Czy związek po zdradzie może być jeszcze udany?
Zdrada. To słowo mrozi pewnie każdego, kto myśli o swoim związku. Jest jedną z najczęstszych przyczyn rozwodów, co generalnie mało kogo dziwi – zdrada to jedna z tych rzeczy, których się nie wybacza. Ba, wręcz się namawia zdradzone osoby do rozstania, bo jak razem żyć po czymś takim? To się nie może udać.
A jednak bardzo wiele par ostatecznie decyduje inaczej. Z różnych powodów, niekoniecznie właściwych, niemniej skok w bok, wbrew pozorom, wcale tak często nie oznacza definitywnego końca dla pary. Czasami chodzi o względy praktyczne, a czasami odejście wydaje się po prostu dużo gorsze. Tylko czy po tak bolesnym ciosie można w ogóle cokolwiek odbudować?
Zdrada? To koniec
Zdradzanie, niestety, nie jest niczym niezwykłym. Pod każdą szerokością geograficzną ludzie się zdradzają, choćby groziły za to surowe kary oraz społeczny ostracyzm. I w pierwszym odruchu, teoretycznie rozważając zdradę partnera, niemal każdy powie: dla mnie to koniec.
Zero dyskusji. Nie. NIE. Żadnej drugiej szansy, nie po czymś takim. Ale gdy zdrada staje się faktem, wielu osobom radykalizm przechodzi. I zaczynają się wątpliwości.
W hipotetycznych rozważaniach zawsze łatwiej pozwolić sobie na nieprzejednaną postawę i przede wszystkim ewentualne rozstanie pozostaje czymś abstrakcyjnym – w danym momencie to nie zagraża, i pewnie nawet realnie wcale nie bierze się go pod rozwagę, bo nie dopuszcza się serio myśli o niewierności drugiej połówki. Kiedy więc dojdzie do dramatu, autentyczność doświadczanych uczuć i konieczność podjęcia decyzji weryfikuje wcześniejsze rozważania.
Oczywiście są ludzie, którzy po realnej zdradzie postępują zgodnie z wcześniej wygłaszanymi deklaracjami. Ale sporo osób się wtedy łamie, bo wprawdzie dostali właśnie obuchem w głowę, tylko że „jedyne słuszne” rozwiązanie wygląda teraz niczym gwóźdź do trumny – nie dość, że serce pękło przez zdradę, to jeszcze trzeba będzie przetrawić utratę miłości, tak na zawsze, bez odwołania. A to zwyczajnie za dużo, zwłaszcza w związkach z długim stażem, które miały trwać „dopóki śmierć nas nie rozłączy”.
Jednak mogę wybaczyć
Co skłania do zmiany zdania? W wielu małżeństwach wygrywa pragmatyzm – są wspólne dzieci, wspólny dom, masa zobowiązań, silne przywiązanie, jakoś nie bardzo chce się to wszystko niszczyć przez jeden błąd, nawet błąd takiego kalibru. No i miłość. Wybaczyć zdradę decydują się zwykle osoby, które wciąż bardzo kochają niewiernego partnera i nie wyobrażają sobie życia bez niego.
Jest rzecz jasna wściekłość, ból, upokorzenie. Jest nienawiść, że jak on mógł zrobić coś równie podłego. Ale koniec wspólnego życia? Taka myśl się rzeczywiście pojawia, jednak przegrywa w starciu z bolesnym wyobrażeniem nadciągającej samotności. To wyjątkowo trudna chwila w życiu zdradzonej osoby, ponieważ ciągle cierpi, jeszcze nie umie wybaczyć, wyobraża sobie ze szczegółami romans męża/żony, i jednocześnie bardzo, bardzo nie chce życia w pojedynkę.
Zdrada po prostu nie wymazuje uczucia, i przez owo uczucie trudno jest zdobyć się na jednoznaczny, kategoryczny osąd. Decyzję o rozstaniu przyćmiewają cieplutkie wspomnienia, przełomowe momenty przeżywane razem, wspólne wakacje, narodziny dziecka, drobne czułości. Nie sposób o tym zapomnieć, a im dłużej rozważa się przeszłość związku, tym bardziej szkoda skreślać przyszłość. Co nie znaczy, że faktycznie uda się wybaczyć, bo to
zwykle długa, bolesna przeprawa.
Ciekawe, czy żałuje
Będzie trudno, jeśli zdradzający partner nie wykaże skruchy, bądź też nie okaże się ona w oczach skrzywdzonej osoby wystarczająco głęboka i szczera. Podstawowe pytanie jest zwykle takie: dlaczego? Co on takiego w niej dojrzał, czego ja nie mam? W czym ona lepsza ode mnie? I gdy rozmawia się o tym na świeżo, to praktycznie każda odpowiedź będzie zła i wygeneruje tylko następne kłopotliwe zarzuty. Milczenie będzie wyglądać źle, ale gęste tłumaczenie również.
I jak w ogóle doszło do zdemaskowania kłamcy? Sam się przyznał, czy może pół miasta o tym plotkowało, i teraz jest jasne, skąd współczujące spojrzenia lub drwiące uśmieszki ze strony przypadkowych osób? Styl zdrady ma duże znaczenie – wiele osób inaczej odbierze dyskretny romans, którego gorzko się żałuje, a inaczej, gdy to dla partnera było tak naprawdę powodem do dumy, przez co skrucha wynika raczej z wyrachowania niż ze szczerych przeprosin. Różnie też reaguje się na przypadkowe, jednorazowe skoki w bok oraz na
długotrwałe romanse, w których najpewniej było jakieś zaangażowanie.
To bardzo delikatna materia, jako że strasznie trudno ocenić cudze intencje. Nie da się bowiem ukryć, że spora część niewiernych partnerów uzyskane wybaczenie uzna tak naprawdę za wygraną i przyzwolenie na dalsze wyskoki, wszak skoro druga strona wybaczyła raz, to pewnie drugim razem tak samo się ugnie. Co więcej, wybaczenie może dodatkowo ośmielić do zachowań dużo bardziej bezczelnych, jak gdyby po tym wszystkim nie było już żadnej granicy przyzwoitości.
Można wybaczyć, ale czy także zaufać?
Główny problem po zdradzie to strach, czy nie dojdzie do powtórki. Dla mnóstwa par to największe wyzwanie, tym trudniejsze, że pracę wykonać musi także osoba zdradzona. Jest zrozumiałe, że po zdradzie sprawy nie wrócą na dawne tory już następnego dnia, i jakieś konsekwencje muszą być, rzecz w tym, że jeśli zdrada została wybaczona, to właśnie trzeba dążyć do powrotu normalności. A to może być wyzwaniem ponad siły, bo naturalnym odruchem często jest chęć ukarania partnera możliwie najdotkliwiej, przy każdej dogodnej okazji.
W okresie próbnym panują nieco inne niż zazwyczaj zasady – jest trochę więcej kontroli i podejrzliwości, więcej „spowiadania się” i rozliczania planu dnia, czasami także pełen dostęp do smartfona czy komputera. Słowem, nic do ukrycia, co pozwala odbudować nadszarpnięte zaufanie.
Kłopot w tym, że często oszukani partnerzy wkraczają na ścieżkę obsesji i desperacji, co staje się nie do zniesienia dla drugiej strony, i właśnie ta mania sprawdzania może ostatecznie doprowadzić do rozstania, a nie sama zdrada.
Chcąc uratować swój związek po zdradzie, trzeba po prostu wznieść się ponad własną podejrzliwość, w przeciwnym razie nie ma szans na odbudowę zaufania – a bez tego związek nie będzie udany. Błędem jest też robienie ze zdrady karty-pułapki, wyciąganej przy byle sprzeczce i spornej sytuacji – nie ma tu mowy o żadnym przebaczeniu, żeruje się tylko na własnej krzywdzie, a to dobrze nie rokuje. Odgrywanie się tym samym zazwyczaj również nie przynosi spodziewanej ulgi – niby jest zemsta, jest satysfakcja z utarcia nosa, lecz koniec końców zostaje głównie niesmak.
Kiedy naprawdę się udaje?
Leczenie związku po zdradzie to długie miesiące pracy, dlatego nie wszystkim to wychodzi mimo początkowego entuzjazmu. Zdradzeni partnerzy nie zawsze chcą przyjąć do wiadomości, że oni także muszą dołożyć cegiełkę od siebie, bo to się wydaje bardzo niesprawiedliwie. Czasem po prostu brakuje pomysłu na skuteczną terapię, a nie każdy ma ochotę skorzystać z usług profesjonalisty od małżeńskich problemów.
Może być też trudno przejść do porządku dziennego nad pierwotną przyczyną zdrady, bo jakkolwiek jedynym winnym jest zdradzający i to żadne tłumaczenie, że „brakowało mi seksu i czułości”, to jednak wzmianka o zaniedbaniu bądź innych problemach pokazuje, że na pewnych obszarach związek nie działa i wymaga naprawy. Czyli znowu, mimo rozdartego serca powinno się szczerze przeanalizować również własne postępowanie.
Dobra wiadomość jest taka, że wielu parom faktycznie się udało i zdrada w pewnym sensie umocniła związek – zmusiła do komunikacji, wysiłku, pracy nad sobą, więc oczywiście, lepiej żeby jej nigdy nie było, ale skoro już się zdarzyła, to przynajmniej udało się wyciągnąć wnioski. Największe szanse mają te pary, które przed zdradą łączyła silna więź, ich związek był zbudowany na solidnych fundamentach, dlaczego czują, że jest o co walczyć, i to ich motywuje. Natomiast tam, gdzie nawet nie tliły się resztki dawnego uczucia, przeważnie nie ma czego ratować, a zdrada staje się gwoździem do trumny – para może oficjalnie, na papierze, pozostać razem, ale w rzeczywistości pod jednym dachem żyje dwójka już obcych sobie ludzi.
Zostaw komentarz