Czym jest „styl przywiązania” i jak to wpływa na związek?
Większość ludzi jest nam dość obojętna, ale z niektórymi wchodzimy w bardzo zażyłe stosunki. I różnie się one układają, raz lepiej, raz gorzej – to zależy. Ale od czego tak konkretnie? Otóż między innymi od tego, jak w pierwszych latach życia układały się nam relacje z najbliższymi osobami, czyli przede wszystkim mamą i tatą. To, co dziecko zaobserwowało i doświadczyło w domu, będzie rzutować w przyszłości na jego romantyczne przygody, jak i pozostałe, międzyludzkie kontakty. Często w tym kontekście używa się pojęcia „styl przywiązania”, bo chociaż każdy związek rządzi się swoimi prawami, to jednak da się wyodrębnić pewne schematy i zależności.
Jak się buduje przywiązanie?
Bliskości uczymy się już od pierwszych dni istnienia. I całkiem szybko zaczynamy budować sobie w głowie pewne wzorce, często zupełnie nieświadomie, ale ich efekt jest już jak najbardziej realny. Dzieci widzą naprawdę sporo i strasznie trudno jest przed nimi ukryć niesnaski pomiędzy rodzicami, a do tego dochodzi jeszcze sposób odnoszenia się mamy i taty do malucha, okazywanie lub brak wsparcia, czułość, złość, i cała reszta zachowań oraz emocji.
W potrzebie bliskości chodzi o to, by w razie strachu, szczęścia, zagrożenia, życiowych wyzwań bądź wielkich sukcesów mieć obok kogoś zaufanego, z kim będzie mogło się owe przeżycia dzielić i mieć w nim wsparcie, bo w pojedynkę to wiadomo, da się, ale jest piekielnie trudno. Nim jednak zaczną się takie relacje z obcymi, wpierw trzeba przejść trening w rodzinnym domu. I owszem, wrodzonych predyspozycji nie ma sensu totalnie ignorować, jednak mimo wszystko bardzo istotna okazuje się więź z opiekunami, bo to na niej budowało się poczucie bezpieczeństwa oraz bycia kochanym.
Znajomych, przyjaciół, partnerów dobieramy sobie zwykle na podstawie wspólnych upodobań i po prostu tego, że coś zaiskrzyło. Lecz nawet przy szczerej, wzajemnej sympatii bądź miłości nie zawsze związek układa się pomyślnie, bo wkrada się do niego lęk, niepewność, agresja, chęć przetestowania drugiej strony, by zyskać pewność, że to na serio, szczerze i głęboko, a nie z zamiarem skrzywdzenia czy odejścia bez słowa do kogoś lepszego.
Jaki schemat dominuje?
Są tacy ludzie, z którymi bardzo ciężko jest być blisko czy wręcz kompletnie nie nadają się oni do stworzenia związku. I nie dlatego, że są obojętni i nie zależy im na tej relacji – w teorii chcą, po prostu nie wiedzą jak, i z różnych powodów niszczą niemalże wszystko, co jest do zniszczenia. To właśnie może wynikać z określonego stylu przywiązania. Wyróżnia się ich cztery: bezpieczny, lękowy, unikowy, zdezorganizowany.
Ten pierwszy, jak się łatwo domyślić, jest najmniej kłopotliwy, a dobra wiadomość jest taka, że dotyczy większości ludzi. Przy bezpiecznym stylu przywiązania człowiek generalnie nie ma jakichś poważniejszych kompleksów, akceptuje siebie, potrafi zaufać drugiej osobie, umie wytyczyć granice, ale nie dąży do zdominowania bliskich. Słowem, ma zdrowe podejście do życia i kontaktów z innymi, co jest w dużym stopniu zasługą wychowywania się w domu pełnym miłości, zainteresowania, wsparcia.
Przy rodzicach, którzy niespecjalnie okazywali swojemu dziecku czułość, nie reagowali na jego kłopoty i smutki, byli nieobecni fizycznie i/albo duchowo rozwija się zwykle unikowy styl przywiązania – młody człowiek pragnie bliskości, lecz tyle razy zderzył się z głuchą obojętnością, że wyrobił w sobie zimny dystans i postawę pt. „nie potrzebuję nikogo”. Za zdezorganizowanym stanem przywiązania zwykle stoi toksyczne zachowanie rodzica, który sam nie rozwiązał swoich życiowych traum i cały ten bagaż przenosi na najbliższych, nie można na niego liczyć w ciężkich momentach, bywa przemocowy.
Z kolei przy lękowym stylu przywiązania rodzic jest mocno nieprzewidywalny, w tym złym znaczeniu – dziecko nigdy nie wie, jak rodzic się zachowa, bo raz doświadcza ogromu miłości, a innym razem jest dla niego niczym natrętna mucha, której należy się pozbyć.
Jak styl przywiązania wpływa na związek?
Klimat, jaki panował w domu, przeważnie ciągnie się za człowiekiem długie lata, a wiele osób w ogóle nie dostrzega, ile miłosnych niepowodzeń ma swoje źródło właśnie w rodzicach i tym uczuciu, które z nimi łączyło. Często przyczyny kryzysów szuka się w sobie lub zwala na partnerów, podczas gdy to mogło zacząć się lata temu. Nieświadomość wpływu opiekunów wynika często z tego, że rodzinny dom postrzega się jako oczywisty standard, nawet mając świadomość, że w wielu rodzinach wyglądało to całkiem odmiennie – po prostu
doświadczyło się tylko jednego schematu i to on siedzi w głowie jako ten właściwy, najprostszy do skopiowania.
Co ciekawe, ludzie stosunkowo często łączą się w pary z kimś o podobnym stylu przywiązania. Ktoś nauczony zdrowych relacji raczej szybko wymiksuje się z patologicznej znajomości, choć oczywiście, zła miłość potrafi oczadzić nawet najbardziej zdroworozsądkową osobę. Podobnie jak ci, którzy mają lękowy bądź unikowy styl przywiązania, będą trafiać głównie na partnerów o zbliżonej charakterystyce, niemniej
czasami dostają podarunek od losu w postaci człowieka szczerze zakochanego i o nietoksycznym podejściu, który pomoże im wyrwać się z niezdrowego myślenia.
Niemniej relacje przy tych problematycznych stylach przywiązania są trudne do przejścia. W stylu zdezorganizowanym dominuje brak poczucia bezpieczeństwa i wynikający z tego strach, co może prowadzić do wchodzenia w związki z przemocowymi partnerami lub stania się właśnie kimś takim, kto rozumie głównie język agresji i uważa że tylko przemocą nie pozwoli nikomu wejść sobie na głowę. Osoby o takim stylu przywiązania bardzo często są egoistyczne, nieufne, kontrolujące partnera, nie wierzą by ktoś mógł ich szczerze pokochać, a w ogóle to miłość nie istnieje, jest bajeczką dla naiwnych frajerów nieznających życia.
Bywają okrutni dla życiowych partnerów, ale także dla samych siebie, ponieważ w głębi ducha, nieważne jak wielką butę demonstrują na zewnątrz, czują się totalnie bezwartościowi. Styl unikowy charakteryzuje się dużą potrzebą niezależności, do związku więc często podchodzi się lekceważąco, a może to być zarówno autentycznym uczuciem, jak i maską chroniącą przed odrzuceniem. Osoby z unikowym stylem przywiązania nie dążą do bliskości, raczej jej unikają, są bardzo szorstcy dla partnerów, trzymają ich na dystans i wolą układ „razem, ale osobno”. A jeszcze lepiej, żeby w ogóle nie było żadnych poważniejszych zobowiązań. Tak bardzo chcą zamanifestować swoją wolność, że posuną się nawet do zdrady – nie chodzi o pożądanie do kochanka, co pokazanie, że nikt nie będzie mieć mnie na wyłączność i lepiej nie robić sobie nadziei.
Lękowy styl przywiązania jest tego totalnym przeciwieństwem. Tutaj potrzeba bycia z kimś blisko jest ogromna, tak bardzo, że z desperacji zrobi się wszystko, byle zatrzymać ukochanego partnera. Są to osoby określane często jako „bluszcze”, namolne, niesamodzielne, przyczepione do drugiej połówki jak rzep, tak że aż męczą swoją miłością i
oddaniem. Nie bardzo potrafią postawić granice, przez co są podatne na zranienie i wykorzystanie. Nisko się cenią, za to partner jest w ich oczach ideałem bez skazy, co dodatkowo nakręca lęk przed porzuceniem. Nieustannie potrzebują zapewnienia o uczuciu i traktują związek jako remedium na każdy życiowy problem.
Jak się wyrwać ze schematu?
Dla kontrastu, bezpieczny styl przywiązania daje ogromne szanse na udany, satysfakcjonujący związek. Rzecz jasna, nadal trzeba nad tą miłością pracować, ale przynajmniej wiadomo jak, i nie popełnia się wielu karygodnych błędów. Związek jest ważny, ale nie będzie się o niego walczyć za wszelką cenę.
Zazdrość jest w normie, podejrzliwość również – nie ma po prostu powodów by zakładać, że partner odwali coś grubego i trzeba go nieustannie pilnować. Jasne, rozczarowania się zdarzają, druga połówka może nadużyć zaufania, ale mając zdrowe podstawy będzie łatwiej się z tym uporać.
Na szczęście to nie tak, że ze swoim problematycznym stylem przywiązania zupełnie nic nie da się zrobić, i pozostaje tylko szkalowanie rodziców za brak właściwych wzorców. Bo jakkolwiek dom rodzinny odciska wielkie piętno, tak nie jest to stempel nie do zmycia i jedyny czynnik decydujący o kierunku, w jakim potoczy się czyjaś dorosłość. Na mamę i tatę nie można zrzucać całej winy, bo te późniejsze doświadczenia również kształtują, a rozwój osobisty nie kończy się w dniu 18 urodzin czy wyprowadzki od rodziców.
Powodem do zmartwienia, i refleksji nad swoim życiem uczuciowym, powinno być stale nawracające uczucie, że w aktualnym związku coś jest nie tak, a te poprzednie wcale nie były lepsze. Tym bardziej, gdy wszystkie te znajomości łączą bardzo niepokojące punkty wspólne, np. skłonność do wiązania się z agresywnymi mężczyznami. Lampka powinna się też zapalić, jeśli regularnie słychać z różnych stron, od różnych partnerów, konkretne zarzuty, jak „jesteś
strasznie zaborcza” albo „przy tobie się strasznie duszę” – raz mógł to być gorszy okres lub czyjaś złośliwość, ale dziesiąty raz z rzędu to już raczej nie przypadek, a zostawiając to bez żadnej reakcji jedynie pogarsza się swoją i tak kiepską już sytuację.
Zostaw komentarz