Czym jest negging? Czyli o pseudokomplementach
Nie jesteś szczupła, ale i tak bym cię wyhaczył. No proszę, czyli nawet blondynka może mieć odrobinę rozumu. Jak na niskiego faceta wyglądasz całkiem spoko. Brzmi dziwnie? Owszem, ale to całkiem popularna metoda na podryw. Na pierwszy rzut oka zwykły komplement. Ale na drugi… Ma się wrażenie, że ktoś chyba chciał mnie poniżyć.
Tak właśnie działa negging. To nie językowa niezręczność, że coś komuś się wymsknie. To celowe zagranie, żeby druga osoba pękła, spokorniała i dała się omotać. Najbardziej znane w randkowej wersji, ale równie dobrze może nas to spotkać w pracy czy w kontaktach ze znajomymi. Po co jednak ludzie tak robią?
Jesteś fajna, ale…
Negging to stare zjawisko, choć dopiero od niedawna używa się tego terminu. To przytyk, tyle że przepleciony z czymś miłym, tak by nie dało się do tego łatwo przyczepić – przecież nie mówię, że jesteś tłusta świnia, wręcz przeciwnie, podkreślam że jak na dziewczynę z nadwagą wyglądasz całkiem ok, to chyba nic złego?
Taka jest właśnie pokrętna natura neggingu. Nie jest powiedziane wprost, żeś gruba czy brzydka, bo i nie o to do końca chodzi. Celem jest przecież nawiązanie znajomości, a otwarte chamstwo się raczej nie sprawdzi. Po prostu unika się komplementów wyrażających szczery podziw, bo to ustawia na niższej pozycji adoratora-lokaja, jednego z wielu, którzy klepią na okrągło te same suche teksty i przez to nie odnoszą sukcesu. A negging przykuwa uwagę, bo jest bardziej spersonalizowany, zaczepny, nie wprost agresywny, lecz rzucający drugiej stronie wyzwanie.
Słowa na pozór miłe, by druga strona poczuła się jakoś doceniona, jednak z wyraźnym podtekstem, że żaden z ciebie cud świata. To właśnie główny cel werbalnych przytyczków – podkopać czyjąś wiarę w siebie, żeby ta osoba spuściła z tonu i przestała się wywyższać, jako że naprawdę nie ma ku temu powodu. I tak urażona dziewczyna (bądź chłopak, bo to działa także w drugą stronę), niesiona przykrym uczuciem spróbuje udowodnić, że jednak jest warta zainteresowania.
Ależ nikt ciebie nie obraża
Uszczypliwe pseudo-komplementy uchodzą za idealny sposób na przełamanie lodów, choć jak to wróży na przyszłość, jeśli znajomość zaczyna się nie od miłych gestów, tylko od manipulacji i upokarzania? Obniżanie czyjejś samooceny to dość paskudna praktyka, zwłaszcza gdy atak nie jest przeprowadzany wprost, tylko pokrętną drogą, łagodnie, niemal niepostrzeżenie, w pierwszej chwili często nawet człowiek się nie orientuje, że ktoś właśnie wbija szpilkę w nasze dobre samopoczucie.
Lubię cię, jesteś taka nieskomplikowana, inteligentne dziewczyny są wkurzające, a przy tobie można poczuć się swobodnie – słysząc takie słowa, rzeczywiście trudno powiedzieć, że ktoś cię obraża. Ale dokładnie to robi, tyle że w zawoalowany sposób, bo ona nie ma się odwrócić na pięcie, a jedynie poczuć się mniej pewna siebie. Niektórym idzie to na tyle kiepsko, że druga strona od razu ucina rozmowę, jednak wytrawny gracz wie bardzo dobrze, gdzie uderzyć, by osiągnąć pożądany cel. Sprawi, że ofiara poczuje się źle i jednocześnie będzie skłonna pójść na poważne ustępstwa.
Jest to skuteczne, gdy „komplement” uderza w czułe miejsce atakowanej osoby. Tym skuteczniejsze, że zwykle niespodziewane, a nietypowa forma potrafi zbić z pantałyku i nie wiadomo, jak zareagować na podobną zaczepkę. Odwinąć się bezceremonialnie? Powiedzą, że przesada. Zignorować albo się roześmiać? Wyjdzie, że to rzeczywiście nic takiego. A jeśli szpileczka pada już podczas flirtu, to co, nagle zaprotestować? Będzie, że psujesz atmosferę i jesteś konfliktowa. Plus oczywiście nie masz za grosz dystansu.
A może inaczej się nie da?
Skoro coś upokarza, to jest niekomfortowe. Odbiera kontrolę, a nie każdy umie się szybko obronić. Nie wszyscy jednak uważają negging za coś nagannego. To wręcz polecany sposób na flirt, bardzo skuteczny i dający do ręki potężną broń – druga strona dotknięta uszczypliwością stanie się bezbronna i jest wielce prawdopodobne, że właśnie dzięki tej metodzie zapali zielone światło.
Zwolennicy tego stylu flirtowania często podkreślają, że wcale nie próbują komuś ubliżyć, chodzi im jedynie o pokonanie bariery, a nie żeby zniechęcić do siebie. Chcą trochę utrzeć nosa upatrzonej osobie, sprowadzić ją na ziemię, pokazać, że nie jest w niczym lepsza i dlatego powinna dać szansę. Swoim udawanym komplementem wyprowadzają z równowagi, co może być zaczątkiem do dalszej konwersacji albo i czegoś więcej.
Czemu właśnie tak? Bo czasami inaczej się nie da – to najpowszechniejszy argument. W przypadku osób bardzo atrakcyjnych, do których zawsze ustawia się kolejka adoratorów, klasyczne metody podrywu nie wystarczą. Oklepanymi frazesami nie zdobędziesz pięknej kobiety. Nie poderwiesz przystojnego faceta łasząc się do niego jak inne. Musisz się wyróżnić. Dziwne tylko, że jedyne, co przychodzi do głowy, to poniżająca odzywka, jak gdyby niczym innym nie można było zainteresować. No na przykład sobą.
Jak to naprawdę funkcjonuje?
Negging pozoruje obojętność, czym łatwo wjechać na ambicję, no niestety, taka jest nasza natura. Dlatego to zaskakująco często działa, szczególnie gdy ktoś ma wprawę. Ale cokolwiek się z tego urodzi, wciąż jest to celowe umniejszanie czyjejś wartości dla osiągnięcia własnego celu. Więc działa, ale na tej samej zasadzie można powiedzieć, że działa bicie dzieci albo zastraszanie pracowników w firmie – jest pożądany efekt, a jakie to rodzi konsekwencje na pozostałych obszarach, to już mało istotne.
Dlaczego ludzie się na to dają złapać? Niektórym imponuje związek z kimś, kto ma w sobie nieco bezczelności i pogardy do świata, ponieważ łączy się to z silną psychiką, co jest pożądaną cechą. Są badania pokazujące, że jeśli kobiecie tymczasowo obniży się samoocenę, patrzy ona na mężczyznę łaskawszym okiem. Zdecydowanie łaskawszym, niż kobieta, która jest pewna siebie. W momencie, gdy dziewczyna dostaje sygnał, że ma jakieś niedoskonałości, czuje się mniej atrakcyjna i automatycznie obniża swoje oczekiwania wobec potencjalnego partnera. U mężczyzn zachodzi podobny mechanizm – jeśli mają niższą samoocenę, stają się bardziej ulegli i łatwiej ich wykorzystać.
Ale obniżenie samooceny przez negging przynosi tylko krótkotrwałe efekty. Przez pewien czas ów ktoś, kto tak skutecznie zakłócił spokój ducha, może się wydawać atrakcyjniejszy, to wrażenie jednak szybko mija. Chyba że uszczypliwości stają się podstawowym narzędziem kontroli partnera i na tym polega związek, na ciągłym poniżaniu w dyskretnej oprawie – zmanipulowana ofiara coraz gorzej myśli o sobie i coraz mocniej przywiązuje się do oprawcy. Jak tu jednak mówić o prawdziwym, głębokim uczuciu?
Nie, to nie było zabawne
Nie zawsze znajomość rozpoczęta w ten sposób musi zakończyć się głęboką traumą, zdarza się nawet, że obrażona osoba wychodzi z potyczki zwycięsko. Gorzej, gdy złośliwości trafią na podatny grunt, do kogoś z poważnymi kompleksami i tylko utrwalą kiepskie mniemanie o sobie. Bo wielu ma się za mistrzów uwodzenia, choć w praktyce są najczęściej zwykłymi bucami, których jedynym atutem jest „umiejętność” dowalenia drugiej osobie.
Negging nie ma nic wspólnego z przekomarzankami i wzajemnym dogryzaniem, co praktykuje wiele par. Uszczypliwości rzucane naprawdę w żartach pozostają właśnie tym – niewinnym żartem. Nie ma w nich chęci poniżenia, wiadomo, gdzie są granice, i jakich tematów nie należy poruszać, bo drugą osobę to mocno zaboli. A kiedy ktoś się zagalopuje, potrafi przeprosić, bo nie miał zamiaru sprawić przykrości.
Choć negging wiązany jest głównie z randkami, to pseudo-komplementy paść mogą w każdej sytuacji. To niby pochwała od szefa. Niby słowa uznania od koleżanki. Niby aprobata mamy. Niby życzliwa uwaga sąsiada. Niby sympatyczna wymiana zdań, a pozostaje niesmak i po głowie kołacze się pytanie: co oni mieli na myśli? Nic się nie stało, można się rozejść, a jednak wracasz do domu z raną.
To naprawdę może zaszkodzić
To perfidna metoda, ponieważ nie ma otwartej konfrontacji, a obrażana osoba na ogół odpowiada atakiem, czym nierzadko pogarsza swoją sytuację, jako że wychodzi na przewrażliwioną istotę, z którą nie da się normalnie pogadać. Trudno się jednak co dziwić, że nie udało się utrzymać nerwów na wodzy, ponieważ zarzuty są często z tylnej części ciała, perfidnie wmawia się komuś emocjonalność, wymyśla jakieś absurdalne porównania albo jedzie na najgłupszych stereotypach.
Ewidentnie ma zaboleć i umniejszyć. Udało się? Oj nie przesadzaj, tylko się droczę, wyjmij kijek z tyłka, nie to miałem na myśli. Najrozsądniej byłoby więc nie wdawać się w żadne dyskusje i nie zniżać do tego samego poziomu, ale niestety, człowiek jest mądry dopiero po fakcie i może jedynie żałować bezsensownej pyskówki.
Problem z neggingiem jest taki, że po cichu zatruwa myśli. Sporadyczne zaczepki da się zbyć machnięciem ręki i raczej nie poczynią one wielkich spustoszeń, choć tutaj też nie ma reguły – te głupie słowa o fajnej, choć bardzo grubej pupci w za ciasnych dżinsach mogą się ciągnąć latami, sprawiając, że dziewczyna już więcej takich spodni nie założy. Ale gdy podobne złośliwości słyszy się często, to nie ma siły, mogą być gęsto polane miodem, ich główny sens i tak dobrze zostanie zapamiętany. Zwłaszcza gdy te słowa wypowiada osoba, na której zależy.
Kto lubi takie metody, będzie celowo podsycał czyjąś niepewność siebie, żeby przypadkiem druga osoba nie poczuła się ciut za dobrze. Oczywiście z zaznaczeniem, że jemu to nie przeszkadza, to całkiem urocze, choć poza nim pewnie nikt nie jest równie wyrozumiały. Systematyczne wgniatanie w glebę wreszcie zrobi swoje, a wtedy wyrwać się z toksycznego związku jest straszliwie ciężko. Że niby wrednym przytykiem można skutecznie zwrócić na siebie uwagę? Cóż, jeśli świadomie depcze się po kimś, to na pewno nie stoją za tym szczere intencje.
5 komentarzy
Ja z takimi komentarzami mam ogromny problem. Bo jak na początku jest napisane „masz wrażenie, że to komplement, ale potem”… no, nie 😀 ja o początku mam wrażenie, ze ktoś nie dosyć, ze mnie obraża, to jeszcze robi to podwójnie, myśląc, że taką oczywistą ściemą będzie w stanie mnie oszukać. Nie dla neggingu!
Jeżeli wystarczy raz lekko obrazić taką „pewną siebie” osobę żeby zaczęła zabiegać o uwagę obrażającego oznacza to że nigdy tak naprawdę pewna siebie nie była tylko miała ego rozdmuchane przez atencje z zewnątrz.
Mistrzyniami neggingu są kobiety… Taka jest prawda. Tylko, że pojęcie to dostało swoją nazwę dopiero wtedy kiedy po wynalezieniu piguły antykoncepcyjnej mężczyźni zaczęli studiować psychikę kobiet (wbrew pozorom dość prosta) i używać ich własnej broni przeciwko nim samym.
@Ninjahouse
Gdyby psychika kobiet była tak prosta jak twierdzisz i rzeczywiście byś ją „studiował” to nie byłoby cię na portalu o nazwie „KobietaPo30”, internetowy frustracie. 😉
Moja szwagierka za każdym razem kiedy się widzimy raczy mnie takimi komplementami typu „dobrze wyglądasz, lepiej niż ostatnio”,”dobrze wyglądasz, naprawdę dobrze”(po tym jak troszkę mi się przytyło),
Niestety trafia raz po raz szpilą,bo jestem osobą której riposta nie przychodzi lekko.
Trująca osoba. Nie znoszę przebywać w jej towarzystwie.
Bardzo dobry tekst, dziękuję