Czym jest penny dating method?
Dla wielu ludzi randki to po prostu koszmar. Nigdy nie wiesz na kogo trafisz, jakie zrobisz wrażenie, czy zaiskrzy z wzajemnością, w jakim nastroju wrócisz do domu, a najgorszym wcale nie musi być to, że się komuś nie spodobasz. Bo jeszcze gorsza może być perfidna manipulacja – druga strona udaje głębokie zainteresowanie, choć w rzeczywistości ma paskudne intencje.
Emocjami drugiej osoby wcale nie tak trudno sterować kiedy nie ma się żadnych skrupułów, a taktyka została zawczasu starannie przygotowana. Przebieg randek nie jest przypadkowy – każde zachowanie jest wykalkulowane, obliczone na konkretny cel. Tym zaś jest zdobycie maksimum korzyści przy minimalnym wkładzie własnym.
Świnka skarbonka
Penny dating method to popularny ostatnimi czasy trend, zwłaszcza wśród mężczyzn. Schemat działania nie jest jednak tak zupełnie nowy, bo i wcześniej dało się zauważyć podobne zachowanie, po prostu dzisiaj, przez media społecznościowe, wydaje się to o wiele powszechniejsze. I co gorsza, stosujące go osoby wcale się nie kryją ze swoją perfidią, wręcz przeciwnie, polecają to podejście innym jako zdrowe, korzystne i pozwalające uniknąć złamanego serca. Oczywiście tylko swojego, ale zwolennik penny dating method niespecjalnie się przejmuje dobrostanem partnera.
Wspomniana metoda zakłada traktowanie związku jako relacji czysto biznesowej. Inwestujesz jakąś wartość, na początku wysoką, żeby zainteresować, pokazać potencjał i zrobić wrażenie. Ale z czasem inwestowana kwota, czy też wysiłek np. w postaci aranżowania ciekawych randek, ulega zmniejszeniu – nie dużo, tylko powiedzmy o 10 procent. Partnerka to oczywiście dostrzega, jest niezadowolona, więc żeby na powrót
przekonać ją do siebie, kwota inwestycji wzrasta, lecz tylko częściowo, tak aby osiągnąć na max 95 procent początkowego wkładu.
Cały myk owej metody polega na tym, że druga strona cieszy się jak to niby wszystko wraca do normy, podczas gdy w rzeczywistości dostaje mniej niż na początku – o to właśnie chodzi, żeby tworzyć wrażenie zysku, podczas gdy tak naprawdę mamy do czynienia ze stratą. Cały cykl powtarza się regularnie, za każdym razem obcinając wkład własny w rozwój związku, aż w końcu manipulant daje z siebie jedynie bezwartościowe ochłapy, za które partnerka jest autentycznie wdzięczna.
Dlaczego to działa?
Jak można się na to nabrać? Ano można. Kiedy się tylko o tym czyta, to sprawa wydaje się jasna jak słońce, i nie ma nad czym deliberować – drania należy czym prędzej porzucić. Ale będąc ofiarą często się tego wyrachowania nie zauważa, bo partner działa sprytnie i cierpliwie, nie stosuje otwartej przemocy, nie skacze po ekstremach, więc to nie jest emocjonalny rollercoaster.
W tym przypadku znajomość toczy się dość normalnie, i to jest właśnie straszne – że bardzo ciężko wychwycić w porę sygnały ostrzegawcze i wymiksować się z chorej relacji. Ci najlepiej przygotowani doskonale wiedzą, kiedy „sprzedać” i kiedy „kupić”. Starają się nie szarżować i uważnie obserwują reakcje drugiej strony, czyli „obcinają nakłady” widząc rosnące zaangażowanie i ponownie wykazują inicjatywę wyczuwając ochłodzenie stosunków.
Chodzi o emocjonalne uwiązanie drugiej osoby i przekonanie jej, że trafiła świetnie. Do tego ważne jest jeszcze granie na obniżenie samooceny – partnerka ma dzięki tej metodzie dojść do przekonania, że nie jest nikim szczególnie wyjątkowym i powinna się cieszyć tym co ma, nawet jeśli to absolutne minimum, na które dawniej prawdopodobnie nie zwróciłaby uwagi.
Penny dating może skutecznie podkopać wiarę w siebie i tak oto oprawca dochodzi do upragnionego celu – partnerka uziemiona, zakochana i szczęśliwa, kiedy wybranek od czasu do czasu rzuci jakimś drobiazgiem.
Ależ oczywiście, że mi zależy
Rozpoznanie wroga utrudnia jego na pozór pozytywna postawa. To nie tak, że on unika zobowiązań. Nie odgrywa niedostępnego, wolnego ducha, który najbardziej lubi życie w pojedynkę, tylko raczej dość szybko deklaruje swoje uczucia, snuje plany o wspólnej przyszłości, napomyka coś o ślubie i dzieciach. Żadne tam „tylko się spotykamy, luźna znajomość”. Słowem, daje do zrozumienia, że myśli poważnie.
Chłód pojawia się dopiero później, i to w rozsądnie racjonowanych dawkach, żeby zamącić w głowie – druga strona ma uwierzyć, że się czepia bez powodu. Bo kiedy trzeba, manipulator potrafi być niezwykle czarujący. Przygotuje własnoręcznie przepyszną kolację. Zorganizuje weekend w Barcelonie. Zaprosi do niebanalnej restauracji. Kupi bilety na głośną premierę.
Tylko że po jakimś czasie da się zauważyć spadek kreatywności i zamiast wymyślnej potrawy na kolację są frytki z piekarnika – niby też smaczne, ale…
Wykorzystuje się tu dobrze znany mechanizm: nie porzucać czegoś, z co się już zainwestowało. Dodając do tego emocje i zakochanie, to nic dziwnego, że tak wiele osób daje się wkręcić w manipulatorskie sztuczki, i cieszą się byle drobiazgi rzucane od niechcenia, bo one potwierdzają, że wysiłek nie poszedł na marne, było warto mimo wszystko. Mimo że otrzymuje się w zamian za swoje oddanie absolutne minimum. A czasem nawet i tego nie.
Dostajesz ponad stan
Jest taka zasada, że jeśli nowy związek wydaje się zbyt idealny, zbyt dobry, żeby to było prawdziwe, to najpewniej podejrzenia są słuszne. Jasne, że można trafić na świetnego partnera, i wspólna przygoda jest naprawdę wspaniała, daje szczęście, lecz mimo wszystko jest w tym jakiś pierwiastek rzeczywistości, a po chwilach miłosnego uniesienia nie następuje dziwne ochłodzenie – kiedy dochodzi do sprzeczek, to wiadomo dlaczego, i udaje się je normalnie rozwiązać.
Bardzo typowe dla penny dating jest coś, co nazywamy „bombardowaniem miłością”. W skrócie, to nieustanne manifestowanie swojego uczucia, co powszechnie uważa się za niezwykle romantyczne, pożądane i po prostu urocze, i nie bardzo wypada to nawet krytykować, bo co, nie podoba ci się, że on dzwoni kilkanaście razy dziennie żeby tylko
usłyszeć twój głos? Narzekasz na obsypywanie prezentami? Komplementy? Oj, chyba się w główce przewraca od dobrobytu… więc teraz nie dostaniesz nic, aż docenisz uśmiech od losu.
W toksycznym układzie zbyt często pojawia się poczucie zwątpienia w siebie, którego zresztą nie da się skonfrontować z partnerem, bo ten nie uznaje żadnych „reklamacji”. Zdumiewa też wycofywanie się rakiem ze składanych wcześniej obietnic – jakoś coraz ciszej o zaręczynach, mieszkaniu razem, obiecywanych wakacjach, i coraz częściej szumne słowa nie znajdują pokrycia w rzeczywistości.
Czy jest się na co oburzać?
Z zarzutem o brzydkie zachowanie nie wszyscy się zgadzają, bo czyż związki nie są z natury choć trochę transakcyjne? No są o tyle, że faktycznie nie powinno się tylko brać albo tylko dawać, i najzdrowszym układem jest ten oparty na równowadze i wzajemności, ale przy penny dating absolutnie takiego czegoś nie ma – jest czysta chęć wykorzystania drugiej osoby. Ubicia interesu, co w przypadku relacji międzyludzkich po prostu brzmi źle, i wcale
nie daje aż takich korzyści jak by się mogło na początku wydawać.
Odrobinka wyrachowania zawsze się przydaje, ale w nadmiarze daje efekty dalekie od tych oczekiwanych. Manipulacyjna osobowość odstrasza bowiem większość ludzi i dlatego do wyboru będą zostawać przede wszystkim ci, którzy mają poważne problemy lub wyznają podobne, materialistyczne podejście do związków, co jedynie utwierdzi w przekonaniu, że wszystkim zależy jedynie na pieniądzach, a jakiekolwiek wartości odeszły w niepamięć i nie ma się co starać.
Jest prawdą, że w związkach z dłuższym stażem dynamika się zmienia i nie staramy się tak mocno jak na początku, to jednak nie znaczy, że odpuszczamy całkowicie – wysiłek po prostu przenosi się na inne obszary, ponieważ inne rzeczy zaczynają być ważniejsze, a kiedy tak się nie dzieje i para idzie po linii najmniejszego oporu, to satysfakcja zwykle też jest na bardzo niskim poziomie. Bo rozpatrując związek wyłącznie w kategoriach „optymalizacji kosztów” można skończyć teoretycznie bez strat, ale i tego spodziewanego zysku jakoś też wcale nie widać.
Zostaw komentarz