Główne menu

Czym jest normalność? I czy Ty jesteś normalna?

To nienormalne! – tak często kwitujemy coś, co bardzo się nam nie podoba. Intuicyjnie czujemy, że z kimś/czymś jest coś nie tak, gdy jednak przyjdzie do konkretów, strasznie ciężko wytłumaczyć, dlaczego uważamy to za odstępstwo od normy i co tą normą tak naprawdę jest.

Właśnie z powodu tych niejasności, normalność oraz jej patologiczne przeciwieństwo często nie tyle służą dbaniu o jakieś standardy, ile stają się amunicją w sporach światopoglądowych – dwie zwaśnione strony krzyczą namiętnie o zboczeniach, herezji i wypaczeniu, siebie podając za wzór do naśladowania. Ale czy bez odgórnie narzuconych norm żyłoby się nam lepiej?
czym jest normalność

Kto tu jest normalny?

Normalność to coś oczywistego. Jest po prostu i już, tak że się nawet nad tym jakoś specjalnie nie zastanawiamy, ale właśnie ten brak namysłu czasami nas gubi. Bo dlaczego to, a nie tamto uważamy za normę? Pewne zwyczaje czy poglądy są efektem doświadczenia i wiedzy, ale wielokrotnie powielamy jakiś schemat na zasadzie „no bo tak po prostu jest”. Zgadza się z tym większość, a to zwykle ona decyduje o danym trendzie. Czy słusznie? Niekoniecznie, tak jednak jesteśmy skonstruowani, że wolimy być częścią grupy niż odludkiem, nawet gdy nie do końca podobają się nam panujące w niej zasady.

„Normalnością” szafuje się więc często bez refleksji. Rzeczy nietypowe, osobliwe czy drażniące wrzucane są do jednego worka, gdyż nie mieszczą się w tej prawidłowej wizji świata. Czasem owe rzeczy faktycznie szkodzą, ale często ich jedyną winą jest odmienność, nie niosą one za sobą żadnego poważnego zagrożenia, poza tym, że nie bardzo wiadomo, co o nich sądzić.

Jesteśmy bowiem już na tyle zróżnicowanym społeczeństwem, że strasznie trudno wskazać jeden uniwersalny dla wszystkich punkt odniesienia. Sprawy, co do których praktycznie nikt nie ma wątpliwości, można policzyć na palcach. Reszta to kwestia indywidualnych interpretacji, jak na przykład jedzenie mięsa – część powie, że to naturalny składnik ludzkiej diety i w ogóle o czym ta dyskusja, inni, że to barbarzyństwo niegodne prawdziwego człowieka.

A dla nas to normalne

Normy dają nam jakieś wyobrażenie o tym, czy rozwijamy się w prawidłowym kierunku. Doświadczamy tego od momentu narodzin, mając najpierw skalę Apgar, potem listę oczekiwanych umiejętności typowych dla danego wieku, aż wreszcie wchodzimy w dorosłość, czyli okres samodzielności. Każdy etap wiązany jest z określonym zasobem wiedzy i życiową postawą, a jeśli ktoś od tych norm odbiega, otoczenie wnikliwie analizuje przyczyny.

Co ma swoje plusy, bo niektóre nietypowe zachowania mogą sygnalizować poważne problemy, jak choroba, kłopoty finansowe czy rodzinna tragedia. Ale oczywiście są i minusy, ponieważ normy nader często traktowane są jako sztywne wytyczne i jedyny dopuszczalny pomysł na siebie, a nie jako luźny przewodnik po życiu.

A normy mają to do siebie, że są bardzo zależne od kontekstu, od czasu i miejsca, od specyfiki danej grupy. Dla jednych głośna rozmowa na ulicy będzie czymś normalnym, dla drugich to brak kultury. To, co jest akceptowalne na stadionie, nie przejdzie w muzeum albo na urodzinach babci. Buntujący się na każdym kroku nastolatek jest wkurzający, ale to typowe dla jego wieku, co innego takie zachowanie u gościa po 40-tce. Co wypada robić mężczyznom, nie zawsze uchodzi kobietom, i na odwrót.

Nie mówiąc już o tym, że niektóre normy istnieją głównie na papierze, a gdy ktoś naprawdę je stosuje, wprowadza swoim czynem publiczność w osłupienie. Jak choćby bezinteresowna pomoc w ciężkich sytuacjach – to niby standard w naszej cywilizacji, a jednak ktoś ratujący bliźniego w potrzebie nierzadko budzi sensację swoim altruizmem.

Co w sumie nie jest wcale aż tak zaskakujące, bo jak się rzekło, wiele norm wynika z tradycji, przyjmuje się je do wiadomości i uznaje za ważne, lecz na własny użytek stosuje bardzo wybiórczo, kiedy akurat jest wygodnie. Bądź też wdraża się je w codzienne życie, bo tak robiła mama i babcia, bo wszyscy tak mają, bo tak należy – nikt po prostu nie nauczył nowej, lepszej metody, nie pokazał, że da się inaczej, że w dzisiejszym świecie dawne rozwiązania zwyczajnie się nie sprawdzają.

Tradycja kontra postęp

Przy ustalaniu norm kryterium większości jest najpowszechniejsze, ale bywa i tak, że z biegiem czasu większość zmienia zdanie, a jednak stare, niewygodne wytyczne wciąż obowiązują – głos grupy trzymającej władzę zazwyczaj waży więcej, a im raczej nie uśmiechają się zmiany poprawiające byt gorzej sytuowanych mas. Na szczęście, mimo tych sprzeciwów, normy stale ewoluują, spokojnie, ale nieustępliwie, dzięki czemu coś nie do pomyślenia 150 lat temu dzisiaj nie jest niczym niezwykłym.

Albo na odwrót. Dawniej można było kogoś za zniewagę wyzwać na pojedynek i zabić. Dzieci ciężko pracowały i nie chodziły do szkoły. Niepełnosprawni byli trzymaniu w zamknięciu albo w urągających przyzwoitości warunkach. Zęby wyrywał kowal. Bogaci mieli niewolników. Zamiast papieru toaletowego używano liści łopianu. Prawa pracownicze praktycznie nie istniały. Słowem, normalnością były rzeczy, które dzisiaj dla większości są nie do przyjęcia.

Nie wszystko jednak układa się w dobrym kierunku. Normalność bywa niekiedy bardzo smutna – znużenie pracą i wypalenie zawodowe mało kogo dziwi, depresja staje się chorobą cywilizacyjną, rozwody są coraz powszechniejsze. I mimo rosnącej akceptacji dla „dziwactw” i „wynaturzeń”, niechęć do odmienności wciąż jest duża, a niekiedy przybiera wyjątkowo agresywne formy.

Moje poglądy najsłuszniejsze

Wystarczy prześledzić zmiany, jakie zachodziły w naszej kulturze, by zauważyć, że argument „bo zawsze tak było” nie jest najlepszym wyznacznikiem normalności. To raczej chęć, by utrzymać te wygodne dla siebie przywileje, a gdzie korzyści daje pójście z duchem czasu, tam nagle znika chęć by kopiować rozwiązania przodków.

Można powiedzieć – tak w telegraficznym skrócie – że normalnością jest spokojne i dobre życie, lecz kłopot w tym, że spokój i dobro ludzie sobie bardzo różnie wyobrażają. Pod normalność często podczepia się własne poglądy, traktowane oczywiście jako te jedyne słuszne, co daje prawo do wyszydzania, piętnowania i wykluczania jednostek myślących inaczej – wszak są oni nienormalni.

W tym sensie „nienormalny” znaczy tyle co „inny”, a „normalny” to ktoś taki jak ja. Akceptuje się postawy bliskie sercu, na pozostałych ścieżkach są ci błądzący albo zwyczajnie źli. Nie ma żadnej refleksji, że może te cudze wybory są tak samo słuszne, i nie tylko się tych wyborów nie toleruje, ale wręcz zmusza do przyjęcia określonego światopoglądu. Ci zaś, co podporządkować się nie chcą, usłyszą kilka gorzkich słów prawdy, a jeśli są możliwości, to wymierzy się im surową karę, tak by raz na zawsze zapamiętali, gdzie jest miejsce dla zepsutych owoców.

To prawdziwa patologia

Przymiotnik „nienormalny” jest piętnujący. Prawie że wyklucza z grona ludzi i na pewno nie jest go przyjemnie słuchać w odniesieniu do siebie. A co złości w tej degradacji, to przypinanie łatek według własnego widzimisię, a nie jakichś obiektywnych kryteriów, bo nawet w naukowym pojęciu patologia nie jest jednoznacznym terminem i może być różnie interpretowana.

To zaś daje szerokie pole do popisu, również w tak drażliwych tematach jak bicie dzieci czy seksualny obowiązek małżeński. Normalnością są przeważnie zjawiska najbardziej powszechne, sęk w tym, że na powszechność występowania wpływa często wiele zmiennych, co zamazuje obraz – w slumsach króluje bieda i przemoc, ale czy w związku z tym można to wziąć za normalność? Czy zwyczaje panujące w więzieniach są dla tego środowiska normalne, czy też niezależnie od miejsca i warunków należy je uznać za zwyrodnienia, dowód na upadek człowieka?

Jak zawsze pojawia się kwestia natury, a z nią wiele obszarów naszego życia. Czy nierodzenie dzieci jest dla kobiety czymś nienormalnym, skoro taka jest właśnie jej biologiczna rola? Co sądzić o monogamii? O agresywnym zachowaniu mężczyzn? O wychowywaniu dzieci? A normy społeczne? Które są dla nas naturalne, które sztucznie narzucone i kto o tym decyduje? Bo historia pokazuje, że o normalności całkiem często decydują uprzedzenia i subiektywność, a nie racjonalne przesłanki czy prawo naturalne.

Zresztą, zakładając nawet, że coś faktycznie jest patologią, to co z tymi nieprawidłowościami robić? Złodziei i morderców, czyli czarne owce społeczeństwa, wsadza się za kraty, ale czymś odbiegającym od normy jest też na przykład leworęczność, której dziś nikt już nie leczy, ani nie uważa się tego za jakiś dotkliwy problem, ot, po prostu ktoś trzyma długopis w drugiej ręce.

Bo mnie to przeszkadza

I właśnie na tym polu tak często dochodzi do ideologicznych przepychanek, bo nijak nie idzie się dogadać, które nietypowe zjawiska można akceptować, bo choć „nienormalne”, to nikomu krzywdy nie robią, a które trzeba wykorzenić, zanim zaraza się rozpleni i zatruje niewinne dusze. Dlatego jest spór między innymi o wartości chrześcijańskie i nowoczesność, o homoseksualizm, a nawet takie pierdółki jak różowe włosy, tatuaże i picie piwa w parku.

Nie ma zgody co do tego, by uznać jakąś nieszkodliwą anomalię za pełnoprawną część rzeczywistości, gdyż zawsze znajdą się tacy, którym będzie ona straszliwie przeszkadzać. I nie tylko się na nią nie zgodzą, ale i będą z nią walczyć, zmuszając innych do przyjęcia tego właściwego punktu widzenia – tak rozpętują się wojny o tolerancję, której każda strona domaga się dla siebie, choć dla przeciwnika nie ma często nawet jednego miłego słowa. I im bardziej kontrowersyjny temat sporu, tym większy ekstremizm, bez szans na normalną dyskusję.

Tłumaczy się to zwykle tym, że przecież każdy ma prawo do opinii i krytyki, tyle że wielokrotnie chodzi przede wszystkim o to, by komuś dołożyć, wykpić i przykleić metkę zidiociałego odszczepieńca, nic poza tym.

Że normy istnieją, to dobrze, w przeciwnym razie bylibyśmy bandą dzikusów robiących sobie wzajemnie krzywdę na każdym kroku. Wiele norm społecznych uczy nas szacunku, zrozumienia, kultury, empatii, dają motywację, żeby piąć się w górę. Groźnie robi się wtedy, gdy ktoś owych norm trzyma się tak kurczowo, że najmniejsze odstępstwo traktuje jak najcięższy grzech i nawołuje do krwawej krucjaty. Groźnie dlatego, że taka postawa zabija oryginalność, gasi każdą śmiałą myśl, torpeduje każdy odważny pomysł, odbiera radość życia, nie pozwala ubarwić szarej rzeczywistości. A w ludziach piękne jest przecież to, że są tak różnorodni.

    Komentarz ( 1 )

  • jotka

    Teraz mówimy, że upalna pogoda nie jest dla normalnych ludzi. Czasem określenie „nienormalne”nabiera nowego znaczenia, rozszerzonego, nie zawsze bardzo negatywnego…niekiedy mówi o naszych słabościach.

Zostaw komentarz

Możesz użyć HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>