretensją. Podobnie jak to, że znacznie chętniej ukochana osoba spędza czas wolny z paczką przyjaciół, z nimi woli wyjechać na wakacje, urządzić sylwestra, pójść na nowy film do kina.

Niezwykle bolesne jest także odkrycie, że partner prędzej podzieli się ważną nowiną z koleżanką, bo czuje z nią większą bliskość. Albo że żona swoje problemy rozwiązuje z kolegą, bo mąż jej zdaniem i tak nie zrozumie, i nie udzieli potrzebnego wsparcia. A tajemnice z przeszłości i teraźniejszości zna masa znajomych osób, a ta teoretycznie najważniejsza nie, i dowiaduje się o nich zupełnym przypadkiem.

Nie jesteś numerem jeden

Kłopot w tym, że nie da się przecież określić, ile procent czasu oraz uwagi należy poświęcać sobie wzajemnie, będąc w związku. Zresztą ludzie mają różne potrzeby. Jednak gdy zbyt często nawraca poczucie zaniedbania i lekceważenia, warto się nad nim pochylić. Może i jest w tym sporo przesady i przewrażliwienia, a może dla drugiej osoby ten związek jest dużo mniej ważny, jest w nim tylko z wygody oraz wyrachowania.

Para może się umówić na dowolne rzeczy, ale raczej mało komu pasuje układ, w którym jest się tylko na doczepkę, nie wiadomo w sumie po co, bo istotą związku jest na ogół właśnie wyróżnienie tej drugiej osoby, uczynienie jej wyjątkową. A jak tu się czuć wyjątkową, kiedy on podczas obiadu w restauracji namiętnie podrywa wszystkie kelnerki, puszcza oczko do dziewczyn siedzących obok, zagaduje przechodzące kobiety?

To, że żona coraz później wraca z pracy do domu, jeszcze nie musi być dowodem na niewierność. Ale gdy dochodzą do tego inne podejrzane sprawy i widoczna gołym okiem zmiana nastawienia do partnera, całkiem słusznie w głowie się zapala ostrzegawcza lampka. W chwilach, gdy uwaga partnerów powinna być skoncentrowana przede wszystkim na sobie – podczas randki, w łóżku, na romantycznym weekendzie we dwoje – większe zainteresowanie otoczeniem oraz przebywającymi w nim osobami może wzbudzić całkiem uzasadnioną zazdrość. I słowne zapewnienia, że jest przecież ok, nie rozwiązują sprawy, jako że czyny świadczą o czymś dokładnie przeciwnym. Plus za dużo tych dziwnych przypadków, aby wierzyć w pokrętne tłumaczenia.

A kiedy jeszcze na dokładkę notorycznie się podważa autorytet partnera, prędzej czy później bomba eksploduje. I znowu, czy można się dziwić zazdrości, kiedy narzeczona we wszystkim powołuje się na słowa kolegów? Albo gdy mąż każdą sprawę konsultuje z mamusią, no bo ona zna się lepiej? Jeśli to nie są tylko epizody, ale stały schemat funkcjonowania związku, zazdrość wydaje się w pełni zrozumiała. Choć prawdopodobnie to nie ona jest głównym problemem między tą dwójką ludzi.

Robisz z igły widły

Zazdrość jest przejawem emocjonalności, a czym innym da się skuteczniej osadzić przeciwnika, jeśli nie zarzutem o brak rozumu i kierowanie się głupimi uczuciami? Bardzo łatwo jest odparować wygłaszane w zazdrości zarzuty, szczególnie z pozycji siły: jesteś przewrażliwiony, to twój problem, ależ ty jesteś emocjonalna, nie robię niczego złego, o co się czepiasz. Zazdrość jest bardzo rzadko objawiana na chłodno, dlatego druga strona jest w wygodnej pozycji – nie myślisz jasno, za bardzo to przeżywasz, oj ale się zagotowałaś, jak typowa kobieta.

Czyjś słuszny zarzut nagle traci na wartości, no bo jak można traktować poważnie kogoś, kto się unosi. Dlatego niektórzy specjalnie tak robią – nie podejmują poważnej rozmowy, tylko celowo podsycają emocje, żeby drugą stronę wyprowadzić z równowagi i oskarżyć ją o zazdrość, która niejako z definicji należy do przegranych. Niekiedy w grę wchodzi nawet gaslighting, wyjątkowo perfidna forma manipulacji – tak się komuś miesza w głowie, że wreszcie uwierzy on w dowolną bzdurę i uzna siebie za niezrównoważonego.

Zazdrość wynika z niepewności, ale niepewność nie jest wyłącznie pochodną kompleksów i niedowartościowania. Kiedy związek nie daje bezpieczeństwa, satysfakcji, bliskości, gdy nie czujemy się w nim wyjątkowi, właśnie zazdrością można to zamanifestować. Inna sprawa, że to średnio skuteczne i zazwyczaj bardziej podkreśla konflikt, niż go rozwiązuje.

Złość jest słuszna, ale źle komunikowana

Zazdrość jest silna, niekiedy wręcz obezwładniająca, ale wciąż to uczucie, nad którym da się zapanować i je zwalczyć. Nad zazdrością warto w pierwszej kolejności popracować samodzielnie – czy faktycznie mam się o co wściekać, czy to są prawdziwe zagrożenia, czy tylko wymyślone w głowie, czy przesadzam, czy ta zazdrość nie wynika na przykład z tego, że ja nie mam takich fajnych znajomych, tak ciekawej pracy, tak pochłaniających pasji. Zazdrość często bywa bez powodu, ale zdarza się, że prowokuje ją niewłaściwe zachowanie partnera. I to powinno się jakoś przegadać zamiast dusić w sobie albo komunikować krzykiem.

To dość powszechny błąd, że w stanie zazdrości robi się głównie manifestacje, by dać coś do zrozumienia, i druga strona sama się powinna tego domyślić, w końcu sytuacja jest jasna jak słońce. A czasami wcale nie jest albo partner zgrywa głupiego, bo tak wygodniej, i jeszcze można się pośmiać, że on czy ona się wkurza.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>