Czym jest gaslighting? Czyli gdy wmawia Ci, że źle pamiętasz…
Ludzka pamięć bywa zawodna, a emocje potrafią przysłonić trzeźwy osąd. Dlatego jedno wydarzenie może być przedstawione przez kilku świadków w zupełnie inny sposób, z różnymi szczegółami i wnioskami. Ten fakt chętnie wykorzystują wszelkiej maści manipulatorzy, próbując wmówić reszcie swój punkt widzenia, by zyskać kontrolę, władzę, pieniądze.
Niektórzy idą jeszcze dalej. Manipulują na każdym kroku, by całkowicie kogoś sobie podporządkować. I robią to tak umiejętnie, że ciężko się zorientować. Są jednak pewne charakterystyczne symptomy. Osobie, której chce się wyprać mózg, notorycznie się wmawia, że jest śmieszna, przewrażliwiona, popada w paranoję. Ona słucha tego raz, drugi, dziesiąty, setny, aż w końcu myśli: rany, chyba ześwirowałam! Otóż nie. Ale oprawcy właśnie na takim wniosku zależy.
Równoległa rzeczywistość
Kilkadziesiąt lat temu pojawiła się książka, a potem film „Gas Light”. W skrócie – mąż próbował z pomocą sprytnych sztuczek psychologicznych wmówić swojej żonie, że popadła w obłęd. Mąż nie był stereotypowym damskim bokserem w brudnym podkoszulku, nic takiego. Po prostu robił z niej wariatkę.
Od tytułu filmu powstał termin gaslighting. Mało kto o nim słyszał, ale już z samym zjawiskiem gaslightingu spotkało się bardzo wiele osób. „Bzdury gadasz, wcale tak nie było”. „Jesteś przewrażliwiona”. „Oj, coś ci się pokręciło w tej ślicznej główce”. Tak, to właśnie to. Ktoś bezczelnie ci wmawia, że nie pamiętasz tego, co pamiętasz, a to co pamiętasz, wydarzyło się w zupełnie innych okolicznościach, z udziałem innych osób i miało zupełnie inny finał.
Gaslighting ma podkopać wiarę w siebie i własne sądy. Ma obnażyć rzekome zaburzenia psychiczne. Sprawić, by ktoś uwierzył, że postradał zmysły. Najczęściej to zjawisko spotyka się w związkach i rodzinach, ale po podobne sztuczki sięgają również psychopatyczni szefowie czy ludzie na szczytach władzy. Po prostu każdy, kto widzi korzyści w zawładnięciu umysłem drugiej osoby.
Dlaczego to takie groźne? Bo wielokrotnie nawet nie widzi się tego, że ktoś próbuje nas zdominować. Gaslighting to bardzo wyrafinowana forma przemocy. Nie ma tu wyzwisk i jawnego szydzenia, często nie ma nawet jakichś złośliwych uszczypliwości. Jest umniejszanie, ale robione tak, by to ofiara sama doszła do wniosku, że jej głowa chyba zaczyna poważnie szwankować.
Ty nigdy nie masz racji
Ofiara gaslightingu czuje się malutka i przytłoczona. Jej pewność siebie jest tak zachwiana, że z czasem kwestionuje ona każdą swoją myśl, nie dowierza własnym uczuciom i wspomnieniom. Coraz mniej chętnie dzieli się własnymi spostrzeżeniami i opiniami. Sama zaczyna siebie postrzegać jako przewrażliwioną neurotyczkę i nierzadko dochodzi do wniosku, że faktycznie zwariowała.
Prowadzi do tego na przykład klasyczne odwracanie kota ogonem. Przeciwnik wysuwa argumenty z kosmosu, które mają na celu zdyskredytować drugą stronę, ośmieszyć jej wypowiedzi i sprowadzić je do absurdu. Tak, żeby poddana manipulacji osoba była skołowana, zwątpiła w swoje słowa i wycofała się pokonana.
Sprawca często próbuje przedstawić sytuację tak, by samemu wyjść na pokrzywdzonego, mówiąc coś w stylu „jasne, to pewnie znowu moja wina!”, „dlaczego tak mówisz, wiesz jak mnie to rani?”, „tak, ja oczywiście jestem zawsze ta najgorsza!”. Kiedy prawdziwa ofiara próbuje się postawić i odejść od toksycznego partnera, oprawca nagle zmienia front, dąży do pojednania i ma wielkie pretensje, że nie chce się go wysłuchać. „Przecież to ty mnie zostawiłaś, nawet nie dajesz mi szansy! I za co to wszystko?”. Próba przypomnienia, co stało za decyzją o rozstaniu, kwitowana jest wyrzutami: „to nieprawda, całą winę chcesz teraz zwalić na mnie, tak najłatwiej!”. I znowu, gdy ofiara się ugnie i zacznie tłumaczyć, to słyszy: „nic takiego nie mówiłem! źle to zrozumiałaś”, „oj przesadzasz”, „daj spokój, kruszyć kopie o takie bzdety”, „przecież to co mówisz, jest bez sensu!”, „jesteś przeczulona, skoro tak to odbierasz”.
Specjalista od gaslightingu zawsze próbuje umniejszyć ofiarę i jej problemy. Każda pretensja jest bagatelizowana, a opinie zasługują co najwyżej na lekceważące machnięcie ręką. Cokolwiek ofiara powie, to błahostki niewarte uwagi. Czepia się drobiazgów, które normalni ludzie puszczają w niepamięć. Nie zna się na niczym, niczego nie rozumie. Obraża się bez powodu. Nigdy tak naprawdę nie ma powodu do narzekań, wymyśla je sobie, wyolbrzymia. A ilekroć ofiara proponuje poważną rozmowę, słyszy w odpowiedzi: „o rany, nie będę słuchać twoich żali po raz enty, weź się w garść, bo ta twoja nadwrażliwość staje się nie do wytrzymania”.
Przecież wcale tak nie było…
Słowa ofiary gaslightingu są nie tylko ignorowane, ale i wielokrotnie kwalifikowane jako nieprawda. Nie to, że zarzuca się celowe kłamstwo, po prostu „chyba niedokładnie to pamiętasz”, „ależ co ty mówisz, było przecież inaczej”, „ty to masz fantazję!”. Kiedy ofiara nie da się przekonać od razu, dochodzi jeszcze „a pamiętasz, jak zapomniałaś o tym i o tym? teraz jest to samo” plus coś o emocjach wykrzywiających fakty.
Ofiara dalej nie wierzy i upiera się przy swoim? No to „wymyśliłaś to scobie”, „nie pamiętam niczego takiego”, „czepiasz się rzeczy, które w ogóle nie miały miejsca”, „serio, zapomniałeś jak było naprawdę?”. Manipulant neguje wersję swojego rozmówcy i zarazem wmawia rzeczy, których wcale nie było, żeby jeszcze bardziej zamieszać w głowie. I tak cały czas, przy niemal każdej sprawie, aż dręczona osoba dochodzi do wniosku, że nie może polegać na własnej pamięci i najwyraźniej ma halucynacje. Tym bardziej, że ktoś, komu ciągle wmawia się dziecko w brzuch, w końcu wybucha i reaguje emocjonalnie, podczas gdy oprawca zachowuje spokój i trzyma się swoich logicznych wywodów. Łatwo zgadnąć, kto wydaje się wtedy bardziej wiarygodny.
Niektórzy nawet posuwają się do sztuczek uprawianych przez bohatera wspomnianego filmu – chowają rzeczy, kasują wiadomości, aranżują ‘przypadkowe’ spotkania, fabrykują ‘dowody’, przyprowadzają ‘świadków’. Są w stanie posunąć się do największych podłości, byle tylko przekonać kogoś, że z jego głową jest coś nie halo. Bywa też, że od zakamuflowanej manipulacji przechodzi się do klasycznej przemocy – zaczynają się wyzwiska, kary, groźby, bicie. I często dopiero wtedy ofiara uświadamia sobie, że tkwi w bardzo toksycznej relacji.
Dzieje się tak zazwyczaj w związkach, ale i w miejscu pracy może dojść do podobnych manipulacji, jeśli chce się kogoś wygryźć albo wykazać niekompetencję. Wbrew pozorom, całkiem łatwo zrobić z kogoś nieudacznika, doprowadzić do stanu, w którym ofiara dziesięć razy się zastanowi zanim coś znowu powie, przestanie wierzyć w swoje umiejętności i będzie tak obawiać się kolejnych oskarżeń, że sama z siebie przejmie więcej obowiązków i zacznie pracować na 300 procent normy – wystarczy udawać, że nie dostało się na przykład ważnych dokumentów, że było się świadkiem nieprofesjonalnego zachowania, a w ostatnim projekcie znalazło się sporo błędów, które inni musieli poprawiać.
Chyba coś jest ze mną nie tak
Z gaslightingiem ciężko się walczy, bo ktoś używający tej metody manipulacji doskonale zna się na swoim fachu, najczęściej ma starannie przygotowany plan i atakuje z rozmysłem, jest perfekcyjnie przygotowany do konfrontacji, ma w głowie opracowane dziesięć kroków naprzód i dobrze wie, gdzie uderzyć.
To nie są przypadkowe, sporadyczne epizody. W gaslightingu potężną siłą jest właśnie ta nieugięta konsekwencja. Nie że raz czegoś nie zapamiętałaś, zapominasz za każdym razem. Wszystkie podnoszone przez ciebie kwestie są wyolbrzymione. Za każdym razem przemawiają przez ciebie subiektywne uczucia wypaczające rzeczywistość. Nieprawda? Ależ prawda, prawda, mam ci przypomnieć? Mówisz, że tak nie było? O, dokładnie, sama się gubisz, przekręcasz. Jak nie, jak tak, no chyba że to mi zarzucasz kłamstwa. No widzisz, skoro ja nie kłamię, to…? Więc zdecyduj się wreszcie, która wersja jest prawdziwa, bo najwyraźniej sama nie wiesz, o co ci chodzi. Tak, obraź się teraz, i może awansem uznajmy od razu, że globalne ocieplenie to również moja wina.
Takie dialogi doprowadzają do rozpaczy, ponieważ manipulator przeważnie jest osobą, z którą łączą bardzo bliskie więzy. Czasami nawet coś tam w głowie świta, ale dla świętego spokoju unika się kolejnych spięć i dyskusji na drażliwe tematy, przejmuje się punkt widzenia drugiej osoby. No i nie chce się wierzyć, by ukochany człowiek mógł dopuszczać się tak wielkich podłości, więc łatwiej znaleźć winę w sobie, w swoim przewrażliwieniu. Zwłaszcza że manipulatorskie argumenty brzmią rozsądnie i pokazują wręcz, że partner się stara, nie chce kłótni, jest do bólu racjonalny.
Mimo to jest wewnętrzne przekonanie, że coś niedobrego się dzieje, ale za Chiny ludowe nie da się powiedzieć co. I nawet gdyby chciało się komuś z tego zmartwienia zwierzyć, to nie bardzo wiadomo jak, bo kiedy opowiada się o tych sytuacjach, to dla osób postronnych one rzeczywiście mogą się wydawać śmieszne i niepoważne. Zresztą i ofiara, kiedy wypowie swoje urazy na głos, nagle dostrzega ich błahość, choć przed chwilą była na skraju załamania nerwowego. Może więc faktycznie jest roszczeniową, zaburzoną emocjonalnie księżniczką?
Przeciąć więzy
Manipulacja to silne spoiwo, wiele osób niemal uzależnia się od swoich katów. W gaslightingu jest czasami nawet gorzej niż gdy partner bije czy wyzywa, bo taką przemoc mimo wszystko łatwo rozpoznać i w porę zareagować. Natomiast skargi ofiary gaslightingu bez problemu da się wykpić, bo i cóż ona może powiedzieć? Że ktoś ją dręczy. No dobrze, ale jak? I tu robi się pod górkę. Jak opisać te wszystkie podważające wiarygodność odzywki? Jak udowodnić, kto mówi prawdę?
Pojedyncze przypadki manipulacji dotyczą nierzadko takich kwestii jak to, o której ktoś kiedyś wrócił do domu czy powiedział podczas rozmowy to lub tamto. Pierdoły. One dopiero w kupie wyglądają niepokojąco, choć i wtedy głównie dla ofiary, która zna cały kontekst. Poza tym, osoba zmanipulowana jest tak ogłupiona, że już sama nie wie, co jest prawdą.
Wyjście na prostą utrudnia fakt, że z patologicznym manipulatorem nie da się dojść do porozumienia standardową drogą. W normalnym związku, kiedy jest wola dialogu, każda ze stron mówi, co jej leży na wątrobie, i słucha argumentów partnera. Manipulator nie chce dojść do prawdy, on chce bezwzględnego posłuchu. Nie przyjmuje do wiadomości, że to on mógł się pomylić i że przekracza jakieś granice. Oszukuje z premedytacją, bo taki ma cel.
I nie warto się łudzić, że oprawca weźmie odpowiedzialność za swoje czyny i słowa. Po gaslightingowe metody często sięgają socjopaci, od których raczej nie ma co oczekiwać, że nagle się zmienią w osoby empatyczne i wrażliwe. Co gorsza, w wielu przypadkach ujmującą osobowością potrafią sobie zjednać innych i prędzej przekonają otoczenie, że ofiara naprawdę sfiksowała, niż przyznają się do własnych błędów. Dlatego miast starać się naprawić to, co nie do naprawienia, najlepszym wyjściem dla ofiary jest definitywne odcięcie się od kata. Ale niestety, to jest właśnie najtrudniejsze.
18 komentarzy
Typowe zachowanie „partnera” w toksycznym związku, z którego ciężko wyjść. Błędne koło. Świetnie powiedziane – odwrócenie kota ogonem…
Bardzo dobrze, że o tym piszesz. Też to zrobiłam, ale w innej formie. Bo znam to z autopsji. Mimo, że dokładnie widziałam i wiedziałam, co robi ex, miałam także świadomość, że inni nie koniecznie uwierzą mnie. A raczej, że nie uwierzą. Kiedy więc padła zawoalowana groźba, że „powinnam się leczyć”, uciekłam z domu. Gdybym faktycznie wylądowała w wariatkowie, jak niby miałabym udowodnić, że nie jestem chora? Przecież „przekonanie o własnym zdrowiu psychicznym jest najgorszym rokowaniem w psychiatrii”. Kto by mnie potem przyjął do pracy? Ta łatka już zawsze przy mnie by została. Ta ucieczka ocaliła mi życie. To był taki rzut na taśmę ostatkiem sił. Do dziś jestem z tego powodu z siebie dumna. Brawo ja 🙂
Strasznie pokrętna kreatura taki partner… coś na kształt takiego postępowania przejawiają także niektórzy szefowie lub koledzy z pracy, niestety.
Wyrwanie się z takiego związku/relacji to jedno ale doprowadzenie sprawcy do sądu i wyrok skazujący, to dopiero według mnie może być wyzwanie. Jeśli taka osoba umie doskonale manipulować, w sądzie zrobi tak samo jak wcześniej w związku. A dowody też trudno zdobyć na takie praktyki.
Jogurt nazywa się FruVita, robi go chyba Bakoma.
Pozdrawiam!
Myslę, że to trochę coś innego niż ja myślę, ale generalnie moja teściowa potrafi wyprzec się wszystkiego w żywe oczy 🙁
Witam.
Bardzo potrzebny artykuł.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że gaslighting w ogóle istnieje, a jeszcze mniej, że jest jedną z technik prowadzących przez manipulację do całkowitego zniewolenia.
Żeby móc walczyć, trzeba wiedzieć – z czym.
Pozdrawiam:)
No dobrze, a co w przypadku gdy partner faktycznie ma zaburzenia paranoiczne? Gdzie wmawia innym nieprawdę, neguje uczucia i snuje interpretacje odbiegające od rzeczywistości ? Dla takiej osoby będzie to właśnie obrona i nie przyjmie do wiadomości czy tez nie pójdzie do psychoterapeuty i będzie twierdził ze mu się wmawia.
Dokładnie. Facet, który mnie rzucił, zachowywał się jak typowy gaslighter, ale to dopiero dociera do mnie dzięki terapii – robił ze mnie gaslightera, jakby naczytał się wielu artykułów o tym, wmawiał wręcz, że ja nim manipuluję, gdy tylko coś mu się nie spodobało. Pisał, że przeze mnie płacze, bo niby coś napisałam, zrobiłam, ja fiksowałam, bo nie wiedziałam, co niby zrobiłam, a on podobno cierpiał, nie zauważyłam nawet, jak bardzo mnie emocjonalnie uzależnił do czasu, gdy mnie porzucił – podle, na odległość, zarzucając, że niby kiedykolwiek mu robiłam „jazdy” i że znowu zrobiłam (bo ośmieliłam się napisać, że jest mi przykro, bo innych bardziej obchodziło, że się rozchorowałam, a on zaczął na to wysyłać mi smsy, jak to zrobi coś zakazanego, „bo on chce”, zwracać na siebie uwagę jak nigdy), że na pewno go zdradzam, nie myślę tego, co myślę, foch, ignorowanie, ograniczenie kontaktu na fb, nieodbieranie telefonów, nieodpisywanie, bo napisałam, że nie pozwolę się tak traktować, tj. oskarżać o zdradę, przypisywać kłamstwa, pisać, że to ja coś złego mu robię, ale oprócz tych fałszywych oskarżeń to nie pisał nic konkretnego, a, no łaskawie napisał, że zrywa podając fałszywe powody, obwiniając mnie o to, jak się zachowałam, gdy na mnie nawrzeszczał kilka dni wcześniej, bo nie chciałam, żeby się do mnie w danym momencie dobierał, bo potrzebowałam chwili i śmiałam mówić „poczekaj”, a jak nie skutkowało, to jeszcze próbowałam go od siebie odchylić, żeby w ogóle nakłonić go do tego, żeby mnie posłuchał (a wiadomo, on chciał w danej sekundzie, to powinnam być w pełni gotowa, nic, że gdyby nie zaczął na mnie wrzeszczeć, a dalej robił, co robił, to by mnie zgwałcił, bo do tego zmierzał, co niestety usprawiedliwiałam, cieszę się, że poszłam na terapię, bo do teraz usiłuję znajdować na to usprawiedliwienia, mimo że po prostu był tak na sobie skupiony, że skoro po tym na mnie krzyczał, oskarżał, wyzywał od dzieciaków, nie powinnam była wrócić po tym, jak mu kilkukrotnie krzyknęłam, że się boję, tylko głupio wierzyłam, że ma jakąś traumę, może i ma, ale ani razu nie przeprosił, gdy zrobił coś złego, za to na początku związku przepraszał, gdy się rozpłakał mówiąc o swoich złych doświadczeniach. Może i je miał, ale ja do dzisiaj nie wiem, co z tego, co mówił, było prawdą. Gdy ze mną zrywał byłam w takiej rozsypce, że ja już nie wiedziałam, w co wierzyć. I niestety wyszło dopiero po seksie, że mnie okłamywał w co najmniej kilku sprawach, niby wpierw wyszła drobnostka, następnego dnia po tym, jak się wkurzył na to, że mówię, by poczekał… 2 z poważniejszych kłamstw wyszły po tym, jak mnie porzucił ot tak, jak coś niewartego uwagi. Seks był, potem mu raz odmówiłam, to przestał się aż tak pilnować? W sumie po co, jeżeli z jednej strony dostał to, co mu się „należało”, a potem zaczęłam protestować przeciwko złemu traktowaniu mnie. Nawet zaprzeczał moim uczuciom w ten sposób, że ja po prostu się boję, bo wiem, że tracę kogoś wyjątkowego… Rzuca i coś takiego pisze. Okazało się, że jego „stary lek na serce” był neuroleptykiem, więc pytanie, na ile bał się, że to wykryję, a na ile zwyczajnie mnie wykorzystał. A najzabawniejsze, że czułam się prowokowana, jakbym szła po sznurku ze swoimi reakcjami, kiedy mnie opuszczał – i tego żałuję, bo sprowokował u mnie tak silne emocje, że sama napisałam kilka słów za dużo, ale nie rozumiałam wówczas, co się dzieje, teraz dopiero mam siłę, by się z tym mierzyć, na terapii, bo powiedziałam „nie zamierzam się tak czuć i chcę umieć odpowiednio reagować”.
Przerażające, a najbardziej chyba to, że ofierze jest tak ciężko odejść od kata.
Chyba znalazłam odpowiedź padłam ofiarą gaslightingu…nie w życiu osobistym. Nie miałam pojęcia, że tak to się fachowo nazywa, właśnie brakowało mi odpowiedniego słowa.
Gardze ludźmi którzy manipulują innymi. Wyczuwam takich na moje szczęście ☺️ i szybko załatwiam z nimi sprawę. I fałszywy uśmieszek na twarzy nic nie zatuszuje
Jestem w takim związku i staje się kaleka fizyczna z dnia na dzień z rosnącym ryzykiem wylewu. Lekarze applause sukces nie zapisując pogorszenia zdrowia fizycznego od czterech lat. Odstępując od operacji neurochirurgicznej i ortopedycznej.
A czy są jakieś udokumentowane skutki fizyczne ofiar gaslightingu? Psychologiczne bezapelacyjnie, ale fizyczne?
A czy to też jest gaslighting: sugerowanie komuś, że myśli lub czuje się w jakiś określony sposób sugerowany przez manipulatora., np. sugerowanie komuś że musi być nieszczęśliwy bo to i tamto. Nie zapytanie jak się z tym czujesz tylko narzucanie swojego własnego odczucia albo zakładanie że ktoś się tak właśnie czuje.
Tak, toteż jest manipulacja, zaprzeczanie czyimś odczuciom, uczuciom czy myślom jest gaslightingiem czyli przemocą słowną, psychiczną. Np. partner krytykuje ciebie bo kiedyś zrobiłaś coś w inny sposób albo powiedziałaś, że czujesz to czy tamto a on zaprzeczał.
To, co czujesz świadomie w sobie i jesteś tego pewna to jest to fakt, a skoro świadomie ten fakt istnieje czyli np twoje odczucie, uczucie zranienia itd to jest to fakt prawdziwy. A skoro fakt jest prawdziwy, to znaczy, że jest więc nie może go nie być, nie może nie istnieć i nie można mu zaprzeczyć. Jeśli ktoś zaprzecza twoim uczuciom, to zaprzecza sobie, nie tobie, bo nie jest w twojej głowie.
Fakt istnienia manipulacji czy przemocy psychicznej też jest faktem istniejącym, lecz wielu zaprzecza, że to się dzieje aby osoba manipulowana czy ofiara takiego manipulanta była przekonana, że to jej wina….
Straszne. Ale to. Robi ok mąż. Nawrt dziś. Prosty przykład. Nie gasi za sobą światła. Ja raz. Nie zgasiłam inohoho jaki on biedny bo zawsze za mnie gasi. I tak w kółko. Moje cokolwiek wyolbrzymione. Jego… Zminimalizowane. Ale to zawsze ja mam problem. On jest super w porządku. Mam tego dość. Straciłam do… Ale to coś… Zobojętniałam. Nie cierpię narcyzów.
Brakuje mi źródła problemu, skąd się biora socjopaci, powiedzmy że lekkiej manipulacji wspomnianej doznałam i bylam w szoku, że osoba z ktora tyle lat bylam jako przyjaciółka nagle ujawnila w sobie takie sklonnosci. Czy to wina wychowania rodziców, towarzystwa w szkole? Wychodzi na to, ze nie znam jej od złej strony, nawet nie raczyla przeprosic nic sie nie stalo to ja niczego nie pamiętam. Musiala zagadywac mnie nie liczy sie moje zdanie.
Łatwiej jest jak to ex czy jeszcze obecny partner, znacznie trudniej jak jest to ktoś z rodziny…….w moim przypadku mama. Charakter dominujący, zawsze ona ma rację itd itp. Niby nic a sprawa filmu w kinie, z normalnej rozmowy przy jej znajomych na temat filmu…praktycznie zarzuciła mi kłamstwo a ja na 1000000000% PAMIĘTAM, że na nim byłyśmy. Jeszcze potem z wyrzutami do mnie, że jak mogłam przy koleżankach (które notabene wsadzają szpilki niby to niewinnie a ta żadnej reakcji). To samo jak obcy facet na mnie naskoczył bo nie wyzerowałam mu automatu benzynowego (notabene SAM się zeruje po 5 minutach), zamiast opierniczyć go….siadła na mnie bo na pewno coś źle zrobiłam a jego PRZEPRASZAŁA!! Ktoś powie jedno słowo nie tak o koleżankach to rzuca się do ataku a swojego dziecka nie broni. Cały czas gada, że „ma mieć pozytywne fluidy w domu” nawet kosztem mojej psychiki bo nawet wygadać się nie umiem bo „psuje nastrój”. Cudze winy widzi, swoich nigdy. Nie raz w kłótni posunęła się za daleko, NIGDY nie przeprasza, chodząca perfekcja. Zaczęłam się ostatnio zastanawiać czy my w ogóle mamy jakąkolwiek więź?? Czy ona mnie kocha i…….dochodzę do smutnego wniosku, że NIE